Genialny film. Nigdy wcześniej nie interesowałem się tą tematyką, a teraz obejrzałem od deski do deski w pełnym skupieniu. Sam nie wiem, dlaczego aż tak się zainteresowałem :)
Bardzo dobry materiał. Chciałbym w tym miejscu zostawić jeszcze trochę inną historię związaną z liniami telefonicznymi i wchodzącym na dobre w latach 2000 telefonami komórkowymi. Może pamiętacie rozmowy telefoniczne po 2zł/min bez naliczania sekundowego? Kiedyś to tyle kosztowało a co za tym idzie wymyślona różne sposoby jak tu na lewo doładować kartę SIM. Jeden z nielegalnych (i nie etycznych) sposobów kradzieży pojawił się kiedy jedna z sieci komórkowych (chyba idea)| umożliwiła doładowywanie karty SIM za pomocą telefonu stacjonarnego. Polegało to na wdzwanianiu się z telefonu stacjonarnego na specjalny numer i podaniu numeru telefonu komórkowego wraz z kwotą doładowania. Telefon komórkowy był doładowywany abonent numeru stacjonarnego obciążany kwota doładowania. Ten mechanizm bardzo szybko został wykorzystany przez oszustów, ponieważ wystarczyło dostać się do rozdzielnicy przewodów telefonicznych w jakimś mało widocznym i uczęszczanym miejscu i można było doładowywać do woli. W takiej rozdzielnicy zbiegają się przewody czasami z setkami numerów. Wystarczyło się wpiąć pod jakakolwiek parę przewodów sprawdzić czy jest sygnał w słuchawce i już mamy pierwszą ofiarę. Dzwoniono na numer umożliwiający doładowania i doładowywano dowolny numer. Często zajmowały się tym mniej lub bardziej zorganizowane grupy które zbierały zamówienia na doładowywania np. na giełdach elektronicznych, bazarach, szkołach i powiedzmy za 10zł można był mieć doładowanie za 20zł. więc opcja dość atrakcyjna. Jeśli przestępny nie przeginali z kwota doładowań z jednego numeru stacjonarnego to ofiara nawet się nie zorientowała że coś jest nie tak, po prostu dostawała rachunek większy o 20 zł co przy tamtych cenach połączeń było trudne do zweryfikowania. Przestępcy mieli do dyspozycji setki numerów w jednej rozdzielnicy więc taki proceder był często niezauważalny. Kiedy kradzieże zaczęły wychodzić na jaw sieć komórkowa bardzo ograniczyła kwotę jaką można było doładować telefon w ciągu jednego dnia chyba do 10zł dziennie co mocno utrudniło pracę złodziejom. Jednak proceder dalej był możliwy i wykorzystywany a do tego trudny do udowodnienia. Po jakimś czasie sieć komórkowa wycofała się z tego pomysłu i było po zabawie. Może mój komentarz wyjaśnił komuś dlaczego kiedyś oberwało mu się od rodziców za dzwonienie na jakieś płatne numery i nabicie rachunków, chociaż nic takiego nie zrobił :) P.S. Ja jako dzieciak praktycznie zawsze próbowałem dzwonić z wciśniętą gwiazdką z niebieskich automatów i wielokrotnie się to udawało bez bez pobierania impulsów. Ten materiał wyjaśnił mi dlaczego (kiedyś porostu szła plotka ze tak się da).
Świetnie przygotowany materiał i imponująca wiedza historyczna... Widać, że włożono w jego realizacje dużo pracy co przełożyło się na jakość oglądania, a pół godziny zleciało w mgnieniu oka.
W Niemczech pewien Internowany z Polski (komuch jeb... Jaruzelski go kazal aresztowac) nauczyl mnie w 1983 r. jak dzwoni sie za darmo z niemieckich automatow, a nawet automat oddawal za rozmowe jeszcze pieniadze. Byly metody na noz, na agrafke, na monete na zylce itd. Oj nadzwonilo sie do Polski za darmo!
Pod koniec lat 80-tych XX wieku, to był taki czas pamiętam, ze automaty telefoniczne w Rzymie, to były na Maxa zapychane polskimi nowymi monetami o nominale chyba 5 PLN. A to dlatego, ze ta polska Piątka, to gabarytowo, wagowo i kompozytowo, to była bardzo zbliżona do włoskiej monety o nominale 200 ówczesnych LIRÓW !!!! 🙃
Nrgeek wspominał o takich rzeczach w swoich porozmawiajmy/wspomnieniach o studiach( chyba na politechnice w łodzi właśnie) itpe. ale tutaj temat jest tak niesamowicie rozbudowany i no... wspaniale potraktowny, świetnie się tego słucha i ogląda, to jest wspoaniałe co potrafią zrobić polacy, kiedy no nie oszukujmy się, trochę bieda i nikogo nie stać we wczesnym kapitaliźmie na takie pierdoły jak dzwonienie. Czy to okradanie? Pewnie tak,. No i co. TP też tworzyła swój monopol na dostarczanie usług- o ilu ludziach, którzy próbwali coś stworzyć własnego w tych czasach a manipulacje TP mu przeszkodziły- o ilu ludziach przez to nigdy nie usłyszeliśmy? Pewnie tysiącach. Podziwiam takich ludzi- z takich ludzi później często powstają światowej sławy informatycy itpe- którzy za dzieciaka kombinowali w taki sposób i poznali jak działają głupie systemy głupiutkich (jednak) korporacji. NIech pierwszy rzuci kamień kto nigdy nie sciągnął torrenta żeby poznać muzykę ulubionego zespołu.
Pamiętam, na początku XXI wieku okradano moich rodziców. Ktoś podpinał się do linii telefonicznej (stacjonarnej) i zasilał karty prepaidowe. Kwota zasilania doliczała się do rachunku za telefon stacjonarny. To chyba był już Orange, a nie TPSA. Reklamacji nie uwzględniali - stwierdzili, że podpinanie do linii jest niemożliwe (chociaż kable zwisały luzem na korytarzu).
