Słuchaj, zawsze myślałem, że jestem raczej z tych, co to mówili cicho, aż tu nagle włączam kamerę i wychodzi ze mnie… głośnik na nogach! 😅 Nawet mój mikrofon się buntuje, bo raz podczas nagrania przestał działać i myślę, że to był jego sposób na powiedzenie: ‘Stary, to za dużo!’ 😂 Obiecuję, że następnym razem spróbuję włączyć ‘tryb cichy’, ale nie mogę zagwarantować sukcesu, bo emocje mnie ponoszą! 🎬 🤷♀️🤷♀️🤷♀️ _Przemek
Jestem facetem, manicure miałem robiony ostatnio jakieś 17 lat temu (zero sterylizacji, nawet bez cążek, kazano mi moczyć palce w wodzie z oliwą z oliwek i chyba z plastrem cytryny - ni cholery nie wiem po co). Czy Edyta odpowiada na wiadomości i doradzi mi stylistkę, która deklaruje, że używa sterylnych narzędzi? Chcę manicure i pomalowanie paznokci u jednej ręki moim lakierem. Tradycyjnym, bo uparłem się, że chcę Chanel.
Wow, 17 lat to kawał czasu! 😂 Czas nadrobić zaległości, a sterylizacja to podstawa - więc pełen szacun za dbanie o to. Co do Chanel - masz świetny gust! Na pewno znajdziesz stylistkę, która używa profesjonalnych, sterylnych narzędzi i zrobi ten manicure w 100% zgodny z Twoimi wymaganiami. Powodzenia w powrocie do świata paznokci, i nie zapomnij się pochwalić efektem! 💅😉 _Przemek
Przede wszystkim, bardzo ważnym jest zwracanie uwagi na pakiet z narzędziami, a w szczególności na kolor paska kontrolnego. Po sterylizacji, musi on zmienić kolor ( w przypadku moich pakietów, jest to kolor ciemnobrązowy). Widziałam również pakiety, w których pasek kontrolny zmienił się na czarny, po sterylizacji. Warto zwracać na to uwagę, ponieważ są osoby, które deklarują, że posiadają sterylne narzędzia, a potem się okazuje, że jednak ich nie sterylizują. Pamiętaj, że stylistka musi otworzyć taki pakiet z narzędziami, przy Tobie. 😊
@@agnesanees2915 Napisałem na fejsie post i poza falą hejtu od buraków, którzy nawet rąk nie myją, odezwało się do mnie kilka stylistek. Zaznaczyłem w poście, że jak nie zobaczę pakietów, to po prostu wychodzę. Niby nie mieszkam w jakiejś małej dziurze, ale wydaje mi się, że zafascynowała ich wizja zrobienia paznokci facetowi. Aktualnie szukam lakieru, bo chcę konkretnie czarny.
To z alkoholem w dupę to jest prawda ponieważ prostnica czyli ostatni odcinek jelita jest połączony z żyłą wrotną, która jako jedyna pomija wątrobę. Normalnie większość alkoholu jest przechwytywania i neutralizowania od razu w wątrobie zanim przejdzie do reszty ciała.
4:28 tak, też o tym słyszałam. W USA pozwał, bo nie wyrosły mu skrzydła, na puszce nie ma o tym informacji i przegrali. Później zaczęli w reklamach nawet w Polsce dawać napis drobnym drukiem, że nie dodaje skrzydeł i nie latasz. XD
Słuchajcie, ta historia jest oparta na faktach. Wyobraźcie sobie typa, nazwijmy go Mike. Mike to człowiek, który wierzy we wszystko, co mu powiesz. Ogląda reklamy i myśli: ‘No tak, jeśli mówią, że to działa, to musi działać!’ To taki gość, który zobaczy reklamę pasty do zębów i już myśli, że jego uśmiech będzie wyglądał jak po photoshopie. Pewnego dnia Mike widzi reklamę Red Bulla: ‘Dodaje skrzydeł!’ Patrzy na to i mówi: ‘To jest to! Skrzydła? Okej, polecę!’ Już nie myśli o zdrowym rozsądku, bo po co? Reklama nie może kłamać, nie? No i Mike dowiaduje się o zawodach Red Bull Flugtag w Austin, Teksas. Wiecie, te zawody, gdzie ludzie budują latające maszyny, skaczą z rampy i lądują w wodzie. Mike od razu ma wielką wizję: ‘Zbuduję maszynę, wypiję Red Bulla i polecę dalej niż wszyscy!’ Bo przecież Red Bull daje skrzydeł, co nie? No i Mike nie szuka porządnej inżynierii. O nie! Bierze stare kartony, rurki z odkurzacza, a skrzydła robi z plastikowych torebek po zakupach. Czemu? Bo to wszystko, co znalazł w swoim garażu. Mike myśli: ‘Każdy prawdziwy wynalazca zaczyna od śmieci, nie? Przecież Red Bull zrobi resztę!’ On naprawdę wierzy, że jak tylko skoczy z tej rampy, to Red Bull doda mu skrzydeł. I nie, nie chodzi o maszynę - Mike naprawdę myśli, że skrzydła wyrosną mu jak w reklamie! Nadchodzi dzień zawodów. Austin, Teksas, gorąco, tłumy kibiców. Mike wbija na rampę z uśmiechem jak gwiazda rocka, pewny siebie, bo przecież wypił trzy Red Bulle i czuje, jak energia narasta w jego ciele. Publiczność w napięciu, muzyka gra, a Mike, w swoim kartonowym cudzie, gotowy do lotu. Skacze… i wtedy zaczyna się cała dramaturgia. Dwie sekundy ciszy… wszyscy patrzą w napięciu… a potem… klap! Jego ‘super maszyna’ nawet nie drgnęła w górę, tylko zaryła prosto do wody. Jak karton po mleku - zero gracji, zero lotu. A Mike wynurza się z wody, ociera twarz i krzyczy: ‘Gdzie moje skrzydła?! Obiecaliście skrzydła!’ Sędziowie patrzą na niego, a jeden z nich, stary weteran tych zawodów, z pełną powagą mówi: ‘Mike, stary, Red Bull to napój, a nie magiczny eliksir. On ci da kopa, ale nie sprawi, że nagle wyrosną ci skrzydła jak w reklamie.’ A Mike na to: *‘Ale ja widziałem w reklamie! Skrzydła były!’ I tutaj następuje zwrot akcji! Mike idzie do sądu! Tak, dobrze słyszeliście, Mike pozwał Red Bulla. Dlaczego? Bo jego kartonowy wynalazek nie poleciał, a on mówi: ‘No, obiecali skrzydła, a jedyne, co dostałem, to mokra koszulka i siniak na czole!’ W sądzie sprawa nabiera tempa. Mike, z pełnym przekonaniem, mówi przed ławą przysięgłych: „Oglądałem tę reklamę setki razy. Oni obiecali mi skrzydła! A co dostałem? Karton w wodzie! To jawne oszustwo!” Sędzia spogląda na ławę przysięgłych, wszyscy trzymają oddech. Przysięgli naradzają się, pełni powagi, a w końcu sędzia ogłasza werdykt: „Za bezgraniczną wiarę w amerykańską reklamę, za odwagę w budowaniu latającej machiny z kartonów - Mike, wygrywasz sprawę!” Mike wybucha śmiechem, wstaje i krzyczy: „No cóż, skrzydła nie wyrosły, ale teraz mam czek na odszkodowanie. I wiecie co? Może spróbuję jeszcze raz… ale tym razem z lepszym kartonem!” Muszę was przeprosić, przepraszam. Skłamałem was - to nie było na faktach, ale pewnie czytało się lepiej, co? 😄 Czasem dobra historia potrzebuje trochę fikcji, żeby złapać za serce. I choć Mike nie wygrał skrzydeł w sądzie, w naszej wyobraźni z pewnością je dostał. No cóż, takie są uroki opowieści - zawsze lepiej z odrobiną absurdu!
Haha, znam ten ból, bo kumpel mi opowiadał, że miał szefową, która zachowywała się tak, że można by o niej książkę napisać! Przykładowo, kazała mu zmywać jednorazowe rękawiczki, bo przecież „jeśli się dobrze umyje, to na pewno będą wielorazowe”. Wyobrażasz sobie tę scenę? Stali przy zlewie i myli rękawiczki jakby były naczyniami! Do tego miała obsesję na punkcie długopisów. Zamiast po prostu je zamykać zatyczką, kazała owijać każdy w folię spożywczą, bo „trzeba chronić tusz przed ulatnianiem się”. No normalnie paranoja! A już szczytem było to, że wymagała od nich dezynfekowania biurowych spinaczy, bo „one też mają kontakt z dokumentami”. Tak, spinacze miały swój specjalny płyn dezynfekujący. 😄 Prawdziwa perełka wśród przełożonych, nie ma co! Jeśli też mieliście okazję pracować z szefową, której zachowania mogłyby trafić do tej listy, koniecznie podzielcie się tym w komentarzach! 📝😂 Chętnie poczytam o waszych doświadczeniach i kto wie, może razem stworzymy kolekcję największych absurdów! 🤯 Nowa seria? _Przemek
@@QulooMiałam szefową która miała kompleks dużych stóp. Nie wiedziałam o tym. Kiedyś w szatni postawiłam swoje buty obok jej butów. Jadem zionęła na mnie, wkurzała się, problemy z tyłka. Wreszcie ktoś mi podpowiedział żebym chowała do worka swoje buty. Jak w podstawówce! Ja 37 rozmiar ona 43. Ale jej mózg chyba 6