O ponad czasowości Queen świadczy chociaż to, że przed koncertem Green Day w Londynie, dosłownie wszyscy śpiewali Bohemian Rapsody. Polecam zobaczyć, bo aż się serce graja słuchając tego.
Dark Avril nie “podobno”, tylko Green Day zawsze puszczają ten kawałek i wchodzą do niego na scenę. Z jednej strony to mega nakręca publiczność, z drugiej to hołd dla Queenu. W Krakowie w 2017 tez puszczali. To już taka mała tradycja.
To jest dokładnie to co czuje po zobaczeniu tego filmu. Jako wielka fanka Queen i jeszcze większa fanka samego Freddiego jestem zawiedziona tym filmem... Jedyne czego nie mogę się przyczepić to gra głównego aktora, naprawdę kawał dobrej roboty :)
Fan fact: W tym filmie przed zatrudnieniem Singera, byli Tom Hooper jako reżyser, Peter Morgan jako scenarzysta (Królowa, Frost/Nixon czy Rush) i Sacha Baron Cohen jako Freddie. Cohen chciał zagrać Mercury'ego tylko i wyłącznie pod warunkiem, że pokażą bardziej kontrowersyjną historię z mocniejszymi smaczkami byle żeby dostać kategorię R, czyli więcej niż w gotowym filmie. Bardzo to zaniepokoiło członków Queen, że zdecydowali się zrobić biografię o Freddiem taką jaką dostaliśmy. Oczywiście Male był zajebisty w tej roli, ale tej całej historii faktycznie było za mało. I wyciągając wnioski z pierwszych linijek do piosenki "Bohemian Rhapsody", film wydawał się bardziej fantasy, niż real lifem.
Oj nie :( liczyłam na pozytywny komentarz. Mnie film bardzo poruszył i choć krytyk ze mnie marny to widziałam mnóstwo gorszych filmów. Oczywiście zgadzam się z niektórymi Twoimi komentarzami, to zawsze nowe spojrzenie na temat.
Na temat Ramiego to brał on lekcje śpiewu, nauczył się on podstaw grania na pianinie i obejrzał prawie wszystkie możliwe materiały z koncertów oraz wywiadów Freediego. Mega gościa szanuje szkoda tylko że ten film taki słaby, bo on zagrał świetnie.
Jak dla mnie film jest 10/10 nie tylko dlatego, że to KŁINNNNN, tylko za całokształt. Nie chcę się rozpisywać, bo nie jest ze mnie jakiś zajebisty krytyk bądź recenzent. Film nie był o Freddiem, tylko o Queen, a sam film pokazał, że pozostali członkowie zespołu nie byli tak "dzicy" jak Mercury, dlatego czepianie się, że NIE BYŁO KOKAINY I KARŁÓW, CO TO MA BYĆ!!! Jest dla mnie dziwne. Dla mnie to nie jest film "familijny". Zauważyłam ponadto, że inni ludzie lubią wytykać w tym filmie "błędy w historii Queen". Te wszystkie "błędy" to umyślny zabieg, powstały aby skrócić film. Dlatego też taki wątek jak AIDS został przedstawiony, aby ukazać osobom, które niekoniecznie wiedzą dużo o Queen, że taka sytuacja miała miejsce w życiu Freddiego. Wyobraźcie sobie, że dopiero poznajcie Queen, idziecie na ten film do kina i na sam jego koniec, po scenie z Live Aid, widzicie napis głoszący, że w '91 roku Freddie zmarł na AIDS, tak totalnie z dupy. Ja także najchętniej obejrzałabym film ukazujący całą historię Queen, ale rozumiem że musieliby poświęcić na to więcej czasu. I tak ukazali spory kawał historii w tych ponad 2 godz. Poza tym nad filmem pracowali sami Brian May i Roger Taylor, więc krytykowanie tego filmu za "błędy w chronologii i historii Queen" jest po prostu śmieszne. Niech po prostu ludzie przestaną się bawić w bogów, którzy wszystko wiedzą o tym zespole, bo przeczytali 5 biografii Queen i jego członków. Ja sama przeczytałam biografię Freddiego i muszę powiedzieć, że ten film był dla mnie świetnym uzupełnieniem tejże biografii. PS: jest to moja własna, subiektywna ocena, rozumiem że wielu może się z nią nie zgodzić. Nie jest to hejt ani krytyka skierowana w stronę Patyka
Dokładnie o to chodzi, po co mają pokazywać na każdym kroku że cpal i uprawiał sex z facetami? Nie chodzi o prywatne życie Mercurego tylko o ważne wydarzenia które miały wpływ na zespół. Zrobili to delikatnie dając do zrozumienia widzowi że cpal i szalał seksualnie (jedna scena jak idzie po klubie gdzie są sami geje I ujęcie na stolik pełen narkotyków a wszędzie w domu leżał alkohol) to wystarczyło.
