Szokujące Relacje Medyków - Szpital HCP w Poznaniu | Podcast 

Szacun że zajmujesz się tematyka szpitalną

Za komuny było łatwiej. Przyjeżdżało pogotowie zabierało pacjenta i każdy szpital musiał przyjąć.BEZ DYSKUSJI

Kilka dni temu odwiedzil sasiad sąsiada i nagłe jeden z nich bardzo źle się poczuł wezwano pogotowie dalo zastrzyk i pojechało i xa 3 godzin umiera na fotelu u sąsiada- pogotowie stwierdziło ze nie ma potrzebny go zabrać do szpitala- 😢😢😢

A propo wzywania karetki przez osoby starsze,ja niestety wiem ze czasami chce się umrzeć w domu,chodzi o osoby starsze po 75 roku życia,którymi w szpitalu się nie zajmują,zabrzmi to strasznie,ake oby ta smierć była złagodzona pavulonem który stosuje szpital ,nie boję się tego napisać.Szpital umieralnia szwajcarska poznan

Mój znajomy był też niestety pacjentem tego szpitala,tragedia,za pierwszym razem uznano że mimo że miał nóż w ręce to podpisał że rezygnuje z leczenia w szpitalu!!!w dodatku, podobnie jak w omawianym przypadku tej mamy,w wypisie podano moje imię nazwisko i numer telefonu z podkoloryzowanym tekstem..w ten sposób mój niewyleczony znajomy z urojeniami stracił zaufanie to mnie,jedynej osoby której ufał,dopiero teraz widzę że to rutynowe działanie tego szpitala🫣

Polska psychiatria niestety szura po dnie jak Titanic, gdyby tak omówić całą patologię związaną z psychiatrią w tym kraju ten podcast musiałby trwać chyba z 15 godzin

Jestem z Poznania. Szpital HCP , to porażka od wielu lat! Mam tego pecha, że ten szpital należy do mojego rejonu i karetka nie zabierze do innego szpitala. Na izbie przyjechać czeka się co najmniej 8 godzin, nie ważne czy przyjdziesz sam, czy karetka przywiezie. Siedzisz na krzesełku i cierpisz😢. Na przełomie lutego i marca mój mąż był tam dwa razy z objawami zapalenia płuc, nie mógł oddychać. Karetka zabrała go z przychodni rodzinnego lekarza o godzinie 16 :30 , po badaniach wypisali go ze szpitala około godziny 3:00. Komunikacja miejska o tej godzinie jest bardzo ograniczona, taxi też nie udało się złapać. Mąż w ciężkim stanie wraz synem wracali pieszo do domu. Mąż w złym stanie błagał mnie bym nie wzywała karetki, bo nie wysiedzi tam na krzesełku, brał leki w domu. Niestety nie pomagały. Po dwóch tygodniach męża stan pogorszył się i musiałam wezwać karetkę. Po naświetleniu sprawy ratownikom medycznym obiecali, że dopilnują by mąż został zaopiekowany. Położyli go na łóżku w izbie przyjęć i podali tlen. Tak leżał od 17:00 do 6:00 rano. Rano przewieźli go do szpitala chorób płucnych. Tam stwierdzono zaawansowanego raka i po dwóch tygodniach mąż zmarł 😢. Może powinnam to gdzieś zgłosić, ale nie mam na to siły. Jak to piszę, to łzy zalewają mi oczy, ciężko pogodzić się z tym że więcej męża nie zobaczę 😢

Cenzura słowa samobójstwo.. Jprdl.. Zastąp je innym określeniem po prostu.

Szpitale psych. To mordownie

Pierwszy

Mialam podobną sytuację z moją mamą