A ja celowo nie sięgam po "Szeptem", bo w okresie gimbazy to była moja ukochana seria, na punkcie której szalałam. Faza na "Zmierzch" jakoś mnie ominęła, ale "Szeptem"... Byłam najwierniejszą fanką :D Natomiast teraz, po tylu latach, po prostu jestem pewna, że ponowna lektura pozbawi mnie tego sentymentu, dlatego mam na półce całą serię i od czasu do czasu zerkam z miłością, ale boję się zaglądać do środka. :D
Mam bardzo mieszane uczucia co do tych wszystkich odgrzewanych kotletów w stylu Dirty Dancing, Mean Girls itp. Zawsze klasyka jest najlepsza moim zdaniem. Podobnie mam z retellingami. 😅
Ja podchodzę do tego kompletnie odwrotnie, czyli nie jako coś co ma być lepsze od oryginału, ale nową odsłonę... Inną interpretacją... I jasne, nie da się uniknąć porównań, ale zwyczajnie osobiście nie lubię patrzeć na filmy czy książki głównie przez ten pryzmat. No i Mean Girls jest o tyle ciekawe, że to jednak ta interpretacja musicalu na podstawie filmu niż samego filmu i w sumie dla mnie całkiem fajny zabieg. Czyli teoretycznie przenoszenie na inne medium... Poza tym samo obsadzenie w roli Reginy George aktorki, która grała ją na Broadwayu, a która AAAA TAK BARDZO KRADNIE CAŁY FILM, to już totalnie coś!!
Żmiję zaczęłam czytać, ale oderwałam się na rzecz innych tytułów. Jeszcze nie jestem w stanie nic o niej powiedzieć oprócz tego, że tłumaczenie jest mega toporne
Żmija to dla mnie jedna z gorszych książek ever - ilość głupotek przekracza wszelkie granice. Poza tym, końcówka to jakaś masakra, nie rozumiem jak można było wydać taki shit.