W filmie, w 15:25 jest przejęzyczenie: oczywiście opór rośnie, a nie maleje, a chytre wskazania mocy miernika najprawdopodobniej biorą się z faktu jego kiepskiej jakości. Na przyszłość przy zerowej mocy biernej użyję porządnego amperomierza prądu przemiennego. Na szczęście w innych miejscach nie ma błędu :)
"...nikt nie przewidywał takiej przyszłości jaką mamy obecnie." Oj Pan Stanisław Lem by się obraził. Aż mi się przypomniał taki tekst: "Podjeżdża pusta dorożka i wysiada z niej Leśmian."
DEZAMET, to marka przede wszystkim znana z silników do motocykli WSK, paradoksalnie wówczas polski przemysł produkował własne silniki, były to co prawda stare konstrukcje odstające nawet od socjalistycznej IFA ale jednak były! dzisiaj nie ma nic!
Pan Adam pierwszy udowodnił Free Energy- potem w komentarzu zaprzecza pod naciskami wiadomych Kręgów. Pan Adamie- nie musi Pan odpowiadać- My wiemy: ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-UCzLgEwTpwE.html #SzanowanyJutuberWięźniemPseudonauki #ReptilianieCenzurująAdamaS #AdamSczlowiekCzyAgentWpływu #NaukaLogika- przedyskutujmy #Dialektyka
2:48 Kolor rączki też występował jako bordowy ( taki jak malowano motocykle WFM). I to dość długo. Eksperymentowano też z rożnymi kolorami z przeznaczeniem na różne targi. Ale to były małe serie. Furorę robiła rączka "pawie oko". Zasypywano formę kilkoma kolorami proszku bakelitowego, i wyciągało się rączkę w fantazyjne wzory. 3:12 Istotnie, tak było. Pracownik szlifował każdą sztukę na taśmie z płótna ściernego. Gdy była przerwa i nikogo przy tym stanowisku, zbierałem w torebkę pył aluminiowy spod maszyny, który pięknie reagował później wymieszany z nadmanganianem potasu w rożnego rodzaju petardach. Gotowych petard jak dziś to nie było. Trzeba było se zrobić samemu... 4:15 CZyszczenie przypalonego spodu sprowadzało sie do wysypania na złożoną wpół gazetę z pół szklanki soli ( najlepiej było użyć Ekspresu Wieczornego bo miał najgrubszy papier) i nagrzanym żelazkiem "prasować" tą sól na gazecie. Zazwyczaj pomagało.
Panie Adamie, Pan to nawet o ołówku ciekawie opowiadał by przez pół godziny i miło by się Pana słuchało. Wiele takich żelazek serwisowałem 30 lat temu ale z ciekawością obejrzałem Pańską pracę. pozdrawiam ciepło
Nie. Wtedy z żelazek spotykało się właściwie 3 "modele" żelazek - ten z filmu, oraz dwa modele z lampką "w rękojeści" z białym plastikiem u góry. Oczywiście stopa we wszystkich była identyczna.
U-Ziemienie! Czemu tak? Kiedy byłem małym chłopcem, hej... Otóż babcia na wsi prała Franią i tam kabel uziemiający był oddzielnie. I babcia wciskała go do... DONICZKI z kwiatkiem, bo w środku była przecież ZIEMIA. :-) Kiedyś to było...
Posiadam takie Żelazko do tej pory i używam go tylko do wyprasowania koszuli na jakąś specjalną okazję. Takiego żelazka używała moja mama kiedy byłem dzieciem i nawet w połowie lat 90 kupowała właśnie takie. Z prostej przyczyny, to dobre i solidne urządzenie. Ja swojego nie oddam nigdy nikomu. :)
Takie żelazko używa do dziś moja mama. Jest genialne. Po prasowanym matriale przesuwa się tak lekko jak żadne inne nowoczesne z patowaniem, teflonową czy ceramiczną podstawą. Jest rewelscyjne.
