Coś jest w tym (poniekąd również moim) typie ludzi, że najbardziej lubią robić te rzeczy, których nie potrafią. Organizują całe swoje życie wokół rzeczy im niedostępnej. Oglądając Zanussiego mam przed oczami scenę walki jakiegoś mistrza niby-kung-fu z bokserem. Zanussi byłby tym pierwszym, który gdzieś tam, w zaciszu swojej głowy, wymyślił sztukę walki (teorię filmu) i konfrontuje ją (powołane na jej zasadzie produkcje) na nieadekwatnym terenie - w rzeczywistości.
zero talentu a ego pod chmury. Powiedzmy sobie szczerze. On nie zrobił ani jednego znanego filmu. Taki reżyser, który robi do szuflady, którego jedyny atut to to, że zaczął wcześnie kręcić.