Tym razem nie tylko testuję samochód, ale czytam bajki i klechdy z czasów panewki łupanej, czyli przed wami recenzja Warszawy 223. Wlepy: allegro.pl/uzy... Fanpej: / motobieda Podziękowania dla Michała za udostępnienie fury.
Aż się łezka w oku kręci. Pamiętam do dziś jak za czasów dzieciaka, dziadek mnie taką woził do przedszkola i jazdę na kolanach całą szerokoscią drogi na wakacjach w Okunince:) Mieliśmy mysio szarą 223, ale właśnie którejś zimy dziadek nie zlał wody z układu i pękł blok silnika i niestety skończyła na złomie. Szkoda, że na tamte czasy prościej było kupić malucha jak ją remontować. ..
Spoko prezent na święta - w rodzinie była Warszawina. To były wozy - prawdziwe, wszystko z metalu w których lakierowany plastik nie udawał aluminium. Wawa była takim ciężkim klocem metalu, że pomimo tylnego napędu nie była nawet tak wrażliwa na śliską nawierzchnię jak nowsze "lekkie" samochody które trzeba dodatkowo obciążać. W wersji combi - z relingami! - miała zapewne lepsze własności terenowe a już na pewno prześwit od niejednego współczesnego SUV/crossovera. Przy innych samochodach, szczególnie przy maluchu sprawia wrażenie małego czołgu - grube, pancerne drzwi z zawiasami na zewnątrz, niskie okienka, wielkie koła. Nie ma co się dziwić, w końcu została zaprojektowana w latach 40 w Rosji - to trochę taka Pepesza wśród samochodów ;-)))
Tylko ze jej wytrzymalosc i zdolnosci jezdne nijak sie maja do tego supermocarnego wygladu. byl to zwyczajny opozniony trup z dawnych lat. Zaprojektowany w latach 40 uzywany w latach 70...
@@sajuente8235 Żuka opartego dokładnie o tą samą technikę produkowano aż do '98. Zdolności jezdne pomimo tylnego napędu są LEPSZE od Poloneza i dużego Fiata, które przy byle dodaniu gazu w zimie zarzucają dupami. W przednim zawieszeniu dość szybko pojawiają się luzy i to jest słaby punkt. W środku siedzi się bardzo wygodnie - wysoko i jak na domowej wersalce. W porównaniu z Polonezem MR'93 z twardymi wąskimi taboretami to niebo a ziemia. Co do wytrzymałości to ciekaw jestem w którym strefa zgniotu skończyłaby się na tylnej szybie jakbyśmy się zderzyli Warszawą i maluchem albo Cinquecento? :-)))
@@obywatelcane6775 zdolnosci jezdne sa lepsze glownie dlatego, iz silnik Warszawy jest po prostu duzo slabszy, a sama Warszawka duzo ciezsza - prawie 1400kg a taki Polonez to dla porownania to ledwo 1135kg. Wieksza sprawnosc+moc silnika przy mniejszej wadze dawaly wlasnie efekt zarzucania dupy - Warszawa po prostu nie miala na to sily. Co do bezpieczenstwa, zineteresuje sie troche fizyka, bo brak strefy zgniotu jest duzo bardziej niebezpieczny niz duza strefa - wolisz, zeby sile uderzenia przejelo auto, czy wolisz zeby to bylo Twoje cialo?
@@Jawsim2 Passat ma napęd na przód ale ciekawe jak zachowywałby się z tylnym - podejrzewam, że lepiej od lekkiego Fiata czy Skody 100/105. Skoda ma oczywiście z grubsza nieco inny problem - z tyłu silnik, skrzynia, w 105/120 zbiornik ale bardzo lekki przód. Im bardziej dociążona oś napędzająca tym lepiej wóz się prowadzi na oblodzonej drodze.
11:20 W instrukcji Ursusa C-330 pisało, że głowicę powinien dokręcać kluczem o metrowym ramieniu średnio silny mężczyzna. Cóż, dawniej klucz dynamometryczny mieli nieliczni, którzy pewnie na dodatek zajumali go z miejsca pracy.
Jak mieli kiedyś dokręcać głowicę kluczem dynamometrycznym jak ludzie mieli problemy ze zdobyciem zwykłych kluczy? Książka jest z lat 60, to były inne realia. Większość kierowców grzebała sama lub ze szwagrem przy samochodach, jak nie w garażu to na drodze... Z resztą to nie prom kosmiczny...
