@@purplepurinaej, takim komentarzem tylko rozśmieszysz konserwatystów i innych nieprzekonanych którzy przyjdą skomentować filmiki, troche ostrożniej z tymi trans treściami bo one mocno odstraszają i narażają na nietraktowanie poważnie
Nie, po prostu szczucie nienawiści na innych. Ten film to jeden z przykładów wylewane przez liberalną lewice nienawiści do wszelkiej wspólnotowości. Pogarda autora względem rodziny jest widoczna i najzwyczajniej w świecie jest obrzydliwa
@@maranatha5473 Są ludzie, którzy dają się takimi argumentami, jak ten twój, namówić na dzieci, a potem marzą o tym by cofnąć czas. Nie wmawiajmy innym, że odmieni im się po fakcie, bo jak im się jednak nie odmieni, to cenę naszych "złotych rad" w całości poniosą oni i te dzieci.
Bardzo zależało mi na tym by być mamą. Po latach starań adoptowaliśmy dzieci. Minusy sa takie, że rodzicielstwo pochłania mnóstwo czasu, energii i pieniędzy. Wydajemy bardzo duży procent domowego budżetu na dzieci. Z tego powodu nie możemy pozwolić sobie na wiele rzeczy. Życie to głównie praca i ogarnianie dzieci oraz domu. Dla siebie czasu i pieniędzy praktycznie brak. Dzieci są bardzo fajne i kochane. Sprawiają typowe kłopoty. Gdybym kilka lat temu wiedziała to co teraz, chyba nie zdecydowałabym się na dzieci. Ale nie wiedziałam i chyba bym pękła jakbym nie miała dzieci. Więc sporo zależy od tego jakie ktoś ma parcie na rodzicielstwo
@@gabrysiatynska5210 pewnie narzekały chociaż przyzwolenie społeczne na to było znacznie mniejsze. Poza tym jeszcze dosłownie pokolenie wstecz przestrzeń życiowa przeciętnego człowieka, możliwości kreowania własnej ścieżki życiowej oraz ilość osób, do których mógł się porównywać były znacznie mniejsze. Sprawia to, że siłą rzeczy coraz ciężej ludziom cieszyć się zwykłym skromnym życiem.
Wow jestem pod wielkim wrażeniem że tak drażliwy temat dało się poprowadzić w spokojny wyważony sposób. Po miniaturce spodziewałem się niskopoziomowego edgy antynatalistycznego bełkotu a tu mile zaskoczenie. Zostały przedstawione wyniki badań, zagrożenia, sznase i ryzyka w stonowany sposób i bez emocji, bez z góry przyjęte tezy i dobierania pod nią argumentów. Pozostaje mi tylko życzyć sobie i innym żeby cały polski YT nabrał takiego poziomu.
Ale tak z ciekawości, naprawdę przekonują Cie wyniki badań polegające na samo raportowanym szczęściu? Tutaj nawet nigdzie nie widziałem rozgraniczenia na planowane ciąże i wpadki, co zapewne ma ogromne znaczenie w kwestii szczęścia. Bada się po prostu wszystkich rodziców Dodatkowo, jedyne co te badania potwierdzają to korelacje. Chyba żadne z nich nie próbowało dowieść przyczynowości, którą @Nazwex implikuje w tytule.
@@TheWillWojtek Póki nie opracujemy jakiejś obiektywnej metody badania "szczęścia" za pomocą rezonansu mózgu czy analizy stężenia hormonów we krwi, to pytania o subiektywny stan szczęścia są najlepszym, co mamy. Chyba że znasz jakieś inne magiczne sposoby. Co do korelacji i przyczynowości. Jak wyobrażasz sobie badanie, które miałoby rozstrzygnąć, czy spadek poziomu szczęścia u rodziców nie jest przypadkową korelacją? A rozdzielanie dzieci chcianych od wpadek to celny point, Nazwex mógłby się nad tym pochylić. PS. Absolutnie nic nie mam przeciwko rozsądnym próbom podważania metodologii tych badań, odnosiłem się do komentarzy, które wyrażają po prostu ból dupy i 'hur dur, antynatalizm'.
Jeśli chodzi o dzieci chciane vs niechciane, nie przypominam sobie czy którekolwiek z dużych badań robiło wyraźne rozróżnienie w tej kwestii, ale scenariusz pisałem jakiś miesiąc temu, więc mogę czegoś nie kojarzyć. Jedno mówiło tylko, że w przypadku dobrze przemyślanej decyzji o dzieciach nie ma powodów by zakładać różnicę pomiędzy rodzicami oraz osobami bezdzietnymi. Natomiast tak szczerze, nie jestem pewien czy takie rozróżnienie w ogóle cokolwiek by wniosło. W krajach, w których aborcja jest legalna, prawie każde dziecko jest de facto chciane już na etapie ciąży. Zresztą ogólnie kwestia chęci bycia rodzicem nie jest zero-jedynkową kwestią
1. Trzeba rozgraniczyć między rodzicami z wyboru a takimi którzy wpadli, to jest wręcz gigantyczna różnica 2. Badania, które badają tak abstrakcyjne rzeczy jak np szczęście mają pewien problem, bo jest to rozumiane inaczej i mocno zależy od twojego nastroju w trakcie badania, znam badanie z książki Kanhemana gdzie podzielili ludzi na dwie grupy, jedna odpowiadała na pytania Kiedy ostatnio byłeś na randce Czy jesteś szczęśliwy Druga grupa miała te same pytania ale w odwrotnej kolejności i była istotna statystycznie różnica między tymi grupami, Ci, którzy najpierw odpowiadali na pytanie o szczęściu średnio podawali jego wyższy wynik niż Ci którym najpierw przypominano kiedy ostatnio byli na randce i była silniejsza korelacja właśnie między kolejnością pytań, niż między czasem ostatniej randki a poziomem szczęścia. Nie mówię, że te badania o dzieciach są do wyjebania, ale takie coś jest narażone na mnóstwo czynników zaburzających.
2. Oczywiście zależy, ale po to robisz dostatecznie dużą grupę żeby takie fluktuacje się niwelowały. Od pewnego stopnia liczebności grupy stwierdzamy wysokie prawdopodobieństwo że wyniki są wiarygodne. Zwłaszcza jak badanie było przeprowadzane wiele razy w celu różnych badań
" badanie z książki Kanhemana gdzie podzielili ludzi na dwie grupy, jedna odpowiadała na pytania Kiedy ostatnio byłeś na randce Czy jesteś szczęśliwy(...)" Wydaje mi się że ta różnica nie będzie aż tak duża jeżeli tym samym ludziom co roku przez dwadzieścia lat zadawalibyśmy te same pytania. Bo w tym badaniu, które opisujesz, chodziło o taką jednorazową, z zaskoczenia zmianę stanu emocjonalnego badanych. Gdyby im te pytania zadawać co roku to by się zdążyli zorientować, że muszą chwilę dłużej pomyśleć żeby odpowiedź była jak najbliższa prawdy. To jest moim zdaniem olbrzymia różnica, badanie długofalowe które skłania do analizowania własnego stanu emocjonalnego rok po roku; a pojedyncze podchwytliwe pytanie.