Od wielu dekad, jedno z takich sfatygowanych już życiem żelazek służy u mnie w domu do "prasowania nart" - tzn. równomiernego rozprowadzani a wszelakich smarów na ślizgach :)
To żelazko miało jedną praktyczną zaletę. Może i paliło syntetyczne tkaniny, ale dało się nim sprawnie prasować wilgotne jeansy, które wychodziły idealne spod ciężkiej, metalowej stopy. Drugie praktyczne zastowanie - na własne oczy widziałem wynalazek na bazie tego modelu. Lata '90, mała rodzinna manufaktura poligraficzna i żelazko wkręcone w statyw wiertarki stołowej z przyspawaną do stopy stalową "pieczęcią" orzełka. Na takim patencie wtapiało się na gorąco zdobienia okładek prac dyplomowych wykorzystując do tego złotą folię Bywały też domostwa, w których specyficzny kabel pełnił rolę "pedagogiczno-wychowawczą" 😊
Oj tak, naprawiało się takie i im podobne. Najstarsze jakie pamiętam z napraw miało elementy grzejne wykonane z chromonikieliny przewleczone przez koraliki szamotowe i zgrabnie ułożone wewnątrz żelazka w specjalnych rowkach. Nie miało żadnego bimetalu ani "oczka" wskazującego włączenie, jak wtyczka była w gniazdku - żelazko grzało do max temperatury. A takie żelazka jak na filmie naprawiałem wymieniając żaróweczki - bo się przepalały jednak i gospodyni nie wiedziała czy żelazko jeszcze grzeje czy już nie, elementy grzejne - czasem potrafiły pęknąć przy upadku żelazka z dużej wysokości, no i bimetale. Te trzeba było całe w oryginale kupować, pobieżna naprawa przynosiła marne skutki.
Nie wiem czy zauważyliście, ale na uchwycie jest piękne wgłębienie na kciuk. Ergonomia na 5+! W ogóle, piękne jest to żelazko... (chyba powinienem pójść do psychiatry 🤪).
Panie Adamie jest Pan Mistrzem żeby stworzyć tak ciekawą opowieść nawet o żelazku ! :-) Od siebie dodam że te żelazka jak i wiele sprzętów codziennego użytku zawdzięczamy Wiesławowi Gomółce to on gdy objął władze bardzo ograniczył zbrojenia i np. wspomniany Dezamet wcześniej ponad 80% swej produkcji robił dla wojska.Dzięki tow. Wiesławowi proporcje się odwróciły i dla wojska robiono jedynie 20% produkcji a cywilna produkcja to już 80%. Z potrzeby chwili wiele zakładów same podług swych możliwości wymyślało nowe produkty dla cywilnych użytkowników,ze smutkiem dodam że obecnie zakłady Dezamet znów jak w latach 50 80% procent swej produkcji wykonują dla wojska nie koniecznie własnego to były dane kilku letnie teraz to pewnie robią 160% ! :-)( czyli zapewne wraca największy zamordyzm z przed 1956 .
Dziękuję za wartościowe i przede wszystkim merytoryczne materiały. Ten jest Mega! Tak szczegółowy opis"tamtych lat" jest naprawdę fascynujący, uświadamia czym konstruktorzy kierowali się w tamtych latach. Dla mnie postęp w znaczeniu bezpieczeństwa użytkownika, jest niesamowity - aż ciężko uwierzyć, że w parę lat, może tak ograniczyć liczbę "wypadków" (chodzi mi o obwody zabezpieczeń, oraz o obwody samych urządzeń). Życzę Panu ciągłego samozaparcia w realizacji podobnych materiałów!
"odlewniczy stop aluminium AK104 /AlSi10Cu4FeMn/ Zastosowanie - ogólnie: ----------------------- Stop stosuje się na odlewy ciśnieniowe, na wysoko obciążone części o skomplikowanych kształtach, w tym, między innymi, na: - korpusy silników spalinowych, - obudowy i inne części dla motoryzacji, odlewy kokilowe i ciśnieniowe, - części maszyn do szycia, - kadłuby silników elektrycznych, - obudowy lamp rtęciowych, Stop dobrze skrawalny."
