No pewnie! I dlatego między innymi mnie różne chore systemy kontroli nie są w stanie tak łatwo złamać. Zawsze siebie i swoje zdrowie szanować będę bardziej.
@@mikoajbohrer8284 No tylko ja się na grach wideo znam, dlatego moja krytyka to jest jednak coś, czego nie rzucam na wiatr. Na sporcie się nie znam w ogóle, więc tej opinii nie ma co brać nawet pod uwagę.
Mnie z pojęciem git-gut zetknął znajomy, który przekonał mnie do zakupu ps4 dając mi pograć w Bloodborne. Wystarczyło, że ta gra skopała mi dupę przez 2h abym stwierdził, że muszę ja mieć na własność razem z konsolą. Nie przesiaduję na redicie czy 4chanie wiec nie wiem jak tam jest z git-gutyzmem... wiedziałem tylko, że gdzieś na którymś forum był case gdzie jeden z graczy narzekał, że jeden z bossów jest "zepsuty" i tego się nie da przejść. Komentarz był prosty: git-gut. Jeśli Krzysztofie ktoś git-gut odbiera jako: "naucz się grać, ty kazualu!" to jest to dla mnie...smutne... Dla mnie, od pierwszego momentu gdy zapytałem się kolegi jak on tak łatwo zabija Clearic Beasta, jego git-gut znaczyło zawsze jedno: graj, próbuj w końcu Ci się uda. Git-gut nie jako : naucz się grać, lamusie Tylko jako: graj, a będziesz coraz lepszy W efekcie później z wypiekami przechodziłem Sekiro - moim skromnym zdaniem najlepszy z soul-bornów w kwestii mechaniki. Walka z Geni hero i Ishinem to jedne z najlepszych walk w grach w ogóle... to był cudowny...proces, nauka i satysfakcja ale nie tylko z tego, że "udało się" a bardziej z tego, że moje finalne walki z wymienionymi bosami to był spektakl tego jak płynnie pokonuje się bossów gdy uchwyci się esencję walki... gdy z leszcza który nie rozumie czemu co chwila dostaje wypierdol zamieniasz się w herosa który zbija wszystkie ciosy, reaguje z wyprzedzeniem na każdą sztuczkę, i po prostu ownuje bossa. Stąd np widząc zapis walki Quaza z Ishinem było mi zwyczajnie smutno...bo widząc jak się Quaz z nim męczy, jak skrobie mu pasek niczym w każdej innej grze poczułem smutek tego, że oto ostatni boss a on nadal gra w sekiro tak jakby to był dark-souls, ze nigdy już pewnie nie poczuje tego cudownego uczucia gdy nagle walka z tym cholernym bossem przestaje być irytujaca a zaczyna przypominać radosny taniec... Stąd też głosy mówiące o tym ze grając magiem w dark-souls nie grasz w dark-souls. Nie dlatego, że "nie grasz w grę taka jak internety kazały" tylko dlatego ze próbujesz krytykować coś czego niedoswiadczyłeś. Ot bardziej dobitny przykład, załóżmy że nie mam prawa jazdy i siadam do gdy w GTA i z tego powodu, ustalam sobie pod siebie zasadę ze nie używam w GTA pojazdów i całą grę będę robić na piechotę. Czy z mojej perspektywy gra będzie słabo zaprojektowana ? Oczywiście! Czy z tego wynika ze gra jest słabo zaprojektowana ? Zdecydowanie nie, to był mój wybór żeby tak grać a chcacemunie dzieje się krzywda. Czy mam mandat do tego aby krytykować GTA po takim przejściu całości? No... nikt mi nie zabroni, ale moja krytyka raczej nie zdobędzie poklasku... Podobnie jest z dark-souls granie magiem jest po prostu specyficznie zaprojektowane (szczególnie w pierwszej części) a to dlatego, że taki był zamysł projektowy aby gra magiem była odczuciem eksperymentalnym, z jednej strony łatwiejszym mechanicznie a z drugiej bardziej upierdliwa narracyjnie (bo ciezko się tak gra szczególnie w ds gdy nie wiesz gdzie i kiedy zdobywasz nowe czary) pomyślana raczej dla tych którzy już nieco grali. Także - krytyka twojej gry magiem jest prosta: narzuciłeś sobie ograniczenie, nie chciałeś wyjść ze strefy komfortu (grania magiem w gry fantasy) i w efekcie tego poznałeś dark-souls od bardzo specyficznej strony. Z tego powodu też masz - w oczach innych graczy niski mandat do krytykowania, bo w ich odczuciu nie doświadczyłeś największego zachwytu nad tą grą. Dlatego twoja krytyka wydaje im się... prostacka: Tak jakby ktoś zamówił sobie sernik z rodzynkam ( w wersji ekstremalnej: wyjadł z niego tylko rodzynki, bo ma nietolerancję laktozy i taki juz jest) a później twierdził że nie rozumie dlaczego ludzie zachwycają się sernikiem... Gry from-software mają mnóstwo wad i wcale nie są tak genialne jak je internet maluje ( ot DS1 mocno kojarzy mi się z tym czym by się stala seria diablo gdyby diablo2 przeniesione zostało w 3D ) i osobiście Elden Ring strasznie mnie znudził (nadmieńmy po 90h gry...) Ale kończąc ten przydługi wpis : zacznijmy po prostu promować pozytywny git-gutyzm, a smutnych ludzi którzy czytają wikipedie żeby im ktoś wylożył (brrr nie znoszę! ) jak maja grać w grę zostawmy samym sobie ;) PS. Walka z Wężooką w Sekiro jest nie tyle źle zaprojektowana co jest opcjonalnym bossem, (chcącemu nie dzieje sie krzywda) nagrodą dla tych którzy czytają opisy przedmiotów (zabimaru bardzo mocno ją klepie, co wynika z jego opisu i elementów lore gry)
Dark Souls przepiękna gra. Kocham ją, a podchodziłem jak pies do jeża przez lata. Jedyne z czym się spotkałem, to z ABSOLUTNĄ pomocą community Dark Souls. I ja mam tak samo - jak tylko słyszę, że ktoś ze znajomych gra to zalewam go radami i słucham z przejęciem co sprawia mu trudność
@@BezSchematu Ale czego Ty oczekujesz? Idealnego swiata w którym każdy jest miły, pomocny i życzliwy? Skrajności występują w każdej dziedzinie życia. Społeczność Soulsów wstydzi sie za takich ludzi. Radykałów masz wszędzie i nic na to nie poradzisz. Wystarczy spojrzeć na wojny wyznawców danej konsoli czy marki samochodu. Nie ma sensu większa polemika z takimi osobami. Graj w co chcesz i jak chcesz ale z drugiej strony nie narzucaj proszę swojego poglądu na to jak ma wyglądać dane spektrum. Robisz dokładnie to samo tylko w przeciwnym kierunku. Ani ja Ani Ty czy inny spocony soulsowiec nie jesteśmy od tego, żeby wyznaczać które podejście jest właściwe. Mnie np odrzucają gry gdzie twórcy prowadzą gracza za rękę i nie wymagają absolutnie żadnego wysiłku. Mimo wszystko nie krytykuje ich za to jak i ludzi którzy dobrze sie przy nich bawią. Mamy tak duży wybór w tej branży, że serio wystarczy wybierać to co sie lubi zamiast wchodzić w niewygodne miejsce i szufladkować inna grupę.
Już wcześniej uświadomiłeś mnie, żeby nie przejmować się kompetytywnością (a mialem z tym problem), a w dzisiejszym materiale utwierdzasz mnie w tym, żeby nie przejmować się nią dalej!
To prawda, że społeczność soulsowa jest toksyczna i w ogóle wszystko prawa. Zupełnie nie rozumiem natomiast w czym prowadzący ma problem. Przecież można po prostu grać single player zgodnie ze swoim gustem i nie wchodzić na fora.
Być może nie chodzi o fora, a o komentarze pod streamami. Nawet jeśli ktoś twierdzi, że ma żelazna psyche czytając komentarze podświadomie czuje wyzwanie i chęć wyjaśnienia swoich racji.
