Subskrybuj kanał TVN24 i bądź na bieżąco:
/ @tvn24
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera, który odwiedził dotknięte powodzią tereny, mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o skali tragedii, jaka dotknęła niektóre regiony Polski. Według niego, pytanie, które "umyka w debacie publicznej", brzmi: - Czy skutków tej powodzi dałoby się uniknąć całkowicie? - To jest pierwsze, największe, duże pytanie. Odpowiedź brzmi: absolutnie nie - podkreślił.
- Trzeba podkreślić taki bardziej obrazowy wymiar, który może zrozumieć obywatel, (tego), o jakiej skali klęski żywiołowej mówimy. I wtedy w 1997 roku, i teraz w 2024 roku, opad deszczu miejscami to jest od 400 do nawet 500 litrów na metr kwadratowy. Czyli na kwadrat metr na metr spadło miejscami nawet 500 litrów, czyli pół tony wody - opisywał szef BBN.
Gość TVN24 podkreślił, że "każde działanie w takim wypadku dzieli się na cztery fazy". - Fazę przygotowawczą, fazę bezpośrednich działań ratunkowych, fazę usuwania skutków bezpośrednich powodzi czy klęski żywiołowej i fazę odbudowy - wyliczał. Jeśli chodzi o akcję ratowniczą i zaangażowanie służb w tamtym obszarze, ja tę akcję oceniam dobrze - przyznał. Powiedział, że przyznałby tej akcji ocenę "dobrze plus". - I pięć minus, jeśli chodzi o usuwanie bezpośrednich skutków powodzi - dodał. - Przygotowanie - dostatecznie, żeby była jasność - powiedział.
Siewiera zdystansował się od słów szefa klubu PiS Mariusza Błaszczaka, który stwierdził, że w konfrontacji z powodzią "państwo Tuska się zawaliło". Pytany, czy podziękowania, jakie prezydent złożył na ręce premiera i ministrów, pozostają w mocy, powiedział: - Według mojej wiedzy, tak.
24 сен 2024