Niewygodne moje stare buty i uwiera zaciśnięty pas. Ciągle plącze się po mojej głowie kilka mało śpiewnych tras. Niewesoły widzę obraz, robię zmianę w jego tle i prędko się wyrywam z ram. Bo chcę, bo chcę! Chcę letni poczuć deszcz, dosięgnąć głową gwiazd, zobaczyć wiatru cień. Choć raz, choć raz. Polarną przeżyć noc, nie liczyć dni i lat, na łodzi Twoich rąk opłynąć cały świat. Dookoła słyszę dobre rady, że należy mieć przed sobą cel, że konieczne w życiu są zasady, a za nimi stoi czerń i biel. A ja mam ochotę krzyczeć. Na zasady dobry kwas. Chce poczuć się jak wolny ptak. Choć raz, choć raz. Pogodzę czerń i biel, wychylę wina dzban i niech tam każdy wie, że żyję ponad stan! A kiedy będzie źle wyruszę w siną dal. Lecz wrócę tu za rok. Bo żal, o żal. Chcę letni poczuć deszcz, dosięgnąć głową gwiazd, zobaczyć wiatru cień. Choć raz, choć raz. A kiedy będzie źle wyruszę w siną dal. Lecz wrócę tu za rok. Bo żal, o żal, bo żal...