Z tymi kluczami to przesadziłeś. Kluczy to u nas był dostatek , włącznie z calowymi, które otrzymaliśmy w ramach powojennej pomocy amerykańskiej. Po drugie w tamtych czasach mnóstwo było sklepów żelaznych GS, gdzie wszystkiego było w bród.
Zalać wodę - o płynie chłodniczym mało kto słyszał - czy raczej mało kto taki widział na żywo. Procedurę z ciepłą wodą... widziałem w praktyce jeszcze w latach dwutysięcznych, w starym (niezniszczalnym) traktorze Ursusa :) Trzeba też przyznać, że twórcy tych instrukcji byli ludźmi poważnymi i rozsądnymi. Podchodzili do tematu realistycznie - kto miał wówczas klucz dynamometryczny? Ja tam tęsknię (i to bardzo) za takimi instrukcjami. W moim aucie instrukcja ma ponad 500 stron. Z tego 250 to makulatura sprowadzająca się do zdania: "jedź do ASO"... Nawet wymiana żarówki jest zdaniem producenta zbyt trudna i niebezpieczna dla nieprzeszkolonego użytkownika.
To co widziałem wyglądało następująco: wieczorem zlać do wiader, wstawić do ciepłego pomieszczenia a rano wlać do silnika, jeśli mróz był większy dodatkowo nieco podgrzać (woda ciepła, ale nie wrzątek, by nie uszkodzić bloku i zaślepek wewnątrz kanałów szokiem termicznym). A dlaczego woda ta sama? Kamień. Ta wielokrotnie "wyparzona" zostawiła w silniku co miała zostawić i się sama "zdemineralizowała" :) No i owa "40" palona była niemal z zasady na py... na koła, wieczorem parkowana na minimalnym wzniesieniu pod murem, rano klin spod koła, "5", sprzęgło... a aku zachowywały rezerwę na światła i rozruch w polu - prądnica to tam albo była martwa od czasów PRLu, albo, jak ta z Junaka nie przewidywała używania świateł częściej niż raz na rok :)
Wtedy był problem z dostępem do niezamarzającego płynu chłodniczego, a olej mineralny na mrozie miał mniej więcej konsystencję smaru, więc chcąc ratować silnik przed przedwczesnym zniszczeniem, rozgrzewanie oleju w garnku było jedyną możliwością.
Były posiadacz 101i104 tak w jednym jak i w drugim zapasowy silnik w bagażniku ,gpodzinka na wymianę ,jednak co do przegubów w moich to przede wszystkim spory zapas sworznia i zawleczek a i gumowe osłony przegubów !
Świetny materiał podoba mi się. Warszawa nigdy mnie nie kręciła, chociaż pamiętam jak ten pordzewiały szrot jeździł po drogach, obok Wartburga, Trabanta, Syreny.
Miałem Warszawę 204 - trójbryłową z silnikiem M20. Kupiłem sobie kiedyś z kumplem na spółę i była to nasza Brunhilda. Żaden z nas nie miał jeszcze wtedy prawa jazdy, ale jeździło się i było fajnie. Dwa razy nam się zapaliła na drodze :) W porównaniu z zipiarzami (właściciele syren) saliśmy z naszą Brunhildą klasę wyżej. Czasy nie takie znów dawne: 1988 - 1989.
Żeby tak nauczyciele tłumaczyli historię i matematykę jak ten facet tłumaczy historię motoryzacji doby PRL to dzieci nie miałyby kłopotów z przedmiotami. Jednak państwo miałoby kłopoty z obywatelami. Ten facet używa grubiańskich słów - owszem ale tłumaczy starannie z uwzględnieniem całej sztuki hermeneutyki. To dzięki tej sztuce można zrozumieć cały kontekst historyczny, dziejowy i obyczajowy dotyczący omawianego tematu. To właśnie owo osadzenie w życiu danej rzeczy. Facet jest znakomitym nauczycielem. I szkoda, że ludzie słyszą tylko jego grubiański język a nie dostrzegają znakomitej pracy pedagogiczno-egzegetycznej. Jacek Borowik
Oj tam... Warszawa była ciężka (ze 2T) i paliła jak smok. Ale była komfortowa i w miarę bezpieczna. Widziałem raz kolizję warszawy z wartburgiem. Z tego drugiego prawie nic nie zostało, kierowca pierwszej maszyny odjechał nią o własnych siłach (trochę pogięta karoseria i stłuczone światło). To był raczej czołg, nie samochód.
