a ,gdzie teksty na temat "murou" Związek Radziecki Berlinski " mur " zniszczyl w 1989 roku , natomiast Europa w tym Polska w 21-m stulieciu aktywnie i w isterii buduje na wschodnich granicach "mury" dzieliąc " narody " ,czy teraz " demokratyczna Europa "wolna robič co žyczy sobie ,gdzie "demokracja i swobody obywatelskie "
Żyły przecież dzieci Hioba bogobojnie i dostatnio Siedmiu synów jak te sosny siedem córek jak te brzozy Szanowały swego ojca i kochały swoją matkę Żyły w zgodzie z każdym przykazaniem bożym A tej nocy błysk i grom Runął ich bezpieczny dom I na głowy spadł lawiną głazów grad Dnia nie ujrzy więcej już Siedem sosen siedem brzóz Jednej nocy cały las utracił świat Za tę ojców nadgorliwość W wierze w wyższą sprawiedliwość Która każe ufać w dobra tryumf nad złem Za lojalność i pokorę I za łask minioną porę Za niewiarę w świat za progiem który jest Za ten zakład diabła z Bogiem Czyj silniejszy będzie ogień Dzieci Hioba, dzieci Hioba Idzie kres Żyły przecież dzieci Hioba na nadzieję w przyszłość rodu Siedmiu synów jak te miecze siedem córek jak te róże Nie zaznały w swoim życiu smaku krwi ni smaku głodu I kto tylko żył szczęśliwy los im wróżył A tej nocy grom i błysk Śpiących pozamieniał w nic Boży świt oglądał już dymiący gruz Patrzył nieomylny kat Jak litością zdjęty wiatr Bogobojny lament Hioba w niebo niósł Za ten zakład Boga z biesem W zgodzie z waszym interesem Choć ostrzega was jak może zmysłów pięć Za ten zakład Boga z czartem O kolejną dziejów kartę I za kija końce oba za zwykłego życia chęć Za to czego nie ujrzycie Bo się wam odbierze życie Dzieci Hioba, dzieci Hioba Idzie śmierć Dzieci Hioba, dzieci Hioba Idzie śmierć Dzieci Hioba, dzieci Hioba Idzie śmierć
Gintrowski powinien zagościć już w szkolnych lekturach tak jak Żeromski, Norwid... Ale nie doczekamy się tego, dopóki lewactwo będzie miało władzę nad szkolnictwem w Polsce. Bo komuna wróciła znów jesienią 2023 r.
lak to embrion narodziarski Z lepianek począł się z zaścianków Z najazdów ruskich i tatarskich Z niemieckich katedr włoskich zamków W genealogii tej określił Oryginalny naród się by Gdyby się uczył własnej treści Zamiast przymierzać cudze gęby Chrystusem był i Rzymianinem I w tej sprzeczności żył i wyżył To dźwigał krzyż i czyjąś winę To znów na szyi tylko krzyżyk U Żyda pił batożył Żyda A przed żydowską Matką klękał I czekał łaski malowidła Najświętsza ratuj go panienka Nie lubi stwarzać się być chciałby Wszak Bóg rzekł „Niech się stanie Polak" A szatan w płacz Das ist unglaublich Nieszczęsna w Polsce moja dola Słusznie się lęka Pan Ciemności Że ciężko będzie miał z Lachami W szczegółach przecież diabeł gości A Polak gardzi szczegółami Nie lubi tworzyć lecz zdobywać Gdy niedostatek mu doskwiera Uchodzi więc za bohatera Ale nim nie jest chociaż bywa Gdy świat przeszyje myśli błyskiem I wielką prawdę w lot uchwyci To traci na niej zamiast zyskać I jeszcze będzie się tym szczycił Jak dziecko lubi się przebierać Powtarzać słowa miny gesty W dziadkowych nosić się orderach I nigdy mu niczego nie wstyd Okrutny bywa lub przylepny W swoim pojęciu niekaralny Bo uczuciowo nie okrzepły Dojrzewający embrionalny W niewoli za wolnością płacze Nie wierząc by ją kiedyś zyskał Toteż gdy wolnym się zobaczy Święconą wodą na nią pryska Bezpiecznie tylko chciał gardłować I romantycznie o niej marzyć A tu się ciałem stały słowa I Bóg wie co się może zdarzyć Oto wzór dla świata Pan się z chamem zbratał Nie ma pana nie ma chama Jest bańka mydlana Aż się słyszeć grom dał Z bańki będzie bomba Z bomby błysk czyli blitz Znowu nie ma nic
Krzysztof Maria Sieniawski Przyjaciele których nie miałem Przyjaciele których nie miałem Których w biedzie sobie zmyśliłem Opowiedzą wam że kochałem A to przecież znaczy że żyłem Oni każdy dzień wam powtórzą O powrotach znikąd powiedzą Zaufali ptasim podróżom A to przecież znaczy że wiedzą Nie gniewajcie się że nie chciałem Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem Przyjaciele których nie miałem Mogą przysiąc że kiedyś byłem Najgorsze że trzeba nie wierzyć Gdy deszcze gdy słońce gdy Bóg Stratował mój sen święty Jerzy Jak wrócę do ciebie bez nóg Najgorsze że porwie od nowa Jak wczoraj fatalny nasz krąg Gdy dżungla szydercza i płowa Jak ciebie powitam bez rąk Najgorsze że jesteś że jesteś Że czas wciąż ten sam choć nie nasz A oto i życia sylwester Makijaż z witriolu na twarz I kto mnie kto mnie ograbił Nie wróci Gerdo twój Kaj Najgorsze że trzeba się zabić Gdy drzewa gdy morze gdy maj Nie gniewajcie się że nie chciałem Żyć wśród was bo nie siebie zniszczyłem Przyjaciele których nie miałem Mogą przysiąc że kiedyś byłem