Ważne jest jeszcze to, jak czują się dzieciaki, które są niechciane, niezrozumiane, zaniedbane. Dzieci powinni mieć ludzie, którzy tego pragną i są gotowi uczyć się i zmieniać, aby być dobrymi rodzicami ❤
Te wnioski są dość logoczne dla każdego kto ma dzieci. Żyjecie sobie z partnerem macie jakiś rytm i nagle pojawia sie 3 osoba. Noworodek to jest co najmniej rok deprawacji snu, ludzie róznie to znoszą. Jak nie macie pomocnej babci blisko to nie możecie iść nawet do kina, nie ma już czasu dla siebie ani dla partnera. Seks to momenty cudem wyrwane z tego codziennego zapierdolu. Jak nie jesteście bogaci to na fajne wakcje już was nie stać, standard codziennego życia też spada bo dzielicie tą samą przestrzeń na więcej osób (no i dziecko ma etapy rozwojowe gdy wszytko rozrzuca, drze książki i nic mu nie wyjaśnisz bo jest za małe i nie rozumie). Nawet jedzenie staje się słabsze bo dostosowujecie menu tak aby młode mogło jeść razem z wami + nawet jak ugotujesz coś super to gówniaki nie dadzą ci zjeść w spokoju i prawdopodpbnie będziesz jadł zimne. Nie żałuje że mam dzieci bo są super, ale jest to absolutnie wykańczające
Lubie dzieci ale nie chce miec dzieci. Dzieci obecnie to kola u nogi na 40 lat ... to koniec wolnosci mlodosci mobilnosci ... gratuluje innym za chcec posiadania .
Jestem sceptycznie nastawiony do takiego mierzenia "szczęścia", bo filozofowie od zarania dziejów łamią sobie głowy co to właściwie znaczy "szczęście". Jeśli "szczęście" to więcej pieniędzy, więcej okazji do podróży, więcej wolnego czasu, mniej stresu itp. to rodzice zawsze będą mieli przesrane bo opieka nad dzieckiem zabiera im to wszystko. Natomiast jakąś głębszą satysfakcję z życia na przestrzeni całego jego trwania bardzo ciężko uchwycić. Może się okazać, że w wieku 45 lat jak spojrzycie wstecz, to pożałujecie np. że nie poświęciliście na jakiś czas tego wszystkiego co wymieniłem powyżej, żeby teraz mieć satysfakcję z wychowania nowego człowieka i np. przekazania mu majątku itp. Generalnie bezdzietni mogą się tak obnosić swoim zadowoleniem z bezdzietności, dlatego że na starość będą korzystać z pracy cudzych dzieci, które będą ich obsługiwać. Ciekaw jestem czy nadal byliby tacy zadowoleni gdyby wszyscy stali się bezdzietni, wszyscy mieli 75 lat i wzwyż i nikt nie byłby w stanie pracować. Przywołuję taki ekstremalny przykład z tego względu, że jednym z wskaźników czy coś jest dobre czy nie, jest test "co by było gdyby wszyscy tak robili / nie robili?".
Ale wiesz, że rozważania typu "żałuję, że 30 lat temu nie poświęciłem X, bo teraz miałbym Y i raczej czułbym się lepiej" nie mają żadnego sensu, bo osoba, która tak myśli, nie ma nawet cienia pojęcia jaki byłby to koszt i co by na tym zyskała? To rozważania prowadzące kompletnie donikąd Metodologia była taka, że badani pytani byli o swój poziom zadowolenia z życia/szczęścia/dobrego samopoczucia, wyniki były podobne niezależnie od tego jakiego terminu używano. W niektórych uwzględniano też zdrowie psychiczne
Jak idziesz do psychologa i tam pytają się o poziom szczęścia i jak zaznaczysz niski to nikt nie mówi „No wie pan, niby pan zaznaczył niski, ale filozofowie od tysięcy lat badają co to jest szczęście i niby pan uważa, że jest pan nieszczęśliwy, ale według innej filozofii jest pan super szczęśliwy.” No nie, mówisz co czujesz, a filozofia w tym przypadku to sztuka dla sztuki.
@@Nazwex Ależ ja nie wątpię, że w danym momencie czuli się dobrze. Choćby dlatego, że w przeciwieństwie do rodzica mogli być wyspani i robić co chcieli. :) Tylko, że takie stawianie pytania to kompletne niezrozumienie jaką rolę w społeczeństwie pełni wychowanie dzieci. To nie ma być spacerek po lesie i przyjemność. Jest to poświęcenie, które podobnie jak wiele innych rodzajów poświęcenia daje też ogromną satysfakcję. Właśnie dlatego (jak wspomniałeś w filmie) "szczęście" trzeba najpierw nadbudować, żeby potem mieć go z czego obniżyć (stąd poświęcenie). Dzięki temu jest ciągłość społeczeństwa i pokolenia mogą się wymieniać - co zapewnia byt tym, którzy już nie są w wieku produkcyjnym. Właśnie dlatego jestem przeciwny lansowaniu bezdzietności jako super trybu życia - oczywiście, że jest super, ale jak wszyscy dojdą do takiego wniosku, to jesteśmy w czarnej d... A imigranci kiedyś w końcu się kończą.
Myślę, że to całkiem słuszne spostrzeżenia. Dodałbym od siebie jeszcze problem z badaniami ankietowymi - tzn te badania zawsze sprawdzają co ludzie deklarują o sobie, a nie to, co faktycznie czują/myślą (wbrew pozorom nie jest to tożsame, bardzo ciekawie pisał o tym analityk big data w książce "Wszyscy kłamią"). Drugą kwestią jest rozróżnienie gratyfikację natychmiastową i odroczoną. Bez wątpienia szczęście może nam dawać zarówno picie wódki, jak i spełnianie się w satysfakcjonującej pracy. Różnica jest natomiast taka, że alkohol działa tu i teraz, jest stosunkowo dostępny i urżnięcie się nie stanowi żadnego wyzwania. Praca natomiast, wiąże się z codzienną rutyną, doszkalaniem się, wstawaniem rano, zmaganiem się z trudnymi sytuacjami. Ostatecznie, człowiek który spełnia się w pracy, jest zazwyczaj szczęśliwszy niż alkoholik, który dla swojej doraźnej przyjemności poświęcił całe życie. I być może na tym polega też problem w badaniach powiązań między dobrostanem, a rodzicielstwem - brakuje jednoznacznej definicji szczęścia, co w połączeniu z oparciem metod badawczych wyłącznie na deklaracjach, daje średnio przekonujące efekty. Nie oznacza to jednak, że powyższy film nadaje się do wyrzucenia, absolutnie! Mam jedynie nadzieję, że w przyszłości naukowcy będą mieli lepsze warunki do badania tych zagadnień (np. poprzez analizę big data).
Szanuję wybory i warto starać się o dzieci tylko wtedy kiedy naprawdę jesteśmy tego świadomi. Jako społeczeństwo musimy jednak dbać o demografię i nasz model społeczny powinien skupić się na wielokrotnie większej pomocy parom które chcą i mogą mieć dzieci - o wiele bardziej niż jest to teraz - zarówno finansowo jak i w postaci bonusów dla kobiet które mają dzieci. Model czeski to uwzględnia i daje bonus dla kobiet poprzez wcześniejszą emeryturę w przypadku wychowania dzieci. Dla pozostałych kobiet które nie pragną dziecka lub niestety nie moga mieć dzieci wiek emerytalny równy temu co mają mężczyźni, aby utrzymać system emerytury w dobrym stanie.
Bardzo ciekawy materiał.Duzo ludzi odebrało to jako atak no bo jak to tak , że cała narracja mówiąca o ,że skończy się nieszczęśliwym z kotem i antydepresantami okaże się mocno naciągana.Material nikogo nie atakuje.Dla niektórych rodzicielstwo faktycznie może okazać się spełnieniem marzeń i autor pokazuje badania mówiące , że ludzie w wieku 65plus odczuwają wyższe zadowolenie.Wszystko bardzo logiczne.Po prostu dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy ile wyrzeczeń i poświęcenia wymagają dzieci.To oczywiście nie jest ich wina ,ale po prostu tak jest stąd duży szacunek dla dużych rodzin jednocześnie nie musimy atakować tych , którzy tych dzieci nie chcą mieć.
