Jako Naczelny Sklepikarz sklepu szpeje.com opowiem Wam o moich polowaniach na przedmioty vintage, przygodach na giełdach staroci, pokażę ciekawe przedmiotów które udało mi się zdobyć, czasem opowiem śmieszny żart. Można spokojnie zwracać się do mnie na "ty".
13:20 tutaj akurat wymyślasz. Druki są produkowane w technologii wysokonakladowej czy to offset czy solvent/uv. Jasne nie sa to finearty ale jakość jest poprawna.
Wg mnie kluczowa w tych brzydkich produktach z marketów jest materiał. Gdyby to było nawet wydrukowane dobra farba na prawdziwym drewnie czy płótnie nabrały by jakieś wartości estetycznej a to tylko chamski najgorszej jakości plażdzior. Nawet te hasła typu w tym domu gdyby ktoś sobie sam na deseczce namalował nabrały by jakiejś jakości.
Dokładnie tak! wręcz należy o gustach dyskutować.Przestrzeń dyskucsjii publicznych opanowała źle rozumiana poprawność, wszelka krytyka jest od razu podpinana pod hejtowanie. Kulturalna krytyka jest wręcz niezbędna do rozwoju sztuki.
Jesli chodzi o współpracę artystow z markami fast fashion (lub inne "fast" np. meblowe), to mam pewien dylemat zwiazany z miejscem produkcji. Z tego co pamietam to np. Medicine produkuje w Chinach - kupowanie rzeczy made in China jest spolecznie szkodliwe (osłabiamy mozliwosci lokalnej produkcji, wspieramy gospodarkę kraju, ktory w niebezpieczny sposob chce zmonopolizowac rynek światowy itp.). Jesli artysci podejmują współpracę z markami produkujacymi w Chinach czy innym kraju azjatyckim, to tak naprawdę działają ze szkodą dla naszego społeczeństwa i naszej gospodarki.
Ja bym najpierw wojowała z markami typu Pepco i Shein, nasze firmy redukują koszty niestety. I moim zdaniem kupowanie w Medicine to mniejsze zło. Rynek ubrań jest bardzo trudny od strony projektowej i niestety młodzi artyści są zjadani przez gigantów, a za coś żyć trzeba. Moja przyjaciółka musiała zamknąć swój biznes z autorskimi t shirtami z polskich szwalni, bo były po prostu zbyt drogie i nie była z tego w stanie wyżyć, mimo świetnego produktu.
@@magorzatazielinska6094 A czemu Medicine to mniejsze zło? Ubrania mają bardzo złą jakość, materiały o gramaturze pocienionej do granic możliwości. Produkcja oczywiście azjatycka. Dla mnie Medicine nie jest w niczym lepsze od Pepco. Dlatego chętnie poznam opinie innych, bo być może są aspekty, na które nie zwróciłam uwagi. 🙂
@@EwelinaSzostakiewicz chociażby przez to, że podpisuje printy nazwiskami twórców i promuje nowych grafików. Do tego ubrania są znacznie lepszej jakości niż Pepco i przede wszystkim mają znacznie lepszy krój. Zupełnie się nie zgodzę, że jest to ta sama jakość, nie każde ubranie szyte jest w Chinach czy Pakistanie i zdarza się tam lepszy skład.
Świetna autopromocja . AI to jednak ma łeb😉 Obrazek z czterech dużych liter zblakł już całkiem i na dziurkę. Jak to dobrze ,że kliknęłam. Wybieram się na zakupy do Was🎉😁
Zgadzam się z Panem w 100%, o gustach, projektowaniu i estetyce trzeba rozmawiać. Mam wykształcenie artystyczne projektowe, wielokrotnie na początku mojej pracy znajomi prosili mnie o pomoc w identyfikacji graficznej dla ich biznesów, traktowałam to zawsze poważnie. Prawie zawsze kończyło się fochem z ich strony, kiedy krytykowałam czcionki typu comic sans, rameczki, romantyczne widoczki, czy dziwne przekoszenia i rozwiązania kompozycyjne z przypadku. Obrażali się na mnie i też wychodziłam na "zarozumiałego kołtuna", nie wiedzieli i nie rozumieli, mimo że im tłumaczyłam całkiem logicznie abstrahując od "bo mi się nie podoba", czemu coś jest nie poprawne estetycznie i po prostu tandetne, no bo przecież to tylko (!) mityczny gust.
