Z tymi przygotowaniami na trudne czasy jest jak z sadzeniem drzew. Kiedy jest dobry czas na posadzenie drzewa? Albo 20 lat temu albo dziś. A nie za 20 lat
W momencie katastrofy klasy powódź / wojna to ubezpieczyciel sam będzie potrzebował pomocy. Tutaj ubezpieczenie nie da nic. Jak przetrwasz i towarzystwo ubezpieczeniowe przetrwa, to być może będziesz mógł wystapić z roszczeniem o odszkodowanie. Ale musisz do tego dotrwać. Żeby dostać odszkodowanie, to najpierw sytuacja musi wrócić do jakiej - takiej normalności. Polisa nic nie pomoże w momencie, jak całe województwo jest pod wodą. Przyda się, jak będziesz spłacał kredyt zaciągnięty na jakiekolwiek odtworzenie Twojego domu i rzeczywistości. jak woda w d... chlupie pieniądze na odbudowę chałupy nie są potrzebne. najpierw woda musi opaść, wszystko obeschnąć i sytuacja musi sie solidnie ustabilizować. Dzieci w czasie katastrofy i kryzysu są akurat tak potrzebne jak akordeon w czasie ostrzału w okopie. Tyle, że w razie czego akordeon mozna cisnąć w błoto i próbować zwiewać. Przygotowanie na trudne czasy zaczyna sie od tego, żeby nie zakładać rodziny. Po prostu, taka jest brutalna, logiczna prawda. jak spodziewamy się kłopotów i bryndzy totalnej, to nie mamy dzieci. I nie mamy, poniekąd spodziewamy się wzrostu kosztów zycia, cen mieszkań, kryzysu, nie da się przeżyć za najniższą krajową jak się nie ma własnego mieszkania. Nie da się dziś zapewnić rodzinie nawet bardzo skromnego bytu w dzisiejszej rzeczywistości, jak wchodzisz w życie z samym dyplomem w ręce. Chyba, że jest to dyplom specjalizacji lekarskiej. To wtedy może. Albo masz w ręku bardzo poszukiwany fach. Niemniej jednak zdecydowana większośc ludzi nie ma szans skończyć studiów medycznych ani nauczyć się fachu spawacza podwodnego. Zdecydowana większość ludzi postawiona na rynku pracy dziś z niczym prócz szczerych chęci podjęcia jakiejkolwiek pracy NIE MA SZANS nawet pomarzyć o zdobyciu własnego "M" w perspektywie kilku (a nawet kilkudziesięciu) lat. To bardzo skutecznie zniechęca do zakładania rodziny. Z punktu widzenia gatunku / społeczności jest to dość absurdalne, ale z punktu widzenia własnego dobrostanu, w razie "W" lepiej nie mieć niesamodzielnych dzieci pod opieką niż je mieć. Rodzina jest dobra dla gatunku, nie dla jednostki. Jednostka tak czy siak - umrze wcześniej czy później. Łatwiej umierać nie patrząc na cierpienie tych, których kochamy. Powiem nawet więcej - jednostka nie ma nic z tego, że uda sie jej przetrwać. Bo tylko oddali w czasie moment swojej smierci. Przetrwanie jednostki jest wazne tylko dla ludzi wokół, którzy mogą jej potrzebować, nie dla samej jednostki. Zadaniem jednostki na tej ziemi jest tylko i wyłacznie pozostawienie swoich genów i podporządkowanie temu celowi całego swojego zycia. Na tym (i tylko tym) polega zjawisko życia i temu służą wszystkie instynkty, jakie mamy. Rower - zawsze na propsie. I lepiej taki analogowy, mimo wszystko. Nie zawsze jest go czym naładować a jeżdżenie rowerem ważącym max. kilkanaście kg jest o wiele łatwiejsze niz jeżdżenie e-bikiem bez prądu ważącym pod 30-tkę. Łatwiej i szybciej przejechać te kilka - kilkanaście km na analogu niz to przejść. Nawet w terenie górzystym. I dobrze byłoby, żeby to był rower bardziej crossowy / trekkingowy, objuczalny sakwami, ostatecznie gravel niż szosówka. Bo w razie "W" może trzeba będzie jechać po jakiejś innej nawierzchni niz gładziutki, tydzien temu położony asfalt. Ba, jazda po szosie może wręcz być niemożliwa, bo np. na drogach będą posterunki jakichś uzbrojonych ch..