Co do tych jednych setnych milimetra - gitary większość czasu ustawiam sobie sam, "na oko", czasem też pomogę mniej doświadczonym kolegą za symboliczne piwo. Ale właśnie - raz na jakiś czas zachodzi potrzeba, żeby oddać gitarę do lutnika, na porządne ustawienie. Np. zrobiłem kompletną transformację swojej fałki, ekranowanie, od nowa polutowana elektronika, nowy mostek, klucze, pikapy etc. etc. a na koniec się okazało, że trudno mi ustawić komfortową akcję strun bez brzęczenia - mimo, że wszystko w teorii się zgadzało. Z racji, że bazowa gitara była tania (indonezyjski Hamer) myślałem, że bez szlifu/wymiany progów, to nic nie zdziałam... gitara trafiła do lutnika i okazało się, że problem leży w siodełku (test kartki przechodziło, ale podejrzewałem, że też może być winowajcą) - po wymianie, docięciu i precyzyjniejszym ustawieniu gryfu okazało się, że gitarę da się naprawdę super ustawić. Także raz na jakiś czas warto zrobić porządny serwis.
Zakładam, że chodzi o Coronę? Standardowo nierówne progi, wysoka akcja, radius, siodełko i intonacja nie ustawione prawidłowo. W dzisiejszych czasach rozregulowana gitara z nierównymi progami ale bez wichrującego gryfu, bez problemów z wilgotnością i niechlujstwa w wykończeniu w kwocie 2.5k to skarb nad złoto i diamenty.