Jezu przeżywałem dokładnie to samo, ten płacz za każdym razem kiedy zdałem sobie sprawę z tego że zaniedbałem swojego stworka... To było tak przykre, moje dziecięce marzenia umierały coraz bardziej, za każdym razem kiedy umierał mój tamagotchi... ;-;
Moje wspomnienia z pirackimi tamagotchi to rok 2003 czy 2004. Mała bestyjka dostała od mamy na wakacje tamagotchi (które wyglądało prawie jak oryginał, choć nim nie był). Bestyjka szybko znudziła się opiekowaniem, ale z drugiej strony nie chciała, aby mu się coś stało i umarło. Sprzątanie gówienka i ciągle karmienie stworzonka nie jest jednak czymś, co dzieci lubią robic, ale mała bestyjka odkryła pewien trick: otóż nic się nie działo stworkowi, jeśli się go... Wysyłało spać. Tak, mój tamagotchi być ciągle w łóżku i ciągle wysyłałam go spać. Oczywiście oznaczało to, że znacznie wolniej się rozwijał, ale wytrzymał dobry miesiąc. Potem miał szybki moment formy dorosłej i zamienił się w aniołka. Bestyjce zrobiło się mega smutno i nawet go nie umiała zresetować, więc zrobiła pogrzeb w pokoju i schowała go do pudełka i nigdy nie wyjęła. Ciekawe czy wciąż go mam 🤔
Wypraszam sobie, he he. Ja nigdy nie miałem Tamagochi. Ja wolałem Bionicle. Do tej pory leżą pochowane w piwnicy, bo szkoda sprzedawać, zwłaszcza że pamiętam, ile to moją rodzinę kosztowało. To taka pamiątka przypominająca, jak bardzo mnie rodzina kochała. Szkoda, że na takiego dziwaka wyrosłem. Rodzice muszą być ze mnie dumni :). Pozdrawiam i znikam.
Ja miałem jakąś ulepszoną wersję, bo mini gierka była inna - kamień papier nożyce i... trzeba było przegrać, żeby tamagocz był zadowolony, a sprzątać można było nie tylko szufelkując kupy, ale normalnie się wysyłało miśka do wanienki, żeby brał prysznic. No i oczywiście, jak wszystko w moim smutnym życiu miałem go na spółkę z siostrą, więc trwała wieczna wojna, po czym ostatecznie zwierzak trafiał do rąk mamy i pod klucz i czasami tylko udało się go odratować... w rezultacie czego tylko ze 2 razy ewoluował do ostatecznej formy. I kurde nie pamiętam, jak wyglądała śmierć... ale chyba nie było krzyżyka. I nie pamiętam też, aby była forma jajka... od razu resetował się do formy małego misia, zanim stał się niedźwiedziem po kilku dniach, a potem bydlacko wielkim niedźwiedziem, co się prawie w okienku nie mieścił i strach było karmić, żeby ręki razem z cukierkiem nie odgryzł...
Ah, tak, moja jedyna przygoda z tamagochi (jak nawet nie wiedziałem jak to się nazywało) to jak mi ojciec kupił na bazarze, a po dniu już było zepsute xD
Moja historia z tamagotchi była taka, że kupiłam jajo w kiosku (Nie wiedząc co to jest) i zwróciłam tego samego dnia, bo nie wiedziałam jak to wyłączyć, walka gościa z kiosku, by go wyłączyć, była dosyć ciekawym wydarzeniem Dzięki za wyciągnięcie tego nieistotnego wspomnienia z mojej głowy
Ile czasu mój stworek przeżył? Trzy dni. Potem umarł i to był wieczór, a że miałam wtedy jakieś cztery czy pięć lat zaczęłam wyć jak opętana i cała nocka była z głowy. Reset jajka? Jaki, kutwa, reset??? Ja go zabiłam!!! Tak więc moja przygoda Tamagochi, czy jak to się pisze, skończyła się następnego dnia po zabójstwie, kiedy moja mama, zmęczona i wkurzona, że głupia zabawka robi taki chaos w domu oddała jajko córce koleżanki. Ach, stare dobre czasy... Aż łezka się w oku kręci...