A może po prostu się wywyższałaś i to sprawiało, że znajomi się obrażali? Bo czytając Twój komentarz mam wrazenie, że czujesz się lepszą od nich 😉 Ja proponując jakieś rozwiązania artystyczne mówię na przykład: "Rozumiem, że dana estetyka, krój pisma, motyw graficzny Ci się podoba, ale pamiętaj, że współcześnie jest on uznawany za niezbyt modny, za nadużywany, że widuje się go w rozwiązaniach marketowych i przez to traci na prestiżu... Może lepiej zaprojektować daną rzecz inaczej." Komunikując się z klientem w taki sposób można przekonać do do rezygnacji z mało gustownych rozwiazań, jednocześnie nie sprawia się, że może się on poczuć obrażony. Bo naprawdę wytknięcie komuś, że to co mu się podoba jest tandetne, może być dla tego człowieka bolesne i to, że się na Ciebie obrazi, jest w pełni zrozumiałe i uzasadnione.
@@EwelinaSzostakiewicz nie wywyższałam się, po prostu mówiłam o równowadze kompozycyjnej, estetyce, przyciągnięciu uwagi, rozproszeniu wzroku gdy zbyt dużo wchodzi ozdobników, braku konsekwencji stylistycznej itp. Są w projektowaniu rzeczy mierzalne, nic o modzie, która przemija. Nie czuję się lepsza, po prostu wybrałam taki zawód, w tym kierunku skończyłam edukację i traktuję te rady profesjonalnie. Jednak widzę, jak nie szanuje się takiego podejścia i jest ono obce w naszym społeczeństwie, bo przecież "gusta" "moda" itd. Uważam i tak mnie nauczono, że dobry projekt to nie tylko kwestia stylistyki, ale też zasady kompozycyjne. Teraz jak ktoś do mnie przychodzi o radę ze znajomych, to pytam najpierw co mu się w tym podoba i mówię co bym poprawiła, ale unikam takich prac jak ognia, jesli ktoś ma zasadę "sam ogarniam w canvie, bo to takie proste" Przez lata nauczyłam się, że nie każdy klient jest dla mnie, lepiej odpuścić, niż się męczyć, bo czas nie zawsze kalkuluje się z zarobkiem. A w przypadku znajomych, prawie nigdy nie szło to w parze.
Ja mam wrażenie, że Polacy stracili trochę artystyczną tożsamość narodową, dlatego wracają do rzeczy vintage. Zniknęła w dużej mierze Polska masowa sztuka przemysłowa, która była cenowo przystępna dla przeciętnego zjadacza chleba, zastąpiona chińszczyzną i pierdołami z Pepco czy Ikei. Tu muszę nadmienić, że ostatnio nawet w masówie trafiają się produkty tworzone w kolaboracji z artystami, ale są to najczęściej kolekcje limitowane i "lekkostrawne" dla publiki. Przepaść cenowa między produktami polskich współczesnych artystów, a rzeczami z marketów jest dla wielu nie do pokonania. Na szczęście funkcjonują różne imprezy okolicznościowe typu targi polskiego designu, czy Targi Rzeczy Ładnych, gdzie można kupić w dobrej cenie produkty bezpośrednio od artystów, a przy okazji popatrzeć, jak wyglądają one na żywo, nie tylko na monitorze. W większych miastach funkcjonują sklepy z produktami regionalnymi czy sklepiki z manufakturą (jestem ze Śląska, więc znam w Katowicach np. sklepik Kurka bez piórka z ręcznie robionymi drobiazgami czy Gryfnie ze śląskimi pamiątkami, grafikami itd.) - nie jest to zawsze sztuka wysoka, ale zawsze unikalna, nie byle jaka produkcja masowa