Sam trochę żałuję, że nie mam dzieci. Ale trochę - bo z dziećmi wszystkie problemy byłyby trudniejsze. IMHO, jakieś dążenie do rodzicielstwa wydaje mi się naturalne i, na tym etapie dziejów, za pożyteczne uważam raczej takie wyciszenie tematu jak tu, bo społeczny nacisk na dzietność może być wredny.
Film komoletnie b z sensu. Ludzie zwyczajnie kłamią w takich badaniach, nawet nie specjalnie, co dla wlqsnej samooceny. W ogóle pytanie rodziców malych dzieci jest obarczone dużym błędem. To jak pytać kogoś miedzy 6, a 7 tysiacem metrów wsponaczki, czy czuje sie lepiej niż na dole. W tak dlugich projektach liczy sie jednak spojrzenie z oerspektywy czasu, a nie na gorąco. Szczegolnie w swiecie skrajnie konsupcjonistycznym i instagramowym. Wielu ludziom wydzje sie, że gdyby nie dzieci, to by zostali milionerami, zrobili kariery, zjeździli świat, mieli najlepszego seksu po szyję i głównie dobrą zabawę. Bo taki ibraz jest im wtłaczany do głów. Niestety realia sa inne. I jesli nie jestes milionerem, nie masz zycia jak z reklamy, to nie orzez dzieci. Bynajmniej.
Nie widzę żadnego powodu, by zakładać, że rodzice i osoby bezdzietne zawyżałyby/obniżały swoje samopoczucie w znacząco różny od siebie sposób. A jeśli zawyżają/obniżają w podobny, to na przestrzeni większej liczby badań ten efekt jest pomijalny. Natomiast co do oceniania po czasie - to właśnie jest moim zdaniem całkowicie błędne podejście. Na jakiej podstawie zakładasz, że 70-latek będzie w stanie lepiej ocenić swoją satysfakcję z życia w przeszłości, niż osoby pytane o to na bieżąco? Oczywiście że tak nie jest, ocenianie przeszłości jest obarczone masą błędów poznawczych. Bo jasne, to nie jest tak, że wychowywanie jednego dziecka powstrzymuje wszystkich przed byciem milionerami (czasami może tak być, ale rzadko). Tyle że to niewiele zmienia, bo niezaprzeczalnym faktem jest, że wychowanie dzieci kosztuje, że wymaga wiele czasu i energii i to są czynniki, które odpowiadają (najprawdopodobniej) za gorsze samopoczucie. Więc: czy fakt, ze nie masz życia jak z reklamy, to wina dzieci? Oczywiście ze nie. ALE Czy gdybyś nie miał dzieci, to twoje życie byłoby bliższe do tego "z reklamy"? W większości przypadków tak.
Jakie podstawy masz na to żeby zakładać że osoby bezdzietne kłamią a rodzice nie? To właśnie rodzice bardziej by byli zmotywowani zawyżać to jak są szczęśliwi, bo społeczeństwo właśnie oczekuje takiej odpowiedzi od rodziców.
@@Majkels Nie mam podstaw aby uważać, że tylko rodzice kłamią, dlatego napisałem, że ludzie kłamią. Wszyscy. A jeśli interesuje Cię dlaczego tak uważam, to sięgnij po książkę "Wszyscy kłamią. Big data, nowe dane i wszystko, co Internet może nam powiedzieć o tym, kim naprawdę jesteśmy"
@@Nazwex nie, nie zawyżają/zaniżają w podobny sposób, bo w grę wchodzą takie rzeczy jak emocje czy zmęczenie. Pod ich wpływem udzielasz odpowiedzi, a nie na podstawie spokojnej analizy. Tak, dzieci kosztują trochę pieniędzy, czasu i wysiłku. Podobnie jak sport, podróże, przyjaźnie, związki, relacje z rodzicami w dorosłości, palenie papierosów, pies, aktywizm, czy jakieś hobby. Co to jest za argument w ogóle? Ja mam dwoje dzieci, dość późno się postaraliśmy z Żoną. I pomijając pewne okresy, to nie jest to przesadnie drogie, ciężkie czy zajmujące jeśli porównać to z czymś innym. Nie zbiedniałem, nie przestałem podróżować, nie straciłem zdrowia, nie mam depresji. Żyję zwyczajnie trochę inaczej i nie uważam, że gorzej niż przed dziećmi. I mam na tyle rozsądku, aby nie porównywać siebie sprzed 20 lat, do tego z dziś, żeby nie snuć alternatywnych teorii o swoim życiu bez dzieci, bo to zawsze będzie obarczone błędem poznawczym. I mam też na tyle rozsądku, aby nie ulegać presji otoczenia, mediów (kapitalizmu) na temat jakichś sposobów na idealne życie i rodzicielstwo, bo to może wykończyć każdego. Warto też wspomnieć o tym, że w ogóle spada poziom zadowolenia z życia ludzi, co przy malejącej dzietności nie bardzo wskazuje na tą akurat przyczyne. Tu wyżej wspomniałem o książce, która analizując duże zbiory danych udowadnia, że ludzie kłamią. Polecam Ci, jestem pewien, że pomoże Ci w tworzeniu filmów, które zresztą bardzo sobie cenię.
@@arturkoszykowski9592 A mimo tego ze wszyscy kłamią to jest znaczna roznica w zeznaniach jednej grupy od innej, gdyby wszyscy klamali po rowno to wyniki by się wyrównywały
Naprawdę się rozpędziłeś z tytułem. Te badania które przytaczasz faktycznie pokazują że istnieje korelacja pomiędzy szczęściem i bezdzietnością (zakładając że przyjmiemy że ta dość ograniczona i nieprecyzyjna metodologia samo raportowania jest dokładna), ale w żadnym badaniu nie widzę żeby ktokolwiek próbował dowieść przyczynowości takiego stanu. A ty zarówno w tytule jak i w podsumowaniu stwierdzasz że brak dzieci sprawia że jest się szczęśliwszym. Czyli wyciągasz wnioski które zdecydowanie NIE padają w nich. Może po prostu osoby które zdecydowały się na dzieci i tak byłyby mniej szczęśliwe, bo na przykład nie miały pomysłu na życie innego niż dzieci? W żadnym z tych badań nie widziałem prób rozgraniczenia parametrów które wydają się dość istotne do podjęcia takich wniosków, na przykład czy dziecko było planowane.