Pamiętam pamiętam, chociaż już nie tak dokładnie, ale generalnie w tych srebrnych co miały przyciski A B C D chyba przypisane domyślnie do 997, 999, 998 to tam był taki myk że po podniesieniu słuchawki wciskało się szybko (i nie wiem czy nie dwa razy po sobie?) przycisk B po czym trzebabyło ileśtam razy widełki nacisnąć ale też w odpowiednim rytmie tak jakby ( nie za szybko, nie za wolno ) to powodowało że automat wchodził w taki tryb że chyba myślał że dzwoni na to B (darmowe) ale przez to widełkowanie zamiast połączenia włączało nasłuchiwanie tonowe i jako że już wtedy siemens jaki miałem potrafił generować odpowiednie tony dla odpowiedniej cyfry to się go przykładało do mikrofonu, wybierało numer i voila "skąd oni mają tyle piniędzy co nie przechodze to siedzą w tej budce i dzwonią" :)
Też naparzałem z srebrnych. Po podniesieniu słuchawki wyświetlał się komunikat (chyba coś w stylu włóż kartę) ale przez sekundę nie było podświetlenia. Należało wtedy odłożyć słuchawkę aby wyświetlacz usunął komunikat, podnieść ponownie słuchawkę i wciskać A,B,C lub D przez określony czas. Później Nokia 3210 i wybieranie tonowe przez przykładanie do mikrofonu. Dla ukrycia swoich działań po nawiązaniu połączenia wkładało się kartę z kilkoma impulsami, które nie były pobierane z karty. Oj ludzie po kilku takich numerach wiedzieli, że rozmowa będzie długa. Z innych ciekawostek koledzy na urodziny chcieli mi przekazać jako prezent urodzinowy budkę z wioski :)
Z tego co pamiętam był jeszcze patent z przyciskiem flagi. Wybierało się nr 0800 i potem w odpowiednim momencie wciskało się flagę przez jakaś chwilę to można było potem wybrać normalnie numer telefonu na który chcieliśmy zadzwonić. Pamiętam tylko że rozmowa trwała jakaś minutę a potem rozłączało.
Omg, to hyly czasy, pamietam ze jiedys byla taka promocja w Orange chyba ze dobijala kredyt na twoje konto za polaczenia przychodzace (jakas tam mala czesc) wiec dzwonialem z budki ma swoja komorke z budki. Jezdzilismy na wioski szukac osamotnionych budek zeby ktos nie przerwal polaczenia. Czasem blokowalo sie mechanizm przy sluchawce zapalka i odwieszalo spowrotem zeby wygladala zwyczajnie a palaczenie lecialo :) to bylo dawno, bardzo dawno temu. Heh
Z tego video, to najbardziej wzruszyły mnie te dwie zasady swoistego Kodu Etycznego działania Pheaker'a i to szczególnie te dwie właśnie: *1. nie podpinaj się pod kable ludzi biednych, co nawet na chleb nie maja....* *2. za to podpinaj się najczęściej pod bogatych Beduinów, co srają kasa....*
Do niebieskich urmetów były jeszcze karty jamniki. Do karty z impulsami przyklejało się paski i na końcu umieszczało kartę bezużyteczną. Wkładało się kartę, urnet ją odczytywał, przepychało się na siłę kartę która wychodziła u dołu urmeta i gdy kończyło się rozmowę automat kasował kartę bezużyteczną :) Można było ponownie włożyć taką kartę do innego automatu i działała dalej. I tak w kółko
Kiedyś w necie czytałem bardzo obszerny artykuł na temat właśnie nieautoryzowanego dostępu do budek telefonicznych... Ten film idealnie mi to przypomniał, była tam opisana cała historia, od początku, po sam kres, oszukiwania TPSA...
Uwielbiam tego typu materiały i ciągle szukam takich kanałów na YT. Świetna robota! A co phreakingu - jak z bratem byliśmy młodsi to się troszeczkę tym interesowaliśmy. Raz nawet udało mu się dodzwonić do mnie ze Słowacji, bo... był tam na wycieczce szkolnej w gimnazjum!
Kiedyś z budki dzwoniło się na telefon komórkowy , miałeś numer telefonu z budki. Kolejno dzwoniłeś z komórki na telefon w budce, podnosiłeś słuchawkę i rozłączałeś połączenie z telefonu. Przykładało się głośnik telefonu kom do mikrofonu w słuchawce i wybierało się tonowo numer na który dzwoniłeś. Rekord to 4 godziny do Chicago :)
@@TheKoksowy w 1998 nokia 1610 , cegła z baterią-trupem, która "trzymała" 20min , kosztowała 100zł i do tego dochodził starter. Na starcie Plus GSM było to chyba 50zł. 150zł i miałeś komórkę. Telefony "szły" z Niemiec, wywalane jako "gruzy" ,bo tam już telefonia komórkowa była rozkręcona i system przywiązania klienta. "Za abonament w naszej sieci masz nowy telefon"- to u nas później też było. Na nowy, najtańszy zestaw za 400zł Simplusa(telefon+karta startowa) musiałem pracować, kopiąc rowy przez 2,5 tygodnia . Było to w roku 1999. Na telefon 1610 plus starter ,w 1998 trzeba było ostro pracowac tydzień. (Simplus jakoś już wtedy wystartował) . Telefon był luksusem i nie ma co zamazywać rzeczywistości, ale był spokojnie osiągalny nawet dla w sumie każdego ogarniętego człowieka. Ja w 1999 miałem 16lat, robotę załatwiłem "na wakacje", pracowałem na "czarnucha". Zarobiłem i kupiłem nowego Simplusa ;)
@@czarnakropla3314 jaki model tel miałeś? W jakiej sieci? Ja też do technikum chodziłem. Elektronicznego. Miałem tel jako drugi w klasie, ale... To praktycznie zmieniało się z tygodnia, na tydzień, tym bardziej, że będąc w takim technikum miało się "kontakty" , bo trzeba było je mieć. Przecież internet wtedy mieli nieliczni i sam internet to IRC, Gadu-Gadu, YT nie było, Strony oparte na działaniu Napstera , kazaam itp, allegro chyba dopiero startowało. Pamiętam, że zazdrościłem "wielkim 10 aglomeracjom" , bo miały IDEA CENTERTEL i prepaid POP. Ceny w tym samym czasie były o połowę niższe Simplus 2,95zl za minutę, a POP 1,75zł. Częstotliwości grały rolę jeżeli chodziło o cennik. 900Mhz ERA i Plus, a IDEA 1800. Stare dzieje... ;) Ps pamiętasz ,jak Era na abonament ludzie kupowali, bo pierwsze 5sekund było za darmo? ;) Ludzie się napalili ,podpisali umowę na 2lata i ucięli tę promocję. Jedyne co to mieli na abonament Nokia 5110 i "węża" :) Ps 2 ja miałem włoski Telefon Telital, bo tylko na taki było mnie stać i skusił mnie, że w tak niskiej cenie miał nowość-trend "kompozytor dzwonków". Inni mieli standardowe, a ja sobie sam tworzyłem dzwonili ;)
Taaa... sprint przed policją, sprzęt w krzaki i modlenie sie całe popołudnie czy dzielnicowy zapuka do mieszkania. A kto pamięta jeden z zinów i opowiastkę o syrence, c w mur przywaliła ?
