Zobacz publikacje ks. Grzegorza Strzelczyka www.znak.com.pl/autor/Ks-Grze... Jeżeli chcesz wesprzeć nas na patronite, zapraszamy! patronite.pl/strefawodza INSTAGRAM / strefa.wodza FACEBOOK / strefawodza
Wciąż pamiętam cytat w gabinecie mojej terapeutki "odwaga nie jest nieobecnością lęku" i mega się z tym zgadzam. Bo to nie chodzi o to żeby przestać CZUĆ lęk ale aby on nie decydował o naszych wyborach. Bo jak to mówił ojciec Pałys "w życiu są dwa WYBORY: miłość albo lęk". I tu jest clue naszego życia: przyznać się przed sobą i Bogiem że odnośnie tego czy tamtego czuję lęk, ale dokonywać wyborów miłości z Jego wsparciem.
@@Izabela_Wojtal ja tylko książki czytałem. Ojciec tłumaczy synowi właśnie to że odwaga to noe brak strachy ale mimo że się boje mnie to nie zatrzymuje działam mimo tego, przyzwyciężam to
Dzięki za świetną rozmowę 💚 przede mną mniej więcej 20 km wędrówki górskiej, będzie więc sprzyjająca okoliczność, żeby pomyśleć o tym, jakie kwestie zostały tu poruszone 😊 Wszystkiego dobrego!
Ojciec Tomasz: Tak nie wiem do końca jak skończyć…. Ksiądz Grzegorz: Chwała Ojcu i Synowi… I love it and I love you guys ❤️🤣 Dzięki Ci Boże za RU-vid i za mądrych Duszpasterzy, którzy dzielą się swoją mądrością. Duchu Święty oświeć tych duchownych, którym nie starcza mądrości aby się nią dzielić, albo przekonaj ich, żeby może zajęli się czymś innym niż głoszeniem na RU-vid.
Dla mnie bieganie jest ascezą żeby nie powiedziec: umartwieniem. Szczerze nie cierpię tej aktywności i chyba tylko dla Pana byłbym w stanie sie do tego przymusić😇
Lubię sposób myślenia i mówienia księdza Strzelczyka. Jeden z bardziej logicznie myślących i werbalizujacych swoje myślenie ludzi na yutubach. A że to ksiądz? No...trudno
Spotkać Zmartwychwstałego - ale jak? Zbliżam się już zdecydowanie do tego "mostu", który prowadzi na "Drugi Brzeg" i jak dotąd nie udało mi się Jego spotkać, coś chyba ze mną jest nie tak
W Piśmie jest rozpoznasz Go jak już przejdzie czy coś w tym stylu. Czasami jest tak że potem dociera do nas że On był w tym i w tym i mamy coś takiego: teraz to widzę
Wiesz Maria wydaje mi się że to doświadczać tego, że On jest żywy i obecny w moim życiu, że On naprawdę działa dziś we mnie i w Tobie. Bo jak to mówił wczoraj ojciec Mietek Łusiak, że on "nie odprawia modłów" bo on stara się przebywać z Bogiem. Faryzeusze kiedyś (i współczesnie ludzie także) odmawiają modły jak do jakiegoś starodawnego bóstwa na zasadzie legalizmu żeby odhaczyć (i mnie się niestety to zdarza, gdy tracę Jego żywego z oczu) a jeśli wierzymy, że On jest żywy to chcemy się z Nim spotykać, tak jak z każdym innym przyjacielem. Różnice chyba polega na tym, że przyjęcie tej prawdy, że On zmartwychwstał, a więc jest żywy polega na tym, że to może oznaczać dla nas porządny przewrót kopernikański w życiu, a przecież kto lubi przewroty.