Nie wiem czy padło to kiedyś u Ciebie na streamie czy po prostu mi to przyszło jak oglądałem, bo dzięki popatrzeniu na DS jako widz zacząłem się zastanawiać. Dlaczego NPC tak się bardzo cieszą, gdy wracamy do kaplicy? Odpowiedź przyszła szybko. Bo w tym świecie Ci którzy nie wracają stają się pustymi, a jesteśmy dla NPC ostatnią nadzieją. Więc tak naprawdę najgorsze jest zaprzestanie grać, bo dla postaci z tego świata ostatnia nadzieją zniknęła/ stała się pustym. Wtedy nasz świat staje się lokacją opuszczone groby u innych graczy w tej pętli.
Moim zdaniem ta presja graczy-fanów spadająca na grającego wynika jeszcze z paru rzeczy: 1. Kiedy oglądamy, jak ktoś gra, to chcemy by nasze oglądanie było jak najbardziej przyjemne. W momencie, kiedy widzimy gracza męczącego się długo z danym bossem, nie mogącego załapać zasad gry itd. to automatycznie jesteśmy rozdrażnieni, bo ogląda nam się to wszystko gorzej, więc wywieramy presję na grającego, by lepiej grał, a nasze doświadczenie było przyjemniejsze. Czegoś takiego by nie było, gdyby grał samotnie. 2. Zakładamy, że gracz rozpoczynający przygodę w jakiejś grze stanie się z czasem reprezentantem grona ludzi, na które wszyscy się składamy i o które chcemy dbać. Taki gracz w przyszłości będzie się o danej marce wypowiadał, chwalił ją bądź ganił, a my czujemy, że jest jednym z nas, więc czujemy się odpowiedzialni za jego słowa, chcemy "wyszkolić" tego rekruta, by później wypadał jak najlepiej jako jeden z nas. Stąd ta potrzeba nakierowania konkretnej osoby na odpowiednią bramkę, uznajemy kolektywnie iż istnieje właściwa forma grania, zdobywania wiedzy o grze, interpretacji wydarzeń z gry, cieszenia się grą, bo jeśli nastąpi rozdźwięk, to może dojść do kłótni i rozłamu, których bardzo byśmy nie chcieli. Ale jednak do nich doprowadzamy, kiedy próbujemy ich uniknąć. 3. Ostatnio pisałem o tym, jak bardzo niektórzy odtrącają od siebie możliwość wystąpienia u kogoś odmiennej opinii na temat jakiegoś dzieła kultury z prostego powodu - kiedy ktoś rzuci opinię odmienną od naszej zastanawiamy się, czy to znaczy, że "my nie mamy racji". To bardzo smutne pytanie, które kłębi nam się w głowie, wynika z niepewności odnośnie własnych odczuć. Przez większość życia wzorujemy się na innych, więc jak tu nie przyjąć czyjejś opinii za swojej, skoro pochodzi od lubianego przez nas gościa. Ale kiedy się z nią nie zgadzamy, to jest problem, bo myślimy, że się mylimy, a my nie chcemy się mylić. Tylko że to nigdy nie jest mylenie się, bo nie można powiedzieć np. o Dark Souls czy obiektywnie jest to uciążliwa gra czy nie. Kiedy Krzysztof mówi, że jest uciążliwa i podaje argumenty za tym stojące, to następuje w nas sprzeciw, bo jak to tak, mało kto do tej pory tak mówił, więc pewnie wygaduje głupoty. Jasne, czasami da się coś stwierdzić obiektywnie i uznać, że ktoś wygadywał głupoty na jakiś temat, który da się faktycznie sprawdzić, np. czy jakiś boss zachowuje się zawsze w konkretny sposób, ale nie zawsze jest to możliwa. Potrzebujemy jako ludzie dążenia do prawd objawionych, które nie zawsze daje się uzyskać, a kiedy ktoś nas o tym uświadamia, to odpalamy protokół "nie znasz się".
Mam wrażenie, że staje się Pan w swoich tyradach coraz częściej protekcjonalny i toksyczny. Nie wystarczy pojednawczo puentować nad wyraz rozbudowany wywód modulując dobrodusznie głos. Być może zna się Pan na grach, lecz nie wiem czy lepiej od każdego, kto w gry po prostu gra. Tutaj liczy się zwykłe doświadczenie, kontakt z grą, jej światem. Szanuję twórców za DS za oryginalność wizji i projekt rozgrywki, dlatego też nie sięgam po ich tytuły, bo wiem, że nie są dla mnie. Podziwiam, ale z pozycji widza. Dlatego poruszony przez Pana problem uznaję za cokolwiek wydumany. Dlaczego gracz singlowej gry, której doświadcza indywidualnie ma przejmować się jutuberami, strimerami czy innymi komentatorami? Może problem tkwi w Pańskim jedynie odbiorze DS i tego, że jako tzw. znawca tak długo ignorował jej istnienie? Nie rozumiem tezy tego materiału, dlatego uznaję wykładnię i próbę jej udowodnienia za bezcelową. PS. Kilkukrotnie towarzyszyłem Panu w przygodzie z DS III na streamach i obserwowałem jak tkwiący w Panu zmysł analityczny rozbijał się o zwykłe wyzwanie, trudność jaką założył projektant gry. Zatem albo jej reguły uznajemy za wiążące, albo nie podejmujemy wyzwania. Nie obrażamy się, nie krzyczymy, po prostu staramy się odnaleźć w tym świecie drogę do celu a w niej samej przyjemność i satysfakcję z osiągniętego rezultatu.
No raczej wybuchy na streamach powinno się potraktować jako właśnie to. Komu nie zdarza się irracjonalny wybuch podczas 32 podejście do bossa. Z samą tezą nie mam żadnego problemu bo faktycznie nakreśla istniejący problem,
Bardzo dobry materiał ale w jednym aspekcie musze się z Panem nie zgodzić. Stwierdził Pan, że gry stają się coraz trudniejsze.. jest wręcz przeciwnie, a widać to po takich grach jak RE village, czy nowy GoW. Twórcy chcą aby ich gry jak najlepiej sie sprzedały, więc nie chcą, żeby ktokolwiek się od nich odbił i w miejsce angażującej (a co za tym idzie wymagającej (w zależności od poziomu trudności)) rozgrywki, wciska się tryb "just give me a story", co dobrze pokazuje w jaką strone patrzą twórcy🤑(szczególnie gier AAA). I niestety nie przekłada się to jedynie na najłatwiejsze poziomy trudności ale również na te wyższe
Tzn jest i tak i tak. Są dwa nurty, dzięki Dark Souls odrodziły się gry wymagające (XCom, Darkest Dungeon, Hades), ale nadal mamy segment dominujący graczy casual, a nie hardcore. Także i Krzysztof ma rację i Ty ;)
@@BezSchematu No i mi właśnie o ten dominujący segment graczy typu casual się rozchodzi. Przez niego rynek gier idzie w złą strone, a to mocno mnie niepokoii. Weźmy np takiego residenta (którego pierwsze odsłony były mocno nastawione na zarządzanie ekwipunkiem, był to jeden z solidniejszych elementów horroru i potrafił podnieść adrenalinke), twórcy stwierdzili, że po co robić gre, która może być dla kogoś zatrudna, jeszcze się nie sprzeda i co wtedy? Stworzyli więc takie village (które tak na dobrą sprawe z Residentem ma wspólny tylko tytuł) w którym nasz ekwipunek jest niebotycznych rozmiarów, a zasoby naprawde duże, tak że nie musimy się zastanawiać czy zabić tego zombiaka (przepraszam.. wilkołaka), który stoi nam na drodze, bo i tak mamy tyle amunicji, że starczy nam na tego i na 10 kolejnych. Twórcy dają tym samym komunikat - drogi graczu nie myśl, idź i zabijaj, a gra przejdzie się sama. Krokiem wstecz jest też liniowość samej rozgrywki, twórcyprowadzą nas po nitce do kłębka, nie dając nawet szansy się zgubić(co w starszych odsłonach zdążało się dośćczęsto). A ta gra jest tylko jednym z przykładów na to jak dzisiejsze gry stają się coraz bardziej casualowe. Mi nie chodzi o aspekt 'get good' do którego nawiązywał Krzysztof w więkrzości filmu, nie twierdze że każda gra ma być jak Dark Souls (nawet w nie nie grałem), chciał bym jedynie żeby dzisiejsze gry były troche bardziej angażujące niż "give me a story"
Trochę lat temu bracia pokazali mi Gothica, to grałam. Podczas pierwszej gry szukałam Starego Obozu pod mostem i nawet nie weszłam do świątyni Śniącego, ale co tam, nie o to chodzi. Potem dowiedziałam się, że są kody, to ułatwiałam sobie grę. Było poczucie winy, ale dobrze się bawiłam. Zaczęło mi się to nudzić, to zaczęłam próbować grać bez cheatów, i wychodziło. Gothic I przeszłam, Gothic II usunął mi save'y, ale dalej coś tam próbowałam. Obecnie daję sobie radę i mam już z 36h w Kronikach Myrtany bez kodów i to jest ogromna satysfakcja zobaczyć taką liczbę. Dobrze jest widzieć, że jest się lepszym od siebie sprzed paru lat. Multiplayery PvP to jest kompletnie co innego, próbujesz się czegoś nauczyć i wyskakuje ci jakiś inny gracz, wygrywa i pisze ci milion razy "hahaaa essaaa", po prostu nie warto się z tym męczyć.