Pamiętam, że był trzycyfrowy numer, po wybraniu którego odkładało się słuchawkę, a centrala oddzwaniała w ciągu 15 sekund na automat (AWS), z którego się go wybrało. Trollowaliśmy w ten sposób babeczki z kiosków na dworcu kolejowym w moim mieście, które często odbierały połączenia przychodzące na automat - widocznie podały go komuś, kto dzięki temu mógł dzwonić do nich, gdy te były w pracy. Żeby odebrać musiały szybko zamknąć kiosk na klucz i podbiec do budki. I to było dla nas najzabawniejsze, bo często "wykurzaliśmy" je z kiosku kilka razy pod rząd. Teraz wydaje mi się to głupie, ale dla 12-latka to była fajna zabawa :)
To był tzw. sygnał zwrotny dzwonienia, systemowa usługa serwisowa dostępna w niektórych centralach telefonicznych dla monterów usuwajacych usterki. Po wybraniu krótkiego numeru monter rozłączał się, a za chwilę centrala uruchamiala na tym numerze sygnał dzwonienia. Działało to na każdym końcowym urządzeniu podlaczonym do takiej centrali, czyli i automacie, i zwykłym telefonie abonenckim.
Pamiętam za małolata te srebrne telefony na kartę. Wszystkie dzieciaki po szkole stały pod tą budką. Wybierało się jakiś numer 0800 bez karty, czekało 20 czy 25 pikniec i można było wtedy wklepać normalny numer telefonu. Rozmowa trwała max 1 impuls czyli 3 minuty, ale za darmo 😁
Tak bylo ale z tego co pamietam to bylo 59 sekund.... I z tego co wiem one byle tak zhakowane karta serwisowa. Byc moze dalo sie ustawic na dluzej, ale potwierdzam dzialalo ale tylko w srebrnych ;)
@@michalwrona9037 Dzwoniliśmy tak w 1997r na 25 sygnałów.Wtedy chyba to był niebieski automat. Po 25 piknięciach trzeba było w ułamku sekundy wcisnąć jakiś klawisz i wtedy pojawiał się ciągły sygnał.
Świetny materiał. Jestem w szoku, że publiczne budki były do 2017 roku. Moja przygoda z budkami skończyła się wraz z powszechnym pojawieniem się telefonów komórkowych czyli ok 2005
W moim mieście był jeden kanciak model aws,były to juz z lata 90-te i właśnie ten jeden jedyny aparat przyjmował zamiast żetonu A zwykłą pięcio groszówke 🤣😂😅😁
Oj pamiętam złote czasy obrotu kartami do budek telefonicznych. Najlepsze były karty serwisowe zmieniające nuery alarmowe na dowolne 3 cyfry. Wystarczyło po podniesieniu słuchawki wbić te 3 cyfry (najczęściej kierunkowy np. 052, czy też początek ówczesnych nr komórkowych 602, 501 itp, a następnie tonowo to mikrofonu słuchawki poprzez dialer lub telefon komórkowy wbić resztę numeru. kolejki do dwóch automatów umieszczonych w internacie nie miały końca :) Sporo osób się dorobiło niezłej kasy i... wyroków w zawieszeniu :) Chociaż dyrekcja bydgoskiego Elektronika była bardzo dumna ze zdolności uczniów pomimo przestępstwa. Dumna z umiejętności oczywiście, a nie z faktu popełnienia czynu karalnego.
Czynem karalnym było to, jak TPSA łupiła ludzi korzystając z faktu bycia monopolistą. A była to firma państwowa przypominam, więc de facto to samo państwo łupiło swoich obywateli. Dobrze że sprywatyzowali w końcu tego PRL-owskiego molocha. To samo powinno stać się z Pocztą Polską, Telewizją Polską i innymi tego typu reliktami. Telekomunikację Polską już mieliśmy i nikt za nią nie płakał.
nigdy nie sądziłem że tyle się dowiem o budkach telefonicznych, dla mnie budka to była tylko budka, a dziś została już tylko w naszych wspomnieniach i ewentualnie w muzeum
W automatach na żetony wystarczyło się dobrać do kabla wychodzącego z aparatu do sieci, rozciąć delikatnie i dwie pary kabelków połączyć na krzyż. Dzięki temu do rozmów zamiejscowych i zagranicznych wystarczył jeden, najdrobniejszy żeton i były nieograniczone w czasie.
Obecne czasy nie są gorsze. Wręcz producenci sprzętu utrudniają naprawę. Trzeba łamać wiele zabezpieczeń, mieć odpowiedni soft, programatory i cały sprzęt. Wszystko w sieci nie ma. Wiele cennych informacji można zdobyć w grupach zamkniętych. Byle przeciętny człowiek nie dostanie się.
