Gdyby na początku wojny Niemcy mieli taką produkcję i ilość myśliwców przy ówczesnej ilości dobrych pilotów z początków wojny tak łatwo by Amerykanom nie było. A ten Pan by tyle zwycęstw nie miał.
Gdzieś w sieci krąży wywiad z Budem (tekst), chyba sprzed kilkunastu lat, w którym omawia Bf-109 i FW-190. O 109 nie ma wysokiego mniemania, wskazując przede wszystkim na kiepską manewrowość przy dużych prędkościach m. in. przez zbyt duże siły na drążku. O 190 wyraża się bardzo dobrze (cytuję z pamięci, dotyczy 190A, z Dorą chyba nigdy nie walczył): ‚FW-190, every inch a fighter’ ‚in fact all FW-190 I encountered were at high speeds’ wskazując właśnie na dobrą manewrowość 190-tki ‚na speedzie’.
Tak to liczono, trafienia w ten sam cel w tej samej walce powietrznej zostały zarejestrowane przez fotokarabiny czterech pilotów. Cel został zniszcony, każdemu pilotowi zaliczono 25% zasługi.
Zwróciło moją uwagę że Anderson miał wylatanych 31 godzin na danym typie przed ruszeniem do walki. Saburo Sakai też zauważył bardzo niski poziom wyszkolenia amerykańskich pilotów w swojej książce, podśmiewajki z niemieckich rekrutów są więc tylko częściowo usprawiedliwione.
Z Amerykanami to dziwi. Niemcy po 1942 roku nie mieli paliwa na trening. Z drugiej strony Japończycy zostali zmieleni przez tych niedoszkolonych Amerykanów. Sakai także w 1941 roku był już zaprawionym weteranem, nawet najlepsi Amerykanie nie dorastali do jego umiejętnoci.