Tak, zwyczajnie opryskują niebo toksynami, które zasłaniają słońce. Wiadomo, lepiej dla zdrowia, gdy mniej witaminy D, podobnie uprawy i roślinki - one także skorzystają, gdy ograniczy im się ilość promieni słonecznych. To jednak nie koniec atrakcji dla ludzkości. Co się stanie, gdy te toksyny opadną? Dostaną się do ciała ludzkiego, a jak wiadomo, nic tak nie pomaga ludzkiej kondycji i witalności, jak toksyny. Składniki tej chemii niezwykle bogate, wśród której znajdujemy aluminium. Gdy niezawodnie dostanie się do gleby, drzew czy roślin, generalnie do przyrody - postępuje jej obumieranie. Ale to nic! Monsanto już produkuje rośliny odporne na aluminium (jak bardzo oni przewidujący!) Stąd przyroda będzie obumierać, jednak sztuczne roślinki już będą gotowe.
Wielu będzie tu ukontentowanych, bo np. producenci szczepionek, wymazów i masek będą wielce radzi, gdy choroby całych społeczeństw spowodowanych wchłanianiem toksyn z nieba przedstawione zostaną przez telewizorek jako nowy, groźny wirus.
I już można dalej odbierać ludziom wolność i robić z nich żebraków w wyniku zamykania gospodarek. Że będzie głód na skutek zniszczonej gleby oraz upraw? Bądźmy spokojni, sztuczne roślinki odporne na zsyłane z nieba toksyny dadzą nam pożywienie. Może i będą powodować nowotwory, jak wszystko, co sztuczne, ale ważne, aby zapchać kichę. Że będzie mało i tylko dla nielicznych? Cóż, kto pierwszy, ten lepszy. Tylko najbardziej ulegli wobec tresury globalnej władzy się załapią. Jedynie ci, co najgorliwiej wystawią ramię pod szczepienie, nadgarstek, aby zostać zaczipowanym oraz z największym entuzjazmem będą donosić, kto nie wykazuje się należytą gorliwością dla wspaniałych rozwiązań globalnych ekspertów.
Co prawda nikt na nich nie głosował. Wyborów też już w od całych dekad nie ma, ale w telewizji mówią, że to stan przejściowy, i jak tylko świat zostanie uratowany, wróci możność skreślania kandydatów z dwóch partii, które wiecznie się kłócą, no, chyba że nie są na wizji.
Zostały jeszcze niedobitki, śmieszni ludzie, którzy sądzą, że to całe zepsucie przyrody, całego świata, to spisek jakichś psychopatów na szczycie jakiejś tam piramidy władzy, którzy rzekomo przez całe lata, dzień w dzień, spryskiwali świat truciznami z samolotów. Pomyleni ludzie! Jak to dobrze, że nie załapali się na program żywnościowy, a większość została potraktowana odpowiednio przez uzbrojone oddziały policji. Takich nie szkoda.
W telewizji mówią, że to my zrujnowaliśmy świat. Wpierw, bo jeździliśmy samochodami i generalnie coś produkowaliśmy, więc fabryki działały, a konsekwencją wydzielanie tego okropieństwa CO2. Regulacje pozbyły się samochodów, podobnie jak wszelkiej produkcji. Ale to jednak za mało, aby uratować świat. W telewizji opowiadali, że świat woła o pomoc, a gazy cieplarniane ciągle groźne. I tak oto należy zrobić porządek z ludźmi, bo przecież wydychamy ten okropne gazy cieplarniane. Brak samochodu czy fabryk nie mogły rozwiązać problemu. Jak to dobrze, że masowy głód rozwiązał problem i nie ma już tak wielu ludzi na świecie.
Tymczasem w telewizji słyszę, że świat dalej umiera w wyniku CO2. To dziwne, bo pozostało zaledwie pół miliarda ludzi, dodatkowo nie ma samochodów, autobusów, nie ma fabryk - nie ostał się choćby jeden komin. Nasi ukochani światowi eksperci są zdania, że kryzys klimatyczny jedynie się nasila.
Przyznam, że niekiedy trudno mi to wszystko pojąć, jednak nie chcę zbytnio się wychylać z moimi wątpliwościami, bo mogę trafić na złą listę i zostanę przedstawiony jako domowy terrorysta. Złożą mi wówczas wizytę w moim mieszkanku 5 na 6 metrów. Albo skreślą mnie z listy i już nie zasłużę, aby stanąć po przydział sztucznego jedzenia.
Obie perspektywy przykre. Finał identyczny, jednak przebieg inny.
7 сен 2024