Super filmik. Pamietam za dziecka te budki. Nie miałem okazji z nich skorzystać, bo byłem za mały, ale nie wiedziałem, że kryje się za nimi tak wielka historia. Oby więcej takich materiałów. Pozdrawiam
Klucze dało się zrobić ze zwykłej śruby, a otwarcie drzwiczek nie było rejestrowane po zmianie numeru centrali przy użyciu karty serwisowej. Ech... Łezka w oku się kręci. Super materiał. 👍
Do wybierania tonowego używało się też komórki Siemens S35. Do automatu wsadzało się kartę na której był np. 1 implus, później przykładając klawiaturę siemensa do mikrofonu słuchawki automatu wybierało się numer na który chcemy zadzwonić. Oczywiście w Siemensie musiały być włączone dźwięki/tony przy naciskaniu klawiszy. Później zaczęto to blokować i trudno było znaleźć automat z którego można było dzwonić.
Ericsson ph388 swietnie siw do tego nadawal tez, czasem trzeba bylo użyć szmatkiz zeby tony byly inne i zostaly rozpoznane, wtedy nie ytzeba bylo. Miec karty jak kolega opisał. Inna metoda była. Chetnie opowiedzial bym o tym na whatsapp.
Łoo rany, aż się łezka w oku kręci 🙃 Najprostszym sposobem na wrzutomaty na żetony były zwykłe monety 5gr. Moneta 5 gr była bardzo podobna do żetonu A. Jak wrzutomat był już troszkę zdezolowany, to wrzucało się 5gr, waliło w niego pięścią i łykał jak pelikan cegłę (nie mówiąc o tym, że jak był bardzo zdezolowany to wystarczyło po prostu przywalić). Z kartami i piractwem karcianym to była cała epoka 😉 Autor nie wspomniał, że do srebrnych URMET-ów lub końcowych jajek, była podprowadzona linia IDSN a nie analogowa, więc pajęczarstwo odpadało. Do niebieskich, po wielu modyfikacjach, linia analogowa też była odpowiednio zabezpieczana przed pajęczarzam, w ten sposób, że był dołożony moduł w którym tel musiał cyfrowo dogadać się z centralą aby ta wystawiła dialtone na linii. Jak nie pogadały, linia była głucha. Ale największe numery były za czasów central elektromechanicznych. Potem, jak weszły cyfrowe, w zasadzie impreza we phreak powoli się kończyła. Autor całkowicie pominął hakowanie systemu NMT albo mniej znanego - RSŁA lub kolejowy RASZ - tam były numery ale wymagały już użycia drogiego, jak na owe czasy, sprzętu. Więc to była zabawa dla tych, co mieli więcej kwitu w portfelu i mogli go przeznaczyć na różne takie zabawy albo pracowali w warsztatach naprawy sprzętu radiotelefonicznego - mieli wówczas dostęp do sprzętu i wiedzy. Potem zostało hakowanie systemów trunkingowych (np. trunking Motorili mpt-1327/1342) , które były podłączone do publicznej sieci telekomunikacyjnej. I, w zasadzie, na tym się zabawa skończyła bo człowiek wydoroślał i przebiło się do szarych komórek, że, mimo wszystko, to nadal jest kradzież.
Nie człowiek wydoroślał, tylko po prostu skończył się popyt na oszukiwanie. Dlaczego? Starsi na pewno pamiętają jak drakońsko drogie były usługi telekomunikacyjne w latach 90 i pierwszej połowie 2000. Kilkanaście minut rozmów dziennie i przychodziły rachunki ocierające się o kwoty czterocyfrowe. Dzwonienie poza miasto albo o zgrozo do innych krajów było zarezerwowane dla bogaczy, albo na wyjątkowo pilne przypadki. Do tego w latach 90 telefonu nie mógł mieć każdy, niektórzy czekali 10 lat i dłużej. Komórki na początku lat 90 praktycznie nie istniały, a później gdy pojawiły się pierwsze sieci GSM i telefony-cegły, korzystali z nich głównie prezesi i dyrektorzy wielkich firm, politycy i gangsterzy. Upowszechnienie komórek to dopiero lata 2000, wcześniej nie było nawet alternatywnych dla TPSA (dziś Orange) operatorów stacjonarnych. Był jeden państwowy monopolista, który dyktował ceny na rynku jak za PRL i dokręcał ludziom śrubę bez opamiętania, by wypasieni prezesi i dyrektorzy mogli jeździć zachodnimi furami i ubierać się w drogie garnitury. Dlatego mimo że obchodzenie zabezpieczeń było przestępstwem, było na to nieme społeczne przyzwolenie. Raz że ceny były porażające, dwa że w Polsce była ogromna bieda, a trzy że monopolista nie oglądał się na ludzi. Potem to się zmieniło, skończył się monopol, upowszechniły komórki, drastycznie spadły ceny połączeń, upowszechnił się internet przez który też można było się komunikować (Gadu-Gadu - pamięta ktoś?), oprócz tego Polacy nie byli już tak biedni jak w latach 90 i ryzykowanie w imię zaoszczędzenia niewielkich sum przestało się kalkulować. Jednocześnie spadło społeczne przyzwolenie na takie akcje, a cyfrowe zabezpieczenia budek i kart były nawet dla zdolnej osoby nie do złamania. Ostatecznie budek było coraz mniej, a w końcu w ogóle zniknęły, ale to już dość współczesne czasy (2017-2019 o ile pamiętam). Phreaking skończył się dobre 10-12 lat wcześniej.
Ech, stare, dobre czasy :) się phreakowało automaty (dobrze, że to już przedawnione jest :P ), od najgłupszych jak moneta na sznurku, przez dialery i generatory po pośrednictwo w skupie kart :D Wtedy to był a) sposób na darmowe pogadanie, b) pokazanie jakim to jest się "kozakiem" otwierając automat na oczach kolegów :D aż się łezka w oku kręci ;)
ja kupowałem takie karty chandlowałem niby dalej. Ale te karty refurbiszed miały wade niektóre były jakby jednorazowe tzn można było gadać nawet pół godziny ale ponowne jej wrzucenie nie zawsze działało już.
