Oni nie czają, że jak ktoś ma naście lat idzie do szkoły takiej czy innej to nie wie czym będzie ta praca. Jeden ją lubi a nie umie wykonywać a inny nie lubi ale umie wykonywać. A żyć jakoś trzeba. Oni by chcieli by Pan Krzysztof kochał to co robi, by w jego filmach były przesłania takie które powiedzą im jak iść itd. A jak im tego nie daje to próbują Jemu to wmawiać.
odpowiadam po 9 latach na twój komentarz, ale muszę powiedzieć, że dokładnie tak, nie rozumiem czym według nich różni się zawód reżysera, malarza czy aktora od nauczyciela, mechanika, budowlańca, sprzątaczki.. zawód to zawód, każdy wykonuje się po to, żeby za coś żyć - jeśli czerpie się z niego radość to fajnie, ale nie oszukujmy się, że "artystyczne" osoby są w szczególny sposób pod tym względem odmienne.. ja też jak szłam na studia to nie miałam pojęcia w co się pakuję i wyobrażałam sobie, że będę pełnić nie wiadomo jaką misję a życie niestety zweryfikowało.
On jest tak cholernie inteligentny. Mówiąc, że nie wierzy w siłę filmu, że one niczego realnie nie zmienią. To prawda, że wszczynają po prostu dyskusję. A rozmowa może coś zmieniać.
jaka przewrotnosc? moze po prostu czegos nie rozumiesz, a to co nazywasz ignorancja jest po prostu pilnowaniem prawdy o wlasnym spojrzeniu na swiat, nie wkracajac sie w fanzazje o wlasnej osobie innych, moim zdaniem jest w tym uczciwy co i jak mowi
Kieślowski był podświadomie wypełniony transcendencją, ale jak każdy agnostyk starał się wyrównywać ją racjonalizmem. Podejrzewam, że był mizantropem, choć w głębi duszy tęsknił do pełnego humanitaryzmu. Owa transcendencja niejako "zmuszała" go do realizowania swoich filmowych rozmów z publicznością.
@@yepna748 W mocnym mocnym uproszczeniu- Kieslowski mimo, że na ogół nie lubił ludzi, odczuwał jakąś sympatię w stosunku do nich. Wybrał karierę filmowca, bo miał podświadomie potrzebę tworzenia. Nawet jeśli nie czuł przeznaczenia i specjalnej chęci do ciągłej pracy, kontynuował ją. Możliwe, że właśnie przez ukryty szacunek do ludzi i twórczą duszę.