Ostatnich gryzą psy. Naval i Michał. 

Was chłopaki można całymi dniami słuchać pozdrawiam

Panowie świadomość , ze mamy takich ludzi jak Wy…. uspokaja i przywraca wiarę w Polskę , dużo by można mówić i Podgrzewać atmo …Dziekuje ze Was mieliśmy czynnie.. a i teraz mamy … Wszystkiego dobrego .

Moje małe marzenie jest takie abyście chłopaki objęli w niedługim czasie odpowiednie stanowiska czy to polityczne czy możliwie jak najwyższe by móc zrealizować takie cele i podjąć takie działania aby w naszej Polsce było lepiej i bezpieczniej. Bardzo mi się podoba Wasze podejście do spraw ważnych i jestem tego samego zdania. Myślę że wielu Polaków ma te same priorytety, a w kim jak w kim ale w Narodzie jest siła :). Pozdrawiam.

Cóż ja się poboru bałem, jednym z ostatnich roczników byłem, udało się nie pójść, święte słowa - młody człowiek musi widzieć sens w pójściu a nie maszynkę do mielenia czasu

Poszedłem na ochotnika JW 2189 2 Mazowiecka Brygada Saperów Kazuń Nowy. 2Batalion 4 kompania , pluton dowodzenia. Pobór Zima 2003r. Miałem 19lat. Było super ! Pozdrawiam !

W latach 95-96 służyłem w jednostce w Gdyni😂 Też miło wspominam ten czas👍

Ciekawa rozmowa. Pozdrawiam, chorąży rez. 1993-2014.

Panowie jak was słucham, to sobie sam zacząłem przypominać jak to było w zasadniczej służbie wojskowej. Nigdy nie zapomnę dyżurnego, kiedy darł się na całego "ryja" z rana jaki dziś ubiór na rozruch fizyczny... góra skóra dół niezbędnik 😂😂😂

Wspaniała książka. Początek smutny jak u mnie w wojsku, ale reszta Z A J E B I S T A. - Polecam

Do wojska poszedłem w 1996 roku. Wiem co to fala, czyszczenie pisuarów szczoteczką do zębów, pietrowanie łóżka, helikopter. To były okropne czasy, mimo tego zostałem czymś co nazwaliscie czymś czyli "żołnierzem nadterminowym", później "żołnierzem kontraktowym". Jednak coś z tej szkoły życia wyciągnąłem... wyciągnąłem jak nie być gnojem i jak nie poniżać ludzi. Naval...mam wszystkie książki. Podziwiam jako wzór do naśladowania

I kolejny ciekawy odcinek :) jako 40+ aż miło posłuchać.

Pozdrawiam 6

Służba zasadnicza.... Styczeń 1994.. Na ochotnika.... Pierwszy pobór na 15 miesiecy

Drobna uwaga, podbijcie dźwięk, mogłoby być trochę głośniej :)

Lubię was słuchać 💪 #R

Pozdrowienia z Gdyni 😃 panie Michale, jakie było pana ulubione miejsce w Gdyni?

W moich czasach 82/83 zamiast chodzenia namsze było słuchowisko z politycznym , zamiast z kapelanem .

pytanko czy audiobook też będzie uzupełniony?

fajna rozmowa

Taktyczny komentarz

👍

Panowie, kolegę z Lublińca zaproście na pogaduchy Chrisa Ptasińskego. Oj ciekaw jestem takiej rozmowy:)

w 2004 bodajze jak byłem na testach było ze 30 miejsc a chetnych 30 razy tyle :)

Panie Michale: "nie matura" to jest powiedzenie i prawda z lat II w.ś. i powojennych, a później jest nie na temat, bo maturę każdy musiał mieć i może nie bdb poziom na wstępie, ale dobry jednak tak - w latach 80. nie było ostrego przesiewu na wstępie (przymykano oko i przyjmowano też słabszych, słusznie zakładając, że "dociśnie się" ich tak, że w sporcie czy nauce się podciągną, bo daje to większy procent szans na ludzi o innych ważnych predyspozycjach), ale po 1-2 roku odpadało więcej niż na wstępie do najbardziej elitarnych uczelni. Inna, skuteczniejsza metoda, a armię było wtedy stać, bo i tak każdy szedł do wojska. Kto odpadł ze Zmechu ten był potencjalnie lepiej wyszkolonym podoficerem na czas W niż ci z "zetki". Przychodzili mega kandydaci i przychodzili średni. Ten średni poziom trzeba było reprezentować, poniżej pewnego nie było szans - to bajki, że przyjmowano każdego. A potem jak się zaczął galop wojskowy (bo na Zmechu był intensywniejszy niż w "zetce" - wbrew wyobrażeniu poborowych i cywilów), to wielu z tych co mieli bdb na egzaminach wstępnych rezygnowało i odchodziło, a wielu dobrych i dostatecznych podciągało się (przy "wojskowych" metodach nacisku ze strony przełożonych) na poziom bdb i kończyło Zmech z wysokimi lokatami. Ma Pan rację, że fali nie było, ale parę lat przed Pana pobytem na Czajkowskiego nikt "per pan" nie mówił i dojeżdżano bardzo ostro, tylko nie w sposób pozbawiający godności, patometodami jak w 'zetce", tylko przydatnymi ćwiczeniami fizyczno-taktycznymi (niekoniecznie regulaminowymi: kto chce do desantu? to zamiast spadochronu plecak i skaczemy z górnego "wozu" z przewrotką, 121, 122, 123). Za słabsze wyniki w strzelaniu czy za wolne okopywanie było pompowanie i długie biegi w masce pgaz, jakich później w "zetce" zabraniano, żeby się nie znęcać nad żołnierzami. Brak kogoś na zaprawie porannej kończył się dodatkowymi km po południu dla całego plutonu, a na unitarce nikt nie poruszał się inaczej niż biegiem. Praktyka dowódcza w jednostce (dubler d-cy plutonu, ale często d-ca rzeczywisty, bo zawodowego nie było) trwała wtedy pół czwartego roku. Trudno było znaleźć wśród podwładnych ze służby zasadniczej kogokolwiek na poziomie wiedzy wojskowej i sprawności fizyczno-taktycznej, jaką wnosili podchorążowie ze Zmechu.

Cale wojsko oparte jest głównie na regulaminach. Szkoda, że nie zostaliście, żeby to zmieniać.

Panowie kwestia jak by wyglądała ewentualna zasadnicza jest jasna. Mianowicie dokładnie tak, jak ludzie na to popchnięci jako kadra mają w pamięci. Niezależnie od wytycznych to sorry, ale szkolenia kogoś też trzeba się nauczyć, i to muszą być osoby wyselekcjonowane i specjalnie do tego przeszkolone.

Zapros Libnera......

👍💪