U mnie było podobnie,trzy lata walki mojej mamy z nowotworem.Pierwsza chemia,poprawa,super-drugie życie.Potem półtora spokoju i znowu.Nie oddaliśmy jej nikomu,była z nami do końca w domu.Później stało się podobnie jak u p.Mateusza-relacje z Bogiem bardzo się komplikują.
ŚWIETNY WYWIAD.MOJA MAMA ZMARŁA W WIEKU 52 LAT NA RAKA-CZASAMI JEST POTRZEBNA TAKA OSOBA KTÓRA ZADA PYTANIE NIE TYLKO O SPORT ALE TAKŻE O UCZUCIA PO STRACIE NAJBLIŻSZYCH.
"kiedys tam sie zobaczymy jeszcze",a z Adamka sie smiales,ze sie modli?.P.S.Pisze ateista,tak dla naswietlenie sytuacji...Tylko ta dwulicowosc mnie przeraza...