"A ty zarówno w tytule jak i w podsumowaniu stwierdzasz że brak dzieci sprawia że jest się szczęśliwszym." Nic takiego nigdzie nie powiedziałem. "Może po prostu osoby które zdecydowały się na dzieci i tak byłyby mniej szczęśliwe" Jest dokładnie przeciwnie. To osoby bardziej szczęśliwe częściej decydują się na dzieci i mówiłem o tym w filmie. Nie jestem też pewien co byś uznał za potwierdzenie przyczynowości. Korelacja czasowa jest tak mocno widoczna, że przyczynowość jest tak pewna jak tylko może być, jedyne co jest dyskusyjne, to jakie konkretnie kwestie są bezpośrednią przyczyną obniżenia nastroju i w jakim stopniu (bo samo rodzicielstwo jest pośrednią)
@@Nazwex Myślę, że problem z tym że wiele osób Ci to wytyka wynika z tego że tytuł jest nieprecyzyjny. Clickbaitowe znaczenie i to jak odbierze to większość ludzi to: Dzieci dają nieszczęście. Nie wiem czy zrobiłeś to świadomie, pomimo tego że żadne badania które przytaczasz tego nie implikują. Jak chcesz uczciwy to zmień tytuł na jednoznaczny, tzn: "Bezdzietni są szczęśliwsi niż rodzice". "To osoby bardziej szczęśliwe częściej decydują się na dzieci i mówiłem o tym w filmie." Wiem że tak mówiłeś. Ale żadne badania nie zbadają jak wyglądałoby życie tych konkretnych ludzi, który w ten konkretny sposób podają swoje szczęście, gdyby dzieci nie mieli. Możesz ich tylko porównać z innymi ludźmi, którzy inaczej subiektywnie podają swoje osobiście odbierane szczęście. Więc metoda jest obarczona sporym błędem. Dlatego te badania są takie... mało naukowe. Żeby udowodnić przyczynowość musiano by zbadać kilka czynników i najlepiej je jakoś wykluczyć, by nie mieszały w danych. "Korelacja czasowa jest tak mocno widoczna, że przyczynowość jest tak pewna jak tylko może być, jedyne co jest dyskusyjne, to jakie konkretnie kwestie są bezpośrednią przyczyną obniżenia nastroju i w jakim stopniu (bo samo rodzicielstwo jest pośrednią)" Porównujesz to jak ktoś się czuje do tego jak się czuł kilka lat temu. Nie wiemy, czy pary które chciały mieć dzieci i je miały rzeczywiście byłyby bardziej szczęśliwe bez nich. Rozumiem że żadne z badań które tu przytaczasz nie implikują tego, a jednak wiele osób z samego tytułu spodziewa się odpowiedzi właśnie na to pytanie. Mam wrażenie że też nie do końca zrozumiałeś moje zarzuty. Ja uważam, że na przykład jednym z problemów tego typu badań jest preselekcja. Nie wiem czy któreś z badań to sprawdzały, ale możliwe że osoby które chcą mieć dzieci np. mają predyspozycje do większego nieszczęścia w późniejszym życiu. Bo implikuje to cecha charakteru "chcą mieć dziecko". Wiem że przytaczasz badania o kobietach które czują się dobrze bez dzieci, ale znowu - nie jest tam pokazane ile osób które dzieci mają czują się podobnie.
"Clickbaitowe znaczenie i to jak odbierze to większość ludzi to: Dzieci dają nieszczęście." No i z grubsza to wynika z uśrednionych wyników badań, więc nie byłby to duży problem, zwłaszcza że to co przedstawiasz to nadal jest nadinterpretacja tytułu. "Dlatego te badania są takie... mało naukowe. Żeby udowodnić przyczynowość musiano by zbadać kilka czynników i najlepiej je jakoś wykluczyć, by nie mieszały w danych." Właśnie odkryłeś znaną każdej osobie zainteresowanej metodologią nauk, że wykazanie ponad wszelką wątpliwość przyczynowości jest w tak subiektywnych kwestiach praktycznie niemożliwe. No tak, nie jest to żadna nowa wiadomość i w żaden sposób nie jest argumentem na nienaukowość tych badań "Porównujesz to jak ktoś się czuje do tego jak się czuł kilka lat temu. Nie wiemy, czy pary które chciały mieć dzieci i je miały rzeczywiście byłyby bardziej szczęśliwe bez nich." I nie muszę tego wiedzieć podczas robienia takiego filmu. Ja tylko stwierdzam, że po urodzeniu dziecka są mniej szczęśliwi niż przed oraz że są mniej szczęśliwi niż osoby bezdzietne. Nie mówię przecież nikomu "patrzcie, wg tych badań nie powinniście mieć dzieci!!!!". Natomiast korelacja jeśli chodzi o spadek zadowolenia z życia w pierwszych latach życia dziecka jest tak wysoka, że możemy z praktycznie 100% prawdopodobieństwem stwierdzić, że tak - w tym okresie pary te byłyby średnio bardziej szczęśliwe bez dzieci. Jeśli chodzi o długi okres, zależy to od innych czynników (o których mówiłem w filmie) "Rozumiem że żadne z badań które tu przytaczasz nie implikują tego, a jednak wiele osób z samego tytułu spodziewa się odpowiedzi właśnie na to pytanie" Myślę że mówisz tutaj za siebie, a niekoniecznie za "wiele osób", ale cóż, nie jest moją winą, że ktoś spodziewa się czegoś innego niż dostał, skoro nigdzie nie zapowiadałem, że na konkretnie takie pytanie odpowiem. "Ja uważam, że na przykład jednym z problemów tego typu badań jest preselekcja. Nie wiem czy któreś z badań to sprawdzały, ale możliwe że osoby które chcą mieć dzieci np. mają predyspozycje do większego nieszczęścia w późniejszym życiu." W tych największych badaniach praktycznie preselekcji pod katem rodzicielstwa nie było. To znaczy: były to duże badania ankietowe, badające wiele kwestii, z których po prostu jedną z wielu była liczba dzieci, a inną zadowolenie z życia. Czy da się wykluczyć, że jakaś taka ukryta predyspozycja istniała? Nie, bo, tak jak pisałem, w naukach społecznych ostateczne dowody praktycznie nie istnieją. Ale teza, jakoby osoby, które mają dzieci, były naturalnie predysponowane do tego, żeby być ponadprzeciętnie szczęśliwymi w okresie gdy dzieci nie mają oraz poniżej przeciętnej w późniejszym życiu, jest karkołomna, jej prawdopodobieństwo jest znikome.
Wyjaśnię na przykładach dlaczego ja nie widzę w tytule absolutnie żadnego problemu. Sprawdźmy dwie rzeczy: 1. Załóżmy, że ktoś wypowiada takie zdanie: "Dzieci szczęście nie dają, wręcz przeciwnie, wg badań rodzice po narodzinach dziecka są średnio mniej szczęśliwi niż przed nimi oraz mniej szczęśliwi niż osoby bezdzietne". Masz jakikolwiek problem z tym, jak zdanie zostało sformułowane? Jeśli nie, to z tytułem też nie powinieneś mieć. 2. Załóżmy, że robię film zatytułowany "Pieniądze szczęścia nie dają (wręcz przeciwnie)", w którym mówię o tym, że wg badań osoby po wygranej na loterii są mniej szczęśliwe niż przed nią (przyjmijmy że tak jest na potrzeby przykładu) oraz że po otrzymaniu wyraźnej podwyżki pracownicy są mniej szczęśliwi niż przed nią oraz mniej szczęśliwi niż ich gorzej zarabiający znajomi z pracy (ponownie, przyjmijmy na potrzeby przykładu ze tak jest). Czy wtedy miałbyś z tytułem jakikolwiek problem? Jeśli nie, to z tym też nie powinieneś.
