Zważywszy na fakt, że kiedyś KABARET, to była SZTUKA, często wysokiego lotu, to nazywanie "kabaretem" występów współczesnych obszczymurków, bluzgających słownictwem tak rynsztokowym, że niejeden menel rozdziawiłby gębę z uznaniem, jest dużym nieporozumieniem. I co niemniej żenujące: licznie zgromadzona publiczność pokłada się ze śmiechu.
Mieszkałem w niejednym akademiku i w niejednym ośrodku akademickim, więc tylko mogę potwierdzić w całej rozciągłości słowa Pana Andrzeja. Było nawet śmieszniej niż on to przedstawia.