Jaki tam byl stop aluminiowy tego nie wiadomo bo taki byl jaki akurat z huty przywiezli. Codziennie rano w Dezamecie w Nowej Debie szef produkcji zaczynal prace od podpisywania tzw. dopuszczen czyli zgody na zastosowanie innych materialow do produkcji niz tych jakie przewidzial konstruktor. Takie byly wtedy czasy i nie tyczylo sie to tylko zelazek ale tez silnikow do WSK, Komarow, Rometow. W zelazku C28 wystepowaly rozne stopy grzewcze zarowno stalowe jak aluminiowe. Elementy grzejace bywaly wymienne takie jak na filmie albo na stale zaprasowane w stopie. Odlewanie stop do zelazek odbywalo sie na czterech pionowych wtryskarkach produkcju amerykanskiej zwanych Vertacast, a rocznie Dezamet byl w stanie wyprodukowac do miliona roznych zelazek, z czego cala masa szla na eksport nie tylko do "braterskiego kraju" ale na zachod tez, z tym, ze na tych zachodnich napisane bylo Made In Germany. Skad to wiem? Mieszkalem tam, bylem, widzialem, na praktyce studenckiej produkowalem te rzeczy, a szefem produkcji przez ponad 20 lat byl tam moj ojciec. Duzy zaklad w malym miasteczku, jak wiekszosc innych upadl i oprocz zbrojeniowki malo co sie tam robi. Szkoda.
@@primoo7 A to ci historia. Chociaż co do materiału użytego to odniosłem się do oznaczenia którego autor filmu nie zauważył/skojarzyły "AK104" lecz czy zgodny był z użytym to sprawa osobna gdyż jak to bywa na płocie też mogła być napisana "dupa".
Panie Adamie, może dałby Pan radę poruszyć temat wpływu wyższego napięcia prądu we współczesnej sieci na urządzenia z PRL? Pokazuje Pan wiele urządzeń z tamtych czasów, zapewne część z widzów ma je gdzieś schowane w domu i zastanawia się, co można bezpiecznie włączyć i używać. W szczególności jak napięcie w okolicach górnej granicy 253V wpływa nie tylko na elementy grzejne, uzwojenia silników, transformatory, ale też elementy elektroniczne np. lampy elektronowe.
💪😎🔥🔥🔥 Kolejny super pomysł na kolejny odcinek! Przełom lat 80'tych i 90'tych to czasy hiperinflacji w Polsce. Pieniądz strasznie tracił na wartości (oby to nie wróciło!). Część ludzi kupowała więc takie urządzenia, albo jako rodzaj środka płatniczego (np. wynagrodzenie za załatwienie jakiejś rzeczy, czasem takie urządzonko zmieniało właściciela kilka razy zanim rzeczywiście ktoś zaczął je używać), albo też z myślą o dalekiej przyszłości dla siebie czy bliskich (typu przyda się córce po ślubie za 5 lat). Dlatego niektóre urządzenia nawet nie były uruchamiane, a trafiały do szafy na przyszłość. Dodatkowo niezawodność urządzeń było dużo większa, więc ryzyko, że coś nie będzie działać było znacząco mniejsze. Stąd pewnie i to żelazko zachowane w stanie "nówka". Kto żył w tamtych czasach dobrze wie, o czym pisze... P.S. Podziwiam rozwój Twojego kanału! Choć chyba trochę powtarzam to jak mantrę...! 🤪 Żeby mój tak szedł do przodu... 🤪
Takie samo Żelazko u mnie na warsztacie robi za prehater do napraw pcp klejonych do radiatorow z tranzystorami mocy w wersji smd. Wiele osób używa do dziś. Co jakiś czas dostaje takie do naprawy typu wymiana wtyczki czy peknieta obudowa. Nic więcej się nie trafia 😂 mam Jeścze nawet 3 sztuki nowych grzalek ceramicznych do nich. A ja za to dzisiaj przypadkiem na zlomie znalazłem 30 letni zegarek Casio w stanie perfekt 😂
Moja mama prasowała taki żelazkiem do 2015 roku, aż przypaliła mi służbowe spodnie i blezer :-) Za pierwszą wypłatę kupiłem żelazko Bosha które do tej porę działa. Ale drugie zapasowe żelazko jest na działce (większe i cięższe). Wtyczka z tego wymienionego żelazka do tej pory jest w przedłużaczu.