Miałam takie, gdzie mogłam wychować... Chłopca lub dziewczynkę! Pamiętam jak kiedyś wzięłam jajo do szkoły, a lekcje zaczynały sie 8:55. O 9 musiałam go nakarmić czy coś innego porobić (pamiętam, że o tej porze załączała się muzyczka) więc trzeba było wyjść pod pretekstem pójścia do toalety xD wiadomo, priorytety!
Tamagotchi ile ja tego przerobiłam, najfajniejsze były takie po 20 parę zwierzątek, a już szczytem było jak dostałam takie z pikachu, obudowa też była w kształcie myszona ^^. Więcej recenzji Pani Smok poproszę, genialnie się tego słucha.
5:26 w sumie ciekawe, bo tak wyglądał digivice czyli odpowiednik pokedex'a z serii anime o Digimon, a wiedząc, że Digimony były chłopięcym odpowiednikiem dla Tamagochi to osoby tworzące te podróby troszkę się jakby postarały :D
Dobrze wyglądasz w tej fryzurze. Piękne wspomnienia, szkoda że nie widziałem nigdy kolorowych Tamagotchi u nas. To zdjęcie przeźroczystej podróby co to nie jest ta ale podobna, wygląda jak zegarek z Digimonów (serialu), którego używali do ewolucji.
Moje podróbo-gotchi miało zintegrowane gierki typu Tetris, na tym ekraniku 15x15mm :D uratowalo mi to życie kiedyś jak musiałem spędzić 2 tyg w szpitalu jako dzieciak
Miałam Tamagotchi w podstawówce, też mój stworek nie wytrzymywał nigdy dłużej niż kilka dni i leciał na skrzydełkach przez kosmos xD Widziałam ostatnio w Empiku, miałam ochotę kupić, ale teraz bym nie wytrzymała dłużej niż kilka dni i by leżało xD
Pamiętam te cudowne czasy, Tamagotchi. Pierwsza była Kimiko, później jajo z wyborem zwierzaka. Dziś jako baba po 40 postanowiłam kupić sobie Tamagotchi ponownie, tym razem oryginalne. Powrót do gówniarza 😅
Pamiętam jak w klasie dziewczynki miały, i to chyba wysyłało powiadomienie dźwiękowe, że trzeba stworka nakarmić i babka z matmy kazała wyłączyć tę zabawkę hahah tylko, że wyłączyć się nie dało ;)
No i zaś nabrałem ochoty, by ponownie uruchonić moje familitchi, które lata temu nosiłem nie tylko jako zabawkę, ale również zegarek. Koledzy dosyć chętnie nabijali mi pkt grając w gierki B) Edit: Przy okazji właśnie zakupiłem re-edycję pierwszego tama i na chwilę obecną absolutnie nie żałuję tego zakupu B)
Jako dzieciak miałem takiego zwierzaka. Co prawda był na nim tylko i wyłącznie pies i nic więcej, ale dorastał i ewoluował jak w oryginalnym tamagotchi. To mógł być rok 1997. Jajko było biało-fioletowe raczej gładkie bez żadnych malunków. Nie wiem ile przycisków miało to urządzenie, trzy lub cztery, ale reset był na pleckach jak w oryginale. Pamiętam, że najczęściej umierał gdy miał trzy lata. Po śmierci był grób i chyba napis RIP. Raz dożył 8 lat, ale to nigdy się nie powtórzyło. Można było się z nim bawić (nie pamiętam w co) i dawać mu kości. Wiele miłych wspomnień miałem z tym urządzeniem, bo miałem 6-7 lat. Moi znajomi mieli wtedy inne wersje z większą ilością zwierzątek, których zawsze im zazdrościłem. Z czasem zdobyłem też inne bazarowe jajka, ale one nie dorastały "psu" do pięt i nawet ich nie pamiętam. Zabawka się zgubiła, słuch o niej zaginął, ale 26 lat później kupiłem sobie 2Gen na pamiątkę szczenięcych lat i, żeby pokazać swoim dzieciom, że istnieje takie coś 😅
W gumach Turbo nie było naklejek tylko właśnie taki papier "foliowy", a w Donaldach były tatuaże :D Pamiętam jeszcze jak poszła fama, że gumy Turbo są rakotwórcze.
