Stosowałam taką metodę - „dostaniesz deser jeśli zjesz posiłek” „obejrzymy bajkę jeśli najpierw posprzątasz zabawki” itd. Młoda szybko podłapała i teraz jest „mamo posprzątam zabawki jeśli dasz mi czekoladę, jak nie dasz to nie posprzątam” „zjem obiad pod warunkiem, że kupisz mi zabawkę” „ubiorę się i wyjdę do przedszkola pod warunkiem, że najpierw obejrzę bajkę” 😅 Gdy tłumaczę, że to tak nie działa, to mówi: „ale przecież ty tak robisz!” Co teraz?
Super wszystko brzmi jak się o tym gada... "Nie możesz czekoladki, ale możesz jogurt." A dziecko i tak chce czekoladkę. Najpierw zaczyna jęczeć, potem płakać, potem wrzeszczeć... Bo chce czekoladkę, nie jogurt. I albo ustąpię, albo postawie na swoim i będzie wrzask na 30 minut... Takie to zderzenie teorii z praktyką :D
To prawda, to nie jest proste i nie możemy oczekiwać od dzieci, że będą zachwycone naszą konsekwencją, ale możemy się dalej starać wspierać je. Ja w takich sytuacjach mówię "Przykro mi że Ci smutno". Przy takich ostrych reakcjach na odmawianie dzieciom cukru zawsze zastanawiałam się czy to już uzależnienie. Bo jeśli dzieci reagują jak na uzależnienie, to może znaczyć że z całą dietą jest coś nie tak.
Nie... dziecko praktycznie nie je słodyczy, więc nie ma co nawet mówić o uzależnieniu. Czekoladka to był tylko przykład, czego dziecko może chcieć i że nie toleruje odmowy.
U nas pomaga :) ostanio jest mały "problem" z tv, ale damy radę :) widzę, że za bardzo naciskalismy z mężem na całkowity brak telewizji a nasz synek baaardzo lubi bajki :) ma swoje ulubione i teraz juz nie naciskamy tak bardzo bo to przynosiło odwroty skutek :) czasami warto wyluzować :) pozdrawiam
W moim przypadku akurat działa to,, wybieraj -np. albo jogurt taki albo taki. Jeśli dalej przynosi do koszyka inne rzeczy, mówi,, posłuchaj albo jogurt albo nic. I zawsze wybierze ten jogurt. Bo lepiej mieć coś niż nic. Ale za to są inne sprawy które przerosły mnie i męża. W domu 4 latek jest nie do opanowania. Wstaje rano (syn) już zaczyna mnie szturchac.. I zaczynamy dzień... Wyciąga obciążniki z rolet, w celu ściągnięcia czegoś do czego ma nie mieć dostępu, wrzuca przedmioty do zupy czy picia, włącza gaz (kurek), bawi się programatorem od zmywarki/ pralki, wyrywa kable. To wszystko jest w ciągu godziny. Robi wszystko co doskonale wie że nie można tak robić, bo będzie zepsute czy zniszczone. Nie ma ani jednej działającej zabawki. Zostały mu zabrane. Bo jeśli niszczy yo znaczy że mu na nich raczej nie zależy. Jest po wszystkich badaniach u wszystkich specjalistów. Nie ukrywam że przy takich spędzonych 3 latach on też odsłuchuje się że ciągle broi. Rozmowy na spokojnie, ,, magiczne,, 15 min tylko dla niego, wspólne spędzanie czasu typu układanie klocków ( pt. jak super to zbudowales), puzzle, masy solne, malowanie farbami itp zawsze jest wzmacniany że świetnie sobie radzi. To trwa do momentu zakończenia zabawy, bo za 5 min zaczyna się od nowa robienie po złości, czego nie mogę chwalić. Do pokoju nie pójdzie( wyjdź, przemyśl, jesteś mądry, umiesz się miło zachować) , nie i już! Syn ma zaburzona integrację sensoryczną, prowadzę z nim Masgutową, przynosi efekt, ale uważam że to nie w tym problem. W przedszkolu każde dziecko go odrzucili bił, niszczył pracę dzieci. Wypisałam go, żeby go chronić przed odrzuceniem ( oczywiście nie obeszło się bez rozmów z dyrektorem że nie można dziecka wprowadzać w poczucie winy) . Ale sama w chwili obecnej nie mam już pomysłu na to zachowanie. Mój zakres się wyczerpal. Widzę że im więcej mówię i tłumacze tym jest gorzej. On jest wyłączony, nie słucha, do niego nie docierają q ogóle słowa jakie mówię, więc przestałam mówić( za dużo gderałam - ale ciężko jest nie mówić w sytuacji zagrożenia życia, gaz, prąd) "i bez słowa biorę za rękę i siada na kolanach. Wtedy ma powtórzyć że jest mądry i kochany (kodowanie programu). Ale to jakby przestało działać, bo dla niego to zaczęła być zabawa. Mam 1,5 roczna córkę, która się nie zajmuję, bo cały dzień latam po pokojach za synem. Co jest najciekawsze. Wyjdziemy na dwor - nie ma dziecka. Wiadomo gdzieś poleci za starszymi dziećmi za blok i nie posłucha żeby wrócić ale to są sprawy oczywiste i dopuszczalne dla jego wieku. Jak się złości i widzę że ma pełno żalu, staramy się nazywać te emocje tj.,, To jest złość.ok to jest w porządku. " Co ja mam zrobić. Popadamy w domu wszyscy w straszne poczucia winy i odrzucenia stres, nerwy. Usypia go ok 3 godzin. Drapie, bajki opowiadam itd czekam aż zaśnie. W łóżku nie zostanie, mimo że śpi w pokoju z siostrą.