@@Nazwex Generalnie zgadzam się z prawie wszystkim co napisałeś, więc jak do czegoś się nie odniosę to możesz założyć że dlatego że mamy podobne zdanie: "zwłaszcza że to co przedstawiasz to nadal jest nadinterpretacja tytułu." A jak ty inaczej przedstawiłbyś tytuł? Bo serio mam wrażenie że to zaprzeczenie można rozumieć na co najmniej kilka sposobów, który po prostu MOŻE wprowadzić w błąd bo ten film oczywiście pokazuje tylko jedno z nich. "Nie mówię przecież nikomu "patrzcie, wg tych badań nie powinniście mieć dzieci!!!!"." Zgadzam się że tego nie mówisz wprost, ale znowu - można odnieść takie wrażenie podczas oglądania tego filmu. Z komentarzy widzisz że nie tylko ja tak go odebrałem. Wątpie żeby ludzie którzy oglądają twoje filmy w ciągu pierwszych 24h od ich dodania mieli konserwatywne poglądy o co parę osób ich oskarża w komentarzach. Może po prostu wynika to z tego że taki wydaje się być "ogólny przekaz" łączący wszystkie przytaczane badania i dodatkowo (chyba) w filmie nie zaprzeczasz takiej tezie. I jeszcze może zaznacze - nie mówię tego żeby przekreślić cały film, bo jest wartościowy i zrobiony dobrze. Po prostu przemilczenie pewnych rzeczy może wywoływać kontrowersje, jak zresztą widzisz w komentarzach (co też nie jest koniecznie złe!). "nie jest moją winą, że ktoś spodziewa się czegoś innego niż dostał, skoro nigdzie nie zapowiadałem, że na konkretnie takie pytanie odpowiem. " Dochodzimy teraz do - moim zdaniem - filozoficznego aspektu tej sytuacji. Kto odpowiada za wydźwięk swoich słów? Osoba która je wypowiada, czy ta która je słyszy i interpretuje? Skrajny przypadek by zobrazować lepiej sytuację: jak obrażę kogoś n-wordem to winny jestem ja że je powiedziałem, czy to osobista kwestia tego kto poczuł się urażony że je usłyszał? Jako ktoś prezentujący moim zdaniem powinieneś się starać o to by twoje słowa jasno wyrażały intencje. To jest moje zdanie, możesz oczywiście mieć inne. Z twojego tytułu nie wynika jak powinniśmy zaprzeczyć ("wręcz przeciwnie") zdaniu "Dzieci szczęścia nie dają". Można to odebrać tak jak ja: "dzieci dają nieszczęście", a można je odebrać tak jak zakładam ty chciałeś by było odebrane: "Bezdzietni są zazwyczaj szczęśliwsi niż rodzice". "Ale teza, jakoby osoby, które mają dzieci, były naturalnie predysponowane do tego, żeby być ponadprzeciętnie szczęśliwymi w okresie gdy dzieci nie mają oraz poniżej przeciętnej w późniejszym życiu, jest karkołomna, jej prawdopodobieństwo jest znikome." Problem polega na tym, że jest równie nie do dowiedzenia jak "dzieci sprawiają że masz smutniejsze życie". To też próbuje powiedzieć cały czas.
Co niby ludzie widzą zlego w niskiej dzietności? Dlaczego wogóle milibysmy sie tym przejmować w dobie automatyzacji i robotyzacji? To chyba normalne ze im bardziej rozwiniety kraj tym produkcja dzieci spada.
Podzielam twoją postawę. Dla nich problemem jest uhuhu, system emerytalny. Tak jakby dany był nam przez siłę wyższą i nie można było go modyfikować 😂 powinni po prostu aktualizować system emerytalny tak, by był adekwatny do czasów, zamiast zmuszać ludzi do mnożenia się.
@@calvincoolidge5943 no to lepiej jest dostosować system emerytalny do sytuacji, która będzie taka i się nie zmieni, bo niska dzietność jest w parze z lepszą sytuacją społeczeństwa. Gatunek który się rozmnaża w dużych ilościach robi to, by zwiększyć prawdopodobieństwo przetrwania. Przy naszej medycynie itp to prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie więc nie ma potrzeby mnożyć się mnogo. Długość życia też się wydłuża. Logiczne jest, że to system powinniśmy dostosować siebie, a nie siebie pod system w tej kwestii. Zmuszać ludzi do rodzenia się tylko po to bo hajs? I potem oni dorosną, dowiedzą się czemu służą, że nie spłodzono ich z miłości tylko dla hajsu dla starych dziadów, i problemy murowane. Chcesz im zafundować opiekę psychologa?
@@calvincoolidge5943 Nas jest mniej = to argument dla dyktatorów, którzy potrzebują mięsa armatniego, a my żyjemy w państwach demokratycznych. ZUS = OK, ale z drugiej strony spadają wydatki na szkolnictwo? Dzieci to też sporo inwestycji. Sumarycznie to i tak będzie kwestia obciążenia składką, kwestią jej wartości nabywczej. To wcale nie jest takie proste, że ludzi musi przybywać.
Większość ludzi poddaje się instynktowi, sile wyższej, albo po prostu chce kontynuować dobry system jaki wynieśli z domu. Im lepsze wzorce tym więcej będzie ludzi w tej ostatniej grupie. Niektórzy jednak po prostu nie chcą mieć dzieci i zmuszanie ich wmawianiem poczucia winy i przekonywaniem, że co by nie było, to będą na starość szczęśliwsi, moim zdaniem nie przyczyni się do przetrwania ludzkości tylko do przetrwania patologii. Gorsze momenty nie muszą obniżać jakości życia czy poziomu szczęścia. Gorzej jak ktoś po urodzeniu trójki dzieci zdaje sobie sprawę z tego że nawet najlepsze momenty nie wynagradzają tych gorszych, bo to nie jest życie jakie chcieli prowadzić (i już nigdy nie będzie). Nawet pomijając to, że nie wierzę, że komuś kto chce mieć dzieci albo odczuwa silny instynkt rodzicielski takie ankiety odbiorą chęć rozmnożenia się - nawet gdyby tak było, nie możemy ignorować badań naukowych w imię przetrwania ludzkości za wszelką cenę. Wypadałoby stworzyć tym dzieciom świat w którym chcą żyć i zakładać rodziny z własnej woli.
A po co mielibyśmy utrzymywać tę populację? Wszystko przemawia na korzyść mniejszej dzietności - wyczerpujące się zasoby, globalne ocieplenie, wzrastające zanieczyszczenie środowiska, postępująca automatyzacja miejsc pracy... Na uja ci więcej mnożących się ludzi? Bo emerytury? Ale to jest system utworzony przez człowieka, więc można go zmienić i dostosować do czasów. Nie ma absolutnie żadnego argumentu za tym, by nakłaniać ludzi do regularnego mnożenia się więcej niż sami chcą.
@@GenderWoman666 tak długo jak roboty nie są w stanie pracować za nas, starzenie społeczeństwa będzie ciążyło na jakości życia osób w wieku produkcyjnym, w demokracji dodatkowo powstają napięcia międzypokoleniowe i niepotrzebna polaryzacja, stabilna populacja to stabilna gospodarka, stabilnie rosnący poziom życia i lepsza harmonia społeczna; do tego na scenie globalnej populacja przekłada się na liczebność armii, liczbę potencjalnych naukowców zapewniających przewagę technologiczną nad rywalami geopolitycznymi itd. stabilna populacja to stabilne państwo pod każdym względem.
@@Aloyz3n brzmi tak jakby w twojej analizie nie było brane to, że życie człowieka się wydłuża i także niesprawność fizyczna i intelektualna pojawia się w późniejszym czasie niż kiedyś. Naprawdę nie ma potrzeby rozmnażać się w takim tempie jak np w latach 50tych, a stabilna sytuacja i tak będzie utrzymana. Po prostu powinno się aktualizować pewne systemy do obecnych warunków.
