Za dzieciaka (jakieś 35 lat temu) miałem okazję jechać roburem (jako pasażer) z Krakowa do Nowego Sącza i z powrotem - chyba z jakimiś oknami na budowę domu u wujka. Przygoda życia. Pamiętam jak dzisiaj, że pod te górki na Zakopiance średnia prędkość to było jakieś 25-30km/h (wiadomo, lekki nie był - pełno drewnianych okien na pace). Podróż trwała cały dzień - od 8 rano do 8 wieczorem - z tego może po 15 minut na załadunek i rozładunek tych okien. A ponieważ był środek lata, więc w kabinie było chyba z 60 st.C. Po tych 12 godzinach jazdy tym cudem techniki - w upale i hałasie - łeb mi pękał wieczorem - moje szczeniackie marzenia, które miałem jeszcze o poranku, - że będę kierowcą tira - zakopałem gdzieś w okolicach zakopianki po przydrożnym drzewem, podczas odcedzania kartofelków. Wtedy sobie przysiągłem - jako szczeniak - że na pewno nie będę zarabiał na życie spędzając czas w takich strasznych warunkach Ale dzisiaj micha mi się uśmiechnęła, jak zobaczyłem te dwa dziadki. PS. zostałem hutnikiem :)
W latach 1998-2000 ojciec miał Robura i był to w zasadzie nasz jedyny samochód. Służył zarówno do przywozu opału na zimę, prac budowlanych, jak i do całkiem dalekich podróży do rodziny itp. (zarejestrowany na 3 osoby) Komfort jazdy był żaden, rozmawiać w środku było ciężko, chociaż tyle, że ogrzewanie było zmodyfikowane i grzało całkiem fajnie nawet podczas mrozów. Z tego co pamiętam nigdy się nie zepsuł, jeździłem nim tylko po polu w trakcie żniw, ale było chyba całkiem spoko :). Odpalanie w zimie wyglądało dokładnie jak powiedziane w filmie. Ja siedziałem w kabinie, grzałem świece i kręciłem, a ojciec przy otwartym dolocie trzymał małą pochodnię. Nieraz przy takim odpalaniu dałem za dużo gazu i część takiej pochodni była zassana do silnika ale nigdy mu to nie zaszkodziło. Pamiętam, że na początku był "obciach", że jeżdżę taką pokraką, ale w końcu zdobyłem uznanie wśród kolegów za wożenie się takim potworem :D. Nasz Robur w końcu poszedł na żyletki, oprócz silnika i napędów które zostały wykorzystane w jakimś ciągniku-samoróbce. Piękne wspomnienia :D
ten gośc jest mistrzem. pełna pokora, gdy przyjmuje cały ten znój , a którego źródlem jest czysta pasja. facet powinien dostac jakąś dotacje z rządu albo jakąś nagrodę haha
Prowadziłem w latach 80-ych Robura busa i ledwo osiagał 75 km/h i było glośno i drgania - był dowcip od dziewczyn i mówiły "jeszcze trochę szybciej bo zaraz orgazm...". Co za czasy byly.
W latach 90 w mojej szkole średniej był taki w wersji skrzyniowej, woził zaopatrzenie do warsztatów szkolnych. Pamiętam , że kiedyś na warsztatach moja klasa dostała zadanie bojowe i czyściliśmy szczotkami drucianymi i papierem ściernym ramę , a potem malowaliśmy jakimś czerwonym podkładem i potem bitexem.
Kiedyś mój sąsiad w latach 80-tych miał sklep warzywny i Robura którym dowoził towar.Dźwięk pracy Robura przypomniał mi dzieciństwo.Dziękuję.Pozdrawiam całą Ekipę.
Jeździlem kiedyś roburem z plandekà jako pasażer. W gssch z towarem do sklepów wiejskich. Kierowca zaczynał dzień od 2 setek wódki...w pierwszym barze i jechalismy dalej. Czasem kiedy wracał z objazdu wszystkich sklepów wypadał z kabiny...a było wysoko.