Po pierwsze dzięki wielkie za ten kanał :) A teraz taki problem, z którym pomimo teorii i generalnie w miarę wyprocowanych zachowań z różnymi trudnymi sytuacjami jedna, dwie mnie dobijają i naprawdę nie wiem co robić.. Jesteśmy gdzieś, są inne dzieci z zabawkami albo w ogóle zabawki innego dziecka i córka (3,5) chceee właśnie tę inną zabawkę, która należy do dziecka, w dodatku często jest to ulubiona zabawka tego dziecka, do którego przyszliśmy i absolutnie nie ma ochoty się nią dzielić.. wrzeszczy, krzyczy, chce chce chce, w około ludzie którzy tylko czekają na moją "twardą" reakcję a ja wspieram, rozumiem, przytulam.. nic to nie daje, krzyki są dalej :/ często taka sytuacja kończy się moim stwierdzeniem, że niestety wychodzimy, przeszkadzamy innym, nie możesz się uspokoić więc wychodzimy.. Niestety najpierw jeszcze większy krzyk, a potem córka pochlipuje i mówi, że już się uspokoiła i nie będzie krzyczeć.. btw serce mi pęka bo wiem ile ją kosztowało to wszystko przed chwilą.. Albo po prostu jesteśmy gdzieś, jest pora wychodzenia i krzyk, wrzask.. żadne zapewnienia, że jeszcze przyjdziemy itp nic nie dają :( wychodzimy w spazmach.. Żeby nie było oczywiście uprzedzamy, że niedługo wychodzimy, że jeszcze 5 min itp, nic nie dzieje się znienacka.. Będę ogromnie wdzięczna za podpowiedź ❤🙏 pozdrawiam serdecznie
Kochana, znam to bardzo dobrze. Przychodzą mi do głowy dwie myśli. Po pierwsze, że czasem niestety nie mamy wpływu na emocje dzieci choćby chcielibyśmy je z nich uratować. Po drugie, może postaraj się przedstawić ten problem córce - w spokojnym momencie i ją poprosić o poszukanie rozwiązania. Spiszcie pomysły rysunkowo na kartce. Może to będzie zabranie jej super zabawki do przyjaciół a może coś innego. Powodzenia.. Joasia Baranowska
Joasiu taka sytuacja, wychodzimy na plac zabaw, córka 2 lata ustalamy że możemy bawić się wszędzie ale musi na mnie czekać bo jestem z jej młodszą siostrą i muszę podejść z wózkiem (niestety zjeżdżalnie tunele prawie 2 m nad ziemią to najlepsza zabawa i nie raz musiałam ją łapać bo po prostu by spadła) zachodzimy na plac zabaw i zaczyna uciekać i biegać, komunikaty nie docierają, przytulam przypominam o zasadach, nic nie działa więc zazwyczaj mówię że się umawiałyśmy że bawimy się razem a skoro nie chce to wracamy do domu ale to już kara, córeczka nie rozumie słowa nie, nie wolno w sumie co się dziwić ma 2 lata, ale nie mogę nic wypracować a chcę uniknąć moich nerwów, jej krzyków i odbierania wyjścia jako kary. Chodzimy na plac dzień w dzień i zawsze zawsze jest tak samo, ucieka, biega, nie chce wracać do domu. Pozdrawiam
Powrót do domu w trakim wypadku służy zapewnieniu bezpieczeństwa. Najprawdopodobniej nie unikniesz tu przykrości u dziecka, ale najważniejsze jest to, że nie pogłębiasz złego samopoczucia niepotrzebnymi wyrzutami lub groźbami.
Witam. Bardzo pomocne rady, zwłaszcza pierwsza dotycząca innego sposobu komunikowania dziecku informacji. Chcialam zapytac czy w sytuacji gdy na moj komunikat moje dzieci miewaja napady wrzasku to czy dalej w tym momencie kontynuowac rozmowe. Mam wrazenie ze lepiej zadziala gdy powiem "Widze ze jestes zdenerwowany rozumiem ze wolisz nie sprzatac jdsli potrzebujesz czasu to porozmawiamy za jakis czas". Czasem wydaje mi sie ze musze dac dziecu czas i mozliwosc wyra,enia emocji placzem czy krzykiem. Rozmawianie gdy ono krzyczy do mnie nie wydaje mi sie ze jesr rozsadne. Pomijam kwestie sposobu formuowania komunikatu tylko mysle tu czy starac sie od razu reagiwac i mowic spokonie ze rozumiem czy wyjsc odczekac. Pozdrawiam
Z doświadczenia powiem zostaw i poczekaj.Nawet mój syn mi to powiedział 😉 mówienie do dziecka w takim stanie jest mało sensowne wg mnie. Jeśli się mylę chętnie posłucham nie innej lepszej rady 😊
Wydaje mi sie, ze jesli chcemy od dziecka cos wyegzekwowac, stawiajac mozliwosc wyboru, np. Nie nie bedzie teraz czekoladki. Mozesz sobie wybrac jakis smak jogurtu. To nie stawiamy na koncu zdania pytania, tak jak to Pani formuluje. Bo dziecko odrzuci propozycje, trzeba stawiac zdanie twierdzace. Np. Zalezy nam na szybkim wyjsciu na spacer. Nie pytamy, idziemy na dwor? Dziecko najczesciej odpowie nie. Trzeba mowic: idziemy na spacer.
Teraz wychowanie dziecka jest trudne. Co psycholog to inne zdanie. Mowiac do dziecka zastanawiamy sie co powiedzial psycholog. A dziecko sie irytuje bo wyczuwa ze sie w tym motamy. Powinnismy czytac, dowiadywac sie, lecz myslec intuicyjne, spontanicznie a nie poradnikowo. Mnie niejednokrotnie to zgubilo. Rzadko pomagalo.