nastawiona na dropshipping. Z tym, że nie przebije się to w sytuacji, gdzie trzeba takich rzeczy szukać w określonych terminach czy miejscach, a Pepco czy inne Home&You jest w każdym centrum handlowym. Z resztą warto nadmienić, że obecnie poszukiwane rzeczy vintage były często w swoich czasach uważane za kicz i tanie produkty masowe - okoliczne dla mnie produkty z Ząbkowic były w każdym domu i uważane były za chłam ze względu na wszechobecne wady fabryczne, pomarańczowe wazony Fiedorowicza produkowane dwie ulice stąd upychano na każdej szafie, bo nie było ich gdzie trzymać, a wiecznie dostawało się je jako prezenty. Sama jako dziecko byłam raczej niechętna dziś cenionym ilustracjom z serii książeczek Poczytaj mi mamo, bo druk był "bury" w porównaniu z bajecznie kolorowymi książeczkami z rynku zachodniego. Mamy tu więc tu cykl: coś jest oryginalne -> wzrasta tym zainteresowanie -> jest to imitowane i produkowane masowo -> jest to widziane jako masowy chłam -> coś innego jest widziane jako oryginalne -> wzrasta tym zainteresowanie itp. itd. Jakieś dziesięć - piętnaście lat temu wjechała moda na industrial i mid century modern i na początku ludzie byli tym zachwyceni, potem okazało się, że praktycznie nie da się dostać nic innego w rozsądnej cenie i dziś zaczynają obydwa te trendy wychodzić zastępowane maksymalizmem i intensywnymi kolorami - wahadło mody odbija w przeciwną stronę.
Niestety gusty Polaków są w dużej mierze tragiczne, brak kompetencji kulturowych, nabytych w szkole podstawowej świadczy o słabym kształceniu w dziedzinie sztuki. A do tego, wręcz tragiczne powiedzenie , że o gustach się nie dyskutuję. Ja wtedy odpowiadam, owszem nie dyskutuje się, bo albo masz gust, albo go nie masz i to faktycznie niepodległa dyskusji.
Naczelny Sklepikarz znowu nadaje! I tak trzymać, Panie Łukaszu, czekamy na kolejne relacje z łowów! Komentarz nie tylko dla zasięgów, ale również dla motywacji ;-) Uszanowanie!
Ja maluję sama dla siebie, nie kupuje dziadostwa z marketów. Nikt nie będzie miał tego co ja mam na ścianie i to jest wspaniałe. A co do medicine za dużo w projektach okultyzmu i feminizmu co osobiście mi się nie podoba no ale każdy znajdzie coś dla siebie.
Za dużo feminizmu? Przykro, że piszę to kobieta. Gdyby nie feminizm nie miałabyś przestrzeni nawet do tego, by swobodnie wypowiadać się w przestrzeni publicznej, tak jak zrobiłaś to swoim komentarzem
A ja bardzo nie lubię motywu damskich narządów płciowych na ceramice, koszulce, torbach. Nie wiem kto wpadł na ten pomysł. Chociaż w sumie wiem - kobiety. My to wszystko potrafimy zbrukać.
@@karpatka_ sama nie wiem kto wpadł na taki pomysł, ale coś musiało odbiegać od norm aby to sprzedać, ile na intagramie ma malarz lajków a ile naga pupa w stringach, społeczeństwem idzie łatwo kierować, nagość bardziej wulgarna się sprzedaje a szkoda ludzie coraz głupsi
Miło że Pan wrócił. Nigdy nie kupiłem marketowego dzieła sztuki. Wolę rzeczy indywidualne, stare, choc nawet reprodukcje. Ale stare, czyli nie popularne. Coś czego nie ma każdy. Więc zgadzam się z Panem.