@@izabeloniusz Właśnie, pamiętam jak zanim wyszedł "Bohemian..." to po ukazaniu się zwiastunu, nawet w Stanach ludzie już hejtowali, że MOŻLIWE ŻE NIE BĘDZIE UKAZANA CAŁKOWICIE ORIENTACJA SEKSUALNA FREDDIEGO, OMG!!!! A tylko niewiele osób było like "ej, przecież to nie jest najważniejsza rzecz, którą trzeba poruszać w tym filmie, przestańcie...". Niestety teraz zaczęły się te same komentarze, jak: "ej, w tym filmie w sumie tak mało poruszyli sprawę orientacji Mercury'rego..." i dla mnie to jest po prostu dziwne xd
Dobrze napisane! Na serio, ludzie chcą oglądać narkotyczne orgie Freddiego? Widzowie zawsze są najmądrzejsi, tak samo jak przy filmie "Interstellar" któremu domorośli fizycy teoretyczni wytykali masę błędów, a którego to filmu konsultantem i pomysłodawcą był noblista Kip Thorne. Nie ma co szarpać sobie nerwów, ci ludzie to jest "beton" i najgorszy rodzaj "fanów".
NIe bylbym w stanie obejrzeć tego filmu w całości bez uczucia, że za chwile wyskoczy Christian Slater i powie Freddiemu , że jest nic nie warty. Ps. Dobra recenzja, Queen na zawsze w serduszku
W końcu ktoś to powiedział!! Wszyscy tak kochają muzykę Queen, że nie zwrócili uwagi na to, że to ona jest najlepsza w tym filmie - gdyby zrobić identyczny film, ale o kimś kto tworzył mniej ciekawe piosenki, i użyć tychze piosenek, to nagle wszyscy zauwazyliby jaka to nudna laurka... Mi osobiście najbardziej brakowało okresu z życia freddiego od ~87 do jego śmierci... I bardzo przeszkadzało mi to zmienianie faktów..
"Queen" to dowód, że nawet dobry aktor nie uratuje chujowego scenariusza. Ale z drugiej strony my w Polsce mamy "Skazany na Bluesa" z Tomaszem Kotem jako Rysiek Riedel także... czasem to scenariusz ratuje aktora.
Jak uslyszalam dzwieki sciezki dzwiekowej x pierwszego czlowieka, gdy o nim mowiles, to od razu ciarki mi sie pojawily. Tak wlasnie dziala na mnie muzyka justina hurwitza i generalnie ten film, nie mowiac juz o La La Land.
Miałam dokładnie takie same odczucia. Bardzo mi smutno odkąd zobaczyłam jak mało nominacji do Oscarów dostał Pierwszy Człowiek, a jak dużo Bohemian Rhapsody...
Jedyne co najbardziej poruszyło moje serce (po serii nieścisłości I komopetnego chronologicznego bałaganu) był Live Aid. Wymieniając się opiniami z moim nauczycielem muzykiem, on sam stwierdził, że nie wytrzymał I łezka mu poleciała. Bo cały patos tego przedsięwzięcia, ukazanie, jak potężne piętno wywarli na jeśli chodzi o muzykę, jest to coś wyjątkowego. Po prostu Królowie.
Piękne słowa na koniec, też tęsknie za Fredkiem , mam nadzieje ze jeszcze doczeka on się jeszcze epickiego filmu. A na tą chwile lepiej obejrzeć całą masę filmów dokumentalnych o nim i zespole niż ten twór.
Patyczku muszę ci podziękować. tobie i sfilmowanym Bo właśnie dzięki tobie zaczęłam interesować się kinem Wszystko zaczęło się od topki baracheł i poprostu Dziękuję Ps. . . . . . . . Według mnie film nie jest jakoś idealny ale ty go dość mocno zjechałeś A bohemian rhapsody trochę mi przypomina baby driver I wiem że baby driver i bohemian rhapsody nie są podobne Bo same filmy jakoś nie są dobrE ale dzięki muzyce robią je o wiele lepsze P.S.kiedy topka najlepszych filmów ,mówiłeś że KIEDYŚ się pojawi Musi się pojawić bardzo chętnie bym posłuchał o 👌filmach?