Jeszcze dzień, jeszcze dwa wszystko się odmieni Wszystko się ułoży jak w kartach A na razie choć czekamy jutra jak zbawienia A na razie w tygodniowym rachunku sumienia Rozgrzeszamy się z poniedziałku Jeszcze dzień jeszcze dwa, ktoś tu do nas przyjdzie Ktoś tu przyjdzie, zbyt długo czekamy A na razie róbmy co do nas należy A na razie, kark jeszcze nisko zginając Starych bogów w progu witajmy Jeszcze dzień, jeszcze dwa, gdy nie braknie nam wiary Zawrócimy do źródeł rzeki rwące A na razie bezpiecznie płyniemy na fali A na razie marząc o gorącym źródle Zażywamy kąpieli gorącej Jeszcze dzień jeszcze dwa, tak mijają lata Ziemia wciąż się kręci dokoła My płyniemy z falą na północ, południe Unoszeni wiarą, że może już jutro Ujście rzeki okaże się źródłem I choć starych bogów zastąpili nowi To i tak kark po staremu się zgina Od poniedziałku co trwa do soboty I jak zawsze zbyt wcześnie rano się zaczyna Tą samą modlitwą Że może już jutro wszystko się odmieni, Ułoży jak w kartach Więc będziemy szukać jutra jak zbawienia Od samego rana aż do końca świata
Znów powróciłem po jakimś czasie do "Raportu... " Gintrowskiego. Niewiele utworów może równać się z tą płytą. Jest ponadczasowa i niezwykle prawdziwa. Dedykowałbym ją lewackim "ideologom" w polskiej polityce, ale ci ignoranci i tak nic by z tego nie zrozumieli.... : (( Rusko-sowiecki umysł nie ogarnia subtelności i wrażliwości człowieka. Szczególnie Polaka.........
WILKI Marii Oberc Ponieważ żyli prawem wilka historia o nich głucho milczy pozostał po nich w kopnym śniegu żółtawy mocz i ten ślad wilczy szybciej niż w plecy strzał zdradziecki trafiła serce mściwa rozpacz pili samogon jedli nędzę tak się starali losom sprostać już nie zostanie agronomem ,,Ciemny" a ,,Świt" - księgowym "Marusia" - matką ,,Grom" - poetą posiwia śnieg ich młode głowy nie opłakała ich Elektra nie pogrzebała Antygona i będą tak przez całą wieczność w głębokim śniegu wiecznie konać przegrali dom swój w białym borze kędy zawiewa sypki śnieg nie nam żałować - gryzipiórkom - i gładzić ich zmierzwioną sierść ponieważ żyli prawem wilka historia o nich głucho milczy został na zawsze w dobrym śniegu żółtawy mocz i ten trop wilczy
ortret sokratesa Krzyżyk ulepiony z chleba Stare słowa A wokół huczy wspaniałe życie Rumiane jak rzeźnia o poranku Prawie ją można pochować W srebrnej szkatułce Niewinnych pamiątek Jest coraz mniejsza Jak włos w gardle Jak brzęczenia w uchu Mój boże Żeby ona była trochę młodsza Trochę ładniejsza Szła z duchem czasu Kołysała się w biodrach W takt modnej muzyki Może wówczas pokochali by ją Prawdziwi mężczyźni Generałowie atleci władzy despoci Żeby zadbała o siebie Wyglądała po ludzku Jak liz taylor Albo bogini zwycięstwa Ale od niej wionie Zapach naftaliny Sznuruje usta Powtarza wielkie nie Nieznośna w swoim uporze Śmieszna jak strach na wróble Jak sen anarchisty Jak żywoty świętych
Ci, których dotknęło nieszczęście są zawsze samotni Kurdowie, obrońcy Dalajlamy, afgańscy górale Można dodać Palestyńczyków... Jest też utwór Antoniny Krzysztoń o tematyce zbrodni przeciw ludzkości i uchodźców- "Kosowo Ruanda Betlejem" z płyty Dwa Księżyce...
"Kamyk" - taki pseudonim konspiracyjny nosił w czasie II WŚ Aleksander Kamiński, pedagog i pisarz, harcmistrz, żołnierz Armii Krajowej oraz jeden z ideowych przywódców Szarych Szeregów, autor słynnych "Kamieni na szaniec". Ciekawe, czy pisząc ten wiersz Herbert w jakiś sposób chciał oddać hołd Aleksandrowi Kamińskiemu?
Trochę męczącym jest doszukiwanie się w takich tekstach dokładnych alegorii historycznych. Ten utwór jest genialny sam w sobie, traktowany wręcz dosłownie.