Uderzył deszcz, wybuchła noc, przy drodze pusty dwór W katedrach drzew, w przyłbicach gór, wagnerowski ton Za witraża dziwnym szkłem, pustych komnat chłód W szary pył rozbity czas, martwy, pusty dwór … Dorzucam drew, bo ogień zgasł, ciągle burza trwa Nagle feria barw i mnóstwo świec, ktoś na skrzypcach gra Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle … Zawirował z nami dwór, rudych włosów płomień Nad górami lecę, lecę z nią, różę trzyma w dłoni … A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien … A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien Znowu szary, pusty dom, gdzie schroniłem się (A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój) I najmilsza z wszystkich, wszystkich mi, na witraża szkle (Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien) Znowu w drogę, w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć (A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój) Chociaż w ręce jeszcze tkwi lekko zwiędła róża (Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien) … A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien