Chętnie bym to zrobił, ale wbrew szumnym zapowiedziom i obawom jakoś te blokady są mało widoczne. A przynajmniej dzisiaj nic niepokojącego się nie dzieje i ruch na granicy odbywa się płynnie.
Dziękuję za komentarz. Gwoli ścisłości, to są ich dawne tereny, bo dzisiejsze Słubice, to przed wojną była dzielnica Frankfurtu nad Odrą.😁 Idę natomiast o zakład, że Niemcom na zagarnięciu Polski zależy tak jak zmarłemu na kadzidle (czyli wcale). Zatem za rok będzie tak jak było do tej pory i wybory nic tu nie zmienią. Realnie, to na Pana miejscu obawiałbym się bardziej tych ze wschodu. Chociaż na ich ruchy nasze decyzje wyborcze również nie mają najmniejszego znaczenia.😁
@@KolinSKYDRONE Jak najbardziej mają; jeżeli np obecny rząd nas rozbroi, to atak na Polskę będzie bardziej prawdopodobny. Natomiast Niemcom zależy zawsze na tym samym- na własnym wzroście gospodarczym , utrzymaniu pozycji najsilniejszego, przy jednoczesnym ograniczaniu wzrostu Polski (ograniczaniu konkurencji).
@@apoloniuszy Na własnym wzroście gospodarczym, to zależy nie tylko Niemcom, ale też innym krajom, a w tym Polsce. W sumie nie znam żadnego cywilizowanego kraju, któremu by na tym nie zależało więc twierdzenie, że zależy na tym tylko Niemcom jest chybione. Ograniczanie konkurencji też jest raczej naturalne i także zdarza się wszystkim krajom, nie tylko Niemcom. Ba, cała Unia Europejska jako wspólnota ogranicza często konkurencję. Proszę choćby spojrzeć na rynek motoryzacyjny, na którym kraje spoza UE (na przykład Japonia, a szczególnie Chiny) muszą mocno się nagimnastykować żeby sprzedawać swoje samochody, bo zaporowe cła i inne opłaty ograniczają ich konkurencyjność. Można wprawdzie zgodzić się z tym, że Niemcy dążą do utrzymania pozycji najsilniejszego kraju w Europie. No cóż, są dużym i ważnym graczem w Europie więc nie ma co się dziwić. Polska jak doskonale wiemy, zaczęła tę gospodarczą rywalizację dużo później więc ma trudniej. Ale żeby od razu pisać, że zaraz Niemcy dokonają kolejnego rozbioru naszego kraju albo, że rząd nas rozbroi, sprzeda i co tam jeszcze, to trzeba mieć chyba niesamowite kompleksy. A jeszcze gdy zagrożenie widzimy wyłącznie w Niemcach, to już w ogóle (bo dlaczego na przykład nie zagarną nas Francuzi, Hiszpanie, a może Czesi?). 😁 Chyba taki nadal pokutujący w naszym narodzie niepotrzebny kompleks. Ciągle sami siebie straszymy Niemcami (mimo iż mają oni tak dużo swoich problemów, że akurat Polska średnio ich interesuje), a zdajemy się nie dostrzegać realnych zagrożeń, które obecnie płyną ze wschodu. Tam bym upatrywał prawdziwych niebezpieczeństw, a nie w przetrzebionych przez uchodźców Niemczech. 😆
@@KolinSKYDRONE Zaraz tam ...kompleks! To raczej znajomość historii. Co będzie z CPK, co z zagospodarowaniem Odry, co z portami itd.. Zobaczymy. Proszę mi jeszcze wytłumaczyć, czemu służy masowe przyjmowanie przez Niemcy, obcych kulturowo ludzi i upychanie ich w krajach, które sobie tego nie życzą (zwane obowiązkową solidarnością!)??
