"Tokarczuk do tego stopnia obraziła mój rozum, że chciałem napisać polemikę, ale uznałem, że gra jest niewarta świeczki, bo musiałbym jej książkę doczytać do końca" - powiedział Stanisław Lem w rozmowie ze Stanisławem Beresiem w 2001 r.
Pieknoduchu! Kim w literaturze przez duże "L " jest wymieniona przez Ciebie osoba? A czytelnictwo zapewne nie cieszy sie uznaniem w większości. Jak przez wieki cale!
63% Polaków nie przeczytało w zeszłym roku ani jednej książki? No i co? To powód do ubolewania? Jakoś nikt z tych narzekaczy nie dba WCALE ani o treść, ani o jakość tego, co ewentualnie miałoby być czytane. Otóż lepiej nie czytać nic, niż czytać "dzieła" np. Tokarczukowej. Jakość jej pisania można oceniać różnie, ale rozpiętość tych ocen nie będzie sięgała stopnia "arcydzieło", to pewne. Równie pewne jest, że w niektórych przypadkach będzie sięgać stopnia "grafomania". Jeżeli zaś chodzi o treść (a mówi Pan o ksiązkach jako źródle wiedzy!), to z nią jest tak samo jak z informacjami: giełdowymi, wojskowymi, politycznymi. Lepiej nie mieć żadnych informacji, niż dysponować informacjami fałszywymi. Oczywiście wszystkie te rozważania są kompletnie nieistotne z punktu widzenia SZPRZEDAWCY. Tam liczą się tylko procenty czytelnictwa. No i z punktu widzenia polityków. Propaganda, czy to wbijana do głów młotkiem przez telewizor, czy w formie beletrystyki, jest także wygodna do wyrażenia w procentach. Petrarka już w XIV w. rzekł że księgi wielu uczyniły mądrymi, ale równie wielu - głupcami. Warto przy tym zwrócić uwagę jak w XIV w. wyglądał rynek książki. Wtedy nie było Empiku z tą jego górą śmieci. Książki Tokarczuk należą oczywiście do tej drugiej kategorii i do podbijania procentów czytelnictwa za ich pomocą NIE NAMAWIAMY. Ciupagą je!
Petrarka żył w czasach, kiedy książki były rzadkością a umiejący czytać byli wyjątkami: wątpię, aby książka mogła z kogokolwiek uczynić głupca lub mędrca, jeśli ten nie dba o poziom zrozumienia tego, co czyta. W poziom czytelnictwa w Polsce otwiera tylko pole do manipulacji i propagandy.
@@karolmaopolski4120 Dlaczego tylko w Polsce? Z powodów zawodowych bywam często na dłużej w Niemczech i USA. Zaglądam tam do księgarni. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent tego co mają na półkach nadaje się na przemiał.
@@mpingo91 "Dlaczego tylko w Polsce?" Bo odniosłem się do zdania "63 % Polaków nie przeczytało" - to chodzi raczej o Polskę, a nie o Niemcy czy USA. Nawet jeśli w księgarniach obecnie znajdują się mierne treści, to są jeszcze antykwariaty. Nie jestem zwolennikiem "przemiału", bo wtedy znikają dowody, podobnie jak zniknęły z bibliotek tomy wierszy Szymborskiej z lat powojennych...
NAJŚMIESZNIEJSZE JEST TO, JAK ŁYSIAK PSIOCZYŁ NA "KUMUNĘ" I PRAGNĄŁ "WOLNOŚCI", A GDY ZLIKWIDOWANO CENZURĘ I NASTAŁA SWOBODA ARTYSTYCZNA, TO U NIEGO NASTAPIŁ NIEMAL CAŁKOWITY UWIĄD ZDOLNOŚCI TWÓRCZYCH.
Dużo w tym prawdy. Czytałem większość jego książek- jednak "Ostatnią kohortę" czytałem z pewnym zażenowaniem...Miał 60 lat, jak napisał- to w sumie niewiele. No ale u wielu pisarzy to już często poza własnym szczytem możliwości.
@@MrKalkil czytałem większość książek Łysiaka (kilku mi brakuje w mojej bibliotece), czytałem także "Ostatnią kohortę" i jakoś nie zauważyłem powodów do zażenowania... Dlatego proszę o uzasadnienie.
@@karolmaopolski4120 Ta książka- z wymyśloną fabułą- miała między innymi przybliżyć czytelnikowi czasy, o których opowiada. Nieścisłość historyczna goni tam nieścisłość. Nawet pamiętam list otwarty pewnej historyczki, gdzie na kilku stronach te nieścisłości i przekłamania punktuje. Niestety- nie pamiętam tego dokładnie dziś- czytałem to 15 lat temu. Na przykład- z tego, co zapamiętałem- Łysiak pisze o kompletnie zrujnowanym systemie monetarnym, podczas gdy akurat to- po reformach Konstantyna I - w sposób trwały, nawet po podziale na Imperium Zachodnio i Wschodnio- rzymskie system monetarny miał się całkiem dobrze. Nie istniały już słynne "popsute" aureusy (te znikły na dobre za Konstantyna I)- a posługiwano się w zasadzie wyłącznie ustabilizowanymi solidusami. Pamiętam, że o tych kiepskich aureusach Łysiak pisze tam kilkukrotnie. Inna sprawa- mnie osobiście ni podobały się te wcale liczne wulgaryzmy. No ale przecież w swoich książkach poświęconych Napoleonowi- które się tak dobrze czyta- zawarł przede wszystkim swoje uwielbienie dla Korsykanina, nie zważając często na prawdę historyczną.
@@MrKalkil Dziękuję za odpowiedź. Też spotkałem się z zastrzeżeniami historycznymi, tylko że... Łysiak oparł swoją powieść na pewnej legendzie. Kwestia opisana waluty mogła przecież wynikać z dwóch różnych perspektyw, a powieść historyczna historie traktuje jako kanwę, na której buduje pewną fikcję literacką, więc nie można traktować takiej powieści jako podręcznika historii. Gorzej, kiedy w podręczniku (takim jak choćby "Historia i teraźniejszość") znajdują się treści ideologiczne, realizujące określoną politykę historyczną. Aż chyba nabieram motywacji do powtórzenia sobie tej lektury, bo czytałem chyba też z 15. lat temu.