Ja miałem podobnie, choć z grą "Heroes of Might and Magic 3". Za dzieciaka wiele gier przechodziłem za pomocą kodów, lecz w miarę dorastania zacząłem utożsamiać używanie cheatów za porażkę. Niby mogę przejść jakiś scenariusz, pokonać przeciwnika, ale tak naprawdę przegrałem. Właśnie dlatego odczułem wielką satysfakcję, gdy po wielu latach przeszedłem wszystkie kampanie do podstawowej wersji "Hirołsów" bez uciekania się do kodów. Raz było łatwiej, raz cholernie ciężko, ale w końcu się udało. Zostały mi jeszcze dodatki, ale do nich jakoś mi się już potem nie chciało podchodzić. Jeśli zaś chodzi o Gothica, ogromnie cenię sobie "Kroniki Myrtany" przede wszystkim za sprawiedliwy, zbalansowany poziom trudności. Nie ma tak nieuczciwego wyzwania jak w - totalnie skaszanionych - Mrocznych Tajemnicach, do których wcześniej podchodziłem. Na każdym etapie rozgrywki jest wiele rzeczy do roboty, zaś wyzwania stawiane przed graczem nigdy nie są nie do pokonania, zwłaszcza gdy ma się doświadczenie z pierwszymi dwoma Gothicami - nauka walki, stosowanie uników i blokad, mieszanie walki dystansowej i starć wręcz, badanie swojej potęgo poprzez rzucanie wyzwania silniejszym od siebie stworom itd. Progres jest tu wyważony i stopniowy i cieszymy się z tego, gdy dana grupa stworzeń na konkretnym etapie gry nie jest już dla nas wyzwaniem.
@@elvenoormg5919 O tak, Kroniki są świetne pod tym względem. Jeśli zna się dobrze Gothicową walkę to można i niedźwiedzia na wczesnych poziomach pokonać
Ja swoje pierwsze Soulsy pokonywałem przez blisko pół roku. Mało że się tego nie wstydzę, ja się tym szczycę! Kolejne już sporo mniej czasu mi zajęły, nadal daleko mi do wymiatacza a mimo to jest satysfakcja i nie specjalnie mnie rusza że ktoś to zrobił szybciej i z patelnią w ręku...
Słuchając twojej wypowiedzi miałem wrażenie, że narzekasz generalnie na rodzaj ludzki. Przecież hierarchiczność jest w nas wdrukowana od zarania dziejów. Tam gdzie jest grupa ludzi tam powstaje hirarchia. Jeżeli w jakiejś grupie będziemy otwarcie deklarować jej brak to powstanie hierachia nieformalna. Przykładem jest firma Valve, której twórca tak szczycił się płaską strukturą swojego przedsiębiorstwa, a skończyło się na tym, że hierarchia oczywiście była tylko taka jak w liceum - każdy mniej więcej wiedział na co może sobie pozwolić i kogo warto słuchać, a kogo zdanie nie ma znaczenia. Piszę o Valve w czasie przeszłym, bo ponoć wielki i wspaniały Gaben wprowadził zmiany. Odnośnie Soulsów. Fani Soulsów to też grupa i też samoistnie dąży do wytworzenia hierarchii. Zyskuje uznanie ten kto zna dobrze lore, świetnie walczy w PVP, a ktoś kto potrafi przejść całą grę bez jednej śmierci staje się półbogiem.Nie ma żadnego obowiązku wybitnie posługiwać się mieczami w Soulsach tak samo jak nie ma obowiązku dobrze grać w szachy czy piłkę nożną. Jednak grając w te gry automatycznie wystawiamy się na ocenę swoich umiejętności. Nie jest toksyczne zauważenie, że ktoś jest słabszy, a ktoś lepszy. Toksyczne jest dopiero nękanie kogoś z tego powodu, że idzie mu słabo i z tym trzeba walczyć.
tzw, toksyczność jest tylko wtedy jak na nią pozwalasz. bo mam w piździe co kto mysli na mój temat. akurat na multi mam wyjebane. a to czy robię se wyzwania typu 1lv to już moje mierzenie się z moim słabościami albo z nudy. aha jako niby "fan" FS nie uznaje nic co p*ierdoli ten viaadichooj coś tam. JA mam swoją narrację fabuły...
Krótko mówiąc. Nie istnieje coś takiego jak dobry fandom, i istnieć nie może. A brońcie bogowie przed fandomem zinstytycjonalizowanym. 12:29 - czy poprawnym rozróżnieniem nie byłoby "gra" i "rozgrywka"?
Bardzo się cieszę, że ten problem został poruszony. Sam poniekąd się z nim zmagałem, gdyż sam sobie czasami narzucałem zbyt duży poziom trudność bO PRzECIeRz Tak grAJĄ pRaWDziwi GrACze, co skończyło się porzuceniem prze zemnie Far cry 4. Zaznaczmy to jeszcze raz BARDZO, BARDZO, wyraźnie narzucanie sposobu grania na innych w grach single player jest robieniem krzywdy. Jednak przy drużynowych grach multiplayer o nastawieniu eksportowym sytuacja jest trochę bardziej szara. W tych grach nasi sojusznicy wpływają na nasze doświadczenia. Tam jeżeli gracze nie będą grali w określony sposób to istnieje duża szansa, że zepsują zabawę czytaj bezpowrotnie zabiorą czas innym graczom. Podam przykład, dużo w życiu grałem w Lola, podczas jednej z gry z czwórką innych kolegów zamiast grać w domyślny sposób wybraliśmy postacie mogące być niewidzialne i zaczęliśmy się chować przed naszymi przeciwnikami. Była to gra pełna śmiechu i jest to rozrywka którą najbardziej pamiętałem z całej 3000 godzinnej przygody z lolem. Jednak gdybyś my zrobili to w cztery osoby i piąta osoba byłaby dobranym przez system i zarazem nieświadoma naszych zamiarów to jej wrażenia zostałyby zrujnowane. Pomijaj też, że nasi przeciwnicy przeżyli najpewniej najnudniejszą grę w życiu na 5 afków. Zdaje sobie sprawę, ze nie jest to sedno filmiku, jednak uważam, że ta kwestia jest bardziej skomplikowana.
Ciekawy punkt widzenia ale mam z tyłu głowy pewną myśl. Czy osoba grająca dla fabuły powinna dyskutować z ludźmi grającymi dla wyzwania? To jakby szachista kłócił się z fanem monopoly.