Mój św. pamięci tata 🙌 pracował w Polmozbycie i jeździł takim, jako 6 letni smarkacz jeździłem takim po placu w kółko na pierwszym biegu, a ojciec dłubał w warsztacie firmowym, to było 33 lata temu, pamietam jak dziś kiedy w trasie zbiła nam się przednia połówka szyby od strony kierowcy, zabezpieczyliśmy folią i wracaliśmy do domu, piękne wspomnienie dzieciństwa 🤗
Za dzieciaka (właśnie jakieś 35 lat temu) miałem okazję jechać roburem (jako pasażer) z Krakowa do Nowego Sącza i z powrotem - chyba z jakimiś oknami na budowę domu u wujka. Przygoda życia. Pamiętam jak dzisiaj, że pod te górki na tzw. Zakopiance to średnia prędkość to jakieś 25-30km/h była (wiadomo, lekki nie był - pełno drewnianych okien na pace). Podróż trwała cały dzień - od 8 rano do 8 wieczorem - z tego może po 15 minut na załadunek i rozładunek tych okien. A ponieważ był środek lata, więc w kabinie było chyba z 60 st.C. Po tych 12 godzinach jazdy tym cudem techniki - w upale i hałasie - łeb mi pękał wieczorem - moje szczeniackie marzenia, które miałem jeszcze o poranku, - że będę kierowcą tira - zakopałem gdzieś w okolicach zakopianki po przydrożnym drzewem, podczas odcedzania kartofelków. Wtedy sobie przysiągłem - jako szczeniak - że na pewno nie będę zarabiał na życie spędzając czas w takich strasznych warunkach Ale dzisiaj micha mi się uśmiechnęła, jak zobaczyłem te dwa dziadki. PS. zostałem hutnikiem :)
Przejeździłem kontenerem blisko 500 tys. W chwili sprzedaży brakowało 20 tys do miliona. Zadnych spektakularnych awarii w tym czasie, pilnować oleju, smarować i smarować, wszystko chodzi sporo lżej. Na hałas kilka koców na maske i jest ok. Skrzynia biegów i most chodziły do końca bez remontu, wcale nie trzeba było się z nią szarpać. Największa awaria to spadło zabezpieczenie z zaworu i wpadł do środka, dostał tłokiem i ugięty zaklinował się w głowicy. Ze 200 km przejechał na 3 baniakach. Testy niesprawnych samochodów nie są miarodajne.
Wujek w latach 80 jeździł dostawczakiem, miałem okazję mu towarzyszyć kilka razy. Przeżycia ekstremalne. Na pusto ruszał z 3 albo 4 biegu, nigdy nie mogłem tego pojąć.
W 90 latach ktoś postawił niebieskiego przed garażami na moim osiedlu i tak stał do kiedy byłem już na studiach z 15 lat. Pewnego dnia zniknął i zwolniły się 4 miejsca parkingowe, raczej nikt za nim nie tęsknił. A dziś patrz, klasyk :) Witamy w Małopolsce :)
najbardziej mnie bawi jak Patryk przeżywa że takimi kiedyś jeżdzili cały dzień ....spokojnie za 30 lat tez ktoś powie że Twój Man (czy czym tam podniecony jeżdzisz że takie komfortowe) też powie ze masakra ....i za 30 lat też będzie to nie do pomyślenia ....pamietajmy że w latach 70 jeżdziły jeszcze auta z lat 50 i to dopiero było...pamiętajmy że kiedyś zawód kierowcy ciężarówki był zarezerwowany dla samców i to alfa ....wymiana dętki w blizniaku na mrozie była czymś normalnym i nie jednego pierścień zabił a wielu pokaleczył ...teraz kapeć telefon serwis mobilny ....zupełnie inne czasy
Pamiętam w latach 80-tych ubiegłego stulecia takim furgonem rozwożono pieczywo. Czasem Panowie zabierali nas idących do szkoły. Na pace było ciemno, raz wysiadamy i dziękujemy a kolega mówi dziękuję dobranoc 😂, Panowie mieli ubaw po pachy 😅.
Apropo odpalania wkłada sie rozrusznik 12v i kopie sie go 24 voltami wtedy robur pali moment. Ojciec miał dwa ciezarowe bez napedów jednego orginał diesel drugiego z silnikiem od ursusa c385 ze skrzynia star 28 jemu mocy nie brakowało. Awaryjność spora co 500km było cos do zrobienia przewaznie jakieś pierdoły. Na wsi był tez robur z silnikiem zetora około 110km
Sympatyczny właściciel tych roburków mógłby tak jak jest w tym materiale wskoczyć na plan jakiegoś filmu o NRD i zagrać tam razem z jednym ze swoich pupilów ;) Bardzo pozytywny gość, zrobił wam świetny film ;)
Parę lat temu w mojej miejscowości był robur długi, przerobiony na kamper,wszyscy robili mu zdjęcia i wspominali stare lata jak jeździli roburem. Wlascielem Robura był niemiec.
Fajnie, że jest ktoś, kto bawi się takimi nietypowymi autami, dzięki temu przeżyją. Jazda takim autem to jest naprawdę przeżycie, porównywalne są chyba tylko radzieckie, wojskowe auta. Właściwie, to jakby jechać autem przedwojennym, bo konstrukcyjnie Robury utknęły w dawnych czasach ;)
Podziwiałem Robura jak byłem mały, sąsiad miał. Woził codziennie kapuste na targ. Taki chyba przedłużany jakiś, w ciemnym piaskowym kolorze. Nie wiem czemu zawsze budził we mnie sympatię ten samochód - wielki, blaszany, kopcący. Tak, kiedy sąsiad go odpalał, robiło się szaro, słońce przyćmiewało. Z chęcią bym kupił takiego i przerobił na kampera. Dzięki za ten odcinek!