Rozbieranie urządzeń bez ich niszczenia to sztuka, która jest przydatka domowym majsterkowiczom. Chciałbym tę sztukę posiąść. Kiedyś było łatwiej rozebrać coś nie niszcząc tego. Teraz specjalnie robi się tak, aby nie można było rozebrać/naprawić.
Nie że specjalnie, ale w pogoni za ścinaniem kosztów. Kiedyś wszystko było skręcane na śrubki, dziś jest na zaczepy. Taki Chińczyk skręci obudowę na śrubki w pół minuty, a w tym samym czasie złoży 10 obudów na zaczepy. A że zaczepy lubią łamać się podczas próby demontażu to przecież producenta nie obchodzi - trzeba było nie kombinować samemu tylko oddać do serwisu płacąc za naprawę połowę ceny nowego urządzenia! (tu już nie pracują Chińczycy za dolara na godzinę). Ważne że producent zaoszczędził 20 centów na każdej sztuce. Z drugiej strony kiedyś takie żelazko kosztowało pół wypłaty, dziś pół dniówki. Coś za coś.
Kiedyś, choć toporny sprzęt ale wytrzymalszy, i nie wycieniony materiałowo przez ,,księgowych", łatwiej było rozebrać i naprawić. Dziś 2 lata gwarancji, góra przy dobrym szczęściu 5 lat, i następne.
edukacji emocjonalnej i logiki szacowania zysków i strat danego czynu. Teraz młodym tego brakuje . A nauka w dorosłym wieku boleśniejsza i dużo kosztowniejsza
10 lat temu wkurzony psuciem się kolejnych nowoczesnych żelazek postanowiłem że kupię na alledrogo takie właśnie stare z PRL. Za stówkę dostałem nówkę nigdy nieużywaną. Działa do dzisiaj.
Żelazko z mojego domu rodzinnego;). Z napraw pamiętam dwie:: element grzejny i przewód zasilający tj bawełniana otulina wierzchnia. Sprzęt poza tym niezniszczalny. Jedna z pozytywnych pamiątek PRL. Działa do dziś! Doskonaly materiał, Panie Adamie. Kiedyś na zajęciach ZPT jedno z licznych urządzeń omawiany na lekcjach w szkole, co pewnie wielu widzów pamięta.
Robiłem uprawnienia elektryczne SEP w okresie kiedy przeszliśmy na napięcie sieci 230V. Wykładowca na szkoleniu zadał pytanie czy żarówki na 220V będą teraz pobierały więcej prądu a ja szybko odpowiedziałem, że tak.... Zostałem szybko "poprawiony", że NIE, bo przecież "opór żarówki się nie zmienił"..... Do dziś to pamiętam i do dziś nie mogę się pogodzić z tym, że ktoś kto uczy innych, sam nie wie co mówi i powinien wrócić do szkoły....
2 года назад
Najlepsze jest to, że popełnił dwa błędy: opór żarówki się zmienił (bo zmieniła się temperatura), ale nie skompensował wzrostu poboru mocy, która zmieniła się na skutek zmiany napięcia.
@ Chyba miał na myśli to, że opór żarówki się nie zmienił, w tym sensie że żarówka była ta sama...,no ale że ze wzrostem przyłożonego napięcia siłą rzeczy wzrasta prąd to już naprawdę niedouczenie....,a facet nie był młokosem ,tylko emerytowanym elektrykiem...
Czasy niedoboru nam nie grożą co najwyżej kryzys i bieda. Towaru zachodnie koncerny nam nie będą skąpić co najwyżej zabraknie pieniędzy. A wtedy jak w czasie wojny będziemy sadzić ziemniaki na trawnikach, boiskach i parkach.