@@GenderWoman666 próbujesz powiedzieć że obciążenie demograficzne w Polsce nie wzrasta? bo to obiektywnie nie prawda. i powtarzasz "dostosowanie systemu emerutalnego", jaka księgowa magia pozwoli wypłacać świadczenia większej liczbie ludzi przy mniejszej liczbie składkowiczów bez utraty jakości życia i to jak najszybciej? to myślenie magiczne z twojej strony
@@Aloyz3n system nie zmieni się przecież z dnia na dzień tylko przejściowo. A ja nie jestem osobą odpowiedzialną za takie rzeczy i nie mam obowiązku znajdować rozwiązania - od tego są całe sztaby specjalistów. Nie zamierzam poświęcać nawet jednej kalorii energii żeby się nad tym zastanawiać. Po prostu jest czystą głupotą sądzić, że ludzie będą się rozmnażać cały czas jak króliki i ekosystem nas udźwignie 😂 Ale dobrze, żyj sobie w tej banieczce i myśl tylko o wspaniałej gospodarce, bo tylko hajsy się liczą.
Pewnie ochotnik na Ukrainie też nie jest szczęśliwszy niż jakby walczyć nie pojechał, a jednak ludzie się na to decydują bo wierzą że ma to sens. Tak ja o tym myślę
Większość ochotników to po prostu zawodowcy którzy jadą tam zarobić. Albo amatorzy zapaleńcy którzy chcą się przekonać czym jest prawdziwa wojna i czy jest tak straszna jak mówią.
Jestem bezdzietna z wyboru. Instynktu macierzyńskiego nigdy nie miałam, dzieci nie znoszę. Niestety w Polsce presja na to, by się rozmnażać, nadal jest ogromna. Jeśli kobieta otwarcie przyznaje się do tego, że nie chce mieć dzieci, jest postrzegana jako nienormalna lub traktowana w sposób protekcjonalny i lekceważący i częstowana banałami typu: "kiedyś zmienisz zdanie", "jak urodzisz to pokochasz" itd. itp. Tak się składa, że jestem pewna swojej decyzji oraz tego, że nigdy jej nie zmienię. Zastanawiające jest to, że decyzji mężczyzn w tej czy innych sprawach nikt nie poddaje w wątpliwość i traktuje je poważnie.
@@elven8467 lubię czasem posłuchać Hulaj Duszę, Jaśmin, Justynę Mazur czy Zbrodnie Zapomniane, a w telewizji cykl Most Evil Killers. Dedykuję każdemu, kto uważa, że jak się pojawi dziecko to i miłość do dziecka. Zwłaszcza historia Szymonka z Będzina, dziecka co umierało w męczarniach a mamusia nic. A najgorsze, że nataliści na to nic tylko pretensje do bezdzietnych z wyboru.
Nie mam w planach, ale mógłbym zrobić. Jeśli Ci zależy na poruszeniu tego tematu stosunkowo niedługo, to jako patron z najwyższego progu mógłbyś go dodać do najbliższego głosowania
E tam, czyli te staty szczęścia minusują wpadki w pierwszej połowie życia, nie wiadomo jak bardzo ale pewnie dużo, jak po 35-tce lecą happinesy do góry, ale w sumie gówno z tego wynika - róbta co chceta co uważata, no ale nazwa clickbait musi być, zawsze jak niby temat "kontrowersyjny" to film gówno warty, już się przyzwyczaiłem na tym dżutubie polskim :H
Doszedłeś do tego damego wniosku, co szczury w Eksperyment Calhouna, w koncowej fazie stagnacji. Przed tobą i podobnymi pozostala juz tylko ostatnia jedynie słuszna faza 😅
ten eksperyment został obalony, miał dużo błędów, m. in. szczury wcale nie były w idealnych warunkach, były w zupełnie nienaturalnym środowisku i miały za małą przestrzeń, dlatego przestały się rozmnażać
@@emilkadickinson7290 Coś podobnego, warunki nie były idealne 😁😂 1. Zbyt mała przestrzeń? A teraz, w dobie bardzo łatwych podróży, czy nie odnosi się wrażenia, że nasz świat też się skurczył? Można z jednego końca ziemii na drugi, samolotem, przemieścić się bardzo szybko. Gęstość zaludnienia w niektórych miastach jest tak duża, że podobna do tej z eksperymentu. 2. Środowisko było nienaturalne... A środowisko miejskie to może naturalne środowisko człowieka? Niewielkie mieszkanie w którym większość ludzi żyje, pomieszczenie w pracy... Weź się tak dobrze zastanów, bo może się okazać, że środowisko w którym żyjesz, które uważasz za naturalne, jest jeszcze mniejsze niż to, które było dostępne szczurom w tym eksperymencie 😅 A zachowania ludzkie zaczynają coraz bardzie przypominać te szczerze z eksperymentu. Bo i warunki życia przeciętnych ludzi zaczynają być coraz bardziej zbliżone do tych z eksperymentu. Trzeba sobie tylko z tego zdawać sprawę. Mam wrażenie, że tego jeszcze nie dostrzegasz.
@@tomaszfelinski6729 Chodzi o to, że wniosek z eksperymentu był taki, że jak szczury mają za dobrze to się rozleniwiają i przestają rozmnażać, a takiego wniosku nie można wyciągnąć, bo one wcale nie miały w tym eksperymencie dobrze. Ty za to udowadniasz coś innego, a mianowicie że jak ludzie czy szczury mają źle to wtedy się przestają rozmnażać i to już ma więcej sensu. Ogólnie nic odkrywczego, że zbyt małe przestrzenie są dla żywych istot czymś, co źle na nie wpływa.
@@emilkadickinson7290 To nie zostałem dobrze zrozumiany. Dobrze / źle , to pojęcia względne. Tak samo jak dużo / mało miejsca. Moje wnioski są dokładnie takie same jak z eksperymentu. Dla ułatwienia - zacznijmy od końca. Obecnie społeczeństwa wysoko rozwinięte - starzeją się, ludzie przestali mieć więcej niż dwoje dzieci - przestali się rozmnażać. Tak samo było w starożytnym Rzymie i wielu cywilizacjach, które upadły. Z tymi szczurami było dokładnie tak samo. Wniosek z eksperymentu dobrze odpisałaś - mój jest taki sam. 1. Szczury miały wszystkiego pod dostatkiem. Jedzenia, brak zagrożeń - warunki idealne. Rozleniwiały się coraz bardziej. Na koniec rozleniwiły się do granic absurdu. 2. Najpierw nie musiały zdobywać pożywienia. Bo takie było założenie eksperymentu. Później zniknęła potrzeba obrony przed zagrożeniami. To było drugie założenie. Później przed rywalizacją w ramach populacji. Później zanikały kolejne potrzeby. Na koniec zanikła potrzeba rozmnażania się. Co spowodowało wyginięcie populacji. Dokładnie tak upada obecnie cywilizacja europejska. Wystarczy poczytać tutaj, kto ma ochotę zostać rodzicem? No niewiele osób. Żeby było ciekawiej, w biednych krajach ludzie rozmnażają się na potęgę. Im biedniej, wym bardziej: Afryka, biedne kraje azjatyckie. Moje aluzje do małej przestrzeni, miały na celu wykazać, że mała / duża przestrzeń to rzecz względna i nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Obecnie ludzie nawet nie zauważają, że deweloperzy zaczynają nas upychać w małych klatkach zwanych mieszkaniami. Przy udziale banków i polityków. A niewielu się pokapowało, że już żyją jak szczury. Ludzie się rozleniwili - mają internet, RU-vid, gry... Niewiele im do szczęścia potrzeba. A to "daje szczęście" w niewielkiej klatce zwanej mieszkaniem. Po co takim leniom dzieci?
Myślę, że powinieneś zmienić tytuł Jest to, w mojej opinii, wyjątkowo paskudny clickbait. Nie dość, że w żaden sposób nie ma związku z treścią filmu, to jeszcze jest po prostu polaryzujący.
