Irytujący w liceum: - dawaj Jakub, idziemy chlać - sorry chłopaki nie idę, kasy nie mam - a co się stało? - na nowy wagon Piko wydałem całe kieszonkowe ;)
Też mam kolejkę PIKO ale uchował się u mnie też działający model lokomobili - czyli stacjonarnej maszyny parowej. Pod kotłem paliło się palnikiem spirytusowym. Maszynę puszczałem w ruch najpierw pod kontrolą ojca a potem również samodzielnie. Wątpię czy dzisiaj spełniłaby normy bezpievzeństwa jako zabawka dla siedmiolatków :-) Ojciec czasem zaopatrywał mnie w denaturat do palnika. Pewnego razu wrócił ze sklepu z pustymi rękami, bo denaturatu zabrakło a w zamian zaproponowano ojcu tanie wino :-)
W latach 70 mój tata pracował w COB-e. Jednym z oddziałów PKP zajmującym się konstrukcją ,badaniami i rozwojem systemów bezpieczeństwa trakcji kolejowej(automatyczne rogatki, systemy łączności i sterowania urządzeń trakcyjnych itp.) Jeden z pokoi wypełniała jebutna makieta Piko! Rzesza tatusiów ściągała oficjalnymi kanałami dziesiątki zestawów kolejek,szyn zwrotnic i elektryki. Całości dopełniały sygnalizatory, lampki, elektryczne zwrotnice,i szlabany. Oczywiście tylko ,,w celach testów". A ,że przy okazji tatusiowie doskonale się bawili budując domki,ulice i inne części makiety...to już tak przy okazji. Nie raz ,kiedy w przedszkolu panowała np. różyczka czy szkarlatyna spędzałem tam długie godziny. Oczywiście kolejki z tego źródła miałem też w domu. Był to częsty prezent bożonarodzeniowy. Też w Wigilie rozkładaliśmy z tatą tory i puszczaliśmy pociągi...kurcze aż mi się łezka zakręciła. Dzięki Irytujący! Chyba najlepszy prezent na tę Wigilie dostałem od Ciebie. Wesołych świąt wszystkim!!
W drugiej połowie lat osiemdziesiątych XXw. Uczyłem się w Technikum Kolejowym w Warszawie. Była tam taka sala z wielką makietą, chyba H0, która to makieta służyła do nauki obsługi nastawni. Zwrotnice był podłączone i obsługiwane przez naturalnych rozmiarów przekładnie, takich samych jak te używane w prawdziwych nastawniach na kolei. To samo z semaforami na makiecie tak, żeby można było ćwiczyć ustawianie drogi przejazdu pociągów. Było wiele składów i torów. Makieta była ogromna i bardzo rozbudowana.
10:50 Pamiętam. Jak mama chciała jechać ze mną na miasto, to żebym nie marudził, w nagrodę obiecywała mnie na koniec wyprawy zabrać by oglądać tę makietę :) Mogłem się w nią wpatrywać godzinami xD
Pamiętam lata 80-te, to był czas mojego dzieciństwa i wówczas kupno kolejki PIKO w składnicy harcerskiej graniczyło z cudem. Jak się cos pojawiło, to była to kwestia kilku godzin, gdzie można było cos kupić, zanim handlarze z czarnego rynku nie wykupili wszystkiego tak było wtedy na Śląsku. Pozdrawiam i Wesołych Świąt.
@@gangun2126 wszystko zależy od tego jakie podejście mają oficerowie Podczas II wś Amerykanie nie dopuszczali się raczej gwałtów i morderstw ( w Niemczech rabowali sklepy)to już w Wietnamie zachowywali się jak armia Czerwona
To bardzo wdzięczny temat. W latach 80 również byłem posiadaczem kolejek które mój wujek przywoził z enerdowa. Byłem zachwycony wykonaniem szczegółów. Wagoniki i lokomotywy można było oglądać z zachwytem zanim postawiło się je na tory. Dziękuję Ci Irytujący za przypomnienie.
