Znów musiałeś nawywijać Chyba nie myślałeś, że to jest ziemia niczyja Teraz zamiast 'siema' słyszysz 'wyjazd' Jeśli próbowałeś w to mrowisko kija wbijać Jeśli byłeś z nami blisko, to jest ważna chwila Nic nie było tanie, też musiałeś tyrać Przybijamy, bracie, i poznajesz czwarty wymiar Diamenty dostałeś jak korale Karolina, ale to nie Caroline'a Nie wiesz, ile tutaj kiedyś przerzucałem łajna, uff teraz line-up Moja osobowość skrajna Mam ich na talerzu, są jak shoarma Palma nigdy nie odbija, spijam rum jak pirat Wbijam w tłum, jak zbijasz, znasz, to cię dopadnie kiła Chwila w klatkach zamieniła się dla nas na wieczność Jesteś jak chodząca przeszłość, a ja sprzeczność Życie nauczyło mnie po drobne się nie schylać Dają mi za markę parę koła, co za kpina Dziś nie palę zioła, jutro coś znowu zawijam Małolacik jara, mówią, że to moja wina, ale gdzie jest jego matka? Przecież ona jako małolatka słuchała Sokoła i kręciła się po klatkach Córka chce skończyć w moich mackach, Piki wchodzi w usta tak jak afta Kaftan - włożyć chcieli nas tam, kolega wyłapał kopa na start Nie dostałem za friko mieszkania, nic nie padło w spadkach Ale resztę powoli doganiam, zresztą to nie powód, by się słaniać Nie próbuję zganiać nic na ośkę Takie już jest życie, że niektórzy mieli prościej Kiedyś było fajnie, ale za późno dorosłem Teraz tu na co dzień mam ogólny postęp I diamenty wysypują się z włosów jej Jak w kasynie Dziś patrzę na ziomków mniej Złoto z ust zupełnie jak grille w Houston Z głowy leje się jak z cordon bleu Umówiłem na dziesiątą się, żeby nagrać Umówiłem na trzynastą się, żeby kręcić Głowa podpowiada ciągle, żeby zabrać Dusza - że dostanę wszystko to po śmierci Najpiękniejsze, skrywane głęboko gdzieś diamenty I pod koniec drogi usłyszałem "to nie tędy" Nerwy, mi jak instrumenty, przygrywają Drżeniem swym rozkurwiają fundamenty On wydzwania, ale jestem kurwa cięty Ona chce mnie, ale to jest pustak dęty Nie rozmawiam, zostaje, by znów to kreślić W czterech ścianach, wyprałem się tu do reszty
fajne nigdy nie byłem fanem ale puściłem se w drodze do pracy na noc i kurwa mowie jak to uspokaja nie jaram ani nic bo nie moge nie dla mnie faza , ale ta nuta robi stan jakbym był na fazie bez wdychania :) dzieki
Boże jednak wartościowe zwrotki nadal się kładzie, a myślałem już że to przeszłość. Wielki zaszczyt dla mnie że moge się utożsamiać z twoją twórczością Piter. Duże Elo
[TEKST] Znów musiałeś nawywijać Chyba nie myślałeś że to jest ziemia niczyja Teraz zamiast siema słyszysz wyjazd Jeśli próbowałeś w to mrowisko kija wbijać Jeśli byłeś z nami blisko to jest ważna chwila Nic nie było tanie, też musiałeś tyrać Przybijamy bracie i poznajesz czwarty wymiar Diamenty dostałeś jak korale Karolina, ale to nie Caroline'a Nie wiesz ile tutaj kiedyś przerzucałem łajna, uff teraz line-up Moja osobowość skrajna Mam ich na talerzu, są jak szarma Palma nigdy nie odbija Spijam rum jak pirat Wbijam w tłum jak zbijasz, znasz to cię dopadnie kiła Chwila w klatkach zamieniła się dla nas na wieczność Jesteś jak chodząca przeszłość, a ja sprzeczność Życie nauczyło mnie po drobne się nie schylać Dają mi za markę parę koła, co za kpina Dziś nie palę zioła, jutro coś znowu zawijam Małolacik jara, mówią że to moja wina, ale gdzie jest jego matka? Przecież ona jako małolatka słuchała Sokoła i kręciła się po klatkach Córka chce skończyć w moich mackach, Piki wchodzi w usta tak jak afta Kaftan - włożyć chcieli nas tam Kolega wyłapał kopa na start Nie dostałem za friko mieszkania, nic nie padło w spadkach Ale resztę powoli doganiam, zresztą to nie powód by się słaniać Nie próbuję zganiać nic na ośkę Takie już jest życie że niektórzy mieli prościej Kiedyś było fajnie ale za późno dorosłem Teraz tu na codzień, mam ogólny postęp I diamenty wysypują się z włosów jej, jak w kasynie Dzisiaj patrzę na ziomków mniej Złoto z ust, zupełnie jak grille w Houston Z głowy leje się jak z Cordon Bleu Umówiłem na dziesiątą się, żeby nagrać Umówiłem na trzynastą się, żeby kręcić Głowa podpowiada ciągle żeby zabrać, dusza - że dostanę wszystko to po śmierci Najpiękniejsze, skrywane głęboko gdzieś diamenty I pod koniec drogi usłyszałem "to nie tędy" Nerwy, mi jak instrumenty przygrywają Drżeniem swym rozkurwiają fundamenty On wydzwania, ale jestem kurwa cięty Ona chce mnie, ale to jest pustak dęty Nie rozmawiam, zostaje by znów to kreślić W czterech ścianach, wyprałem się tu do reszty