Pani Mario, jak czytamy ewangelię, Dzieje Apostolskie, to widzimy, że spotkanie Zmartwychwstałego było przywilejem nielicznych. Oczywiście oni byli świadkami i są dla nas pewnym wzorem spotkania z Panem Jezusem, ale drogą wiary większości ludzi jest drogą w pewnej ciemności. Jest to ubóstwo ducha. Pan Jezus na krzyżu potwierdza ten stan wołając do Boga, że go opuścił chociaż byli w pełnym zjednoczeniu. Być ubogim w duchu, to uznać tą ludzką biedę, że bez żadnych emocji, zadowolenia na modlitwie, duchowych odlotów, w zwykłym życiu człowiek idzie do Pana i wierzy, że na końcu pustyni jest Kanaan i spełnienie obietnic. Przeciwnym stanem jest sytuacja zadowolonego z siebie faryzeusza, który chwali się przed Bogiem jaki to on jest pobożny. To jest tragedia i klęska życia wiary. Najgorsze w tym ubóstwie ducha jest zniechęcenie, oschłość, znudzenie i wieczna stagnacja. Człowiek grzeszy, nie staje się lepszy, wszystko jest jakieś średnie, a życie mija. Jednak na Golgocie były trzy krzyże: krzyż zbawienia (Pan Jezusa) i krzyż pokory oraz buntu (dwóch łotrów). Do nas należy wybór, który krzyż będziemy dźwigać, czy ciągłej pretensji, czy właśnie wdzięczności, że właśnie Pan Jezus chce z nami dzielić los. Pan Bóg og nas przyjmuje zawsze choć jesteśmy słabi, to cud. Nasza wiara jest wiarą obietnicy, która między brzmi: Kto wytrwa do końca ten będzie zbawiony. Dla mnie spotkanie Zmartwychwstałego dokonuje się w każdej spowiedzi. Wchodzę tam zabity swoimi grzechami, a wychodzę ożywiony Bożym miłosierdziem wyrażonym w tym, że Jezus przelał swoją krew za moje grzechy, że On je zabiera i bierze na siebie. Ta prawda przyjęta i jakoś uzmysłowiona jest szokiem zupełnym. Tak jak Eucharystia. Bóg stał się człowiekiem, a później kawałkiem chleba, abym Ja żył. Całe jego życie wraz z męką i Zmartwychwstaniem na ołtarzu jest składane w ofierze za mnie... i nie ma cherubów, obłoków tylko czasem ksiądz, który może nie jest przyjemny, średnio śpiewający organista itd. Ale to misterium jest tam zawsze, tylko to co nam pozwala wytrwać to właśnie wiara. Życzę powodzenia w odkrywaniu zwykłych znaków wiary, które są obecne w Kościele właśnie w rozumieniu takim, że one prowadzą do odkrywania Zmartwychwstałego. Takie patrzenie pomoże może jakoś inaczej popatrzeć na modlitwę (polecam 4 część Katechizmu Kościoła Katolickiego o modlitwie, to może wiele ożywić, pomóc), ascezę, pokutę rozumianą jako oczyszczanie własnego wnętrza, w sensie serca. Pozdrawiam serdecznie.
Jezus powtarza "nie lękajcie się" nieustannie. Niestety, bez skutku. Lęk jest stanem immanentnym dla ludzkiej natury. Gdyby religia miała skuteczny know-how jak zaradzić ludzkiemu lękowi, nie mielibyśmy do czynienia z taką masą różnych tradycji i praktyk psychoterapeutycznych, z których duża część jest naprawdę realnie pomocna i skuteczna.
Skąd w ogóle pojawił się w teologii v. dyscyplinie (nie tylko zresztą chrześcijanskiej), że trzeba dołożyć sobie uciążliwości, by zasłużyć na milosierdzie Boga, skontaktować się z bostwem, doznać oświecenia itp.
Dużo się ostatnio nasłuchałam o sposobie wyrażania szacunku. Drażni mnie więc zatem już na wstępie księdza strój. Bardzo nietaktowny. więc na tym zaprzestanę słuchania. Krótko było. Szczęść Boże