"na wędkę" w Berlinie nasi tak dzwonili. Rownież w Berlinie "nasi", "walili" numery na automacie z fajkami. Brali naszą starą 20zl monetę, co za nią nawet zapałek się nie kupiło pod koniec lat 80. Moneta ta wagowo zgadzała się z 5DM. Owijali w sreberko po czekoladzie(chodziło o wygładzenie wytłoczonych 20zl etc. Jakis tak to było...) Do automatu po Marlborasy i jeszcze resztę wydawał automat ;)
Pamiętam, że był taki sposób, chyba na te niebieskie, że jak się miało kartę na wyczerpaniu, to wystarczyło mieć drugą już całkowicie zużytą i na tej pierwszej zaczynaliśmy rozmowę. Kiedy aparat pokazywał liczbę impulsów = 0 dało się jeszcze "na zerze" chwilę pogadać. Wtedy jednak mechanizm wewnętrzny puszczał już kartę, która siedziała tam luźno. Wystarczyło drugą, zużytą kartą, przepchnąć tę pierwszą. Obie wypadały, a my gadaliśmy dalej ile chcieliśmy :) Sprawdziłem, działało, ale chyba tylko z rok czasu, potem jakoś ten feler zabezpieczyli.
Aparaty strefowe po wrzuceniu monety (1,2 lub 5 zł) wysyłały do centrali impuls o częstotliwości około 16 khz i to odbiór tego impulsu umożliwiał rozmowę przez określony czas.
oto opowieść jak Naród walczył z osatatnim okupantem :) a tak w ogóle to usunięcie automatów publicznych z Polski jest skandalem. To przecież cała wielka infrastruktura, która poszła się je.... a mogłaby posłużyć za sieć hotspotów czy dać szansę by po prostu zadzwonić gdzieś w sytuacji, gdy z jakiegoś powodu nie mamy przy sobie komórki. W Niemczech Tmobile zachowało budki!
Oj, mnóstwo wspomnień. Widelce, zapalarki do gazu, modowanie kart do aparatów i samych aparatów (wystarczyło trochę zmodyfikować czujnik otwarcia 😉), karty serwisowe, podpinki pod linię z zewnątrz... Piękne czasy kombinowania. I nie to, że sam coś takiego robiłem - miałem praktyki zawodowe w TP S.A. 😉🙃
@@adam-108 to były inne czasy. Jak sobie przypomnisz, że godzina neta z max prędkością 56kbps kosztowała ok.10zł, nowa gra połowę wypłaty, a minuta połączenia gsm (o ile kogoś było stać na komórkę) od 1.75 w centertelu do 3zł w erze, to jednak kombinowanie staje się nieco usprawiedliwione 🙂
@@adam-108 ja nie pajęczakowałem, nigdy nie chciałem robić pod górę normalnym ludziom. A i sam swoją skrzynkę w piwnicy codziennie sprawdzałem ;) natomiast tpsa była monopolistą w dostarczaniu połączeń telefonicznych i neta, który narzucał swoje nieprzystające do tamtych czasów stawki. Pewnie że moralnie była to zwykła kradzież, jednak inaczej się trochę do tego podchodziło. Czy dzisiaj komuś (nawet gdyby były możliwości) chciałoby się w coś takiego bawić? Moim zdaniem nie. Wówczas wszelkiego rodzaju piractwo pchało do przodu rozwój - zarówno samych piratów jak i zabezpieczeń przed nimi. Dziś w dobie dowolnego dostępu do wszystkiego, w relatywnie niskich cenach, nikomu się już nie chce, bo każdy woli zapłacić parę groszy i mieć spokój a nie kombinować, nadstawiac karku i tracić czasu na coś, czego rezultat i tak może być niezadowalający. Po prostu staliśmy się wygodni (i bogatsi) :)
Pamiętam AWS "kanciaka" wisiał taki na budynku poczty w Aleksandrowie Kujawskim. Koledzy z odległych rejonów Polski dzwonili za pierwszą monetę, później stosowano impuls z zapalniczki. Chodziło o to, że ciężko było ucelować w moment pierwszego impulsu.
Do niebieskich automatów, zginalo się kartę w pół i wciskało do wylotu z kart. Każdy kto dzwonił nie otrzymywał już kart zostawała na karcie która blokowała wylot. Bierkami do gier się wyciągało kartę zgiętą w pół w raz z innymi :D
Pamiętam na mojej pierwszej kolonii w Sarbinowie. Byłą jedna budka na cały ośrodek. Prawie wszyscy mieli jakieś badziewne karty z paskiem, na 15-30 impulsów, a ja, jak Pan czipowa 60imp ;) Pamiętam, że ludzie jakieś durne metody używali, które ponoć działały XD (no jasne)... Chipowe karty wygrzewało się na słońcu, a paskowe malowało markerem. Nic to nie dawało, ale każdy kto tak zrobił oczywiście twierdził inaczej XD
autor kanału musi być bardzo młody skoro sięga tylko do czasów telekominikacji, a nie do czasów kiedy istniała firma "poczta polska, telegraf, telefon"
Co do klasycznych kart telefonicznych (zanim był mikroprocesor) to kiedyś słyszałem o przypadkach że na zwykłej karcie 25/50 potrafiono pomieścić nawet graniczne 9999 impulsów. Jednakże odradzano ich częstego używania że względu na ryzyko jej połknięcia a wtedy zyski z tak przerobionej karty zmieniały się w ogromne straty (ze względu na koszt takiej przeróbki). Co ciekawe w okresie wprowadzenia kart mikroprocesorowych tpsa oferowała nieodpłatną wymianę zwykłej karty na jej równoważnik (po weryfikacji stopnia wykożystania) w nowych co oznaczało że można było dostać nawet 10 kart 25 mimo że koszt wymiany dla tpsa był niewspółmiernie wysoki.
Jestem w 3 klasie technikum na profilu teleinformatyk. Wiedza z filmu pokrywa się z tym czego uczę się w szkole, a niekiedy dowiaduję się czegoś nowego. Super materiał
Sięgnę pamięcią do jeszcze starszych czasów. Lat 60-70 ub. wieku. Będąc w wojsku udało mi się pozyskać poufne kody za pomocą których z budki dzwoniło się za darmo. Wykręcało się trzy cyfrowy kod po którym był sygnał centrali MSW a następnie dwu cyfrowy kod umożliwiający "wyjście do miasta". Wcale nie byłem żadnym TW. Stąd też było przejście na centralę MON gdzie podobnie można było wybrać nr. miejski lub międzymiastowy. Czasami należało prosić o asystę telefonistki. Mogłem dzwonić z wojska do domu.. hm. tylko że w domu nie miałem telefonu bo mieszkałem na prowincji. Ale do znajomych z Liceum z Warszawy już tak.