Premiera filmu przypadła w moje urodziny, co było najlepszym prezentem. Kocham Queen, Freddiego i Johna 😍 I tak jak szlochłam na filmie, tak teraz też, bo tęsknię. I żal mi, że nie mam szans zobaczyć najlepszego zespołu ever na żywo, być na choć jednym koncercie z Freddiem. Urodziłam się za późno i po złej stonie Europy 😞
Jezus przez twój niski głos na końcu aż dostałam ciarki! Piękna recenzja, szkoda, że osobom zajmującym się filmami nie puszcza się Twoich recenzji przed wzięciem się do roboty!
Popłakałam się na końcu... Uwielbiam Cię, Patyczku, a na film się nie wybieram, bo dotąd się bałam, że źle potraktowali Freddiego, a teraz już to wiem :(.
Wracam z szkoły i cyk Freedie. Alez czekałem na tą reckę,is this a real life? Moim zdaniem film był dobry bo przedtem tyle co wiedziałem o Queen to, to że robią genialną muzykę i że Freedie umarł na AiDS. Dzięki temu filmowi dowiedziałem się o nich więcej. Więc moim zdaniem bardzo fajny film. EDIT: Ale żeby od 15 lat film był. Nie wiem 1 gejowski całus i 3 sekundy z widokiem na kokę.
Pierwszy człowiek był lepszy bo reżyser skupił sie na samym Armstrongu a tutaj mamy opowiedzianą historię Queen a nie samego Freddiego. Mi tam sie film podobał
Sam fakt, że Roger nagrał swój solowy album przed albumem Freddiego, a w filmie pokazane jest jakoby wszyscy pogniewali się na Mercury'ego uświadomił mi, że Taylor i Brian chcą tylko pieniędzy.
Na mnie osobiście film wywarł ogromne, pozytywne wrażenie i dzięki niemu prawdopodobnie będę przeżywała tę historię przez najbliższy miesiąc, jak nie dwa.
film jest dobrze skomentowany. przeczytałam książkę o queen "Queen królewska historia" i po przeczytaniu zrozumiałam że film jest jeszcze gorszy niż się wydaje. nawet w tym filmie źle pokazali to że Fredie komponował w 1975 roku bohemian rhapsody i to że robili to w jednym studiu!! Fredie napisał tekst przed należeniem do Queen !!! twórcy mogliby przeczytać książki i już by zrobili lepszy film!!!! aktorów dobrze dobrali tylko fakty i zlepienie ich poszło fatalnie!!! To tylko moja opinia słucham Queen od 4 lat i oglądając ten film umarłam zarzenowania !!!!
dla mnie ten film to takie 2, ewentualnie 3/10 byłam bardzo, bardzo wściekła przy pierwszym spotkaniu Freddiego z Jimem (przeczytałam książkę Jima Huttona, więc coś nie coś wiedziałam), ponieważ w filmie to totalnie nie wyglądało jak w rzeczywistości. i to, że Freddie tak naprawdę dowiedział się, że jest chory na AIDS w bodajże 1987 roku podniosło mi ciśnienie. no nie oszukujmy się. od filmu BIOGRAFICZNEGO oczekuje się zgodności z historią, przedstawienia historii osoby bez żadnego zatajania. błagam, mogli choć trochę bardziej się postarać :/
I generalnie dobrze, że pokazali większość pozytywów z zycia a nie same trudnosci, choroby i imprezki bo każdy w połowie by wyszedł. Fani pewnie ze łzami w oczach a reszta to by się zastanawiała czy to dramat niczym balladyna czy film.
niech sobie ludzie dyskutują, a ja powiem, że kiedy zobaczyłam marinę jako twoje zdjęcie profilowe na twitterze, to zrobiło mi się bardzo cieplutko na serduszku
Mam mieszane uczucia co do tego filmu, ale najbardziej jestem zadowolona z postaci Rogera. Cieszę się, że pokazali jego prawdziwy charakterek. Dużo ludzi myśli, że Roger to taka blondyneczka, grzeczna osoba. W rzeczywistości jak się wkurzył to potrafił rozpierniczyć swoją perkusję, albo podobno rzucać telewizorem. Może nie ma w filmie aż takich mocnych scen, ale cieszę się, że chociaż trochę pokazali jego zamiłowanie do kobiet i awanturniczość.