To teraz się porobiło, człowiek marudzi że mu city nie działa czasem, a wtedy nie było w ogóle wspomy. Gratulacje dla właściciela za te piękne okazy, chyba nawet blaszaka widziałem na żywo bo często jestem w tych rejonach
Niby niczym się nie różnią ale zanim właściciel powiedział który jest młodszy sam do tego doszedłem. W strażackim stopień zrobiony na odpier. w mlodszym juz widac finezje producenta dwa stopnie😊
Kiedyś Roburów uzywało równieź FSO SPORT jako jeżdzące warsztaty. Gdzieś wyczytałem historię że na trasie po tankowaniu Robur zgadł. Panowie mechanicy z całym warsztatem na pace (jechali na rajd) zabrali sie do pracy i rozebrali układ zasilania wymieniając sporo części (zależnie od bieżacej koncepcji przyczyny postoju) zanim się zorientowali że zatankowali nie to paliwo w pośpiechu (mieli diesle i benzynowe na stanie). Szkoda że nikt wtedy im zdjęcia nie zrobił
Żeby zapalić Robura na mrozie trzeba wlać gorącą wode do silnika!😉 W Czechach robiłem prawojazdy na Roburze I na Pradze wojskowej. Praga maika ciekawe rozwiązanie 200mil bonnie na eter. Do rozpalania silnika.
Czyli jakby armia enerdowska napadała kogoś roburami to by nie dojechali na froni... Zajebista zabawka za łebka dziadek powoził takim jeździłem kilka razy zawsze się jarałem tym jak teraz dzieciaki ajfonem 18! Parę kluczy młot przecinak i można było wszystko nareperowac:)
Habe zwar kein Wort verstanden, aber die Freude sieht man euch trotzdem an beim fahren :) Hoffe ich habe auch irgendwann Gelegenheit mir einen zuzulegen. Gruß aus Berlin!
Witam. Pamiętam ROBUR-a autobus(zielony) ze szkoły. Woził mnie lub nas na basen. To była wyprawa w nieznane bo czasem nie dojechał. Miło wspominam. Pozdrawiam
Ta kremowa wersja jeździła jako specjalny wóz z wszelkim sprzętem analityczno-pomiarowym w zakładzie energetycznym w Opolu (Mój ojciec tym powoził przez wiele lat). Miało to umieć wjechać w pole, nawet podczas roztopów i dojechać do np. najbardziej ekstremalnie ulokowanych słupów energetycznych. O ile pamiętam ważyło to 7,2 tony i podobno pod dobrym kierowcą potrafiło zdziałać naprawdę wiele.
Mój sąsiad ma skup złomu, mam przed oczami jak jechał pod górę obok Mojego domu i zakładając że braknie mocy, wyskoczył z pasażerem i pomagali pchajac, Ja to widziałem.
Do tej wyciągarki była przystawka do wbijania/wkręcania szpil stalowych w energetyce, by uzyskać odpowiedni uziom. Sam już się nie załapałem na użytkowanie, ale chłopaki miło wspominają robury brygadówki😉😁
@@PatrykPiatekVlog 266 i 200 ale to lata swietlne temu teraz C sie kurzy jak ja na budowie nara fajnie ze wasz TATA wrocil po chorobie trzymta sie chlopaki
Chyba jedyne auto że Niemiec nie płakał jak sprzedawał i jeszcze do granicy dostarczył :) Jazda takim roburem to chyba pestka przy jeżdżeniu Jelczem w MZK (lata 90) teściu do tej pory jak wspomni to odrazu go lewa noga boli i odbija mu się spalinami :)
W roku 1982 przerobionym wojskowym Roburem x44 dojechalismy na Nordkap i spowrotem fajna przygodaNasz Robur byl na pewno pierwszym i ostatnim ktory to tam dojechal.
@@Robur4x4 samochodem osobowym marki Toyota w 2019 roku ☺ ale jak już napisałem to nie ważne czym. Przez całą drogę jest wszystko dostępne: sklepy, hotele, kempingi, telefony komórkowe, internet, GPS. W 82 było trochę inaczej...
Jestem 83rok i z młodych lat robura pamiętam dosłownie trochę... Jakbym widział go parę razy na ulicy... A niby robili je do lat 90...dziwne może mieszkam w tak bogatej okolicy???? Prześwit spory zderzaki tak wysoko że teraz nie jest dozwolone żeby nowy samochód taki był... Bo to strasznie nie bezpieczne dla osobówek nie wspominając o pieszych.Jak na tamte lata to był samochód marzenie dla jakiegoś rolnika czy kogoś z gór...