Twórczości Mroza nie znam, zasadniczo na kryminałach się już wypaliłem. Widać natomiast, że w tej akurat pozycji niczego odkrywczego się nie znajdzie: wszystko to już gdzieś widzieliśmy i to więcej niż raz. Bohaterowie napisani niekonsekwentni: na początku niby zaznacza się, że "astrochemik" nijak się na statku nie ma prawa znać, ale w praktyce wystarczy, że się czemuś przyjrzy i w mig to ogarnia, podczas gdy rzekomy nawigator kompletnie nic nie wie i właściwie nie wiadomo, czemu miał w ogóle w misji służyć. Niby religia to od kilkudziesięciu lat (a to czasem sama misja tyle nie trwa?) temat tabu, a jednak Mróz uparcie nazywa Al Hassana muzułmaninem (podczas gdy główny bohater jest po prostu Skandynawem - jakżeby inaczej, w końcu, w myśl 30-letniej polskiej tradycji literackiej, boże broń, żeby ewentualni zagraniczni czytelnicy musieli się przebijać przez jakieś polskie nazwiska...). Dialogi między nimi to wattpadowe przekomarzanki, które nigdy nie wyszłyby z ust ludzi znajdujących się w realnej sytuacji zagrożenia życia. Motyw ze skafandrem ukrywającym ujście CO2 traktowany jest jako genialna dedukcja, podczas gdy od razu domyśli się jej większość czytelników. W standardowym chwycie autor usiłuje zamaskować swoje braki warsztatowe szczegółowymi opisami rzezi i usilną wulgarnością.
zmordowalem audiobooki, chor i echo. troche wciaglo nie powiem, jednak uwazam, ze rozwlekle to, a koniec historii chyba powstal na przystanku czekajac na tramwaj. dobrzy lektorzy ratuja temat, jednak nie polecam, zaluje kupna wsumie.
widać ze ksiazki czytasz tylko z audiobooka xd.. bo ja przeczytalem 200 z 500 stron i chce dokonczyc na audio bo mam duzo zajec a tak mnie ciekawi ze nie chce czekac az bede mial czas na czytanie, ale nie zrozumiesz tego:)
@@janjanusznekaa4318 nie wiele traci. rozwlekle jak sarna pod tirem, konc kretynska, napisana na kolanie. klimat przypadl mi do gustu, jednak pier do o niczym jak u mickiewicza mnie odzuca od takich wytworow.