Aplas nie pamietaz może jakie byly kryptonimy wojskowych centrali telefonicznych ? Pamietam jak dzwonilem z Helu ( nie pamietam jakim kryptonimem sie ta centrala zglaszala ) byl kryptonim to Gdyni o prosilo sie "Neptun". A po polaczeniu z "Neptunem" podawalo sie numer docelowy np do domu. Po jakimś czasie centrala w Helu od razu pytala sie nazwisko oficera i co na Neptunie i od razu bylo wiedomo ze to zolnierze nieprawnie próbują dzwonić. Czasami z nudow na sluzbie wywolywalo sie centrale po centrali skokami jadac dookola Polski : DDD
Pamiętam te budki ,te karty z paskiem magnetycznym i na chip , u nas dilował taki Rusek i jak się brało od niego towar to w bonusie że od niego, dojazd był za free i dawał jedną kartę do budki i jak się ją wygadało to wymieniał na naładowaną impulsami i tak w kółko ale info co i jak z tym dobijaniem impulsów nie chciał zdradzić
Pamietam jak ojciec kiedys szlifowal kilogramami ruskie ruble bo pasowali wtedy jako zetony do telefonowania xD - dzialalo fajnie az do momentu ze sie zapchali te telefony.
Nostalgiczny materiał. Przypomniało mi się jak za dzieciaka byłem na koloniach w Mielnie i dzwoniłem do rodziców z budki telefonicznej na kartę magnetyczną. Pamiętam nawet, że używałem takiej na 25 impulsów.
Sam kiedyś tak dzwoniłem :P w automatach na żetony z zapalniczką elektryczną:) a pod koniec epoki automatów wpisywało się 18 lub 24 cyfrowy kod przed wpisaniem numeru telefonu, nie pamiętam dokładnie, ale dzwoniło się do bólu i ograniczeń nawet za granice. świetny odcinek. Pozdrawiam serdecznie
Taak pamiętam te czasy kiedy dzwoniliśmy z komóry do budki na przystanku a ludzie podchodzili i dźwigali słuchawki, super materiał brawo autorowi!
2 года назад
Serio, dało się tak? Jestem z rocznika 95 a o tym nawet nie wiedziałem a powiem że sam z kolegami bawiliśmy się budkami telefonicznymi. A z tego co pamiętam to ja z kolegami dzwoniliśmy z jednej budki do innej a drugi kolega odbierał i tak ze sobą razem gadaliśmy. Ehh to były fajne czasy szkoda że już nie wrócą. 🥲
29:20 Taki laminat można było kupić na giełdzie lecz szybko TPSA zauważyła, że jest on grubszy od karty chipowej. Montowano więc do czytników kart jakieś badziewie, które miało zadanie niszczyć ścieżki zielonki (karty z laminatu). Jeśli ścieżki były pocynowane, to praktycznie nie dało się jej umieścić w czytniku, a bez pocynowania już po dwóch lub trzech umieszczeniach w czytniku przecinało ścieżki prowadzące do złącza. Trzeba było wytrawiać swoją kartę na bardzo cienkim laminacie i omijać "drapichę". xD
Był jeszcze ciekawy trik na niebieskie automaty. Trzeba było na taki zadzwonić (wystarczył jeden sygnał), przerwać połączenie i po około sekundzie odebrać słuchawkę automaty. Przez kilka sekund był w niej aktywny mikrofon do którego po usłyszeniu sygnału ciągłego trzeba było wbić z dialera dowolny numer na który chciało się zadzwonić. Ja w tamtych czasach miałem jakąś komórkę motoroli w której miałem dźwięki klawiszy jako tonowe ustawione, więc pierw z komórki puszczałem strzałkę na automat a potem używałem motorolki jako dialera. Niektóre niebieskie automaty były jakoś zabezpieczone przed tego typu zagrywką - ale całkiem sporo z nich działała przez długie lata w ten właśnie sposób.
@@dombas83 pamiętam jak około 97 roku sposób ten wyszedł na światło dzienne w akademiku. Kolejka do telefonu była o każdej porze. Głównie koledzy z Afryki ...
ze srebrnymi było podobnie, tylko, aby mikrofon był aktywny używało się przycisku "B" (chyba na pogotowie dzwonił). Zanim zadzwonił przerywało się i miało się aktywny mikrofon pod wybieranie tonowe.
1:33 - przed żetonami były budki na monety (funkcjonowały do schyłku PRL). A z budki na żetony bardzo łatwo dzowniło się za free - wystarczyło przywalić pięścią w odpowiednie miejsce (mechanizm rozpoznawania żetonu nie był zbyt odporny na tą sztuczkę).
Oj ja to pamiętam jeszcze jedna metodę na srebrzaki 😀 Podnosilo się słuchawkę i po chwili naciskalo się widelki na których ona lezala, budka jakgdyby się wylaczala i wlaczala na nowo. W odpowiednim czasie należało wcisnąć jeden z darmowych numerów zaprogramowanych pod literkami A B C lub D. Po takiej akcji na wyświetlaczu budki wyświetlał się napis "numer bezpłatny" ale budka nigdzie nie dzwonila - za to "otwierala" mikrofon w słuchawce. Co potem ? - hyba każdy wie 😀
Wspaniały materiał. Pół godziny a przewinęło mi się przed oczami kilkanaście lat pracy Naszej Firmie, bo to była rzeczywiście Nasza Firma. Super ekipa, masa mądrych ludzi, technika. Od linii napowietrznych do początków internetu. Z dużą częścią przedstawionych rzeczy się zetknąłem, była też masa innych ciekawostek.
14:15 - tak ściślej ... sygnału złożonego z dwóch tonów 😊. to się nazywało DTMF - dual tone multi frequency. Kombinacja 2 z ośmiu częstotliwości określała dany znak klawiatury.
