Super sie Ciebie slucha, zycze Tobie i całej Twojej rodzinie wszystkiego dobrego. Mam jeszcze pytanie, wspominałaś w filmie, że bylas w środowisku ktore odradzało terapie. Jak z tym sobie poradziłaś? Odcięłaś się od tych osób, mam wrażenie, że mnie bardzo blokuje właśnie patrzenie na oczekiwania innych, a nie swoje.
Karolino , jeżeli chodzi o raka i chciałabyś pomoc komukolwiek to kup książkę,:Kuracja życia metodą dr.Huldy Clark . Proszę i oglądaj stronę Barbary Kazany , myślę że to Ci pomoże.Pozdrawiam
Karolinko , Duch Święty w Tobie działa. Spotkałaś go na TEJ ulicy bez dwóch zdań. Bóg daje nam innych ludzi aby uzdrawiać. Nie pozostawia nas samym sobie. Psychologowie, lekarze, rodzina, wspólnota z kościoła, czasem takie osoby jak Ty z internetu służą i są STAWIANI dla każdego z nas. Trzeba tylko prosić o pomoc Boga i obserwować i być czujnym co się wydarzy. Jakie słowa usłyszymy a te słowa przychodzą często w rozmowie, w oglądanym filmie, w tekście z Biblii, nawet z książki. Bóg jest nieograniczony w pomysłach. A psycholog z ulicy Ducha Świętego to już MEGA. 🙏🙏🙏 Karolinko byłaś na Chwała Mu, które odbywało się w sierpniu w Krakowie?
Witam Pani Karolino moj pierwszy epizod mial miejsce jak mialam 23 lata poroztaniu z nazeczonym potem drugi epizod mial miejsce po urod eniu mojego syna trzeci epizod miał miejsce rok temu ale pomogla mi wiara cwiczenia fizyczne spacery przebywanie zna łonie przyrody duzo czytam to mi pomaga uporzadkowalam swoją przeszczen pozegnalam sie z toksycznymi pzeldo znajomymi praca nad soba jest mega cieszka ale warto pozdrawiam serdecznie Panią ❤
Nie będę opisywać całej mojej historii ale napiszę krótko... Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia.Gorąco pozdrawiam , pielęgnuj swoje talenty i nie zakopuj ich😊,rozdawaj ludziom ❤
Karolinko bardzo lubię cie sluchac masz taki cieply glos dla mnie jesteś wielka masz dar przekaznia madrych rad pozdrawiam serdecznie całą rodzinkę buziavzki ❤
Mi przejść przez bardzo trudne zdrowotnie etapy w życiu pomagała modlitwa i czytanie Słowa Bożego. Pan Bóg na prawdę do nas mówi i to czasem tak dosłownie i wprost i konkretnie do tej sytuacji w jakiej jestem, że czasem aż zbierałam szczękę z podłogi ze zdziwienia, szoku i zachwytu😊
Trzeba zawsze myśleć pozytywnie!Przyjaciółka mojej mamy zachorowała na raka. Lekarze dawali jej trzy miesiące życia! Miała 36 lat i trzy córki - 15, 10 i 2 lata.Nie załamala się! Poprosiła najstarszą córkę o pomoc ojcu w wychowaniu mlodszych sióstr! Kupiła sobie nawet strój do trumny, ale nie umarła! Żyła jeszcze 50 lat. Zmarła w wieku 86-u lat i doczekała się wnucząt.Warto się nie zamartwiać i głębko wierzyć! Mądre są te Twoje przemyślenia Karolino! Zdrowia i siły zyczę!😀❤👍
Ja mam Też troję dzieci i czarnego raka skóry. Operacja i terapia była ciężka. Od 3 lat muszę dwa razy w roku do kontroli i zawsze ten strach jest przy mnie. Jak żyć z tym strachem? To było duże zadanie dla mnie. Mi pomaga pytanie, jakbyś musiała juto umrzeć, czy byś to albo to teraz robiła, czy tą albo tą osobę spotkała? Moje życie jest od tej diagnozy jeszcze bardziej moje i świadome i to mi się podoba i mi dobrze robi. Strach nie jest dobry bo ja nie wiem kiedy i jak umrę, śmierć może w każdej chwili życia przyjść do nas. Dlatego decyduję się żyć bez strachu i każdy dzień pozdrawiam z uśmiechem na twarzy i ten uśmiech dostaję też od mojej rodzinki i to jest dla mnie jak ciepła puszysta kołderka. Pozdrawiam wszystkich, którzy ciężko mają i dziękuję Tobie Karolinko za Twoje myśli, bardzo je lubię!