ów żądających myta w złocie co najmniej, w innym razie częstujących ołowiem. Warto oczywiście mieć jakieś części zapasowe (na pewno ze 2 dętki i zestaw łatek), żeby w razie czego móc sobie poradzić. I znać swoja okolicę i posiadać jej papierową, dokładną mapę. Tak, żeby wiedzieć, jak można omijając główniejsze drogi dostać się tam, gdzie chcemy sie dostać. Warto się nauczyć posługiwania kompasem i marszu "na azymut". I mieć ten kompas... Nie mozna pominąć dbania o kondycję i technikę jazdy tym rowerem (przy okazji). Na co nam rower, jeśli w razie "W" po kilku kilometrach padniemy na twarz ze zmęczenia albo z pragnienia, bo nie zabraliśmy ze sobą bidonu z wodą? Na co nam narzędzia, jesli nie będziemy mieli siły, żeby ich użyć a przecięcie piłą ręczną kilkunastocentymetrowego konara zajmie nam godzinę i wykończy nas do reszty? Plus - potrzebna nam umiejętność ich używania, tak w ogóle. No, właśnie, warto mieć w domu narzędzia takie jak śrubokręty, młotki, kombinerki, piły róznego typu, siekiery, kilof, kilka łopat, wiertarka, spawarka, szlifierka kątowa, agregat prądotwórczy z zapasem paliwa... W razie czego taki warsztat może uratowac tyłek a kto wie, może za jakąś przysługę czy naprawę komuś czegoś dostaniemy w zamian kawałek chleba?
Xd opie dlatego warto się uczyć różnych rzeczy w życiu, tak jak można się nauczyć survivalu tak samo można zdobyć kompetencje dzięki którym stać cię na godne życie i utrzymanie rodziny, nie trzeba być lekarzem czy prawnikiem żeby dobrze zarabiać
@@hodernylukasz Spokojnie, mnie stać byłoby na rodzinę. Ale ja nie rozwiążę problemu demograficznego nawet, gdybym miał 7-ro dzieci. Nie mam rodziny ani dzieci bo mi się nie chce i już. Mi nawet nie chce się piep....yć z nikim ani niczym. Szkoda nerwów. Pojedynczy ludzie, owszem, dadzą radę. Ale żeby demografia "pyknęła" to przeciętny człowiek musiałby móc sobie pozwolić na kupno mieszkania za max. 5-letnie oszczędności przy w miarę skromnym życiu. Przeciętne zdolności przeciętnego człowieka są mocno przeciętne a za kondycję społeczeństwa odpowiada przeciętny jej przedstawiciel, nie jednostka mocno ponadprzeciętna, która da sobie radę nawet jak cena metra kwadratowego kosztuje 2 średnie pensje miesięczne.
Dobry materiał, dzięki. Niemniej wciąż ciężko mi sobie wyobrazić długotrwały poważny kryzys. To bardzo przytłaczające. Co nie zmienia faktu, że przygotowywać się trzeba, choćby małymi krokami, nawet w jakimś ograniczonym zakresie.
Wystarczało życie w prlu w latach 80...Kupno czegoś innego niż masło(jeszcze w dużych blokach i krojone na wagę ) i chleb plus jajka bywało...trudne. Ba nawet papier toaletowy bywał luksusem.
Mam np dobre krótkofalówki/radiotelefon szt 2cyfrowo analogowe ale co z tego jak poza pmr to ustawienie tego graniczy z cudem a instrukcja nic nie daje
Zasadniczo, poza pasmem PMR, w żadnym wypadku nie powinieneś używać tych urządzeń, a już na pewno nie używać ich do nadawania - rozmowy. Jeśli nie masz licencji krótkofalarskiej lub innych uprawnień, a wnioskuję, że nie. Można sobie narobić poważnych kłopotów.W paśmie PMR, najczęściej używanie tych sprzętów ( jeśli moc > 500mW i odłączana antena) też nie jest zgodne z przepisami. Przy czym w tym wypadku (PMR), w praktyce, jeśli nie będziesz odstawiał czegoś głupiego, tylko sporadycznie rozmawiał, nikt się tym nie zainteresuje. Przy okazji - jeśli używasz takiego radia w miarę często na krótkim dystansie - warto zmniejszyć moc nadawania. Nie będzie Cię słychać w całym powiecie, a i bateria dłużej wytrzyma.