Wiele można się od Pana Krzysztofa nauczyć. Zgadzam się z tym podejściem w stu a nawet dwustu procentach! plusi za nagrywanie 21:9 pierwszy materiał jaki oglądam na nowym ultrawide monitorze :) Szacunek!
Dark soul to taka gra która każdy powinien przechodzić jak mu wygodnie. Dlaczeg w walce z bosem mam niewykorzystac całego arsenalu czarów czy łuku. Jedynym przypadkiem gdzie najlepiej jest grać zgodnie z zasadami to walka z pewnym gigantem, którego imienia tu nie wymieniamy.
Hej, ja akurat nie miałem tego problemu z dark souls 3, przy niektórych bosach korzystałem z pomocy innych graczy ale jak bardzo pasuje to do Lola (znajomy powiedział mi że teraz nie ma sensu wchodzić bo musiał bym się uczyć 2 lata żeby zacząć grać o jakieś rangi). Dzięki za ten odcinek!
A no, ja ostatnio wbiłem golda i próg wejścia jest dosyć duży moim zdaniem, trzeba makro nadrabiać mikro, bo gracze niektórzy posiadają takie mikro bo brają w to codziennie, że to są jakieś jaja.
@@michanosalik1398 tzn ja koniec końców nawet nie próbowałem w to grać, ale z tego co wiem to można tworzyć mecze tylko z wybranym ludźmi także w sumie nie najgorszym pomysłem było by zrobienie ligi na discordzie Bez Schematu/Krzysztof
Rozumiem, że krytyka git gut dotyczy gier wideo w szczególności? Bo takiej na przykład kostki Rubika nie da się "przejść" bez mety i wymaga tego, żeby być coraz bardziej "gut" - i tego część graczy właśnie w grach,w szerokim tego słowa znaczenia, szuka.
W jaki sposób? Można sobie ułożyć kostkę używając najprostszych algorytmów i to wciąż będzie ułożenie kostki. Nie trzeba uczyć się metod na układanie w 10 sekund, jak ktoś nie chce być w kompetytywnym układaniu.
Z większością argumentów się zgodzę, ale też wydaje mi się, że jeden aspekt zarówno w streamach jak i w tym materiale jest zbyt mocno zaakcentowany (złagodzony jedynie końcówką). Gry czasem są tworzone pod konkretną mechanikę i konkretny typ rozgrywki. To może być brak mapy w Dark Souls (a przynajmniej brak mapy funkcjonalnej), to będzie również mgła wojny lub jej brak w strategii, to znów będzie konieczność współpracy w Overcooked albo Battlestar Galactica. To jeden aspekt i moim zdaniem jego krytyka powinna być z natury bardzo delikatna lub dotyczyć zbalansowania danej mechaniki/koncepcji. Czasem trzeba zgodzić się, że dana gra po prostu nie jest dla każdego odbiorcy, tak jak nie każdy zachwyci się smakiem single malta. Z drugiej strony, działania społeczności graczy, próbujące presją wymusić "właściwy", "prawidłowy" sposób odbioru gry jest czymś odpychającym, jeśli nie wręcz obrzydliwym. Takie zachowania należy piętnować i krytykować. Trudno tu znaleźć równowagę, bo - tak jak w wielu innych sprawach - nie umiemy się komunikować. Ktoś powie "nie tak gra się w tę grę", myśląc "hej, zobacz tu są mechaniki które mogą Ci pomóc", albo "gdy zatrzymasz się i przyjrzysz się, to znajdziesz to co szukasz". Musimy nauczyć się nie tylko być przewodnikami, ale wręcz nauczyć się nowego języka.
Dla mnie gry singlowe są jak piaskownica, ja decyduje co będę robił w tym środowisku i nie ma złego sposobu zabawy. Od mojego pomysłu zależy czy będę kopał dołek, usypywał górkę, leżał na piasku czy jadł piasek, jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia i narzędzia gry. Bardzo nie lubie Mety i Tier list które sugerują jedyny "słuszny" sposób gry. A z drugiej strony gdy widzę że ktoś męczy sie w grze w której ja mam 1000 godzin to ciężko jest nie pomóc. Odkrywanie mechanik gry to część zabawy więc pomoc w postaci małych porad jest dużo lepsza od dyktowania gotowego rozwiązania.
A mi się podobało się jak grał Pan Krzysztof w Dark Souls (paradoksanie dzięki stream Dark Souls 3 jest na liście gier do przejścia). To mi przypomina jak sama gram. I Mam podobne zdanie : trzeba czerpać przyjemność z grania i poznawanie świata, zanurzać się świat przedstawiony, godzinami słuchać muzyki, a nie piąć się po szczebelkach rankingowych, bo właśnie przez takie oczekiwania graczy, zabijają przyjemność i odrzucają do tytułów. Pozdrowienia dla wszystkich
Nie obchodzi mnie krytyka graczy w stosunku do tego, jak powinno się grać, ale po krótkim czasie styczności z serią dark souls doszedłem do wniosku, że dla mnie najlepszą taktyką jest grać hybrydą (mag i wojownik w jednym), bez noszenia tarczy, z jednoczesną próbą zachowania równowagi między płynnością wykonywania uników, noszenia mocnej zbroi, a wychwytywania momentów częściowo tanecznych u wrogów, by móc bez przeszkód bawić się tym, jak gra jest zaprojektowana Cieszę się, że mogę posłuchać, jak ktoś wyśmiewa środowisko graczy pro w tej serii, pomimo iż sam się łapię na tym, że ja również preferuję konkretne taktyki na bossów (najlepiej grać z graczami z najsłabszymi broniami, bo wtedy frustracja zamienia się w śmiech, cieszenie pyszczka, że niby tak umieją grać, a rady nie dają sobie z najprostszym wyzwaniem) Lubię dark souls 2 i uważam, że jest zrobione dla dzieci do lat 13 dark souls 1 szczuje gracza na każdym kroku, ale to w części 2 zrezygnowałem po kilku nieudanych próbach na 2 lata dark souls 3 jest piękna, ale i nudna, szczególnie, że mało z kim można pograć (trzeba szukać chętnych poza grą) Jest też elden ring, które pokazało mi, że jeśli świat jest w jakimś stopniu otwarty, to musi mieć w sobie coś więcej niż samo przemieszczanie się po nim (mnie rozczarowało tym, że na otwartych przestrzeniach nie ma właściwie nic do zaoferowania, oprócz jednorazowych widoków, ale przypomniało jednocześnie, że zamknięte przestrzenie, często liniowe nudzą się znacznie wolniej od całej reszty, bo samo uniknięcie wrogów, by dotrzeć do boss'a z zaoszczędzeniem paska many sprawia wielką trudność) Niech każdy gra po swojemu, bo inaczej gra staje się kolejnym polem bitwy/kłótni, którą ktoś rozpoczął i ktoś skończyć musi.