@@Nazwex no a z filmu wynika że ludzie posiadający dzieci mają gorsze samopoczucie? Bo obejrzałem go i takie twierdzenie tam nie padło Jest to drobna różnica, ale bardzo znacząca
@@Nazwexok no więc Jest to korelacja, a nie związek przyczynowo skutkowy Ale przede wszystkim dalej tego nie rozumiem Sam z resztą mówisz w tym filmie o kilku badaniach, które mają różne wyniki. Sam zwracasz uwagę, że na zadowolenie z posiadania dzieci może wpływać wiele czynników. A z tytułu filmu wprost wynika, że posiadanie dzieci uniwersalnie pogarsza jakość życia. I jakby, różnica 1% ma decydować o tym czy w ogóle przypadków ludzie są zadowoleni z posiadania dzieci? Są ludzie na których to wpływa negatywnie, a są tacy na których pozytywnie. Badania mogą wskazać pewien trend, oraz jego możliwe przyczyny, ale nie wskazują, że posiadanie dzieci wpływa źle na samopoczucie rodziców Z resztą To jak rodzice oceniają swoje zadowolenie z życia z lub bez dzieci, zależy od masy czynników (o czym też napomknąłeś) np. środowiska, przedziału czasowego, wieku rodziców, zarobków, sytuacji w kraju i na świecie Moim zdaniem po prostu teza w tytule jest po prostu z nikąd Np na miniaturce już jest git
Teza w tytule jest oczywiście uproszczeniem, bo... to tytuł. On nie może mieć więcej niż kilku słów i musi w miarę zachęcać do kliknięcia. Jasne, gdyby miał być dokładny, to brzmiałby jakoś w rodzaju "Dzieci nie sprawiają, że średnie zadowolenie życia z ich rodziców wzrasta (większość badań wskazuje wręcz, że ich średnie samopoczucie po narodzinach dziecka jest nieco gorsze niż osób bezdzietnych)". Sam rozumiesz, dlaczego takiego tytułu nie ustawiłem. Natomiast aktualny tytuł, choć jest uproszczeniem, nie wprowadza w błąd (tego zawsze w przypadku tytułów pilnuję) - badania wskazują, że jesli chodzi o średnie trendy dla całej światowej populacji przedstawiona w nim teza jest prawdziwa. A jeśli chodzi o to, czy mówimy o korelacji, czy przyczynowości: w części kwestii związek jest tak wyraźny, że nie da się go podważyć. Na przykład zmiany samopoczucia w okolicach narodzin dziecka są tak duże, że praktycznie niemożliwe jest, by ich głównym powodem było coś innego niż właśnie narodziny dziecka. Z kolei gdy mówimy o generalnym trendzie spadku samopoczucia, wiadomo że bezpośrednie przyczyny są (w większości) inne niż samo istnienie dziecka. Zadowolenie z życia spada raczej przez brak czasu na odpoczynek/hobby/relacje międzyludzkie, większe wydatki, zbyt małą ilość snu itp, więc rzeczy, które w większości przypadków ściśle się z wychowywaniem dziecka wiążą
„Badania szczęścia” to jest jeszcze jeden dowód na to, że nauki społeczne są nazywane naukami tylko przez grzeczność. Po pierwsze, nie ma możliwości precyzyjnego zdefiniowania szczęścia. Po drugie, wszelkie tego typu „badania” muszą się odnosić wyłącznie do autoidentyfikacji ludzi, co powoduje podatność na szereg błędów i celowych przekłamań, zwłaszcza w tak niekwantyfikowalnych obszarach jak szczęście. Po trzecie, fakt, że w filmie podano różnicę pokroju 0.1 na dziesięciostopniowej skali bez jakiejkolwiek refleksji na temat ewentualnej statystycznej istotności tego wyniku, świadczy że autor nie ma elementarnych kompetencji w obszarze w którym się wypowiada i z nieskrywanym uprzedzeniem referuje cyferki których nie rozumie. Byłoby to przykre, gdyby nie fakt że jest coraz bardziej śmieszne bo podlane tym nadętym, pseudointelektualnym tonem
"Po trzecie, fakt, że w filmie podano różnicę pokroju 0.1 na dziesięciostopniowej skali bez jakiejkolwiek refleksji na temat ewentualnej statystycznej istotności tego wyniku, świadczy że autor nie ma elementarnych kompetencji w obszarze w którym się wypowiada i z nieskrywanym uprzedzeniem referuje cyferki których nie rozumie." Posłuchaj filmu zanim go skrytykujesz, przecież powiedziałem, że to różnica niewielka, ale statystycznie istotna. Myślę że to wcale nie ja wyróżniam się tutaj nadętym tonem. Gdyby ktoś miał wątpliwości, zacytuję fragment podsumowania przeglądu literatury ("Parenthood and Happiness...; Thomas Hansen 2011): "Global aggregate effects and findings from a range of countries show small but significant negative effects, indicating that people generally are happier without having biological children." A inne kwestie: oczywiście że badania szczęścia/zadowolenia z życia/samopoczucia są trudne, bo to kompletnie subiektywne kwestie, ale to nie znaczy, że nie ma sensu ich badać
@@Bexebeche no to może warto w końcu zacząć słuchać ze zrozumieniem? Jeśli twoja krytyka już preemptywnie dostała swoją odpowiedź w materiale który krytykujesz i tego faktu nawet nie odnotowałeś, no to ktoś faktycznie zawinił, i obawiam się że nie był to autor filmu
Mi to nie przeszkadza, że ludzie nie chcą mieć dzieci. Jedynymi obawami jest zalanie nas przez muzułmańskie hordy i upadek systemu emerytalnego ale tak to uważam, że osoby bezdzietne nie wezmą wypracowanych przez siebie bogactw do grobu i Ci co wtedy zostaną będą przez to bogatsi i ostatecznie nadal będą osoby które pragną mieć dzieci a trafiając na dobre warunki ekonomiczne znowu będzie pokolenie które będzie miało 7+ dzieci
Tytuł jest prowokujący, można bardzo łatwo usłyszeć w nim antynatalny sentyment. Ale dobrze, że wyjaśniasz, że tak nie jest... Bo tak nie jest, co nie? 🧐🧐🧐😉
Tytuł jest podsumowaniem stanu wiedzy w tym temacie, to czy ktoś na niego zareaguje ciekawością, ulgą, oburzeniem, wściekłością czy czymkolwiek innym, więcej powie o nim samym niż o moich intencjach, które były proste - stworzenie dobrze brzmiącego i oddającego treść filmu tytułu.
@@Nazwex W sumie to trochę głupio napisałem, bo chodziło mi o "tytuł" na miniaturce. Wiem, że odbiór wiadomości świadczy o odbiorcy, ale jesteśmy istotami społecznymi i ważna dla nas jest też intencja przekazu. Zwłaszcza w temacie tabu, którym poruszasz. I tytuł i pytanie na miniaturce można odebrać jakoby była w nim teza, bo... No, chyba dlatego, że mówisz jak zwykła osoba, a nie jak... Osoba bezstronna... Jakbym miał napisać to tak bezstronnie, próbując uniknąć wywoływania emocji, to jao tytuł dałbym "Dzieci często nie dają szczęścia", a na miniaturkę "Przemyśl, czy tego chcesz.", na niebiesko/czarno. Ale... Wiem, że to nie Twój sposób pisania, więc to by było sztuczne i obniżył byś sobie widownię, a poza tym mogłoby to dać wrażenie, że jesteś ostrożny jak złodziej, co chce im odebrać... Nie wiem, ich dzieci? Ich narodowy konsensus, czyli część ich osobowości? Chyba dobrze zrobiłeś. Powiedziałeś swoje z pewnością i klarownością, a kto miał się oburzyć to się oburzył - uprzedzonych umysłów nie zmienisz.