Jezu, ale mi ten film przypomniał fajne czasy dzieciństwa. Szczególnie pierwszą lokomotywkę, kupioną na bazarze. Jeździła tylko z idealnie czystymi osiami, które czyściło się szmatką ze spirytusem. Zrobiła potem ze dwa kółka ale zbierała cały syf z szyn.
też się muszę pochwalić, miałem to to takie cudo :) no i oczywiście obowiązkowo było trzeba odwiedzić tą makietę w Warszawie, co tam Pałac Kultury czy Zoo... Kolejka to była podstawa, tam przecież była "centrala central" składnicy Harcerskiej... Oj pamiętam to. Wesołych i przede wszystkim zdrowych świąt wszystkim.
Też je miałem, też odwiedziłem Muzeum Kolejnictwa w Warszawie, jeszcze w czasach jej świetności, pamiętam że pierwszy model kolejek PICO dostałem od Ojca chyba w 2005 roku... Ale to były czasy.
Twój film wywołał we mnie autentyczne wzruszenie. Aż mi się chce iść na strych i pogrzebać w gratach, bo gdzieś tam napewno leży moja stara kolejka PIKO. Przynieść, podłączyć, zobaczyć, czy jeszcze działa...
Pamiętam jak w latach 80 ojeciec, właśnie w Warszawie kupił piko i to dwa zestawy, oczywiście stał dwa razy w kolejce. Wrażenia z wspólnej zabawy niezapomniane. Gdzieś na strychu jescze są resztki tej kolejki, aż łza w oku się kręci.
Ja miałem w piwnicy makietę w skali TT. Tabor był wschodnioniemieckiej firmy "Berliner Bahnen". Oczywiście załatwiany w zabrzańskiej składnicy harcerskiej :) Miałem elektrowóz - czeską bobinę i dwa parowozy towarowe, w tym legendarną BR 95 czyli Bergkoenigin (królowa gór). Z wagonów, to poza zwykłymi węglarkami czy cysternami, miałem takie perełki jak dwuczłonowy osobowy wagon piętrowy, platformę z dwiema ciężarówkami IFA (jeżdżącymi), czteroosiowy wagon chłodnię czy wago pocztowy, itp. Masa rozjazdów, klejone nocami budynki, magazyny z bocznicami, przejazd kolejowy z otwieranymi elektrycznie zaporami, semafory, sztuczna trawa, cuda na kiju... A wiecie czemu tak się z tym wszystkim rozpisałem? Bo kilka lat po mojej wyprowadzce z domu, rodzice wyjebali mi to wszystko na śmietnik. Bo chyba jestem dorosły i bawić się tym już nie będę, nie? A tylko miejsce zajmowało... Sory, za moje wynurzenia :) Minęło 10 lat od tego incydentu, ale co sobie przypomnę, to mnie ma rozjebać :) A Twój filmik mi znów przypomniał, hehe. Mimo to łapa w górę. Pozdro
Ahhh normalnie przywróciłeś mi wspomnienia. Pamiętam jak miałem ok 8 lat może mniej to szwagier mi to przywiózł. Pamiętam że było to tylko w styropianowym opakowaniu i też było zwykłe składane kółko z torów taka sama lokomotywa i 2 wagony pasażerskie a sterownik był szary z czarnym pokrętłem do tego 2 kabelki cienkie które się podłączało jednocześnie do jednego toru na którym był opornik a drugi koniec do sterownika i pamiętam że z tych kółek od lokomotywy szły iskry. Pamiętam że podkładałem pod te tory kawałki drewna aby stworzyć górkę ale niestety to spowodowało że spalił się silniczek w lokomotywie a potem gdzieś to przepadło i już tej kolejki nie posiadam. Mój instruktor prawa jazdy który mnie uczył to w wolnych chwilach zajmuje się tworzeniem kolejek bo to jest jego pasja właśnie te kolejki.