Kurcze ale w Planescape, to mógłbyś zagrać, jest fajny. A tak swoją drogą, grałeś może w Blasphemous? Ja jestem w trakcie i pierwsze 3 dni mnie męczyła, bo poszedłem najpierw w góry, a później przeczytałem, że to najtrudniejsza lokacja z trzech początkowych i teraz jestem zachwycony tą gra i jej lore. :-D
Ograłem wszystkie części soulsów i ani razu nie spotkałem się z toksycznymi zachowaniami społeczności tej gry, (Nie licząc paru tryhardów podczas pvp). Kszyśtof jak zawsze robi z igły widły
Heh jak pewnie nie jedna osoba swego czasu nałogowo grałem w pewne MMORPG w tym wypadku w klimatach Sci-Fi (gdzieś od 2016 roku do 2020 - dzisiaj już loguje się tylko na pogranie w nowy kontent albo zrobienie 'daily' w evencie, jeżeli jest tego wart). Problem był taki, że poszedłem w pewnym momencie w 'DPS chase' (uczciwie powiedziawszy dotarłem trochę poza próg wrót, ale nie dalej) i próbowałem wpierw samemu rozgryzać 'tajniki bildów okrętów' itp. aż w końcu się złamałem i zacząłem kopiować gotowe rozwiązania od ludzi z YT, czyli wpierw regularne grindowanie 'zasobów', potem kupowanie okretów tylko po to żeby wylatać na nich 'ten-jeden-z-kilku-meta-traitów-niezbędnych-do-dobrego-buildu-amen'. Poza kilkoma latami jałowego farmienia zasobów i zdobyciu nieco wiedzy tak właściwie to straciłem dużo czasu, nerwów (tak, tak kilka razy naczytałem się jak to gram ;) ) i trochę pieniędzy, natomiast żeby być uczciwym to zyskałem również trochę (choć niezbyt dużo) fajnych znajomości więc ogólny rozrachunek nie wypada najgorzej. Natomiast też zderzyłem się z tym poczuciem elitaryzmu, o którym mówiłeś w dodatku podsycanym różnymi mechanikami używanymi z rozmysłem przez twórców, a nakierowanymi po prostu na wysysanie osób z problemami na tle hazardowym z kasy. W 2020 roku (w końcu!) zdałem sobie sprawę, że to co tam robię bardziej mnie pozbawia energii niż relaksuje, a najgorsze w tym wszystkim, jest to że nawet jeżeli poświęcasz prawie cały czas w ciągu dnia na 'granie' to w modelu 'free to p(l)ay' (i bez legionu farmerów) nie osiągniesz poziomu ludzi ładujących w tą grę regularnie prawdziwe pieniądze albo siedzących od początku. Szczęśliwie wróciłem do bardziej zrównoważonego grania i do kilku innych rzeczy na które przez te parę lat nie starczało czasu, he he mam teraz z grubsza w 4literach wszelkie 'accolade's' i stwierdzenia typu: 'ale przecież masz tam wgrane mody ułatwiające rozgrywkę, ale z ciebie cheater i lama'. TL, DR: cytując Marcusa z Fallout 2: 'been there, seen that, got the scars'.
Zachęciłeś mnie do soulsow, opisywałem to na twoim kanale. Na samym poczatku po 3h Chciałem refunda zrobić bo nie mogłem zabić gundyra (tak tego pierwssego) , namówiłeś mnie żebym został i nie poddawał się, tak oto ukończyłem grę Magiem (lol) no i poczułem bluesa, druga rozgrywka była najmitą i Nameless padł za pierwszym podejściem(no sheeeeeeeeet bro) , dzięki tobie właśnie bo tak kaleczyles tym piromanta pozwoliłem sobie przejść ds3 pierw easy mode, później na blisko bo już się nie bałem, bo raz już ogień zjednoczyłem. Dziękuję Krzychu. Co prawda uważam że konkurencja nie jest z natury zła, źle jest ją narzucać jak nie trzeba, niektórych bycie vs bawi nie stresuje.
Dzięki za wrzutę o gatekeepingu - nie znałem terminu. A u mnie do fantasy zaciekawił mnie... netflixowy serialowy wiedźmin, ale przez to jak ta seria jest ciśnięta to aż mam opory bo boję się, że będę zlinczowany.
Szacun człowieku. Instagramizacji gry mówimy nie. A w VR będzie jeszcze gorzej... Game to po angielsku również zwierzyna łowna. Granie to wchodzenie w stan flow bez świadomości startu i założenia końca jak przycisk start stop. Game to środowisko wizja w którą się zanurzamy Play to mechanika interfejs i podziałka na linijce. Na chodzi o płótno nie o idealną matematyczną proporcję
Nienawiść do padów to tylko i wyłącznie twój problem, w 2015 jak byłem hejterem do granic możliwości padów. Po 2h w dark souls prepare to die edition na k&m odstawiłem grę, kupiłem pada za 50zł do x360 i ograłem nim calą trylogię, pad do niektórych gier to po prostu must have, a ja już doszedłem do tego że np w takim death stranding gram na padzie a jak przychodzi do strzelaniny do szybko przechodzę na K&M :), ale wracając - a to że ty na to narzekasz to nie jest wina gry tylko twoja - tak samo Krzychu w nier automata ;) którą przydało by się żebyś w końcu dokończył bo może 1/4 gry przeszedłeś i poszedłeś grać w czarodziejów. a git gud to bardzo pozytywne określenie - doskonal siebie, rozwijaj się co widać jak pierwszy raz walczysz z demon assylum a kończysz na gaelu. Ale jak zwykle społeczność i ludzie to wypaczają, dlatego gatekeeping według mnie jest zdrowy, trzymać masę npctów poza zamkiem, 9 lat temu w prepare to die edition czy z 6 lat temu w DS3 duele pvp były dla mnie wręcz rycerskie, emotka ukłonu przed, emotka ukłonu po, czasami w trakcie wzajemne zaklaskanie po jakiejś dobrej akcji i wyleczeniu się, czy nawet wspólnie zbicie pucharu piwa, a dziś w elden ringu wolę grać offline, atakuję kogoś bo chce zrobić questa, czy chce komuś pomóc, witam się i dostaję w plecy podczas animacji... ta masa szamba po prostu zniszczyła to community. Wszystko co jest w mainstreamie jest wypaczane i niszczone.
Zgadza sie, same gry z serii soulsboorn maja swoje problemy tak samo jak i ich community. Kamera czy inne upierdliwością są zauważane i wytykane twórcom przez większość community. Pozatym kto mowi ze trzeba grać tak jak chcą inni? Kto mowi ze trzeba grać w dark souls, jeżeli ktoś nie chce grać w dark souls to niech w nie nie gra. Nie rozumiem zarzutów prowadzącego. Ja sama chyba nigdy sie nie spotkałam z kimś kto na poważnie by mnie oskarżał o „cheesowanie” albo mówił „git gud”
Jeśli ktoś poświęcił tysiące godzin na to, by być bardzo dobrym w jakąś grę, to często trudno mu przyjąć do wiadomości, że ktoś inny traktuje jego ulubioną pro-grę wyłącznie jako zabawę i gra po swojemu, amatorsko. Oczywiście jest to niewłaściwe podejście, ale tak to właśnie działa według mnie. Może być tak, że niedzielni, casualowi gracze są po części chodzącymi wyrzutami sumienia dla pro-sów. Dlaczego? Bo pokazują im, że takie super-poważne, wielogodzinne zaangażowanie w dany tytuł jest być może marnowaniem ich cennego czasu.
@@labelofspear1845 Nie. Bo odnosi się do istoty tego eseju, a nie jego peryferiów, jak w przypadku wszystkich komentarzy, których wymowa to "Dark Souls hur durr durr". To nie jest esej o Dark Souls.
W tej kompilacji deadów zabrakło 1 z najważniejszych BOSSów arcynemezisa Krzysztofa ,pogromcę każdego od kmiota, rycerza po maga ognia. Ze strachu niewymiennie nazwy.
A co z grami stricte mulitplayerowymi nastawonymi na PvP? Rozumiem, że ktoś się chce zanurzyć w świecie gry jako postać X, ale w trakcie tej rozgrywki wiadomym z góry jest że nie powinien brać takiego buildu/postaci/etc. Czy wtedy chęć grania w taki sposób jest ważniejsza niż gra innych współuczestników?
Jako entuzjasta Dark souls i ogólnie gier wymagających, mało mnie obchodzi jak ktoś gra aby grał, odkrywał i świetnie się bawił. Żeby tylko unikał jęczenia o łatwiejsze doświadczenie. Bo każdy może grać w Dark souls, mało kto będzie dobrze przy tym czuł. Gratulacje za skończenie DS3, i dziękuje za wgląd na spojrzenie osoby starszej na gry.
@@poemon8661 No to pytanie - Czy dodanie do Souls trybu supereasy popsuło by grę gdybyś z niego nie korzystał? I czy lepsze jest nie zagranie w grę (bo ma wysoki poziom trudności) czy zagranie bez klimatu udręki, bo poziom trudności jest niższy niż miał być i popsucie klimatu?
