Odnajduje się w w tym nagraniu. W dzieciństwie starałem się zadowalać i wnosić pozytywną energię do relacji rodziców, podświadomie czułem że między nimi nie ma dobrej relacji (ojciec był wycofany emocjonalnie). Podświadomie przeniosłem te zachowania do życia dorosłego. Skutkowało to byciem nagminnie wykorzystywanym - tak bardzo chciałem być lubiany, że robiłem to kosztem siebie. Cieszyłem się z każdego okruszka bycia lubianym. Jak otrzeźwiałem z tego schematu, zauważyłem że część znajomych którym nadskakiwałem nie ma do mnie szacunku, a same relacje były bardzo płytkie tylko ja starałem się je na siłę pogłebiać (zadawalając ich i dając się wykorzystywać). To jest strategia która jest murowaną receptą na porażkę życiową. Jeśli trafisz na narcyzów to już w ogóle lecisz w otchłań samopotępienia. Nie mam słów jak ważne jest zaakceptowanie siebie i nie szukanie aprobaty u innych, powstaje wtedy przestrzeń by inni też starali się o Twoją sympatię. Te relacje są prawdziwsze i obustronne - tylko takie w dłuższym rozrachunku mają sens
W krótszym też,wtedy nie ma tego ''ssania '' na ludzi i ich uwagę,nawet mikro. Ja po takim uświadomieniu sobie byłam załamana,ale też zaczęłam stronić od ludzi unikać,byłam do głębi zraniona bo moja iluzja i nauki z domu ze społeczeństwa pękła. Teraz mam inne podejście,nie przywiązuje się i nie oczekuję uwagi-tyljo czasem
@@annamuller3963 z perspektywy widze ze inni mnie nie szanowali w dużej mierze z mojego braku granic. Podświadomie ludzie uczą sie siebie nawzajem poprzez granice, jako ze ich nie miałem i uśmiechałem sie jak ktos po mnie skakał - nie dałem innym możliwości poznac co jest Ok. Jak masz granice czesc ludzi Cię zaakceptuje z nimi, a czesc odejdzie
Rzeczywiscie duzo w tym prawdy i zgadzam sie z Toba. Do pewnego momentu zycia skakalam kolo wszystkich z usmiechem na stale przyklejonym do twarzy. Mozna powiedziec ,ze robilam z siebie klowna byle tylko byc fajna, zajebista , rowna dziewczyna w oczach ludzi dookola mnie. Az pewnego dnia zmeczylam sie tym pragnieniem bycia lubianym przez wszystkich. Teraz sama lubie siebie a inni nie musza . Po czasie widze ,ze wielu nigdy mnie nie lubilo, nie szanowalo a wrecz zaczeli wykorzystywac na kazdym kroku ....tak wiec nie wypruwajmy sobie flakow by ktos nas polubil lub szanowal. Potem czujemy sie tylko oszukani i zmeczeni. Poprawne i kolezenskie stosunki jak najbardziej ale nic na pokaz ani na sile.
Właśnie o to chodzi, gratulacje ze dotarlas do tego punktu gdzie bycie soba filtruje osoby na bliskie i dalsze. Szerzej patrząc to oczekiwanie czegokolwiek od innych rodzi wiele frustracji - żyjemy na ich lasce.