Jest i Ryoyu, fantastycznie. Gdy zaczęłam nauke japońskiego to myślałam, że poddam się po kilku dniach, na szczęście tak się wkręciłam, że nie odpuszczam. Większą frajde sprawia mi japoński niż chociażby oklepany angielski.
Co jak co, ale Ryoyu mógłby się nauczyć angielskiego. Obecni polscy skoczkowie nie mają z nim problemów, a jednak jest on pewnego rodzaju standardem w międzynarodowej komunikacji skoczków :D Niemcy, Austriacy, Słoweńcy, Norwegowie itd. nie mają z nim problemow, a w dalszym ciągu nie oganiają go tylko Japończycy. No przecież nikt nie każe uczyć się polskiego ludziska xD