Swietny film. Rzeczywiscie edukacja plastyczna, muzyczna, generalnie artystyczna - kuleje. Wystarczy zobaczyc jak przedmioty artystyczne sa traktowane w szkole podstawowej...
Ludzie są różni (no i bardzo dobrze), chyba nie wszyscy muszą bywać złośliwi, ale jestem przekonana, że takie osoby jak Pan są w społeczeństwie potrzebne. Bardzo pożyteczne rzeczy Pan mówi, podziwiam Pana dobry gust i wiedzę, i to, że się Pan chce nią dzielić z innymi.
Różnego rodzaju chińskie badziewia z ikei ,pepco ,action itd są na topie. Młodzi, gniewni w wylizingoeanych suvach,blondyny z glonojadowymi ustami myślą że są trendy i na topie kupując szmelc. Brak gustu? Nie sądzę... Takie czasy ,jednorazowego szmelcu😢
Lubię Pana i CALY ZESPÓŁ . Tylko po co ranne programy mam 80 lat , ale o6 rano wychodzę z domu i zabraliście mnie najlepsze godziny mojego życia proszę , jak Pan ma wpływ , zróbcie powtórki w niedzielę lub sobotę. DAJCIE MI WIECEJ RADOSCI W OSTATNICH LATACH CZY MIESIĘCY. Przywrócić powtórki w weekendy , a 6 rano byłaby doktora , gdybym nie opuszczała domu tak rano . BLAGAM .
Duży plus za cytat z KATa! Przy okazji moich pobytów na targach staroci, często mnie zastanawia ile jest już na rynku chińskich podróbek "staroci"? Czy Pan się spotyka z takim procederem?
Zegary to przedmioty, nie maja nic wspolnego z dzisiejszymi czasami, nie jest to zadne promowanie kraju, ktory ozpoczal wojne. Mysle, ze to pamiatki z czasow pokoju i nie trzeba o nich inaczej myslec. Posiadam rowniez globus niemiecki z drewniana podstawa. Takiego psa widzialam na flumarku w Niemczech. Jego oczy mnie urzekly. Dalabym glowe, ze taki sam, jak u Pana.Szkoda,ze nie zapytalam o cene. Pan powiedzial tylko, ze z porcelany. Ta laweczka dziecieca jest przesliczna. Moj syn juz dorosly, jadnak to o wiele ciekawsza rzecz, niz biuko. Ja bym dziecku kupila do pokoju. Super odcinek.
Butelke po Debowej mozna kupic dzisiaj zupelnie nowa w sklepach z alkoholem. Mam taka, 1,5 l schowana w szafie. Na gieldach staroci nie cierpie starych butow. Po co komu one, przeciez nie nosi sie po nikim butow. Jedyne butki, ktore mozna odsprzedac, to butki dzieciece, po dzieciach, ktore nigdy nie chodzily i ktorym nie poca sie nozki. Z tych butkow szybko wyrastaja, one nie sa pobrudzone, bo sa tylko w wozeczku, wiec...mozna kupic. Dziwie sie tez, gdy kobiety przebieraja w pudlach ze spranymi juz biustonoszami. Fu ! Inne rzeczy mnie nie dziwia, sa rozni pasjonaci, Lubie flumarki w Niemczech, czesto bywam. lubie kupowac smieszne rzeczy, lub cos z drewna. Ostatnio kupilam piekna drewniana stope ( polmiseczek w jej ksztalcie) , na ktorym poloze znajomym smierdzace sery. Mysle, ze pasuje wlasnie do nich i przy okazji moze byc smiesznie. Taki zegar mieli moi rodzice, tylko zielony. Zawsze w nim mi cos nie pasowalo...niby szklo, niby ma byc bogato a na dole tandetny plastik. Trzeba mu dac ,ze chodzi do smieci kupujacego i jeszcze jego dzieci. Pozdrawiam i dziekuje za odcinek, jest stanowczo za krotki.