Wpis na blogu: www.prostyblog.... E-mail: ajka@prostyblog.com Blog: www.prostyblog.... Facebook: / prostyblog Instagram: / prostyblog Pinterest: / amularczykmeyer Zdjęcie w miniaturze pochodzi ze strony konmari.com/
To właśnie od metody KonMari zaczęłam swoją przygodę z dążeniem do minimalizmu 😊. Zaczęło się od nadmiaru rzeczy i zdobyciu książki. Udało mi się wtedy pozbyć naprawdę wiele rzeczy, co zachęciło mnie do dalszych porządków i redukcji. Stąd też pośrednio znalazłam się na Pani kanale 😊. Teraz rozwijam się mocno w stronę minimalizmu, ale nie tylko materialnego.
Aniu, bardzo mi sie podobalo, jak opisalas szczegoly tej metody i opowiedzialas o calej filozofii Konmari. Slucha sie Ciebie z ogromna przyjemnoscia! pozdrawiam!
Przeczytałam obie książki Marie Kondo i bardzo spodobała mi się ta metoda. Dzięki za przedstawienie jej w konspekcie minimalizmu. Serial obejrzałam i pod jego wpływem uporządkowałam swoją piwnicę. Wiem, że był on szablonowy, ale super był zobaczyć MK - wydaje się ona być przeurocza, a jednocześnie mocno zmotywowana i motywująca innych. Przeraziły mnie momentami domy Amerykanów, tak szczerze. A finalne zmiany były jak dla mnie cudne. Po lekturze książek (na długo przed serialem) zabrałam się za swoje ubrania, dokumenty oraz książki. Rzeczy staram się przechowywać pionowo. Zgodnie z MK jestem odpowiedzialna za siebie i swoje rzeczy a gdy reszta rodziny zauważy jak na mnie wpływa ta metoda, oni zajmą się swoimi przedmiotami. No i póki co to nie działa ;-) Ale jestem dobrej myśli... Pozdrawiam ciepło
Z mojego punktu widzenia kondoizm (konmarizm? :D) to nie minimalizm, tylko esencjalizm - coś, co sama praktykuję. Są takie kategorie, w których cieszy mnie szeroki wybór i różnorodność, są sfery, w których staram się mieć jak najmniej (kubki, garnki.) I jest mi z tym dobrze.
Programu nie oglądałam,książka już jakiś czas temu przeczytana.Nie jestem zbieraczem,nie dziękuję przedmiotom.Ale zdarzało mi się wcześniej robić nie do końca przemyślane zakupy,i koniec końców wyrzucać,lub oddawać przedmioty.Teraz już się tego nauczyłam że najpierw muszę przemyśleć,sprawdzić czy na pewno tego potrzebuję,by nie wydawać bezsensownie pieniędzy
Dla mnie lektura "Magii sprzątania" była pierwszym krokiem do minimalizmu. Zainspirowała mnie tak skutecznie do pozbywania się rzeczy niepotrzebnych, że wzruszyła lawinę. Po tej książce był Minimalizm Leo Babauty a potem to już sama radość i minimalizowanie które się nie kończy. Serial o konmari bardzo przyjemny, fajnie że pokazali różne domy, z róznymi problemami - warto obejrzeć. Pozdrawiam!
Dla mnie też Kon Mari była początkiem minimalizmu. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek ( z zapartym tchem) będę czytała książkę o sprzątaniu. Po "Magii sprzątania" była książka Pani Ani, potem kolejne, z każdej wyniosłam jakieś rady. Wyrzucam i wyrzucam i końca (wciąż) (niestety) nie widać. Ale o dziwo jest właśnie tak jak piszą Autorki/Autorzy - życie staje się prostsze i zaczyna obfitować w nowe (niezwykłe) (zaskakujące) zdarzenia, tak jakby z odzyskiwaniem pustego miejsca w domu rzeczywiście zrobiło się w nim miejsce na coś nowego (niematerialnego).
Dziękowanie niepotrzebnym rzeczom jest dobrym pomysłem. Uzasadniamy swoje decyzje sami przed sobą, racjonalizujemy je, dostrzegamy w nich celowość oraz korzyści zarówno z zakupu nietrafionego przedmiotu jak i oddaniu go co chroni przed żalem i wahaniem.