@@kamilw207 niby tak ale niestety to też prawda co piszę Lukronaut. Inflacja coraz większa, trzeba się zastawiać co kupić a co zostawić na następny miesiąc. I czy niii warto było by być samowystarczalnym.
Do tej pory używam takiego żelazka, mam dwie sztuki jedną używam do termo transferu a drugą do prasowania koszul i koszulek. Przewód wymieniłem bo się przetarł a i tak już był parę razy skracany, żarówka kontrolna też już była wymieniana. Żelazko jest praktycznie niezniszczalne.
Jeszcze dwa lata temu na akademiku prasowałem takim żelazkiem koszule na studia. Może nie do końca takim bo rączkę miało czarno białą, ale kabel taki sam, może trochę nowszy model :). Prasowało w miarę dobrze oczywiście nie tak jak żelazka parowe, ale dawało radę .
Wiele lat temu, podczas sprzątania mieszkania po pewnej seniorce, która nie musiała się już troszczyć sprawami egzystencjalnymi, znalazłem takie żelazko i ulitowałem się nad bidulkiem. Niedługo później opuściłem dom rodzinny, razem z tymże żelazkiem. Jakoś tak się złożyło, że do dziś nie kupiłem nowego :)
To jest mistrzostwo. Pan Adam mógłby długo mówić o wszystkim, nawet o znalezionym na plaży kamieniu, o ile to będzie to kamień z czasów słusznie minionych.
Panie Adamie, niesamowite, że takie cuda jeszcze skrywają się tu i ówdzie i to w takim stanie !!!!! rewelacja |! Osobiście uważam, że to żelazko ma piękną linię. Dobre wzornictwo..
Od pierwszej połowy lat sześćdziesiątych to żelazko jest klepane w niezmienionej formie, ale żeby zrobić o nim program z wiwisekcją... No, no.. Nikt by zapewne nie uwierzył, dopóki by nie zobaczył, jak wiele ludzi i maszyn było zaangażowanych do produkcji tego cuda techniki... Ale wtedy był nakaz dać każdemu pracę... Siedemnaście lat pracowałem w DEZAMECIE, więc coś niecoś o tym wiem. Pozdrowienia z Nowej Dęby....
Pamiętam podobne żelazko z dzieciństwa, chociaż tamto jeszcze miało podawanie pary i spryskiwacz. Fajnie, że wspominasz o impedancji i mocy biernej - gdy chodziłam do liceum (pierwsza połowa lat 2000), i to nie byle jakiego, bo do klasy matematyczno-fizycznej w łódzkim Koperniku, to liczb zespolonych nie było w programie nauczania ani na maturze... chyba, że rozszerzonej. Mocy biernej zaś nie skompensujesz czynną, tylko bierną o przeciwnym charakterze (tj jeśli masz dużo odbiorników indukcyjnych, to moc bierną indukcyjną należy kompensować pojemnościową, w praktyce używa się baterii kondensatorów, i tak to w przemyśle się czyni).
Kiedyś starsze modele żelazek, miały współzamienny kabel, więc pasował i do prodiża i żelazka...i jako ,,bazia" do równania wszystkich niepokornych domowników w jednym szeregu...i więcej nie trzeba było referatów i wykładów, wystarczyło spojrzenie głów rodziny w tamtą wiadomą stronę :D
Pamiętam te żelazko z dzieciństwa. Z innej beczki , apropos tradycyjnej żarówki 220V - Kilka razy w życiu udało mi się wskrzesić przepaloną, poprzez pstrykanie palcem w szklaną obudowę co doprowadziło do "zespawania" drucika ;)
Stary numer, zwłaszcza wobec żarówek małych mocy, które miały cienkie druciki o większej długości. Bujało się żarówą tak, żeby zerwany drucik zahaczył o siebie, a potem wystarczyło włączyć i się toto na jakiś czas zgrzewało.
Jeśli mowa o ceramicznych przepustach, interesująco wyglądały ceramiczne koraliki nanizane na spiralę grzejną - takie rozwiązanie stosowano niegdyś w kuchenkach elektrycznych. :)
Matka używa takiego żelazka do dziś - od 3x lat. Ja mam takie po Babci odziedziczone razem z mieszkaniem. Wyrób prosty i niezawodny. O wiele bardziej awaryjne były te wcześniejsze na kabel od prodiża - w środku przepalały się druty z koralikami.