Oglądam Twoje odcinki już od dawna i zawsze myślę sobie, że wszystko co mówisz jest rozsądne i ma dużo sensu. Niestety nic z tego co mówisz od lat nie zacząłem robić bo mi się po prostu nie chce.
Krzysiek, myślę sobie że powinieneś oduczyć się sugerowania ludziom ewakuacji do lasu. Nikt nie powinien ewakuować się do lasu. Wcześniej należy wszystkie alternatywy wykorzystać. Każdy kto chce kupić ręczną piłę łańcuchową, bo w lesie się sprawdzi powinien zamiast tego włożyć pieniądze do koperty z napisem "na bilet do Poznania/Berlina/Chicago".
@@jacek_790 W większości odcinków Krzysztof właśnie przestrzega przed ucieczką do lasu, a wskazany fragment ja odbieram właśnie jako sarkazm z "bytowania w lesie" a nie jako sugestię. Pozdrawiam
W dalszym ciągu jest to właśnie ten materiał. Wszystkie wymienione przeze mnie punkty trzeba zastosować w razie jakiegoś kryzysu. Bez względu na to, czy to powódź, kolejna pandemia, apokalipsa zombie czy atak kosmitów. [Krzysiek]
@@domowysurvival Nwm z kąd te uprzedzenia do tych kosmicznych spraw. W Amerykańskim rządzie na serio rozmawiają o UFO i kosmitach w kontekście bezpieczeństwa kraju w Polskim sejmie taka dyskusja by pewnie nie przeszła bo lepiej się obrzucać z lewa i prawa łajnem niż mieć wspólny cel.
Polecam posadzic sobie topinambur. Najlepiej w tylko sobie znanym miejscu, jesli ktoś nie ma wlasnego ogrodu. To taki zapas żywności który sam sobie rośnie, a sama roślina rozrasta sie w bardzo szybkim tempie i jest mocno inwazyjna. To na bardzo trudne czasy jak znalazł...
Osobiście trochę przeceniałem topinambur. Na działce przez kilka lat sobie rósł, teraz już przegrywa z innymi roślinami. Głównie z drzewami, które go zacieniają. Ale mógł się rozplenić w inne miejsca. Chyba nie chciał. ;) [Krzysiek]
@@domowysurvival ja dwa lata temu sadziłem ( w różnych "dziwnych" miejscach). Byłem trochę załamany efektami, a w tym roku wyrósł i rośnie i rozrasta jak szalony.... Nawet tam, gdzie sarny go zjadły rośnie. A i w lesie w zacienionych miejscach też. Może kwestia jakiejś odmiany. Mogę wysłać parę sadzonek jeśli byś sobie życzył. Pozdrawiam
Warto się zaopatrzyć w tabletki na uspokojenie.A mam pytanie jeśli są beczki po wazelinie kosmetycznej,i miały zapach ropy bo wazelina to wyrób ropopochodny,a po wypaleniu drewnem brzozowym od wewnątrz,pachną jak węgiel drzewny ,taki -do grilla ,czy można do nich zbierać deszczówkę?(Może czyta to jakiś chemik;-))
Rozumiem w sumie idee tego kanalu, ale np jakby miala nadejsc jakas duza kleska - wojna, jakas katastrofa naturalna, to sto razy bardziej wolalbym szybko zginac, niz zyc jak zwierze, patrzac jak moi bliscy gina, jak ludzie porzucaja swoja ludzkosc i staja sie zwierzetami, a wszystko na co pracowalem cale zycie - jest rokzradane lub niszczone. Wiec lubie ogladac te tresci, ciekawia mnie, ale jezeli mialbym tylko 'przezyc", a nie "zyc", to wolalbym w ogole nie zyc.