@@Nazwex A skoro już mnie zobaczyłeś, to powiedz jak możesz - czy sądzisz, że nasz system szkolnictwa jest za bardzo autorytarny, jak to wpływa na obiektywność, racjonalność i kreatywność uczniów i co jest najważniejsze do zmiany na początek? Jeśli się zgadzasz z jakimiś konkretnymi autorami/teoriami to wskaż, nie chcę Ci zabierać dużo czasu 🙂
Co ty sobie wyobrazasz dodając taki filmik?! I jeszcze ten tytuł?!? Wiesz ilu ludzi przez ciebie wyrzuci swoje bąbelki na śmietnik?! Ty chyba sobie nie zdajesz sprawy jak krzywdzące może być podawanie danych i cytowanie faktów naukowych????
Wyobrażam sobie, że dla niektórych osób przedstawione tu wyniki mogą być pomocne w zrozumieniu z czego wynika niska dzietność oraz w podjęciu decyzji o ewentualnym zostaniu rodzicem. A odpowiadając na pytanie: jestem przekonany, że nikt swoich dzieci nie wyrzuci, bo w tym filmie nie ma nic, co uprawniałoby do wyciągnięcia wniosku, że byłby to dobry pomysł pod jakimkolwiek względem. Natomiast podoba mi się przyznanie, że uważasz, ze nie powinno się w tym temacie cytować badań, nie wszyscy potrafią przyznać, że chcieliby w taki sposób ograniczać innym swobodę wypowiedzi
@@Nazwex bo ja po prostu wiem co jest dobre dla Polski i Polaków, żadne fakty i badania naukowe mnie nie przekonają. Ale istnieje dużo ludzi którzy zwracają uwagę na takie bzdury jak logika i rozsądek i moze to ich zachęcić do zabezpieczenia się przed niechcianą ciążą a jak wiadomo człowiek powinien nie zastanawiać sie i robić to co nakazuje mu kolektyw czyli państwo. Poza tym chyba nie zdajesz sobie sprawy ile miliardów ludzi podejmuje takie decyzje pod wpływem dziesięciominutowego filmiku w internecie.
Ja wiem, że używając takich słów brzmi się poważniej, ale "człowieczeństwo" jest pustym terminem, który w każdym miejscu jest definiowany kompletnie inaczej, więc osobiście odradzam używanie go, a już zwłaszcza w połączeniu ze zwrotami typu "wyrzekanie się". Wartość argumentacyjna żadna, a jedyne co osiągasz to wyrażanie pogardy względem cudzych wyborów Swoją drogą, dokładnie ten sam przekaz można zapisać słowami: "Kiedy postanawiasz nie mieć dzieci, bo wyniki badań informują cię, że wtedy twój poziom zadowolenia z życia będzie nieco wyższy" Ciekawy przykład tego, jak odpowiednim doborem słów można kształtować wydźwięk tej samej wiadomości
Myślę, że nikt tak nie podejmuje decyzji xd. I nie o to chodziło w filmie, tylko sprawdzenie czy naprawdę jest to niezbędnę i konieczne jak według mainstreamowej narracji
Niezmiernie bawi, zwłaszcza kobieta, która z przerzucania papierów w korporacji robi majestat i spełnienie feministycznego robienia kariery. A możliwość unikatowego przekazania DNA i stworzenia jedynego w swoim rodzaju życia traktuje jako udrękę. Przykrych czasów dożyliśmy.
Bo dla niektórych to jest udręka. Zwłaszcza kiedy nikt jej przy dzieciach nie pomaga, a do tego jeszcze pracuje. Dla takich na pewno może być to wyzwaniem i nie ma w tym nic dziwnego.
Nie spotkałem. Spotkałem za to osoby, które popełniły błąd i próbowały stworzyć 'tradycyjną rodzinę'. Czyli porzucić obowiązki zawodowe na rzecz zajmowania się dziećmi. Podkreślam: porzucić. Chcesz mieć dzieci, czy nie -- nic mi do tego. Ale jak ktoś wmawia, że szansa przekazania DNA jest czymś zamiast, no to sorry.
@@Nazwex Nie powiedziałem, że wyniki są śmieszne, tylko naukowe usprawiedliwianie swoich przekonań. Jak na gościa, który poucza ludzi, żeby czytali go ze zrozumieniem, to słabo z tym u ciebie.
@@Nazwex Głupi nie jesteś, więc głupiego nie udawaj, bo ci nie wychodzi. Jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności jest to kolejny film, w którym te przedstawiane przez ciebie obiektywne fakty i naukowe badania zbiegają się ze światopoglądem sztampowego do bólu lewaka z myśleniem pakietowym. Zasubskrybowałem fact checkera, nie kaznodzieję.
Czekaj, czy dobrze rozumiem, że wg Ciebie problemem moich filmów jest to, że wyniki badań które cytuję Ci się nie podobają, bo pasują do lewicowego światopoglądu? Hmm, to zupełnie tak, jakby w tych kwestiach lewicowy światopogląd miał potwierdzenie w nauce. Jak dla mnie to brzmi jak jego zaleta. (choć kwestia tego, czy rodzicielstwo daje szczęście, jest akurat moim zdaniem kompletnie apolityczna, więc nie mieszałbym jej do dyskusji) Oczywiście możesz też wykazać, że moje filmy to cherry picking i tak naprawdę konsensus jest zupełnie inny, ale nie sądzę żebyś był w stanie to zrobić, bo jako autor filmów wiem, że starałem się konsensus naukowy możliwie wiernie (choć na pewno nie idealnie) oddać. Natomiast nawet jeśli Ci się ten film z dowolnego powodu nie podoba, to kolejne kilka materiałów będzie bardzo fact checkingowych, może bardziej przypadną Ci do gustu.
Zarówno tytuł, jak i podsumowanie oddają stan wiedzy w tym temacie. No chyba że akurat w tym temacie popularyzowanie wyników badań jest skandaliczne, ale jeśli tak uważasz, to napisz to wprost A miniaturka zawiera po prostu pytanie. Jeśli coś sugeruje, to tylko to, żeby zapoznać się z filmem i jeszcze raz przemyśleć daną kwestię. Więc jeśli zachęcanie do przemyśleń można uznać za mówienie komuś jak ma żyć, to wtedy owszem, robię to, ale nie widzę w tym absolutnie nic złego
Bo ujawnia prawdę że poświęcenie swojego życia i szczęścia żeby mieć kaszojady jest właśnie tym, poświęceniem? Zmywanie ludziom z oczu propagandy jest zawsze korzystne społecznie, chociażby dla samego faktu że wiedząc takie rzeczy ludzie bardziej świadomie będą podejmować decyzje o posiadaniu potomstwa a i moze dzięki temu zaczniemy dyskurs o tym ze skoro rodzicielstwo niewiele daje rodzicom to moze powinniśmy stworzyć rozwiązania systemowe dzięki którym więcej ludzi będzie, powtarzam, świadomie wybierać bycie rodzicem.
@@azotan1 dopóki nie wymyslimy jakiejś "przemysłowej" metody tworzenia ludzi, to wychowywanie dzieci w rodzinach jest jedyną szansą do zachowania rozwoju, a ten film może (w nieistotnej statystycznie części) do tego zniechęcić
@@_booki w dobie galopującej automatyzacji i coraz bardziej ekstremalnego wykorzystywania zasobów naturalnych mniejsza ilość ludzi jest pożądanym stanem.