Ale się nie dziwię że typ tak zamiatał tą jajecznicę, z doświadczenia wiem, że po jakimś czasie na szlaku długodystansowym białeczko to coś co najlepiej smakuje :). Po tygodniu czekoladą już rzygałem, a marzyłem żeby szarpnąć jakąś karkówę czy jajecznicę na boczku :)
Nie masz obawy że z takiej drewnianej chaty-schroniska zawleczesz w biesagach doma np.karaluchy czy pluskwy które są nieomalże niemożliwe do wytępienia?
@@BushcraftBieszczady Wiesz pewnie że nie od czystości mieszkania zależy czy nalazło do niego szparami - lub weszło tam z bagażami rozlicznych "turystów jednej nocy" i się zadomowiło - wspomniane przez mnie towarzystwo, więc ten aspekt nie za bardzo tu pasuje za to pasuje drewniana zabudowa kt. takie pasożyty uwielbiają...Byłem swego czasu w szpitalu wojewódzkim i tam karaluchy łaziły po parapetach i innych listwach...
@@Galileon1 po trzech latach nocowania w takich miejscach nic tego typu nie złapałem, ani nie znam nikogo kto by zawlókł coś do domu. Choć oczywiście legendy szlakowe na ten temat słyszałem niejednokrotnie. Generalnie z takim podejściem nie radzę się wybierać na szlak, nie będziesz miał z tego frajdy, a tylko masę stresu :)
@@klosiu1 Ja tylko pytam bo możliwości zawleczenia insektów lubujących się w drewnianych sadybach są mocno niezerowe i warto tę niezerową możliwość mieć z tyłu głowy. Sam się na pewno nie wybiorę - wiek i zw. z tym ograniczenia fizyczne stoją w poprzek, ale wielu młodych na pewno eksploruje takie "miejscówki" więc może się przydać... pro memoriam, ad maiorem Dei gloriam...