Nie ma to jak wypuszczać w latach 70-tych auto skonstruowane w latach 40-tych. W tym czasie po drugiej stronie stawu, auta tego samego modelu co roku zmieniały wygląd.
najpierw mówisz, że warszawe 223 od 224 odróżnić można tym, że ta pierwsza ma silnik dolnozaworowy a biorąc instrukcje obsługi od warszawy 224 mówisz "224 czyli tej chujowszej z dolniakiem" czyli jak to jest ? :D i też uważam, że za dużo przekleństw. Kickster troche z tym zredukował i fajnie się go ogląda. I tak, jak mi nie pasuje to mogę wypierdalać stąd ale będę robił co chce :D
Fajnie, że przyjąłeś bardziej realistyczne myślenie o tamtej motoryzacji. Wcześniejsze bluzgi na Polski przemysł motoryzacyjny to jak bluzganie na sprintera, że wolno biegnie, któremu co kilka metrów ktoś podstawia nogę.
Super auto, wygodne, komfortowe, kojarzone z taryfiarzami. Żałowałem, że znikła wyparta przez włoskiego fiata takiego przy niej małego bez oznak luksusu. Ale jednak była obok syreny, żuka, nysy, lublina, stara, jelcza, autosana nie wspominając o motocyklach i motorowerach.
Hehehe a propos bidonu to w Dacii jako zbiorniczek wyrównawczy miałem ...słoik;))) fabryczny oczywiście ALE w Reanult też tak było, bo sprawdzałem!!! więc to nie tylko filozofia FSO czy komuny ale taki duch epoki
Miałem Garbusa. Sam regulowałem zawory, gaźnik i hamulce i to bez kanału, na podnośniku 😀po części dlatego że tylko jeden warsztat w 3city to chciał robić i był bardzo drogi a mnie nie było stać. Poza tym nie było to aż takie trudne
Tylko jedna uwaga co do historii. Poyebało Cię wałkiem? trawę. Pyndzlem albo kazali brać w gębę i pryskać na zielono. Poza tym podoba mi się bezposredniość. Chociaż mowa o montażu to gruuuba przesada oni go z grubsza składali zeby wypchnąć za bramę no może nie jak późne 1500FSO ale drzwi nie musiały Qrwa pasować do niczego. Pamiętam z dzieciństwa sąsiada. Ja nie wiem czy on w ogóle jeździł moze wtedy kiedy łziłem do szkoły a tak to on pod nim q... leżał albo nad nim stał pochylony i drapał się w czachę
Kiedyś instrukcje z pewnego punktu widzenia były spoko ludzie nauczyli się troche grzebać przy samochodzie a teraz nawet kół niemoty nie potrafią zmienić :)
Fajne te uwagi odnośnie instrukcji :D tyle że dawniej z samochodów korzystali ci, którzy coś kumali, a dziś robi to każdy na codzień :D co do zlewania i wlewania oleju - aż mi się wierzyć nie chce że coś takiego pisali, jestem właścicielką dużego diesla w zbliżonym wieku, w mróz albo po zimie starczy wlać do instalacji chłodzącej gorącą wodę z kranu, a jak wejdzie to jeszcze troszkę wrzątku z czajnika i odpala na dotyk jak nówka prosto z fabryki ;)
Jak się tatusiowi w czasie jazdy przegub wału pędnego zgubił i wał wypadł na ulice :-) to go poprostu powiązał drutem wyjętym z jakiejś siatki ogrodzeniowej i jechał dalej👍🤣🤣🤣
A które auto jest 100% autorskie, ani nie ma inspiracji innymi, ani zapożyczeń konkretnych rozwiązań? Kto by robił wszystko od zera? Ale do perfidnej podjebki konkretnego auta daleko.