Dokładniej to 2 zestawy 4 tonów, dlatego tych kombinacji było zaledwie 16. Bo gdyby to był kod 2 z 8 to tych kodów było by ponad 100. Aczkolwiek kiedyś widziałem wersję rozbudowaną z układu 4x4 do 8x8 czyli z 16 do 64 pozycji. Co oznacza możliwość nadawania nie tylko cyfr ale i liter a nawet niektórych znaków.
@@moje12a rozbudowaną wersję zastosowano w radiokomunikacji - selektywne wywołanie. Dodatkowo podpięte do radia lub wbudowane urządzenie nasłuchuje indywidualnej przypisanej do siebie kombinacji tonów by poinformować użytkownika że ktoś konkretnie z nim chce gadać. Tą gałąź komunikacji rónież zabiły komórki :)
Ja akurat byłem od drugiej strony, bo miałem praktykę w TP SA, chyba w 1995 roku. Mieli wtedy centralę analogową K66, którą pod koniec dwumiesięcznej praktyki rozebraliśmy i wywieźliśmy na złom. Mogłem wtedy wyciągnąć swój licznik do bilingu, ale zapomniałem. Mieli też dwie centrale cyfrowe: Alcatela i Siemensa. Pamiętam, że raz kolega namierzył "bombera", który z budki telefonicznej zadzwonił i poinformował, że w szpitalu jest bomba. Złapali go i dostał 3 lata więzienia.
"nagrywałem" paski magnetyczne podkręconym magnetofonem szpulowym i generatorem prostokątnym, niewiele z tego działało ale zawsze to była frajda jak się udało :) ;)
Pamietam przy tesco był żółty automat przy sklepie elektronicznym też i na rynku w mieśćie stały dwie obowiazkowy moment zatrzymaniowy każdej pieszej wyprawy z mama No to ja już pójde do budki telefonicznej Nigdy nie dzwoniłem tylko wciskalen przyciski :) Potem automat przy tesco i sklepie elektronicznym zlikwidowano a budki znikneły też
Super materiał - pamiętam automaty wrzutowe żółte, i chyba wszystkie na karty. O czymś takim jak phreaking (tj samo istnienie, a nie technikalia) wiedziałam od liceum, czyli ok. 2004r. gdy za inspiracją ze strony kolegi z klasy zaczęłam wgryzać się w anarchizm i wolne oprogramowanie.
Ale się łezka w oku zakręciła. Poszukiwanie "dawcy" zamka abloy aby dorobić kluczyk do skrzynki w wierzowcu, otwieranie automatu, szybka akcja ze zworka aby przy kolejnym otwarciu automat nie dzwonił na centrale że jest otwarty ... Ehhh to były czasy
@Kacper Szurek Pamiętam to przez mgłę, ale z tego co dobrze kojarzę to te srebrne automaty dało się arcy prosto oszukać... Z tego co kojarzę trzreba było wybrać nr i potem cały czas trzymać wciśnięte 0 i wtedy automat nie zliczał impulsów i można było gadać ile się chce. Mój kolega z klasy mi zdradził ten trick. :)
@@Milka0604 to nie wiem w sumie kiedy zaczynałeś, jak ja zaczynałem net był chociaż ja sam nie miałem dostępu. Tak czy siak pozdro dla starej gwardii w temacie który już w sumie nie istnieje :(
Tęsknię za tymi czasami wolności w internecie, gdzie można było znaleźć w sieci masę ciekawych informacji, nie tak jak dzisiaj i nic za udostępnianie takich informacji ci nie groziło.
AWS też był podatny na widelec i uderzenie. Niejednokrotnie widziałem takie praktyki stojąc w kolejce do aparatu. Z kolei zhakowane budki spotykałem w Niemczech w okolicach gdzie pracowało wielu rodaków. Najpierw rozchodziła wieść że dana budka nie liczy impulsów potem była oblegana, do tego stopnia że tworzyły się wielogodzinne kolejki.
Kopę kasy się na tym zarobiło a kart które nie poszły w rynek jeszcze kilka reklamówek na strychu zalega / Nostalgia przed wciepaniem w piec / Odcinek ciekawy i mniej więcej spójny co do techniki poza PBX ! Na następny odcinek z serii proponuję DARMOFON oraz początki prehistorycznych sieci komórkowych a więc RSŁA I NMT
99r lato jaroslawiec. Ze zwyklej komorki dzwonilo sie na budke, rozlaczalo i podnosilo sluchawke aparatu. Wtedy druga komorka (eriksson) tonowo wybieralo sie nr na ktory chcialo sie zadzwonic. To byly czasy kiedy do budek ustawialy sie kolejki! Nieswiadomi wczasowicze czekali i czekali...
Mydelniczka to AW-65 (652 otwarty, polazany na video), potem były kultowe i pominięte w materiale był AW-7 / AW-8 które przyjmowały monety a później zostały dostosowane do żetonów. Były bardziej kultowe od AWS-6 i można było z nich korzystać jeszcze na początku lat 90-tyvh. Z tych można było dzwonić za pomocą cienkiego scyzoryka. Żeton kładło się na "półeczce" która otwierała się w momencie połączenia żeby żeton wpadł. Wystarczyło wsunąć wtedy ostrze scyzoryka. Po każdych 3 minutach należało wysunąć lekko i wsunąć z powrotem aby uzyskać kolejny impuls. Jeszcze dorzucę coś odnośnie modelu AWS. Materiał video sugeruje, że AW-65 zostały wymienione na AWS-6 na żetony, z klawiaturą numeryczną. Nie do końca tak było. W kolejności były AW-65, potem był AWS -1, z tarczą numeryczną, na monety, potem mniejsze AW-7 / AW-8 początkowo na monety i dostosowane do żetonów, a dopiero po nich był AWS-6 pokazany na filmie w 2:35 . Potem były automaty na karty ale w między czasie był jeszcze AWS-7, nie używany przez TP S.A. a przez operatorów niezależnych.