To prawda, że KonMari to nie minimalizm, ale moim zdaniem doskonale się uzupełniają :) I to niekoniecznie w kolejności: KonMari -> minimalizm, bo u mnie było raczej odwrotnie (dzięki KonMari pozbyłem się rzeczy, które jakośtam mogłyby być przydatne, ale nie dawały mi radości :P ). "Magię sprzątania" uwielbiam, czytałem już dwa razy i czytam trzeci, przede wszystkim dlatego że jest pełna humoru i lekko i przyjemnie się ją czyta ;) O serialu nie wiedziałem więc fajnie że o tym mówisz! :) Bardzo chętnie bym obejrzał, ja lubię takie schematy ;) ale projektów typu Netflix raczej nie popieram, więc zobaczę co da się zrobić ;) Innym powodem dla którego sposób KonMari tak mi przypadł do gustu jest pewnie to, że ja od zawsze przedmiotom nadawałem cechy osobowe i były one dla mnie nie mniej żywe niż zwierzęta, więc wcale nie wydaje mi się dziwaczne jej podejście :P no może nie do tego stopnia żebym rozmawiał ze skarpetkami czy z majtkami ale z komputerami, komórkami, samochodami i innymi sprzętami jak najbardziej ;) I generalnie do rzeczy mam nie mniejszy szacunek niż do ludzi czy zwierząt.
Przeczytałam tylko magię sprzątania, ale mnie nie porwała. Chociaż codziennie dziękuję swojemu pojazdowi, że dobrze jeździ i mnie nie zawodzi. Co do serialu to włączyłam pierwszy odcinek, ale tak mnie te jęki i płacz dzieciaka zirytowały, że wyłączyłam. :D
Ja bardzo lubię ubrania i ciężko mi jest zbudować garderobę z małej ilości ubrań, mimo że wszystkich nie noszę zauważyłam u siebie taka chęć posiadania i kupowania :( bardzo chciałabym się ograniczyć ale nie wiem jak zrobić pierwszy krok
Konmari jest inspirująca. Dla mnie zaskoczeniem jest doktoryzowanie się nad sposobem składania skarpetki (aby mogła odpowiednio odpocząć) i calkowite pominięcie obszaru kuchni i łazienki, jakby te rzeczy nie istniały i nie dotyczył ich bałagan. Chyba, że to wszystko jest w kategorii komono 🤷♀️ Czyli co przeglądamy makarony i mydła razem z garnkami i starymi telefonami?
Książka kompletnie nie przypadła mi do gustu, serial obejrzałam. Mari jest na swój sposób uroczą osobą ale trochę mnie denerwowały fragmenty witania się z domem itp bo po prostu były zbyt długie, nie podobało mi się też to bezrefleksyjne wyrzucanie rzeczy które jeszcze komuś mogłyby służyć. Zastanawiałam się też oglądając na ile to ograniczenie ilości posiadanych rzeczy z tymi rodzinami zostanie- minimalistą moim zdaniem nie da się stać z dnia na dzień, do tego trzeba dojrzeć poczuć taką wewnętrzną potrzebę, nie sztuką jest wyrzucić tylko powstrzymać się od ponownego gromadzenia. Dlatego również uważam że ta metoda trochę się z minimalizmem rozmija
Fakt, że ona mały nacisk kładzie na oddawanie i mówi o wyrzucaniu, chociaż w "Magii sprzątania" pojawia się, a w jej drugiej książce jest bardziej zaakcentowane, że to bardziej taki skrót myślowy i jak najbardziej nie ma ona nic przeciwko oddawaniu. Można więc oddawać a nie wyrzucać :) Z drugiej strony ja jestem przykładem czegoś co nazwałbym wręcz chorobliwym oddawaniem :P a to pochłania też masę czasu i energii, więc... czasem naprawdę dla własnego zdrowia psychicznego lepiej jest coś wyrzucić...
To prawda, oddawanie jest bardzo czaso- i energochłonne. I bywa, że próbuje się oddać coś, co powinno wylądować na śmietniku, bo człowiekowi szkoda wyrzucić. Bywa, że muszę się mitygować, by z tym oddawaniem nie przesadzać.
Serialu nie oglądałam, ale czytałam książkę. Książki o minimalizmie, zwłaszcza Dominique Loreau i Dawna Walter o wiele bardziej do mnie trafiają. Sama Marie Kondo jako osoba z jakiś krótkich filmików, które widziałam na YT robi wrażenie nieco infantylnej przez to wieczne rozchichotanie (dla mnie zbyt to irytujące żeby oglądać serial, zresztą nie mam Netflixa). Co do samych metod - jak ktoś jest zbieraczem to każda metoda, która pozwoli na odgracenie przestrzeni jest dobra, jeśli jest skuteczna. Kryterium radości? Dla mnie trochę bezsensowne - mam w domu pełno rzeczy, które mnie jakos niezmiernie nie uszczęśliwiają swoją obecnością, jednak ich brak byłby niefajny i którym nie dziękuje po użyciu (na przykład papier toaletowy). Inną sprawą jest przechowywanie rzeczy - w życiu nie chciałabym spróbować metody Kondo, zwłaszcza w odniesieniu do ubrań - dla mnie to super sposób na pogniecenie wszystkiego co pracowicie wyprasowalam.