@@Wolan. Twórcy pierwszego Dark Souls już przy projekcie świata wiedzieli, że poziom trudności nie będzie dla każdego i jest to fundamentalnym elementem Lore. "Puści"/"Hollows" są istotami, które straciły sens, nie mają motywacji by żyć dalej w tej swojej nieumarłej formie. Bezustanne cierpienie w rozpadającym się świecie. Alegoria gracza i jego frustracji poziomem trudności i ciągłym "przegrywaniem". Twórcy gry podjęli świadomą decyzję i wątpię, aby to był dobry temat do dyskusji w formacie za i przeciw. Mnie to dotyka gdzieś wewnętrznie, poetyka tego zabiegu. Rozumiem, że może się to nie podobać. Wiele gier poszło za Dark Souls bo poziom trudności, ale trzeba pamiętać że DS bawił się formą na zupełnie innym poziomie.
Oglądając film odnoszę wrażenie że zachowujesz się jak to 6 letnie dziecko co wszystko chce mieć. Jasne, jest duży próg wejścia do DS, ale bez niego nie było by to samo. Przeszedłeś grę w trochę innym i łatwiejszy sposób, więc nie porównuj się że jest tak samo skillowy jak ktoś kto przeszedł w zwarciu, to jest jakbyś wybrał sobie poziom trudności. Niektóre aktywności, mają to do siebie że trzeba trochę poświęcić czasu na naukę, żeby z nich korzystać, jeśli ci to nie pasuje to nie graj i tyle. Nie oczekuj że będą prostrze gry żeby każdy mógł grać, ty zyskasz a ktoś kto woli trudniej straci
nie wiem czy można tak zero jedynkowo mówić że jeden playstyle jest w każdej sytuacji łatwiejszy. Każdy sprawdza się inaczej w rożnych sytuacjach. Taki build pod czary np nie sprawdza się w pvp
Kurde aż chyba spróbuje tego Dark souls w końcu, bo mam pewną fascynacje tą grą, ale zawsze trochę miałem wrażenie że trzeba tam ogarniać mega skomplikowane mechaniki i siedzieć na fanowskich wiki żeby ogarniać co i jak.
Co do walki wręcz to podejście fanów nie wzieło się z nikąd zwróć uwage na to że mimo wszystko jest to najbardziej dopracowana forma walki dlatego jeżeli ktoś decyduje się ją świadomie pominąć traci sporo z doświadczenia
Za bardzo generalizujesz kolego. Jak się nie podobało to trzeba było nie grać. Ja nie mam nic przeciwko każdemu stylowi gry który się komuś podoba lub sprawdza. Sam próbowałem różnych stylów i za każdym razem roleplayowalem inna postać. Graj w co lubisz i zostaw soulsy w spokoju jak to nie twoja bajka.
A ja czegoś nie rozumiem. Jeżeli grasz sam dla siebie, to do czego jest Ci potrzebne zdanie innych? Jeżeli ktoś twierdzi, że "źle grasz w grę", no to jest jego problem. To jedna rzecz, a druga jest taka, że każdy kij ma dwa końce. Od wielu lat gry są robione specjalnie dla casuali, przez co postępująca casualizacja gier doprowadza do jednego - do tego, że gry są coraz nudniejsze. Gry nigdy nie opierały się na fabule. Opierały i opierają się przede wszystkim na gameplay'u, czyli na wyzwaniu. To ono daje nam ten zastrzyk dopaminy po jego sprostaniu. Seria Dark Souls opiera się właśnie na tym wyzwaniu. Możesz w tę grę grać jak chcesz, ale nie miej pretensji do kogoś, że po tym, gdy ułatwiłeś sobie grę ktoś Ci to wytnknie. I rozumiem, że wszędzie są toksyczne osoby, ale czepianie się o sterowanie w Dark Souls jest właśnie jak czepianie się, że obręcz w koszykówce jest za wysoko, boisko do piłki nożnej jest za duże lub w szachach jest za dużo figur. No oczywiście, że możesz to skrytykować, ale nie dziw się, że ktoś Cię za to wyśmieje, bo przychodzisz . Tak samo, jak Ty masz prawo coś krytykować, tak samo ktoś ma prawo na tę krytykę odpowiedzieć.
Dobra, to jeszcze jeden koment: bardzo miło posłuchać Krzysztofa mówiącego o czymś spokojnie. Zaczynam doświadczać przesytu rantozą i ciągłymi wrzaskami, co sprawia, że będzie trzeba odsapnąć chwilę o strumyków. Again, cheers mate za stonowany materiał. Ta forma wideło eseju może mieć przyszłość i uzupełnieniem DKCP(?) (nie jestem jeszcze do końca pewny tej myśli). Tylko te przybliżenia w stylu całych polskich jutubów są well, w stylu całych polskich jutóbów i jakoś mi tak średnio podchodzą i pasują do Krzystzofa, BUT! to tylko moja opinia, u gonna do whatever the f you want, it's your style and channel after all.
To prawda, nie oglądałem twoich streamów, ale wydedukowałem że grałeś piromantą. Bardzo fana klasa dla gracza który nigdy nie grał w soulsy, można naprawdę wiele się nauczyć tą klasą i poznać mechaniki gry. Osobiście uważam że mógłbyś spróbować zrobić za jakiś czas drugie podejście i tak jak mówili że granie w soulsy magusami jest dla tzw. noobków to raczej zbyt ostre stwierdzenie. Granie w zwarciu w tej grze to kompletnie inne przeżycie, sam mam naklepane w ds3 700h i powiem grałem każdym buildem i zawsze te w zwarciu miały ciut wyższy poziom trudności. Ogólnie soulsowy fandom jest straszny, toksyczny od szpiku kości. Oczywiście nie każdy taki jest ale znaczna cześć to typowe toxiki. Co do toksyczności to temat bardzo nakręca ta gra, wysoki próg wejścia, nietypowe mechaniki etc. Tylko że problem tej gry jest taki że ta gra jest trudna tylko jak się ją poznaje, jak opanujesz mechaniki to staje się stosunkowo prosta i właśnie to moim zdaniem powoduje właśnie takie zachowania graczy, każdy staje się EGO TOP bo myśli sobie że „wszędzie gadają że ta gra jest trudna, lamusy, gra jest prostsza niż mi się wydawało”, co z tego że taki pacjent obejrzał 500 buildów do postaci, 100 poradników do bossów itd. co nie jest złe, jak sobie nie radzisz to szukasz pomocy! Normalne! Tyle ze niektórym po tym odbija. Do takiego zdania zostałem przekonany wielokrotnie jak oglądałem streamy z ds i połowa chatu spamowała „No pArÓj, tO tAKIe proZDe” mówiąc do gościa który grał pierszy raz i chciał po prostu przejść grę (a i to mówili przy pontifie xD) Gratki za to że się udało i mam nadzieje że dobrze się bawiłeś i liznąłeś choć trochę lore soulsów, które moim zdaniem jest naprawdę dobre. PS. Jeszcze raz powtórzę nie oglądałem streamów wiec nie wiem co się działo xD PSS. To co? Teraz kolejne części soulsow? A może widzimy się 25.02 na premierze elden ring 💪
Nie wiem czy to jakiś mit, ze społecznością Dark Souls?🤣 Przez cały ten materiał mam w głowie pytanie "Krzysztof! Ale to to jest przecież oczywiste!" Gry są dla zabawy, powinno się grać jak chce, doświadczać po swojemu i oceniać subiektywnie. Niemniej jednak materiał fajny. Dodatkowo , jeśli pomoże komuś w nieprzejmowaniu się opinią "ortodoksów" to super!
Powiem uczciwie. Tak naprawdę nie gram. Jedyne mój kontakt teraz z grami to streamy Krzysztofa. Dark souls mnie męczył. Wiedźmin sprawiał mi przyjemność. Gdyby nie rozmowy podczas tej gry odpuściłabym sobie te life.
