(X2) Chciałbym być idealny Albo być niewidzialny Nie chce już więcej być znany I nigdy więcej już nie chcę tej handry Nie chcę nakurwiać codziennie melanży Smutku na twarzy, mam w głowie meandry Co mnie obchodzi, że prują się bambry Oni nie czują mej zady Nigdy z kurwami nie tańczę W głowie zamknięty po kolejnym blancie Cały mój zespół podchodzi z dystansem Trzymam się go on pomoże mi w walce Mnie nie dotykaj bo stracisz te palce Chciałbym pokoju, nie marzę o aucie Nie myślę nawet czy szmacie wystarczę Ja już w jej stronę się nawet nie patrzę Chciałem być kiedyś bogaczem Teraz spokoju chcę bardziej Ciągle pytają się czy mam cel Bo jestem samcem i pokazują mnie palcem Wiecznie się bawić i tajniki znać gry Tu, każdy chciałby coś znaczyć Każdy przy wyjściu chce mieć pełne łapy I nikt się nie chce tłumaczyć Ja jestem graczem jak okiem się patrzy Ale do środka nie zajrzysz Chyba że klatkę mi rozpłatasz nożem Bo wkurwiam cię zamiast latać do pracy Nic mnie nie jara, wszędzie jest haczyk Nie zaskakują już żadne tematy Mówią że czują mnie jakby był bratem Toczą się czy mówię prawdę te baty Patrzę na japy, z nimi jest raźniej Ja się nachapie nie zatyram na śmierć Mam lepszy pomysł niż zapylić szmatę Chciałbym cię widzieć gdy wracam na chatę Kiedyś myślałem, że to się nie zdarzy Mogło być pięknie, mogliśmy marzyć Zabieram na drugą stroną ją z prawdy I tej miłości postawie ołtarzyk (X2) Chciałbym być idealny Albo być niewidzialny Nie chce już więcej być znany I nigdy więcej już nie chcę tej handry Nie chcę nakurwiać codziennie melanży Smutku na twarzy, mam w głowie meandry Co mnie obchodzi, że prują się bambry Oni nie czują mej zady