ale instrukcja mnie oczarowała - coś pięknego. teraz gimbaza by nie ogarnęła bez aplikacji a wtedy to się ludzie zmagali z motoryzacją i to z dzisiejszego punktu widzenia było piękne - przeciętni ludzie mieli (musieli mieć ) wiedzę i umiejętności
Jakby ktoś nie wiedział włosi potrzebowali węgla do hut bo piece hutnicze we włoszech były ogrzewane węglem a sam zachód nie jest za bogaty w ten surowiec . wieć by się zgodzili na sprzedaż licencji
Jeździłem taką Warszawą na taxi i w tamtych latach na spartańska wygodę nikt nie narzekał Dokuczało zbyt mało wydajne ogrzewanie no i hałas Natomiast amortyzacji mogą jej pozazdrościć obecne samochody. To było auto na drogi jakie mieliśmy w owym czasie Szpanem było mieć biegi w podłodze które robiło się zamieniając pokrywę skrzyni biegów z gazika wojskowego
Wyklułem się z jaja w latach 60 tych, miałem okazję jeździć różnymi autami z tamtej epoki, więc moja opinia będzie bardziej miarodajna niż autora, który najwidoczniej testował zaledwie pojedyncze egzemplarze i z tego co słychać nie zawsze sprawne technicznie bądź też jego umiejętności z zakresu jazdy takimi sprzętami są po prosu mierne bo to młody człowiek i skąd ma mieć pojęcie. Instrukcja instrukcją ale nie słyszałem by ktokolwiek spuszczał na noc olej, natomiast w tamtych latach nie było płynów chłodzących, układ zalewany był wodą, dodajmy, że zimną. W siarczyste mrozy rzeczywiście dobrze było pokręcić korbą by rozrzedzić zgęstniały olej. Odnośnie skrzyni biegów w tych pojazdach to bez przesady, jeździłem z trzy i czterobiegową, Nysami, Żukami, na tamte czasy działały bardzo przyzwoicie a ponadto oprócz pierwszego biegu były zsynchronizowane. Na koniec dodam, że autor powinien może pojeździć autami produkowanymi w tamtych czasach to może trochę mniej będzie darł łacha z rodzimych bo naprawdę na to nie zasługują a w niczym specjalnym akurat nie ustępują innym konstrukcjom z tamtych lat. Na koniec tylko westchnę i pokiwam smętnie głową...bardzo mnie cieszy, że są entuzjaści, którzy odrestaurowują pojazdy z tamtych czasów ale w kwestii gustu...ten model miał przecież kilka przyzwoitych kolorów fabrycznych a ten wieśniacki róż to jakieś nieporozumienie i profanacja.
Instrukcja od Ursusa c 330 mówi że śruby głowicy powinien dokrecać średnio silny mechanik kluczem o ramieniu 50 cm, tak że tu jest precyzja dopiero xD moment nie jest podany nigdzie... Ale to jest właśnie ten urok, ja uwielbiam moją trzydzistkę
Dziadki oglądające moto biedę siedzą i mówią sami do siebie "przestań kurwić ty kurwiu, za moich czasów nikt kurwa nie przeklinał do chuja" haha :D pozdro wariacie
Prosze podac, ze cena byla ustawiona na 120. 000 zl. Co bylo wyczynem , zeby za zycia kupic, Syrena to juz yani samochod . Tylko 72.000 zl. To tak dla przypomnienia.
Tak Kurwa. Polak mądry zawsze po szkodzie i nic dziwnego że za starego rzęcha przepłaciliśmy ok. 98 mln zielonych, kiedy to za najbardziej korzystną ofertę FIATA mieliśmy zapłacić polskimi surowcami o łącznej wartości ok. 2 mln zielonych. A wzornictwo Forda u Pobiedy to nie przypadek, ponieważ GAZ w pierwszej kolejności produkował licencyjne samochody Forda i nic dziwnego że późniejsze Wołgi i prototyp Warszawy 210 wzorowane były na Fordzie. W końcu GAZ to był komunistyczny odpowiednik Forda, tj. Moskwicz - Opel, VAZ Łada - FIAT czy Dacia - Renault.
W rodzinie krąży anegdota o tym, jak dziadek pozwolił mojej mamie przejechać się Warszawą po podwórku. Mama miała wtedy kilkanaście lat. Przydzwoniła elegancko w wóz z gnojem. Dziadek się wqrwił, bo wóz tego nie przerwał.
Jedno z najważniejszych udogodnień dla kierowcy Warszawy,było wprowadzenie seryjne około 1971 roku ''zmywacza szyby''jak to się kiedyś spryskiwacz określało...
Na początku oznaczenia nowej Warszawy były 203 i 204 . Zostało to zmienione po protestach Peugeota , który posiadał tak oznaczone modele . Pokazuje to kompletny brak wiedzy marketingowej ówczesnych producentów z FSO .
Warszawa pośmiewiskiem?! Wolne żarty! Znajomy ( taksówkarz) garbatą zrobił 1.5 mln kilometrów, 224 1.2 mln. Pf 125p po 300 tysiącach odmawiał współpracy. Niech ten recenzent wyreguluje luz zaworowy w dolnej Warszawie ( często z braku szczelinomierza robiono to na żyletki) - to będę go mieć za fachowca!