Myślę że na tym streamie z DS Krzysztof triggerował czat narzekając jaki to Gael jest źle zaprojektowany bo społeczność ogólnie uważa Gaela za jednego z najlepszych bossów - po prostu zaprojektowano go tak że był kontrą na styl grania arcymagosa. Ale gratuluję pokonania wyzwania :)
11:50 To o lolu to prawda, niestety moba konkurencyjne już nie istnieją tak naprawdę. Mało kto krytykuje teraz lola niestety, a wiele rozwiązań od konkurencji poprawiły by tą grę. Warto jeszcze wspomnieć o społeczności, która jest bardzo toksyczna, piknij twoją ulubioną postać na linie, na której ta postać nie gra zaraz cię zwyzywają. Próg wejścia obecnie na rankedy jest bardzo duży i poradniki dużo pomogą.
No niestety to ciagle porownywanie sie do innych jest obecne w kazdej dziedzinie zycia. Malo kto madrzeje z wiekiem i wyplewia z siebie ten narzucony juz w dziecinstwie schemat. My tu na szczescie staramy sie zyc bez schematu.
Uwielbiam wojnę krwi za to że na łatwym można pomijać partię gwinta którego nie znoszę ale za to historia jest świetna i dzięki temu że nie musiałem rozgrywać wielu podobnych partii gwinta (nie liczę partii specjalnych ) przeszedłem wojnę krwi 3 razy
Bardzo dobrze mi się oglądało jak grasz w DS, siadało Ci na ambicję i zmagałeś się sam ze sobą. A członkowie dbający o ekskluzywność grupki "prawdziwych" graczy/fanów i ich poczucie wyższości, no cóż... Zjawisko dobre do tropienia w każdym środowisku i mówienia o nim, fajny odcinek, no i ten montaż! Wstawki z rozgrywki bardzo cool, ale ale, brakowało mi wspomnienia o walce magicznym mieczem i Twoim ulubionych wrogu, no i wrzucałabym jeszcze więcej kadrów z gry, żeby ktoś niezorientowany wiedział dokładnie z czym ma do czynienia.
Miło widzieć Krzysztofa i jego materiały o grach wideo *wesołe jamniki* Dysonans youtobowy: Widzisz rant Krzysztofa o rywalizacji, ale to nie jest kanał Krzysztofa *emotki jamników* P.S. Chodzi o Metal Gear Online z 2008 (sieciowy moduł) do MGS'a 4, a nie Metal Gear Online przy MGSie 5. Tak piszę, bo wydaje mi się, że ludzie bardziej kojarzą moduł online z MGS'a 5, bo ta część była multiplatformowa, a MGS 4 był exlusywem na PS3.
Imo całość określenia git gut ma być po prostu sarkastyczna i żartobliwa na baitowanie graczy. Wiele osób używa tego we własnym kontekście chociażby na Redicie. Co do cheesowania myślę, że dużo osób z czatu sama cheesowała wiele bossów i nie ma nic w tym złego, bo bez sensu jest się męczyć z bossem, lepiej go mieć z głowy. Sam cheesowałem Midira ostatnio, bo nie chciało mi się po raz kolejny po pokonywać. Jak w Sekiro wbijałem platynek to cheesowałem Demon of Hatred, bo zabijanie go poraz n-ty jest męczące. Tylko problem jest kiedy jest sie w 3/4 gry, a nie zna sie podstawowych mechanik jak rollowanie i tutaj wiele osób sie po prostu denerwowało. XD Tak czy siak gratuluje przejścia i czekamy na kolejne części DS albo inne Soulsliki.
Zanurzenie się w świecie i odgrywanie roli popapranego maga ognia? To brzmi bardzo jak Dark Souls :D Nie wiem do końca, czy cały ten kwas w fandomie Soulsów wziął się z oglądania kanałów ludzi wysoce kompetentnych w Soulsy, jak np. taki EpicNameBro, którzy potrafią przejść grę na golasa, zatłukując wszystko pięściami i parując ataki gołym przedramieniem (ci sami gracze potrafią też roleplayować praktycznie w każdy inny sposób, bo mają całą mechanikę w małym palcu), czy po prostu z jakiegoś organicznie wytworzonego elityzmu. Postanowiłem jakiś czas temu, że sobie z tego ni nie będę robił, bo szkoda życia i gram w trudne gry dla siebie, a multum buildów, sprzętu, zaklęć i mechanik tylko świadczy o tym, że nie ma czegoś takiego jak ZŁY sposób grania w Soulsy, są po prostu takie, które działają dla jednych, albo dla innych. Póki możliwy jest postęp, to każda metoda jest dobra. Konsekwentny wysyp gier souls-like to zupełnie inna sprawa. Prawdą jest szczególnie w sferze AAA, że gry zrobiły się zbyt proste, zaczęły trzymać gracza nawet nie za rękę, ale po prostu na smyczy, albo stawały się zbytnim power-fantasy. Trudności można było szukać w takich Devil May Cry czy indie precision-platformerach, czasami trudnych do granic absurdu albo zwyczajnie niesprawiedliwych. Nagle na scenę wchodzi D.S. i daje niektórym to, czego szukali - wyzwania, trudnego, czasem przytłaczającego, ale w większości sprawiedliwego (jebać maczetami walkę z bossem w jeziorze lawy). Niestety przy D.S.2 twórcy wyciągnęli błędne wnioski i zaczęli robić trudność dla samej trudności z bullshitowymi hitboxami, perfidnymi zasadzkami i co tam jeszcze, a branża gier zaczęła się trochę zalewać kopiami typu D.S. ale w sci-fi, D.S., ale pixelartowe, D.S., ale do tego roguelike, D.S., ale 2D metroid-vania i pewnie multum innych przykładów, i o ile fajnie, że są opcje, to nie wiem, czy wszystko nie poszło zbyt daleko, że już memiczny jest termin "The Dark Souls of (uzupełnij gatunek)".
Mnie osobiście tylko denerwowało na streamach jak Krzysztof narzekał, że boss jest źle zaprojektowany, a tak naprawdę to była kwestia po prostu poziomu trudności i ja nie zmuszam nikogo by grał lepiej, ale niech nie narzeka na projekt walki, a właśnie na jej trudność bo to ona była problemem.
To nie była właśnie kwestia poziomu trudności. Dark Souls nie jest trudne. Dark Souls jest *uciążliwe* a to bardzo zasadnicza różnica. Wciskanie przycisków w odpowiedniej sekwencji i po wryciu na pamięć timingu (nigdy nie zapomnę, jak nagle zacząłem z łatwością unikać ataków Nameless Kinga, jak nauczyłem się, że należy uskoczyć 2,5 sekundy po ataku wyprowadzonym naprzód - to jest komedia, a nie poziom trudności) nigdy nie będzie trudne. Trudne to jest wymyślenie np. strategii dla 40 różnych rodzajów wojska przy złym ukształtowaniu terenu w Total Warze. Możesz sobie wciskać szybko przyciski do woli, a jak nie myślisz strategicznie, nic nie zdziałasz. W Dark Souls szybki refleks i dobra pamięć to 90% sukcesu.