Jakkolwiek to podejście jest mi kompletnie obce, to rozumiem, że można myśleć w ten sposób. I dopóki to myślenie nie powoduje, że rezygnujesz z jakichś działań, które mogłyby poprawić Twoje bezpieczeństwo, nawet nie będę protestować. Ale kiedy stwierdzasz, że nie warto czegoś zrobić, bo przecież nie chcesz tak żyć, to już muszę skomentować. Fakt, że TERAZ tak myślisz, nie oznacza, że WTEDY również będziesz tak myśleć. [Krzysiek]
@@domowysurvival "Fakt, że TERAZ tak myślisz, nie oznacza, że WTEDY również będziesz tak myśleć. " Zgadza się. Gdy śmierć zagląda na prawdę w oczy, sposób myślenia może się drastycznie zmienić.
Ooo ale mam doświadczenie xD bo doszło u mnie do kryzysowej sytuacji i doszło do awarii sieci wodociągowej i wody nie leci. Oczywiście ja tam przygotowany jestem 2tyś litrów deszczówki do spłukiwania choćby wody w kiblu (tak ludzie na mojej ulicy właśnie się o to najbardziej burzą że kurwa w kiblu był 1 strzał i są w szoku) plus 200 litrów w beczce, 300 litrów bojler i gdzieś 60 litrów już przefiltrowanej wody w butelkach. W pobliskim sklepie wykupione wszystkie butelki xD tragedii większej niema bo sklepów w okolicy pełno no ale może to doświadczenie wyjdzie ludziom na dobre, już mam zresztą poparcie od ludzi że teraz mi się nie dziwią i że jednak pomysł z zapasami nie był wcale taki szalony.
Przestań gadać wciąż o tym samym. Już zarabiasz w swoim sklepie na idiotach mimo, ze nie ma żadnego zagrożenia i długo nie będzie. Gadasz od rzeczy. To tyle. Jak słyszę o ewakuacji to mnie od razu szlag trafia, gdzie do kąt. Siedzę w domu bo mam to w dupie. Mam kuchenkę na gaz z dezodorantu i mi to wystarczy, a jak ktoś się chce ewakuować to nie czeka na wojnę tylko już jedzie np. do Tajlandii
Dzięki za komentarz. Widzę, że jesteś mądrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Siedź sobie z tą kuchenką na gaz z dezodorantu także w domu w czasie pożaru. Jeśli czujesz, że to lepsza strategia na przetrwanie takiego zagrożenia, to kim ja jestem, żeby Ciebie pouczać. Przecież wiesz lepiej. [Krzysiek]
@@domowysurvival Dla tego po paru wysłuchanych wywodów zrezygnowałem z robienia mnie w konia. Mieszkam w parterowym apartamencie, wiec pożar mi nie straszny i mam zraszacze na sprężone powietrze jak by prądu zabrakło. Nawet garaż stoi 5 metrów od domu zgodnie z przepisami. Mam jeszcze Koninek na suche drewno bądź brykiet drewniany z Castoramy. Módl się żeby Putin był jak najdłużej bo to cykor, a na jego miejsce przyjdą wojskowi wariaci. Wtedy jadę do Nowej Zelandii.
O jakim dokładnie robieniu w konia piszesz? Bo wspomniałeś, że masz przygotowany plan na ewakuację z domu, czyli dokładnie to, o czym ja od lat mówię. [Krzysiek]
@@domowysurvival Ty mówisz o ewakuacji do lasu w razie wybuchu wojny. A ja mowie o ewakuacji już teraz bo potem będzie za późno i to ma sens. Jedna mądra rodzina z 11 dziećmi wyjechała już do Tajlandii na stałe i to jest właśnie ewakuacja, a nie do lasu pod namiot. IDIOTYZM. Wolę zginąć natychmiast jak już pod gruzami jak zostanę, niż męczyć się jak będzie akurat zima w namiocie.. i pierwszy lepszy cichociemny przechodzień strzeli mi w łeb.
Chłopie jak 30 dni bez jedzenia? Będziesz po tygodniu żarł co się da, bo organizm potrzebuje kalorii do funkcjonowania To o czym piszesz to są warunki w praktycznym bezruchu gdzie organizm z braku ruchu zmniejsza tkanki tłuszczowe i mięśniowe jak tłuszczowych braknie O tym możnaby pisać i pisać, ale nikt tego nie przeczyta wtedy w całości😅
Kiedys sprobowalem i wytrzymalem 1,5 dnia. caly czas myslelem co by tu zjesc. Bylem taki glodny ze bylbym w stanie wygrzebac i zjesc kromke suchego chleba ze smietnika.