Życzę Panu Wesołych Świąt, spokojnego nowego roku i dalszej profesjonalizacji kanału aby odcinki wrzucane były jeszcze o późniejszej porze i aby się Pan nie zmieniał :)
Film którego oglądając kolejne odcinki na kanale zupełnie się tu nie spodziewałem, a sprawił tyle radości co zabawa kolejką ;) Akurat kilka dni temu odkopałem ze strychu swoją. Gratuluję pięknej i sentymentalnej kolekcji i pozdrawiam! 🚂
Ja swój pierwszy zestaw, jedynej "słusznej" produkcji bo z NRD, dostałem w wieku 5 lat. Była to kolejka w skali TT. Podobno jak zobaczyłem zabawkę to rozegrał się dramat w 3 aktach z cyklu: nie chcę iść do przedszkola.W zestawie było 5 wagoników i ciuchcia (taka granatowa). Zawsze była rozkładana na Boże Narodzenie, albo jakiś dłuższy weekend. Jak koledzy ze szkoły do mnie wparowali na Nowy Rok to im kopary opadły do samej ziemi.Z czasem kolekcja się rozszerzyła o nowe wagoniki, makietę. Również pojawiły się problemy z kompatybilnością czyli zaczepami między wagonikami. Ale udało się znaleźć sklep, gdzie można było dokupić właściwe (ulica Ruska we Wrocławiu). Również we Wrocławiu, na dworcu Świebodzkim jest wystawa Kolejkowo.
Najlepszego Irytujący! Przypomniałeś mi dzieciństwo. Pewnie mogli byli byśmy o kolejkach piko gadać godzinami. Moje niestety nie przetrwały zawieruchy rodzinnej, zostały jakieś strzępy jedynie. Zwróciło moją uwagę pudełko po/z BR130 stojące za Tobą. Dziadek mi taką kupił na straganie za full hajsu. Pamiętam bo była o nią cała dyskusja z babcią. Ale ile radości mi ona sprawiła to teraz mi się łezka kręci. Szacun dla Ciebie! Wszystkiego dobrego.
Wow :D. Jestem z "rodziny kolejowej" i każdy pobyt z dziadkiem wiązał się z zabawą między innymi takimi zestawami w skali TT :). Mieliśmy też serię rosyjskich pociągów a'la kolej transsyberyjska, a z ojcem kupowałem następne wagony i lokomotywki.
Super materiał. Można by dodać, że H0 występowało również u nas w odmianie "jugosłowiańskiej", gdzie tory nie były łączone drucikami, tylko złączkami zakładanymi na końcówki szyn. Złączki te uwielbiały się łamać..! Taką kolejkę dostałem pod choinkę w 77 roku. Dodatkowo zestawy nie miały zasilacza sieciowego, zamiast niego proponowano potencjometr z 3 bateriami płaskimi, które błyskawicznie się zużywały... Tak więc, użytkownik "jugosłowiańskiej hazero" był użytkownikiem zestresowanym...
Pamiętam w Gdyni niedaleko dworca głównego był sklep z zabawkami a w witrynie była ogromna makieta , rodzice mieli kłopot żeby mnie oddrwać od witryny :p Zdrowych i wesołych Świąt Bożego Nardzenia i niech ta praca przynosi ci radość!
W końcu coś z klimatów kolejowych :) Drogi żelazne, te duże, są tak samo interesującym tematem historycznym jak i wszystko związane z wojskiem. Natychmiastowa łapka w górę. A model lokomotywy 130 005-2, od którego pudełko widać na szafkach, mam w swojej kolekcji po dziś dzień. Absolutny klasyk i pamiątka z dzieciństwa, pomimo tego że obecnie Piko robi tę samą lokomotywę w nowej formie ze wszelkimi bajerami typu sterowanie cyfrowe i dźwięki, ale do tej konkretnej sztuki, jeszcze made in DDR, mam ogromny sentyment.
pozdrawiam z Wilna, Wesołych świąt. Własnie miałem kika wagoników PIKO i jakis konstruktor NRDowski. Ciewawie było obejrzeć i wspomnieć dzieciństwo. I co do PIKO dziwiło mnie że robili ładne modele a mieli topornie wyglądające samochody
Dziś wszystko robią bardzo piękne i dokładne jak inne firmy. Osobiście wolę jednak produkty z DDR, bo miały specyficzny urok. Z obserwacji własnej widzę także, że nawet komunistyczne modele były wciąż lepsze od budżetowych modeli Limy, Jouefa czy Mehano.
a filmy ORWO, u nas w Wilnie te taśmy kupić nie wszędzie było możliwe, albo znajomość w sklepie albo ,,łapać,, okazję, a kolory jakie naturalne. Z koleji oglądam wszytkie filmy Pana i popełniam wiedzę w interesujących tematach. Za co dziękuje.
