Na początek muszę po raz kolejny przeprosić ze ewidentne błędy językowe, które niestety wyłapuję
już po nagraniu filmu i za które bardzo się wstydzę. Jak już wielokrotnie wspominałem, nie jestem przyzwyczajony do publicznych występów i choć to nie tłumaczy dlaczego np. powiedziałem zaczęłem zamiast zacząłem, to gdy siebie słucham, czasem aż nie chce mi się wierzyć, że mówię aż o tyle gorzej niż piszę. Jeśli nad tym jakoś nie zapanuję, być może zacznę wrzucać nieme filmy, ewentualnie wzbogacone jedynie o podkład muzyczny.
A teraz już do rzeczy:
Ten materiał to już ostatni odcinek z cyklu poświęconego wzmacniaczom LabSeries. Nie sądziłem, że poświęcę im aż tyle miejsca, ale i tak uważam, że było warto.
Na filmie można obejrzeć moje modyfikacje prezentowanego już wcześniej wzmacniacza LabSeries L3. W zasadzie udało się spełnić wszystkie założenia jaki przyjąłem przed podjęciem się tego zadania, choć wymagało to sporo pracy i czasu.
Uzupełnię jeszcze informacje odnośnie elektrolitów: te żółte, które widać na filmie, stosowałem w ubiegłym wieku do swoich wzmacniaczy gitarowych, a były kupione na przełomie lat 80/90. Nominalna pojemność to 4000 mikrofaradów, ale wszystkie które zostały mi ze starych zapasów (ok. 30szt) mają nie mniej niż 4500. Co ciekawe, na jednym ze stoisk na bazarze Wolumen w W-wie kosztują 2x więcej niż te nowe „japońskie” o identycznych parametrach, które kupiłem i których nie zainstalowałem. Oryginalne usunąłem nie dlatego, że były uszkodzone, tylko dlatego, że straciły trochę pojemności i w dodatku każdy miał nieco inną, co mi się nie spodobało. I jeszcze odnośnie bezpiecznika: musiałem jednak pozostać przy wartości 2A ze względu na to, że nawet mały toroid ma większy prąd rozruchowy niż zwykły transformator o podobnej mocy, więc w niekorzystnych okolicznościach (gdy przy włączaniu akurat trafi się na szczyt przebiegu) bezp. może ulec przepaleniu i tak właśnie się stało przy którymś z kolei załączeniu wzmacniacza w trakcie prób. Powinienem był o tym pomyśleć, ale jakoś wyszło mi to z głowy, pewnie z uwagi na podeszły wiek.
A teraz część artystyczna:
Jeśli komuś będzie chciało się poświęcić godzinę lekcyjną, można posłuchać jak brzmi inny wzmacniacz z rodziny LabSeries w rękach sprawnego gitarzysty i z jakim entuzjazmem o nim opowiada:
• Moog Lab Series L5
Zwracam uwagę choćby na przepiękny pogłos sprężynowy, którego brzmienie trudno byłoby podrobić cyfrowo, podobnie jak nie da się już raczej kupić takiej sprężyny firmy Accutronics. Z problemami związanymi z jakością sprężyn sam się borykałem w czasach, gdy jeszcze robiłem wzmacniacze gitarowe, bo wówczas nie mogłem sobie pozwolić na sprowadzanie ich z zachodu. Człowiek który je dla mnie robił na zamówienie, naprawdę bardzo się starał, ale i tak każdy egzemplarz musiałem indywidualnie testować i wybierać najlepsze z partii, a odrzutów było dużo, choć pozornie każda miała identyczną konstrukcję i wykonana była tak samo. Może się wydawać, że sprężyna pogłosowa to nic specjalnie skomplikowanego, a jednak praktyka pokazuje, że tylko niewiele firm w skali światowej potrafiło "ogarnąć" ten temat.
Wróćmy jednak do muzyki i tutaj można posłuchać nagrania, które wykorzystałem jako tło muzyczne do filmu:
• Untitled #1
Tutaj też L5 w tle i Dave opowiada o gitarach:
• My favourite guitar
Piękne są też komentarze pod tym filmem….
I już na koniec utwór, który wysłałem Pawłowi Szymankowi, autorowi muzyki do mojego filmu o historii PMP z uwagą, że Dave gra tutaj trochę podobnie do niego, z czym Paweł nawet się zgodził:)
• Coming Home
Uważam, że warto posłuchać Dave’a Simpsona, którego kanał ma bez mała 140 tysięcy subskrybentów, oczywiście nie tylko z powodu jego opinii o wzmacniaczach LabSerise. Jednak te nagrania udowadniają "nausznie",
że wzmacniacze LabSeries faktycznie były jednymi z najlepiej brzmiących wzmacniaczy gitarowych, jeśli chodzi o ich wersje półprzewodnikowe. Inna sprawa, że aby wydobyć z nich to co najlepsze, trzeba jeszcze umieć grać na gitarze i mieć świadomość po co i w jakim celu kręci się tymi wszystkimi gałkami. Oczywiście ta uwaga dotyczy każdego wzmacniacza, nawet budżetowego.
Klasyczny wzmacniacz gitarowy to nie procesor z setką presetów, które wystarczy uruchomić, żeby brzmieć np. jak Hendrix. No dobrze, jasne że żartowałem i że nie wystarczy i nawet najlepsza gitara też nie pomoże, bo wzmacniacz i instrument to jedno, ale decydującą rolę odgrywają palce i umiejętności muzyka.
Choćby takiego, jakim jest wspomniany tutaj wcześniej Marek „Zefir” Wójcicki, który w swoim czasie grał właśnie na L5:
• Zefir - "SOLO" (cały a...
• Zefir Band Trójka 1998
14 авг 2024