Pan Wincenty Borzym uprawia zawód ginący nie tylko w Warszawie, ale i w Polsce. Rymarstwem zajmuje się od 1950 r., a jego technologia produkcji to maszyna do szycia i ręce. Więcej czytaj na: vava.pl/warszawa/artykul/ryma...
Panie Wincenty, z pasji od 26 lat zajmuję się rymarstwem. Fakt,dziś młodzi chcą szybko i lekko zarobić,a to ciężki zawód. Mamy taką rymarską odezwę: ręczne szycie skraca życie :) Niech ten covid minie,bo chcemy z kursami dla chętnych ruszyć.
@@Adolsze Niestety nie,ale w Wielkopolsce speców od konizny nie brakuje. Ja siedzę bardziej w rymarsywie dedykowanym do broni i historyczne wyposażenie wojskowe.
Niewolnicze koncerny zniszczyły drobnych producentów, rzemieślników, rodzinne warsztaty rzemieślniczne, cechy rzemiosła i tradycyjne życie miast. Szacunek dla tego pana. Jego praca jest dla mnie więcej warta niż praca maszyny w wielkim molochu.
Koncerny i państwo zniszczyli bezpowrotnie wszelkie rzemiosło . Tacy rzemieślnicy to skarb . Tam powinno być co dzień 3 czeladników do nauki zawodu. Kto wszyje zamek do torby . Kto zszyje plecak ,torbę . Kto naprawi pasek w torebce . Kto uszyje pokrowiec na broń . Kto naprawi buty ? Panstwo umarło wraz z tymi rzemieślnikami. To było zaplanowane od wojny.
W dawnych latach taki rymarz na wsi miał co robić..Nie było gospodarstwa bez konia. Potem powoli coraz więcej maszyn się pojawiało. Fajnie że ten Pan dotrwał z tym fachem do obecnych czasów. Ciekawe czy ten miły staruszek jeszcze żyje 🙄
To prawda, już tuż za Odrą :) Jednak coraz mniej ludzi, którzy mają co przekazać ze swojej wiedzy o tym rzemiośle. Niemniej widać pewne wskrzeszenie zawodu, modne zrobiło się rękodzieło. Wystarczy popatrzeć jak na rynku cenę trzymają narzędzia kowalskie, szewskie i rymarskie.