Wesołych świąt. I jeszcze jedno w warszawie jest pewnego rodzaju czuj czyn na Pradze znajduje się przy ulicy Targowej jest to sklep Składnica Harcerska Skaut można tam kupić przedmioty dla harcerzy modele do sklejania oraz modele kolejki piko i podstawy pod makiety do kolejek i różnego rodzaju gazetki z tym związane.
Pamiętam jak kiedyś miałem pociąg z bajki Tomka i przyjaciół z torami i dźwigiem z magnesem i aż mi się łezka w oku zakręciła jak sobie przypomniałem jak tata pomagał mi rozkładać kolejkę i pokazywał jak działa dźwig ale te czasy minęły a szkoda bo brakuje mi tego jakbym wiedział że w tych czasach będę miał taki charakter jak teraz to bym był inny
Taka kolejka w latach 40-ych musiała koszować majątek. Jak byłem mały marzyłem o kolejce, jednak nigdy jej nie orzymałem. Ojciec kupił mi za to zdalnie sterowany model Skota, to był cudowny prezent. 3:01 Dla ruskich równierz prawdziwym szokiem kulturowym była bieżąca woda i toalety.
Taką kolejkę PIKO jako dziecko widziałem RAZ u syna znajomego mojego ojca. Ojciec pojechał z rodziną (z nami) do swojego znajomego do innego miasta i tam jego syn miał taką kolejkę. Rodzicie siedzieli przy wódeczce w kuchni, a my z tym dzieciakiem spędziliśmy cały dzień w jego pokoju i klęczeliśmy nad jeżdżącą w kółko ciuchcią. Jednak szybko okazalo się, że żadnych marzeń nie będzie i takiej kolejki nie dostaniemy. Ojciec zapytał znajomego skąd ma i okazalo się, że przywiózł z niemiec. Kiedy powiedział ile marek to kosztowało, a ojciec te marki przeliczył na złotówki, odrzekł żebyśmy zapomnieli. Jednak matka, jak to matka. Postanowiła na głowie stanąć i kolejke dzieciom sprawić. Raz gdzieś dostała po znajomości od koleżanki, której mąż jeździł do Moskwy, ruską kolejkę. Był do elektryczny pociąg (model na płaską baterię 4,5V) z trzema wagonami na plastikowych torach. Wykonanie toporne, koła plastikowe, a tory trzeba było poprawiać i szlifować pilniczkiem, żeby w ogóle dało je się połączyć, ale jeździła. Wystarczyło ją podnieść, przełączyć i kiedy kółka się kręciły, postawić na tory. Tory miały promień chyba około metra, a że było też kilka prostych elementów, można było zrobić "jajo" o szerokości 2, a długości ze 4 metrów. Kiedy się bawiliśmy, to zawsze siedzieliśmy w środku, a pociąg jeździł dookoła nas i dwie nogi od stołu często były w środku. Z krzeseł robiliśmy wiadukty, a do dokończenia konstrukcji używaliśmy ogromnych klocków, których w domu były dwa worki. Takie worki, jak od kartofli. Ojciec kupił gdzieś w Czechosłowacji klocki na wagę i nasypał pół bagażnika od służbowego poloneza. Te worki leżały na szafie w dużym pokoju. Połączenie ruskiej kolejki z czeskimi klockami dawały czterem chłopaczkom zabawę na cały dzień, jakże często zakończoną kłótnią i prawie bójką. Jednak o kolejce piko rozmawialismy bez przerwy i była wiecznie obiektem marzeń.