Muszę w końcu przeczytać "Sól z pieprzem", bo mam wszystkie tomy na półce. Fabuła brzmi jak oldschoolowa j-drama, kocham ten klimat :D Piąteczka za nielubienie barwionych brzegów.
Jestem bardzo ciekawa, jak odbierzesz „Miecz Kaigenu”. Wydaje mi się, że to zupełnie nie mój klimat, ale to wydanie tak mnie zachwyca, że coraz poważniej rozważam jego kupno 😋
Jonathan Strange i pan Norrell to jedna z moich ulubionych książek, ale mam pierwsze wydanie w trzech tomach - to wygląda niesamowicie. Polecam też serial, doskonały.
@@shubiektywnie Właśnie odebrałam z paczkomatu wydanie jednotomowe z 2023 roku, o którym dowiedziałam się z filmiku powyżej (wielkie dzięki!) i ze zdumieniem odkryłam, że to jest nowe tłumaczenie. Autorką poprzedniego, z 2004 r. (wyd. Wydawnictwo Literackie) jest Małgorzata Hesko-Kołodzińska. Szukałam informacji, dlaczego wydawnictwo zdecydowało się na nowy przekład, ale nic nie znalazłam :-( Tym bardziej mnie to zastanawia, że Mag wydał już pierwsze tłumaczenie w jednym tomie w 2013 r. Sprawdziłam jeszcze Damy z Grace Adieu, których mam pierwsze wydanie (WL 2007) i widzę, że Mag wydał je po raz drugi w 2015, też w innym tłumaczeniu. Jeśli chodzi o Jonathana Strange'a, to porównałam początek i odnoszę wrażenie, że nowego tłumaczenia nie czyta się tak gładko.
Z Tajfunów też mam rozczarowanie - nie mogę przebrnąć przez Papierowy, konwaliowy sklep z czymś tam. Mam już trochę dość japońskich powieści z kawą, koniecznie kotem, jakąś księgarnią, slow ... pfff Chętnie przeczytam Pani pierwszą przetłumaczoną książkę. Będę łaskawa w ocenie :3 Powodzenia i samych pozytywnych recenzji
A tu ja akurat uwielbiam tę książkę, mimo że smacznych kawusi (jak to Ania @ksiazkamikadze trafnie ujęła) też mam dosyć 😫 Oj, stres jest, ale proszę o surowe oceny! Z takich najwięcej się wyciąga 🙏
@@brygida4880 „Piekarnia czarodzieja” ma to za inny problem - to książka nieodpowiednie dla dzieci wydana przez wydawnictwo młodzieżowe i reklamowana jako baśń
W sumie nie było w tym roku książki, która mnie zaskoczyła; najbardziej mnie zachwyciło "Wyznaję" Cabrego oraz "Granica" i "Medaliony" Nałkowskiej, ale tutaj spodziewałem się, że to będą dobre książki. No chyba, że weźmiemy pod uwagę negatywne zaskoczenie, to w takim razie "Drakula" Stokera 😅
Moim największym zaskoczeniem jest to, co czytam teraz, a jest to pozycja "Niezłomni czy realiści?" autorstwa doktora Sławomira Poleszaka i profesora Rafała Wnuka. Muszę napisać wprost - to jest ta książka na temat podziemia antykomunistycznego nazywanego dziś żołnierzami wyklętymi, na którą czekałem, od kiedy zainteresowałem się tym tematem. Obaj naukowcy odwalili kawał gigantycznie dobrej roboty :)
Mnie też "Uśmiech Shoko" i "Przeklęty królik" rozczarowały🙈, musimy chyba w następnym azjatyckim miesiącu postawić na powieść zamiast na zbiór opowiadań😅
@@Agush82ale ta biografia to nie tylko dobre strony Marii, Ewa nie ukrywa jej wad, choć moż jako córka mogła przedstawić je nieco bardziej pobłażliwie, ale czujny czytelnik zauważy chorobliwą wręcz upartość Marii, stawianie pracy zawsze na pierwszym miejscu, zdystansowanie względem ludzi, nieumiejętność odpuszczania, ale też walki o swoje. Po prostu przez całokształt nabiera się do jej osoby tyle respektu do jej osoby, że na pierwszy plan wychodzą jej najlepsze cechy
Dlaczego nie możesz powiedzieć, że dobrze przetłumaczyłaś książkę i jesteś zadowolona ze swojej pracy? Co w tym złego? Z drugiej strony, skoro nie możesz tego powiedzieć, to dlaczego ja, jako czytelnik miałabym sięgnąć po książkę, o której tłumaczka nie może powiedzieć, że jest dobrze przetłumaczona?
Nie mogę powiedzieć, że jest dobry, bo ocenia nie należy do mnie, nie dlatego że nie uznaję, że nie jest to pełnowartościowy produkt. Nie wspominałabym tyle o tej książce, gdybym się jej wypierała.
@@shubiektywnie Ok, to do kogo należy ocena, do przeciętnego czytelnika, który nie jest filologiem i nie widział oryginału? A czy twoje stwierdzenie, że nie czyta się źle, nie jest już rodzajem oceny? Chyba czegoś nie rozumiem...
@@sylwiasilva Tak, bo nie trzeba być filologiem, żeby ocenić komfort czytania w swoim języku. Tłumacząc książkę, należy założyć, że nasz przeciętny czytelnik nie ma wykształcenia kierunkowego i ma mu się dobrze i spójnie czytać dany tekst w jego rodzimym języku. Tłumacz ma zadbać o to, aby udało się jak najwierniej oddać znaczenie tekstu źródłowego, nie rezygnując z poprawności językowej w języku docelowym. Ja to wszystko wzięłam pod uwagę i teraz ocena efektów mojej pracy należy do czytelników. Nie ma potrzeby nadmiernie analizować moich słów, bo miałam na myśli dokładnie to, co powiedziałam: mnie się czytało dobrze, ale uważam, że ostatnie słowo nie należy do mnie, bo kiedykolwiek robię coś, co jest publicznie dostępne dla innych, zawsze najbardziej biorę pod uwagę oceny osób, do których dane treści są skierowane.
@@shubiektywnie No spoko, ze wszystkim się zgadzam, tylko jeśli sama bez fałszywej skromności nie możesz pozytywnie ocenić swojej pracy, choćby mówiąc, że jesteś zadowolona z tłumaczenia i podsumowujesz je stwierdzeniem, że "nie czyta się źle", a do tego dodajesz, że boisz się strasznie opinii (czyli, że nie masz zaufania do swoich umiejętności?), to mówiąc szczerze - mnie to nie zachęca do sięgnięcia po książkę, nie mówiąc o tym, że takie zachowanie nie buduje zaufania do ciebie jako tłumaczki
@@sylwiasilva No trudno, jeśli ktoś na podstawie tego, że nie chcę sama oceniać swojej pracy i jestem względem niej krytyczna, stwierdza, że nie warto przeczytać książki, to nie będę na siłę zachęcać. Każdy, kto mnie obserwuje w miarę regularnie, wie, jak dużo o tej książce mówiłam i jak podekscytowana i dumna byłam z tego, że mogłam przetłumaczyć „Dziennik…”, dla mnie to wystarczający sygnał, że wierzę w siebie. Ale staram się także kierować pokorą i mieć względem całej sytuacji dystans, czego nie uznaję za coś złego i odpychającego. Poza tym publikacja pierwszego przekładu to - poza wielką satysfakcją - także ogromny stres, że nie da się uniknąć nawracających samokrytycznych myśli.