Jakby Giertych chciał prokurature to by dostał od razu. W końcu tak jak Bodnar nie był typowym politykiem. Pomagał w kampani przed wyborami ,ale od lat zajmował się pracą w kancelari prawniczej. Więc takie wasze a może to ,a może tam to jest głupie.
Nie, nie są. Fakt dokonany to fakt, że coś już się stało. Nie brakuje jednak faktów, że coś się stanie/może stać Przykładowo to, że Morawiecki może kandydować na prezydenta nie jest faktem dokonanym
Pan profesor również popadł w prostą tendencję porównywania ilości oddanych głosów na Konfederacje w wyborach do europarlamentu i w wyborach październikowych. Jednak gdyby wynik Konf. był wyłącznie kwestią mobilizacji elektoratu to rozłożył by się on podobnie we wszystkich okręgach. Tu jednak mamy znaczne przesunięcia wyników w ramach poszczególnych województw co już pokazuje ze to nie są Ci sami wyborcy. Mamy też zmiany w rozkładzie w zależności od wieku płci czy wyk. zawodu co znowu pokazuje, że to nie jest ta sama baza wyborców. I ostatnie sondaż IPSOS wskazał, że ponad 200 tys. wyborców Konfederacji w październiku na nich nie głosowało.
Kto wie???? może dociekliwy dziennikarz prowadzący przeprowadzi mini-śledztwo?. Coś wyjaśnił?. Może byśmy się dowiedzieli CO jest z niejakim Suwartem?? pracującym pod przykrywką nazwiska, swojej koleżanki a biorący pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?? piszący pod dyktando żony niejakiego zera?????????
Szanuję profesora Dudka, ale za każdym razem jak słyszę, że 90% wyborców Konfederacji z wyborów sejmowych zagłosowało na nią w wyborach do parlamentu europejskiego, to wybucham śmiechem.
Jak na profesora p. Dudek, nie przystoi pierdolić głupot. Coś ostatnio się panu obsuwa 'umys' w stronę "Czarnej Dziury" co zauważam ze smutkiem. Pozdrawiam - życząc panu dozy obiektywizmu.
Gdybym przez 8 lat pracował w gazecie, która przez 8 lat kolaborowała z zorganizowaną grupą przestępczą PiS, to teraz też bym się niemiłosiernie pocił 😉
Czy Polacy zdają sobie sprawę, co zrobili kartkami wyborczymi? Także ci, którzy głosowali na Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę czy Nową Lewicę? Najkrócej: wybrali tak, żeby realny stał się koniec istnienia Polski - takiej, jaka funkcjonowała w latach 1918-1939 oraz 1991-2023 (lub 2024, 2025). W jakimś sensie to także koniec istnienia Polski, jaka funkcjonowała do 1772 r. czy do 1795 r. Takie skutki może mieć plan przebudowy Unii Europejskiej. Czy słychać krzyk rozpaczy i wezwania do ratowania Polski, jakie pojawiły się po 1772 r. (pierwszy rozbiór Polski), po 1795 r. (trzeci rozbiór Polski) oraz po 1943 r. (oddanie Polski Sowietom i Stalinowi na konferencji mocarstw w Teheranie)? Słychać trochę wzburzonych głosów, ale świadomości czegoś niebywałego w historii Polski nie ma. Pewnie dlatego, że plan jest sprytny i rozmyty, choć realizowany z żelazną konsekwencją. Niby proces jest rozłożony w czasie i może zająć kilka lat. Niby na pozostałych jeszcze etapach wszystko można zatrzymać. Niby sprzeciw choćby jednego państwa może mieć wpływ na zatrzymanie wszystkiego. Podobnie jak wola jednego narodu w referendum ratyfikacyjnym. Ale to tylko pozory. To działanie na uśpienie czujności. Co może się stać z Polską? Jako pierwszy klarownie i całościowo wyłożył to eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski, a w mediach Andrzej Krajewski w „Dzienniku Gazecie Prawnej”. Przede wszystkim świstkiem papieru stanie się konstytucja RP. A dalej: Sejm, Senat, prezydent, premier i rząd będą tylko atrapami. Podobnie jak Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy (oraz sądy powszechne). Rządziłby w Polsce (i w innych państwach członkowskich UE) europejski rząd, czyli Europejski Organ Wykonawczy (następca Komisji Europejskiej). Europejski rząd nadzorowałby i kontrolował Parlament Europejski, docelowo zapewne wybierany w całej UE, a nie w poszczególnych państwach członkowskich. Parlament wyznaczałby superpremiera UE, czyli przewodniczącego EOW. Ten superpremier wyznaczałby 15 superministrów, czyli komisarzy, a ich władza rozciągałaby się na całą Unię. Nie przewidziano żadnej demokratycznej procedury wyłaniania superministrów superrządu, czyli działoby się to mniej więcej tak, jak obecnie wskazywanie przewodniczącego Komisji Europejskiej: na zasadzie zmowy najsilniejszych (Niemcy, Francja i satelity), ustalania wszystkiego pod stołem, zdobywania poparcia szantażem lub łapówkami (np. stanowiskami), kompletnego nieliczenia się ze słabszymi państwami. Obecnie najbardziej „decyzyjnym” organem UE jest Rada Europejska - złożona z szefów rządów lub głów państw członkowskich. Po powstaniu superrządu Rada Europejska miałaby tylko charakter swego rodzaju rady nadzorczej, niby kontrolującej organy UE i zatwierdzającej przyjmowane akty prawne, ale pozbawionej rzeczywistej władzy. Tę miałby Europejski Organ Wykonawczy stworzony absolutnie niedemokratycznie. A Rada Europejska zostałaby wykastrowana z zasady równych praw wszystkich szefów rządów i głów państw, skoro zniesiono by prawo