@@apoloniuszy Tu się zgadzam. Też nie podoba mi się, że Niemcy sami naprzyjmowali tych ludzi, a teraz mają problem i szukają winnych między innymi w Polsce, zarzucając nam nieszczelne granice (dlatego wprowadzili te tymczasowe kontrole na granicy). Liczę jednak na to, że raczej nie jesteśmy wymarzonym kierunkiem emigracji dla tych ludzi (preferują najczęściej kraje Europy zachodniej) więc uważam, że nie zagrzeją u nas miejsca. A przynajmniej nie w takiej ilości żebyśmy w swoim kraju bali wyjść się na ulice, jak ma to miejsce na przykład we Francji.
Przyjmując takie rozumowanie można stwierdzić, że na przykład Niemcy pracujący we Francji, to są niewolnicy francuscy, a przykładowo Ukraińcy pracujący w Polsce, to niewolnicy polscy. 😁 Sorry, ale bardzo ograniczony tok rozumowania.
@@KolinSKYDRONE . . .a to nie tyle rozumowanie, tylko złośliwie o tych Polakach, którzy zasuwają u wroga. Sam byłem na tzw emigracji zarobkowej dawno temu to wiem co piszę. Jednak do "szwaba" bym nigdy nie wyjechał.
@@PL..Powstaniec Zatem źle zrozumiałem, przepraszam. W tej emigracji zarobkowej natomiast jak zawsze chodzi o pieniądze - to oczywiste. Dlatego ludzie mieszkający przy granicy z Niemcami nie mają najczęściej problemów żeby pracować u nich. Wystarczy za przykład podać właśnie takie Słubice. Przed wojną była to dzielnica Frankfurtu nad Odrą (Dammvorstadt), a most na Odrze był (jest) praktycznie w centrum tych dwóch dzisiejszych miast (Słubice/Frankfurt). Jeśli więc przykładowy Kowalski ma 5 czy 10 minut drogi na pieszo do Frankfurtu lub nawet może pojechać tam komunikacją transgraniczną (bo wspólny autobus miejski od kilu lat kursuje), a przy tym za niemiecki etat zarobi z 1500 bądź nawet więcej euro, mając przy tym wszelkie idące za etatem przywileje (ubezpieczenie i w przyszłości niemiecka emerytura), no to wybór dla niego jest oczywisty. Bo jeśli dla odmiany ma jechać w Polsce do roboty gdzieś na słubicką strefę przemysłową (co zajmuje sporo dłużej niż dotarcie do Frankfurtu), a przy tym pracować za 4000 czy nawet 5000 zł ( i realnie wcale nie u Polaka tylko na przykład Chińczyka, który jest właścicielem zakładu), to wiadomo, że nie będzie się zastanawiał i pójdzie do pracy do tego znienawidzonego "szwaba". Te zachodnie tereny przygraniczne Polski są specyficzne pod tym względem. I być może ciężko to zrozumieć Polakom mieszkającym w głębi kraju, ale tak właśnie jest, większość mieszkańców tych terenów korzysta w mniejszy lub większy sposób z obecności Niemców (nasz polski handel czy usługi też na nich zarabiają), a oni sami (czyli Niemcy) coraz częściej nie są postrzegani jako "szwab", nazista czy inny ludobójca, tylko po prostu normalny partner biznesowy, dobrze płacący pracodawca czy klient, który zostawia pieniądze także po naszej stronie granicy. Zresztą mnie osobiście też wydaje się, że Niemcy mocno w ostatnich latach się zmieniają na korzyść i na ironię losu powodują to uchodźcy z innych kulturowo (jak ktoś tu gdzieś już napisał) krajów. Po prostu w konfrontacji z tymi obcymi Niemcy zauważyli, że jednak bliżej im kulturowo do Polaków, a Polak wcale nie jest stereotypowym złodziejem tylko raczej dobrym współpracownikiem czy pracownikiem lub także klientem, który zostawia u nich pieniądze (bo też jeździ do nich na zakupy), z którym można się normalnie i kompromisowo dogadać. Czego nie można najczęściej napisać o uchodźcach, którzy nie chcą się integrować. Dzięki za komentarz. Pozdrawiam.