Zakończyłem przygodę z Thorgalem dosyć dawno temu. W moim przypadku pożegnalnym albumem była Arachnea. Choć przyznaję, że już cykl "W szponach Kriss" zniechęcił mnie do serii. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję że zachęcisz mnie swoimi recenzjami do powrotu do świata Thorgala i z taką intencją zacząłem oglądanie. Ostatecznie jednak chyba sobie podaruję. Wygląda na to, że czekałoby mnie doświadczenie podobne do tego, które towarzyszyło mi podczas czytania dalszych przygód Yansa (album 6 i kolejne). Czyli w prostych słowach - bez szału :)
A ja się właśnie przymierzam, żeby się zabrać za pozostałe "Thorgale". Aczkolwiek nie mam jakichś wygórowanych oczekiwań. Prawdopodobnie skończy się na dość pobierznych analizach i krytyce kolejnych nielogiczności jak w przypadku późnych "Yansów". Pozdrawiam.