Oczywiście stopa jest aluminiowa. Zdradzają ślady wychaczy formy wtryskowej. A dowodem koronnym jest oznaczenie AK-104 czyli oznaczenie stopu odlewniczego aluminium umieszczenie na odlewnie przy wyłącznik bimetalicznym. Co widać w 3:50
Podaję prostysposób, żeby kabel się nie skręcał. Trzeba go zwijać nie "na okrętkę", tylko "w ósemkę". Tak zwinięty nie skręci się NIGDY! Moje kable przy lutownicy, suszarce, żelazku są prościutkie jak z fabryki
W komentarzach mała dyskusja o nylonie jako topliwym elemencie odzieżowym. W mojej historii wprawdzie żelazko nie występuje, ale... Połowa lat osiemdziesiątych - zaczynała się właśnie moda na koszykówkę w szkole. Jako dryblas i chętny uczestnik treningów wywalczyłem miejsce w szkolnej drużynie. Mama doceniła to osiągnięcie i kupila mi rekwizyt trudno osiągalny - obszerny dres (bodaj z łódzkiego Polsportu). Graliśmy po sąsiedzku - z drużyną z innej szkoły. W sali gospodarzy było zimno, więc na czas meczu pozostałem w moim ciepłym, mechatym od strony wewnętrznej dresie. Jedna z akcji była naprawdę brawurowa i udana. Po zdobyciu punktów, jakoś tak spontanicznie, podbiegłem trzy albo cztery kroki i zrobiłem (w zamierzeniu efektowny) wyślizg na kolanach. Ślizg był dziwnie krótki. Za to oba kolana momentalnie przeszył mi naprawdę dojmujący, ostry ból. Wstałem, a moim oczom ukazały się dwie dosyć rozległe dziury i oparzona skóra. Na szkliście stopionych krawędziach nylonu (?) powiewały cieniutkie, syntetyczne niteczki. Bolało ostro, dziury wyglądały rozpaczliwie, a zawodnik został wyleczony na zawsze z niestosownych popisów. Pan Adam pewnie umiałby wyliczyć temperaturę wygenerowaną w wyniku tarcia nylonu pod naciskiem masy 82 kg na parkiecie lakierowanym dosyć połyskliwą farbą na dystansie około 40 cm. :) No i znów fajny odcinek! Cóż, mieliśmy takie żelazko. Z pozdrowieniami, P.
Zastosowanie żaróweczki w roli kontrolki grzania żelazka, zamiast neonówki, wynikało chyba bardziej z praktyki. Żarówka dawała więcej światła i jej świecenie było widoczne nawet w słoneczny dzień, czego nie można powiedzieć o neonówce. Tworzywo użyte na elementy pochwytów tych żelazek miało też jedną wadę - było kruche. Przy normalnym użytkowaniu nic się nie działo, ale upadek żelazka na podłogę, co się czasami zdarzało, często kończył się wyłamaniem jakiegoś elementu. Na szczęście można je było kupić jako części zamienne. Mam w domu takie żelazko, chociaż dziś już nie używane, bo zastąpiło je lepsze. A wady i zalety opowiedziane w filmie potwierdzam.
Pamiętam, jak majac ok10 lat (czyli ok roku 1985) takim sprzętem ustawionym na "len" a chcąc wyprasować koszulę na zakończenie roku szkolnego zrobiłem piękną dziurę na plecach... Koszula oczywiście typu "ojra-ojra" 😂😎😂
Nie wiem jakim cudem, ale jeszcze kilka lat temu dokładnie taki egzemplarz był w recepcji, udostępniany gościom 4-gwiazdkowym hotelu na życzenie jeśli chcieli sobie coś wyprasować w pokoju. Nie byłoby w tym nic dziwnego ale ów hotel znajduje się w… Irlandii. Właściciel hotelu twierdził, że żelazko było tam cały czas w użyciu od lat 80-tych 😮 I jeszcze jedno. Remontując ostatnio maszynę do popcornu wyprodukowaną przez polski „Kromet-Spomasz” z 1991, natknąłem się na identyczny bimetal w elektrycznym garnku do prażenia. Nie wiem tylko czy tak robili w oryginale, czy była to jakaś kreatywna naprawa 😄
Może jakiś Polak zapobiegliwie przywiózł ze sobą (wiecie ile takie żelazko kosztuje na zachodzie?!) a potem zapomniał albo popracował trochę na czarno, zarobił i stać go było na Philipsa.
