U mnie w zawodowej też rok w rok było szkolenie. Nie chciało się siedzieć ale wiadomo jak jest, temat był ważny i trzeba było. U nas nie było takich sadystów żeby regulamin kazali przepisywać :D Ale każdy po kolei czytał po akapicie. Ja miałem trochę przerąbane bo jestem trochę ślepawy przez co nawet sam miałem ubaw jak musiałem stać kilka metrów przed rzutnikiem :D
A ja z Zespołu Szkół Przemysłu Chemicznego w Starogardzie Gdańskim. Szkoła głównie chemiczna (dla "Polfy") ale kształciła też mechaników obróbki skrawaniem, ślusarzy, tokarzy, itp. Prawie w każdym mieście powiatowym były takie szkoły z warsztatami.