Też miałem takie "umierające" tamagochi. Gdy pierwszej nocy w kółko dzwoniło pozostawione gdzieś w jakimś pokoju, to wkurzony niemogący usnąć ojciec schował je do zamrażarki 😅 gdy rano się o tym dowiedziałem to się trochę zaniepokoiłem... Otworzyłem lodówkę, a tam był już tylko duszek przy ogromnej piramidzie z krzyżem na szczycie... Pomyślałem, że mój dinozaur umarł z zimna... 😅
Ja nie miałem. A tak przy okazji, skoro była wzmianka: Czy jako znawczyni polecasz kontynuację Evangeliona? Jestem właśnie w trakcie oglądania pierwszego sezonu (chyba są 23 odcinku), i widziałem, że powstały kontynuację jeszcze w latach 90-tych
Byłem dzisiaj w empiku i właśnie widziałem na środku ze 40 sztuk wystawionych Tamagotchi (2 rodzaje). Przez głowę przemknęła mi myśl, że wezmę jedno... ale 100 zł za sztukę, to jednak odpuściłem :D.
Miałem. Zielona albo turkusowa obudowa. Na pewno pirat to był. Nie pamiętam ile tym się bawiłem ale chyba krótko, bo w szkole nie było wielkiego szału na to.
"Tamagotchi Angel Java" - grałem na Sony Ericssonie, i rozsyłałem kolegom po bluetooth. Jednemu jak wydoroślał to mu wąsy urosły, innemu zmarł, mi chyba wyrósł na kobietę z blond włosami.
Smoku, ja może jestem spokojnym i łagodnym człowiekiem, ale jak jeszcze raz nazwiesz kartridża dyskietką, to obawiam się, że miłośnik retro o mniej spokojnej naturze przyjdzie i palnie Cię w łeb sprzętem, który faktycznie odpalał gry z dyskietek - Amigą 500. NES, czy bardziej w Polsce pegasus to konsola na KARTRIDŻE, tudzież w skrócie karty.
@@PatrycjaSmok.ZagrajnikTV ja się w ogóle z pojęciem dyskietki spotkałem na długo po tym, jak kupowałem karty do pegaza na bazarku... konsolę mogłem mieć koło 95 roku, a pierwszą dyskietkę w ręku 98-99 i nawet nie znałem takiego słowa. Choć teoretycznie dyskietka to starszy mimo wszystko wynalazek wbrew pozorom. No i nie wiem, z jakiego regionu jestyeście wy, nazywający to dyskietkami, ale u mnie, przy wschodniej granicy, handlarz z Rosji nawet by nie zrozumiał takiego słowa, jak dyskietka, gdybym chciał kupić sobię grę...
@@PatrycjaSmok.ZagrajnikTV ale swoją drogą ta siła przyzwyczajenia to jest silna sprawa. Ten samochód, czy inna lalka z gumy (bo była guma barbie dla dziewczynek) to dla mnie zawsze była historyjka, a nie cokolwiek innego. Dlaczego? Ponieważ guma Donald, która zawierała taką karteczkę, z krótkim komiksem i miałem tego na pęczki. Zdecydowanie, wielokrotnie więcej, niż samochodów z turbo...
Zagrajnik powiem tak smokowa wygląda jak moja była i do tego ma taki sam głos. Może siostra bliźniaczka o której same nie wiedzą. W każdym bądź razie powodzenia chłopie
O boże, pamiętam ja w przedszkolu rodzice za dobre zachowanie kulili mi w prezencie Tamagotchi ale oryginalne dość drogie dlatego żadko pozwalali mi zabierać je poza dom 😅 To była świetna zabawka. Na pewno znak mojego dzieciństwa ♡ Ps. Najlepsze że kiedy byłam w przedszkolu to na głowie mamy była opieka nad moim maleństwem 🤣
Pamiętam jak na pudełku od tamagotchi było napisane PET i będąc na wycieczce w Koszalinie poszedłem z kumplem do "zabawkowego" i zapytałem czy są PETy (tak też mówiło się na papierosy)Jak nas babka zezwała i wygoniła to do dzisiaj pamiętam (1997r.) xD