szukaj innej drogi, miej oczy otwarte na znaki, złap się jakiejś nadzieji, celu, chciej przetrwać i miej wiarę że za którymś zakrętem czeka na Ciebie słońce, jesteś ważna, próbuj to zauważyć w sobie, na tyle ważna aby szukać pomocy ❤️
Bóg nie słucha próśb wedle naszych planów 3 tygodnie modlitw i próśb a moje dziecko odeszło mimo mojej głębokiej wiary w to że może uzdrowić od roku nie mam marzeń i pragnień lepiej nie marzyć wtedy się nie rozczarujemy
Karolino uwielbiam Ciebie słuchać jesteś bardzo mądrą kobietą❤.Chciałbym tą Panią której mąż jest chory bardzo wesprzeć, duchowo ponieważ wiara i modlitwa jesteś najważniejsza .Jestem osobą która doświadczyłam choroby nowotworowej,jak osobiście usłyszałam swoją djagnozę poprostu świad się zatrzymał i nie ma ucieczki . Przeszłam operacje dwa lata temu jest wszystko wporzątku, aczkolwiek wpadłam w depresje do tej pory się leczę .Wiara jest moim lekiem i nadzieją że będzie dobrze .Mam wsparcie od Męża i synów bo oni są całym moim światem.Najbardziej pomaga mi rozmowa o tym co było,co jest teraz.Nie wolno zamknąć się w sobie i płakać trzeba myśleć że z każdym dniem będzie lepiej to jest trudne zadanie. POZDRAWIAM SERDECZNIE 😘😘😘
Witam ja również zmagam się z depresją , bylam na zwolnieniu i po 22 latach pracy przez mój stan głębokiej depresji pracodawca mnie zwolnił z pracy ale to nie wszystko mój mąż zachorował na raka byla operacja wyniki byly już dobre a tu się okazuje że ma jeszcze hłonniaka i jutro ma wizytę u hematologa też jest nam ciężko mąż pociesza mnie ,mówi mi nie martw się tam nic niema będzie wszystko dobrze😊 Pozdrawiam serdecznie jesteś wspaniałą kobietą dbaj o siebie i o rodzinki❤❤❤❤❤😊
Witam serdecznie i cieszę się , że są komentarze. Myślę , że to zasługa terapii i tych przeczytanych książek dzięki temu Jesteś silniejsza i lepiej sobie radzisz z krytyką . Cieszę się i wspieram w tej drodze , którą wybrałaś . Spełniaj marzenia , realizuj plany , bądź szczęśliwa i idź z podniesioną głową do góry. Ktoś kiedyś zadał pytanie : kogo najbardziej kochasz na świecie ? Oczywiście my mamy , żony córki zawsze na pierwszym miejscu stawiamy dzieci , a potem ... Jednak odpowiedź jest jedna - kocham najbardziej siebie !!! Dziwne i wręcz egoistyczne , ale jeśli JA jestem szczęśliwa , to moje szczęście udziela się innym i wszystkim nam wtedy jest dobrze. Kochaj i bądź szczęśliwa - pozdrawiam serdecznie.
A ja kocham jesień, a nie cierpiałam lata, ale w tym roku też postanowiłam je polubić i udało się, cieszyłam się ciepłem, słońcem, kąpałam się w morzu i jeziorze, jadłam lody, jeździłam na rowerze, objadałam się truskawkami, malinami i borówkami, podziwiałam zachody słońca, było super. 🌞🌳🍓🫐🍒🚴🧇🍦🌅🏞️
Ateista to nie jest jakiś gorszy gatunek człowieka, a tak trochę zabrzmiało to, co powiedziałaś. Ateista może wierzyć w miłość i dobro, które jest w każdym. Nie myl proszę wiary w Boga z duchowością, to naprawdę nie jest tożsame. Ateista to niekoniecznie ten, co „wierzy tylko w to , co widzi” i niejeden jest dalej na ścieżce rozwoju duchowego niż przeciętny polski wierzący niepraktykujący (albo i praktykujący).
zupełnie nie uważam ateisty za gorszy gatunek, żadnego człowieka nie uważam za gorszy gatunek.. nie wiedziałam, że ateista interesuje się duchowością, znałam jednego i dla niego było rzeczywiste tylko to co namacalne.