Dzięki za film :) Porządny materiał. To może jeszcze coś o... zabezpieczeniach telefonii komórkowej pre-GSM (w sumie można by to zrobić razem z zabezpieczeniami standardu GSM). Wgrywanie własnego oprogramowania i zmiana numerów ESN tych pre-GSMowych komórek to naprawdę ciekawy temat. Bodajże też jakoś dało się sklonować telefon i odbierać cudze rozmowy... Albo o metodach włamań wykorzystujących modemy dial-up i o war dialingu. O podłączaniu się do systemu przez modem dial up i o tym, jak to często te modemy pozwalały obejść firewall. A najlepiej o wszystkim razem :)
My mieliśmy sposób jak weszly komórki to nagrywało się powitanie i puszczało sygnał do osoby zaznajomej z tematem ta osoba wchodziła na to powitanie i odsluchowala po czym nagrywała swoje i tak w kółko
27:17 AT90S2313, pierwszy mikrokontroler który miałem okazję programować. To był koniec 2007 roku, już ich nie produkowali, ale sprzedawali te scalaki razem z płytkami testowymi. Potem się stosowało ATtiny 2313, które miały tylko częściowo kompatybilny pinout i chyba inną konfigurację timerów.
attiny2313 były w 100% kompatybilne pinowo z 90s2313, programowo attiny2313 był dużo bardziej wypasiony. Też zaczynałem od tych procesorków swoja karierę z elektroniką i programowaniem. Choć jeszcze przez króciutki czas macałem 89C2051 - które trzeba było programować programatorem równoległym ;)
@@piotrrze Faktycznie, sprawdziłem sobie pinout i jest całkowicie kompatybilny (jeśli pominiemy różne dodane funkcje danych pinów). Jednak pamiętam że przy przesiadce były jakiś problemy, możliwe że właśnie chodziło o te różnice w hardware, możliwe że także fusy się zmieniły.
Używaliśmy dialerów z KXT -4400 tylko jeden rodzaj automatów był podatny na ataki , walenie sluchawką na wysokości tarczy między otworem wrzutowym a zwrotowym działało... Program powinien zacząć się od typów central telefonicznych z podziałem. Jest jeszcze kilka trików 😎
Znam przypadek że w ten sposób zadłużono firmę i przejęto ją w wyniku długów w TP S.A. Operacja była przygotowana przez dyrekcję firmy państwowej a przejmowała dlugi spółka zo.o . Operator numeru z Izraela na który dzwoniono... Jak widać bandycka prywatyzacja też miała "oko" na takie rozwiązanie .
Nie tyle Urmeta co jego wnętrzności po uprzednim wypaleniu zamka kwasem :-) Niestety nagrywarki do kart nigdy nie udało mi się zbudować, w końcu to z kimś za coś przehandlowałem. Bywało, że wyrywaliśmy też słuchawki z Urmetów żeby pozyskać głośniczki. Szarpało się aż wyszedł pancerz ze słuchawki a później wystarczyło już tylko przeciąć linkę i kabelki zwykłymi domowymi nożyczkami.
Ja dzwoniłam za free w ten sposób: wybierałam 0-800 czekałam aż pojawi się sygnał zajętości i liczyłam te sygnały do 25. Po tej operacji wybierałam czyiś nr komórkowy i gadałam ile chciałam. Kiedyś dzwonienie na komórki kosztowało majątek :)
@@Rynsztock Ja to samo :D Tyle, że o ile pamiętam, to przy tym 25 sygnale trzeba było wcisnąć 0 lub 1 i jeśli pojawił się ciągły sygnał, można było dzwonić. Jeśli był sygnał zajętości, trzeba było próbować jeszcze raz. Raz miałem z kolegą przypał w centrum handlowym i ochrona nas zawinęła. Ogólnie to działało niby przez jeden impuls, ale bywało dłużej. W tym przypadku rozmowa trwała jakieś 40 min. Jako że byliśmy nieletni, ochroniarze nas puścili i powiedzieli, tylko żeby nas więcej nie widzieli ;)
Telekompromitacja Polski... Moja firma mieści się w budynku na którym jest napisane "własność Telekomunikacji Polskiej". To się niby "Orange" nazywa (francuska firma "orange" po francusku "pomarańcza", wymawiaj "oranż") ale toto dalej siedzi w głębokiej komunie. Chcieliśmy od nich światłowód. Ciągle była odmowa: "brak możliwości technicznych". Mimo, że technicy tam pracujący mówili: "wystarczy tylko kabel przez ścianę przerzucić, ale musimy mieć zlecenie". Finalnie światłowód mamy od... resellera Netii, bo straciliśmy cierpliwość na to coś.
I w tym przypadku Orange miało rację bo światłowód w który chcielibyście się wpiąć to włókna międzycentralowe sieci szkieletowej. Takiej sieci nie udostępnia się żadnym konsumentom a jedynie ISP bo jest to ogromne ryzyko. Przed udostępnieniem takiego łącza należy je najpierw odseparować odpowiednią infrastrukturą czego kosztów większość ,,chętnych" nie chce ponosić. Na jednym z moich rejonów urząd gminy w którego budynku znajduje się centrala również wyrażał chęć podłączenia do sieci, na co Orange się zgadzał jeżeli urząd sam kupi odpowiedni sprzęt. Chęci szybko zgasły, widać 10 tysięcy za switch to jednak nie była dobra cena za szybszy internet ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
@@lukin1231 Myśmy byli gotowi także przyjąć kabel, nie zależało nam na światłowodzie, ino na prędkości. Tamten (domniemany) urząd zgodził się bezpłatnie wynająć pomieszczenie Oranżowi, jeśli Oranż udostępni im łącze. Orange wzięła pomieszczenie a łącza nie było (brak możliwości technicznych). Tyle mi wiadomo.
Kacper, powiem Ci jedną rzecz. Ślędze Twój kanał od kilku miesięcy, a tematyką OPSEC/Security interesuję sie już ładne kilka lat, choć nie robię w IT i nie mam wyjątkowych umiejętnościu w temacie komputerów (choć wciąz większe niż przeciętny użytkownik). Twój kanał to złoto. Materiały są szczegółowe i rzetelnie przygotowane, czuć w nich ciężar przepracowanych godzin. To z jednej strony, z drugiej - forma, prezencja, flow prezentacji. Klasa. Jesteś w moim topie ulubionych polskich specjalistów w temacie. Pozdro!