czyżby Bóg dał mi mój talent żeby móc się moim kosztem bawić czyżby chciał stworzyć mnie narzędziem bym mógł dostrzec czyjś geniusz ta harmonia doskonała jest jak niegojąca rana czyste piękno tak bosko brzmi jest jak trucizna we krwi kiedy piękno jak nóż rani cię zrozumiały jest twój gniew nakarm się nim czerp z tej nienawiści poniżony płacz i krzycz kiedy piękno jak nóż rani cię poddaj temu się i cierp podsyć ten żal zaznaj przyjemności w uniesieniu krzycz i płacz każdy dźwięk dręczy i upaja każda fraza rzuca na kolana czuję że stoję nad przepaścią lecz coś nie daje mi się cofnąć miotam się jak zwierzę w klatce może zmysły już tracę bo jak można kochać coś tak i nienawidzić aż tak
Bo w każdym pięknie ujrzeć można odrobinę nienormalności (nierzadko psychopatyczności) więc od razu myśli się o wyjątkowych psychopatach (Nie zastanawiać się co się wydarzyło że piszę tym niespotykanym stylem)