weta. Równość byłaby tylko atrapą. Formalnie europejski superrząd miałby być emanacją Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, a faktycznie byłby emanacją zmowy najsilniejszych państw i wspierających je najsilniejszych grup partyjnych w Parlamencie Europejskim. Jeśli rządy i głowy państw nie mieliby decydującego wpływu na najważniejsze dziedziny funkcjonowania tych państw, m. in. politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, system podatkowy, przemysł, zdrowie publiczne, edukację, środowisko i klimat, leśnictwo czy obronę cywilną, w oczywisty sposób skończyłaby się suwerenność.” “Tym bardziej że nowe akty prawne oraz szczegółowe przepisy przyjmowane na poziomie Brukseli miałyby pierwszeństwo w stosunku do ustaw i przepisów przyjmowanych przez parlamenty i rządy państw członkowskich, a kontrolowanych i interpretowanych przez ich trybunały konstytucyjne. Polska konstytucja i bazujący na niej ustrój państwa nie miałyby żadnego znaczenia, skoro Sejm i Senat nie uchwalałyby prawa ostatecznie obowiązującego, lecz wszystko mogłoby być wzruszone przez superrząd (EOW), superparlament (PE wybierany w ogólnounijnej elekcji) oraz supersąd (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej). W dodatku orzecznictwo TSUE stałoby się w Polsce źródłem prawa (obecnie byłoby to sprzeczne z konstytucją, ale ta nie będzie się liczyła), podobnie jak ratyfikowane na poziomie unijnym umowy międzynarodowe. W ten sposób wszystkie najważniejsze organy polskiego państwa stałyby się wydmuszkami (mimo zachowania wolnych wyborów). Lroki na drodze do stworzenia europejskiego SUPERPAŃSTWA to głosowanie w Parlamencie Europejskim (listopad 2023 r.) tego, co przyjęła 25 października 2023 r. Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego. W grudniu 2023 r. Parlament Europejski przedstawił propozycje zmiany ustroju Unii Radzie Europejskiej. Kolejny krok to powołanie KONWENTU europejskiego [zgodnie z art. 48 Traktatu o UE”], (już po wyborach do Parlamentu Europejskiego wiosną 2024 r.). Konwent tworzą przedstawiciele rządów lub szefów państw członkowskich, przedstawiciele parlamentów państw członkowskich, przedstawiciele Parlamentu Europejskiego oraz przedstawiciele Komisji Europejskiej. Ci ludzie przyjmowaliby miarodajne stanowiska w sprawach proponowanych zmian ustroju Unii. Na końcu jest ratyfikacja przerobionych (właściwsze byłoby chyba określenie „podrobionych”) traktatów w państwach członkowskich. A tu wcale nie jest potrzebna ratyfikacja przez wszystkie państwa. Gdyby jedno lub nawet kilka państw „podrobionych” traktatów nie ratyfikowało, obecnie obowiązujący przepis TFUE stanowi, że wystarczy 4/5 państw członkowskich, a tymi opornymi zajmie się Rada Europejska. Cokolwiek wymyśli, nie ma od tego ścieżki odwoławczej. Istnieje jeszcze droga na skróty, czyli uproszczona procedura. Polega ona na tym, że już po przyjęciu przez Radę Europejską stanowiska Parlamentu Europejskiego ta pierwsza może sama podjąć decyzję o zmianie tej części Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej, która dotyczy akurat ustroju Unii. I już nie trzeba zwoływać konwentu, tylko od razu można ratyfikować „podrobione” traktaty. Jak ktoś się sprzeciwi, to spadną na niego plagi brukselskie, czyli np. upośledzenie w korzystaniu z unijnego budżetu. Jeśli premierem będzie Donald Tusk, Polska nie będzie podskakiwać, inne państwa się poskromi, więc nic nie utknie w martwym punkcie. A tym groziły sprzeciw wobec drogi na skróty. Jeśli to wszystko przejdzie, Polska będzie w gorszej sytuacji niż były satelickie Księstwo Warszawskie (1807-1815), Królestwo Polskie (1815-1918) oraz Polska Rzeczpospolita Ludowa (1945-1989) - do 1952 r. formalnie Rzeczpospolita Polska. Suwerenna w pełni niepodległa Polska po prostu przestanie istnieć. To, że Polacy nie zdają sobie sprawy, iż w tej sprawie także, a może przede wszystkim głosowali 15 października 2023 [i w wyborach do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca 2024] jest tragiczne i przerażające. A jeśli ktoś świadomie za tym głosował, to jeszcze gorzej. Tragiczne i przerażające jest także to, że POLSKA MOŻE ZGINĄĆ W CISZY.” Oceniła 1 osoba Wyświetl listę osób, które podzieliły się
Poczekaj na wyniki swoich ulubieńców jak narazie po za cyrkiem i unikami ciągłymi tematami pobocznymi uciekaniem od najważniejszych spraw dla przyszłości Polski nie widzę zmian na lepsze ? Z tego co widzę to wszystko zdrożało jeszcze bardziej . Teraz z usmiechem będziecie płacić więcej i więcej i zobaczymy kiedy wam ten uśmieszek z ryja zejdzie !
12:51 akurat tu Panie profesorze się nie zgodzę z Pana teorią. W liczbach bezwzględnych wszystkie partie straciły bo frekwencja była zdecydowanie niższa. Konfederacja straciła ale nie ma na to dowodów że wszyscy którzy głosowali w październiku na tą partię tym razem też poszli. Może być tak że 300 tys tamtych wyborców nie poszła a te 200 brakujące to są wyborcy innych partii z października. Tu możemy tylko zgadywać więc Pana argument jest marny.