Jestem ateistką, lubię Cię słuchać. Robisz to co i ja robię dla siebie, tylko w moim życiu odbywa się ten proces bez boga. Szanuję, że wiara Ci w tym pomaga. I ja znam mnóstwo osób, którzy prowadzą swe życie bez religii, a są cudownymi ciepłymi ludźmi z pięknym wnętrzem❤ Pozdrawiam ciepło 🥰
Droga Karolinko warto zadbać o Siebie zwracając uwagę na kolorowe ubrania.Zieleń to prośba o miłość,pomarańczowe figi wzmacniajà jelita,żółta bluzka zapewnia przestrzeń itp,itd.Proszę poczytać jak możemy naprawiać ciało i duszę kolorami.Pozdrawiam.❤🌞💐💋🍀
To chyba trochę za mało, aby zadziały się zmiany🙈 Terapia, świadoma praca nad sobą 🥳 Kolor to tylko jeden z elementów służący do chwilowej poprawy nastroju...
Kolejne, piękne, bardzo ważne dla wszystkich spotkanie👍. Masz bardzo kojący głos Karolino. Uważam, że jesteś namacalnym choć wirtualnym dowotem na to, że należy odważnie podążać za marzeniami. Brawo Ty! Niemała zasługa w tym jest małżona, który "nie stanął okoniem". Odnośnie kreacji: moim zdaniem przychodzimy na świat z gotowym "scenariuszem na życie"... Nasz wpływ na nie(życie) to reakcja pozytywna bądź negatywna. Czasem obojętna.... Trzymam kciuki za Twój tzw. rozwój osobisty, za pozytywne zakończenie terapi i za spełnianie się marzeń🍀 Pozdrawiam 🤗
Karolino. ❤ Po pierwsze każdy chory musi sam wewnetrznie że sobą przejść ta " żałobę" . Na początku, gdy człowiek dowie się o chorobie , to zazwyczaj sam ze sobą chce byc i jedni nie wychodzą z domu, drudzy dużo medytuja np. podczas spaceru do lasu , słuchając smutnej muzyki, medytuja, przemyslaja swój plan i życie Są "zamknięci" sami że sobą, by ta " załobę " przeżyć. Ale, gdy są sami rozumieją powoli, że trzeba wrócić do ludzi, do pracy, swoich pasji. Że nie mogą już dłużej być sami że sobą. Potem powoli otwierają się, korzystają z terapii i opowiadają o swojej historii innym. To jest długo proces. Myślę i widze, że ważne w tym wszystkim jest Bog i modlitwa. I gdy człowiek przebywa sam ze sobą w chorobie, to sam sobie nie pomoże. Trzeba skorzystać z terapii. Terapia, to uzdrowienie psychiczne - głowy , a Bog uzdrawia dusze. Pozdrawiam. ❤
Dziękuję za piękne słowa wsparcia dla wszystkich oglądających i ich potrzebujących. Dziękuję, że poświęcasz swój czas dla innych, niekiedy jedno zdanie może zmienić wiele w naszej świadomości, pozdrawiam i życzę wielu pięknych chwil ❤
Ja pierwszy swój kryzys miałam w wieku około 13-14 lat. Był on związany z moimi rodzicami, a że jestem najstarsza to wszystko spadło głównie na mnie. Do takiego stopnia przytłoczyła mnie ta sytuacja że odcięłam się od wszystkich. Codziennie spacer i wycieczki rowerowe ze znajomymi się skończyły i przytyłam w 2 miesiące 12 kg. Po powrocie do szkoły po wakacjach usłyszałam od kolegi z klasy że przytyłam, więc zaczęły się głodówki. Szczerze, nie wiem w jaki sposób stanęłam wtedy na nogi. Drugi mój kryzys zaczął się miesiąc po moich 18 urodzinach i był związany z moim ojcem. Chyba pół roku nie mogłam się podnieść z łóżka i jedyne co mi pomogło zdać do następnej klasy to to, że były zajęcia zdalne, więc byłam obecna w jakimś sensie na lekcjach. I z tego drugiego kryzysu wyciągnął mnie kontakt z naturą. Jak wchodziłam do ogrodu to smutna rzeczywistość się nie liczyła, chodź myślałam wtedy dużo, nie wiem czy to ma sens... Skupiałam się na małych krokach. Muszę przekopać ten trawnik, muszę rozsadzić te kwiaty. Więc tak jakby zamieniłam negatywne emocje na działanie, a widoczne postępy po prostu cieszyły. Zrobiłam dzisiaj coś, udało mi się, potrafię. I chciałam pomocy. Za każdym razem, ale nikt nie umie albo nie chce czytać tego co się ma do powiedzenia między wierszami. Więc trzeba samemu dać sobie wsparcie, chcieć zmian i do nich dążyć bo nikt inny nas nie uratuje. Mogą dawać "dobre" rady, ale tak na prawdę to tylko my wiemy na ile mamy sił do działania w tym momencie. Jest to przykre, ale najgorszy jest pierwszy krok i ważne jest żeby się nie zatrzymywać na postój. Trzymam za was kciuki❤