Ja się nigdy nie uczyłem po ilu sekundach mam zrobić unik.. na tym polega moim zdaniem zabawa żeby samemu wyczuć timing uniku albo znaleźć własnoręcznie ser na bossa
@@KrzysztofMMaj-nd8qr "W Dark Souls szybki refleks i dobra pamięć to 90% sukcesu." trochę bym to zmienił i dał 30% sukcesu jako zarządzanie staminą w walce, ale poza tym zgadza się
Co do soulsów i ogólnie poruszonych tematów, to trocha tak a trocha nie. Mianowicie pamiętam live z sousów i co tam się działo, rzeczywiście to było głupie że ludzie ciągle gadali żebyś używał miecza lub innej broni białej zwłaszcza jak grałeś piromantą nie dla tego że to by bardziej pasowało pod ciebie gdyż ma szybsze animacje, większy zasięg itd, a dla tego że "jest to zawsze lepsza opcja" co zbytnio się mija z celem różnorodności podejścia w serii soulsowatych gier. Ale z drugiej to mnie samemu podnosiłeś ciśnienie tak głupimi decyzjami że ręce opadają, tak nadal pamiętam te próby otwarcia mimików przedmiotami przez ciebie. Gdzie to nie chodzi o umiejętności same w sobie co raczej kontrolowanie sytuacji i cierpliwości. I jeszcze co do perspektywy kogoś kto jest całkowicie z zewnątrz, to nie widzę tego aby to musiało być pożyteczne. Jeżeli jest już coś co jest ustalone mniej lub bardziej na trwało w czymś i ma to swoją grupę większą lub mniejszą, to to właśnie sprawia że takie jakie to jest się podoba, a zmiana dla większej grupy lub innej nie musi być odebrana dobrze. No ale jeżeli robimy coś jak nowego jak nie wiem "light souls", i tutaj bierzemy idee z dark sousów i robimy właściwie wszystko inaczej to w tedy jak najbardziej opinia kogoś całkowicie z zewnątrz może być naprawdę odświeżająca i ciekawa. Co prawda takie próby są rzadko uskuteczniane przez ryzyko oraz myśl robienia "zrobię call of duty, tylko że w azji!", czyli zamiast zrobić coś czego nie było to właściwie jest to tylko trochę zbytnio nadmuchany mod do coda który zazwyczaj sam nie ma nic do pokazania, ale to tam inna kwestia. I jeszcze wspomniałeś o tym oczekiwaniu do dojścia do jakiegoś poziomu zamiast przebijać samego siebie trocha po trochu, gdyż to pierwsze bardziej stresuje. Nie zgodził bym się, gdyż jeżeli się dojdzie do jakiegoś poziomu wystarczającego by swobodnie grać w grę bez pamiętania że mogę dać o poziom w górę a jeżeli nie dam to jest tak jak bym oszukiwał samego siebie potrzebą "kółek do rowerka", ale to jest bardziej mój problem własny. I piszę to jako ktoś kto z nie jednej duszy robił levele i też grał i przeszedł paręnaście gier tego typu, i właśnie soulsy zwłaszcza dark souls 2 na czele mnie odpręża gdyż wiem że ja to rozumiem i to ze mną rezonuje. Oraz podejście podawcze w nich, co mam przez to na myśli? Mianowicie lubię próbować runicznych podejść i stylów rozgrywki by zobaczyć jak one się różnią między sobą. Na przykład podam moje podejście w dark souls 2 jako pikinier. Czyli lekka/średnia zbroja i włócznia w oburącz bez tarczy mniej lub bardziej odwzorowując jednostkę wojskową z średniowiecza lub z czasów starożytnego rzymu. Co prawda nie udało mi się znaleźć informacji jak to dokładnie wyglądało więc musiałem improwizować, ale mimo to, w taki sposób, mimo umierania czasem raz po raz potrafiłem naprawdę dobrze spędzić czas w tako sposób jaki inne gry lub inne gatunki by mi na to nie pozwoliły.
Daj boże więcej gier From Software, ale niech fanboje w końcu wyginą, bo to najbardziej rakowe community w historii. Niech każdy gra w te gry w sposób, jaki lubi (nawet z cheatami) i nie musi słuchać płaczu gitgutowców :P Soulsy to nie jest jakaś seria dla elitarystów, każdy może tu znaleźć fun, jak nie przy bossach, to przy eksploracji lub poznawaniu lore. Jak to mówił marszałek Piłsudski: seria wspaniała, tylko ludzie wiadomo co.
Ale wiesz, może pod kontem społeczności, fenomenu albo jakiś historii wyciągniętych z tej gry coś wyciągnięcie na materiał. Nie ma chyba gry która bardziej wpisała się w subkulturę graczy przez tyle lat. Choć spędziłam tam dobry kawał swojego życia, to znam mnóstwo osób których fascynują same tylko anegdoty i historie będące skutkiem milionowej społeczności działającej na przestrzeni bardzo długiego czasu, a Wow to skarbnica wiedzy jeśli chodzi o to kim jest gracz i jak scharakteryzować jego wybory i działania.
Corrupted blood incident, Leeeroy Jenkins itd itd Pamiętam jak sama zachwyciłam się tym jak żywa jest ta społeczność kiedy usłyszałam historię o tym jak to jedna gildia broniła procesji pogrzebowej (Wirtualnej ale prawdziwej osoby która zmarła) przed ,, trollami" którzy specjalnie ruszyli na nich z rajdem aby zakłócić tą niecodzienną inicjatywę. Choć aktualny Wow to cień przeszłości, to nie jestem w stanie wymienić innej gry która do tego stopnia zapisała się w kodzie genetycznym kolejnych pokoleń graczy i faktycznie coś wniosła.
Swoją drogą, ciekawe, że na końcu powołujesz się na Legend of Total War, bo o ile sam LOTW zawsze powtarza, że każdy powinien grać w Total War: Warhammer (1/2/3) tak, jak mu się podoba (i na takim poziomie trudności oraz z takimi modami, jakie chce), to grono jego wyznawców ma już zupełnie inne spojrzenie na ten temat, traktując poziom Legendary/Very Hard (ze wszystkimi bolączkami tych ustawień takimi jak drastyczne niezbalansowanie typów jednostek w porównaniu do bitew na poziomie normalnym, gdzie nie ma dodatkowych modyfikatorów obejmujących tylko walkę wręcz) i specyficzny styl gry LOTW (ze wszystkimi "serowymi" taktykami typu bieganie/latanie w kółko lordem przez 10-15 minut celem zmarnowania amunicji AI czy ustawianie armii w rogu mapy z celowym wykorzystaniem jej sztucznych granic) jako jedyne słuszne.
No właśnie, grono wyznawców zwykle jest dużym problemem. Ja się Legendowi nie dziwię, sam gram na najwyższym poziomie w Warhammera, bo utopiłem w tej grze ponad 2000 godzin. I ona akurat to umożliwia. Kluczem jest, myślę, swoboda wyboru.
Kolejnym przykładem jaki tu mógłby pasować jest jazda autem (rowerem czy czymkolwiek innym w sumie też), albo jeździsz jak Sonik, albo jesteś pipa, a nie kierowca.
Dobry esej, wincyj! :) Ciekawe spostrzeżenie odnośnie różnicy w angielskim pomiędzy "play" a "game". Aż mi się przypomniał taki stary fragment z konferencji pomeczowej trenera Dark Souls, wróóóóć, trenera NFL: ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-b5-iJUuPWis.html Kiedyś nie było wyjścia, w czasach 8-bitowców konstrukcja gry zmuszała do "play to win the game", teraz możemy wybrać "play the game". Obecnie przy kolejce szkockiej odpalam Assasyna Valhallę na normalu, wycinam wszystko w pień i po grze jestem zrelaksowany. Ojej, nie mam achievementów! Ludziom generalnie brakuje dystansu do życia, a graczom wręcz patologicznie :)
Współczuję kontaktu z fandomem. Ja miałem diametralnie inny i sam szerzylem raczej dobre rady i wypierdolenie klawiatury z myszką za okno, jednocześnie cisnąc na te bieda remastery, porty i obrzydliwe tekstury tych jakże cudnych gier.
Pełna zgoda, tylko podniosę to, co podniosłem już w innym komentarzu: czy mówisz o kontakcie z innymi graczami na forum? Czy podczas livestreamu z gry? Bo o tym w materiale mowa. Robi dużą różnicę. - Filip
Kolejny wspaniały materiał Krzysztofie :D Aż mam powidoki, z narzekań meta graczy Genshina, że jakaś postać jest beznadziejna, i należy ją zmienić bo nie pasuje do ich stylu gry.
Nie powinno się spłaszczać roli wychowania fizycznego w szkołach przy wszech obecnej postępującej otyłości. Wręcz odwrotnie powinno się kłaść coraz większy nacisk na rozwój fizyczny który ma duży wpływ na osiągane wyniki. Łatwo zauważyć że coraz większa liczba profesjonalnych graczy korzysta z dodatkowego przygotowania fizycznego. Więc zamiast zachęcać coraz to więcej dzieci do przynoszenia lipnych zwolnień warto by im powiedzieć właśnie "GIT GUD" żeby ruszyły dupę.