Gdyby to był wcześniejszy model żelazka z gniazdkiem na ceramiczny wtyk zasilający to kabel z takim wtykiem miałby metkę z napisem: Przedłużacz dwustronnie odłączalny do pracy gorącej. To jest autentyk, z którego bardzo dawno temu śmiali się w Teleexpresie.
Może nieco nowsze modele tej rodziny żelazek miały już silikonowe przewody w tymże oplocie bawełnianym. Wtyczka również była inna,czarny bakelit o wydłużonym kształcie z zerowaniem,solidna,skręcana wkrętem.
A ja się pochwalę. Jestem szczęśliwym posiadaczem dwóch takich żelazek, jedno to spadek po babci. Do dzisiaj jednym prasuje i nie zamierzam wymieniać. Moje lekko się różni, bo wtyczkę ma wykonaną z bakelitu i widać po nim lata użytkowania szczególnie czyszczenie stopy żelazka.
zła unia mu zabrała, a on tak lubił przepalać te pół ampera w setce. Jakby tak ze sto ich odpalił w pałacu, ech, tona węgla na godzinę by szła żeby to zasilić… (wiecie że emitowany przy spalaniu CO2 waży mniej więcej tyle ile spalony węgiel?)
No z tą jakością wtyczki 6:00 aż tak daleko bym nie galopował :) Proszę zerknąć tutaj ru-vid.com/video/%D0%B2%D0%B8%D0%B4%D0%B5%D0%BE-eoLNhTlwiJk.html 3:38 Mistrz we własnej osobie, na którym jak sądzę obaj, swego czasu, się wzorowaliśmy
2 года назад
Idealna nie była, ale nie zliczę ile już urządzeń dostało w prezencie te peerelowskie wtyczki po tym, jak współczesne się rozlatywały.
Byl jeszcze jeden powód kupowania randomowych przedmiotów. Inflacja uniemozliwiala oszczedzanie w pieniadzach, a sprzety takie jak to zelazko nie tracily na wartosci ze wzgledu na nadwyzke popytu. Kupowalo sie towary jako lokate kapitalu.
Pozdrawiam osoby pracujące obecnie w Dezamed, byłem wiele razy przejazdem w Nowej Dębie, i raz w zakładzie na serwisie. Może mi ktoś wyjaśnić czemu wy tam na zakładzie macie absolutny zakaz zbierania grzybów? Rosły tam takie okazy na zamkniętym terenie że prawdziwy grzybiarz dostał by mikro zawału. Wtedy dowiedziałem się że za zbieranie grzybów pracownikom grozi zwolnienie dyscyplinarne, a po terenie chodziła cały czas ochrona. Ciekawi mnie też sam fakt przechodzenia przez te tereny torów i na tyłach jednej z fabryk była rampa rodem z Aushwitz. W stanie opłakanym. Klimatyczna miejscowość. Znalazłem tę rampę: 50°25'05.9"N 21°43'45.2"E
zakaz zbierania grzybów i czegokolwiek co wyrosło i można było skonsumować istnieje chyba nawet do dzisiaj. Chodziło o to ze teren zakładu był mocno skażony opadami pyłu z galwanizerni, który w powietrzu nie był tak szkodliwy jak gdy opadł na ziemię. Zbierał się w czasie warstwa po warstwie, przenikał z opadami do wewnatrz, a tam już korzonki roślinek i grzybków sobie wychwytały te związki chemiczne i chomikowały w kapeluszach czy jagodach.