To sie gość wpakował kupując tego nissana. To nie konserwacja tylko tuszowanie zgnilizny. To auto już powinno wylądować na złomie, a nie wymieniać tłumiki.
Proponuję panom mechanikom, jak robicie film o opłacalności lub nieopłacalności naprawy - to zróbcie to profesjonalnie: 1. Wyceńcie wartość auta w takim stanie w jakim jest 2. Wyceńcie wartość naprawy czyli części plus robota 3. Zsumujcie wartość przed naprawą z kosztami naprawy - i pokażcie co za tą kwotę można kupić nie zardzewiałego i nie do naprawy??? Bo z waszych filmów wynika, że naprawiać opłaca się auta nie starsze niż 10 letnie i to też nie wszystkie, bo 10 letnie Hondy czy Mazdy a również Lexusy to jedna rdza pod spodem - czyli naprawa nieopłacalna 🤷
Jak kupujesz nowego japończyka, to od razu musisz go zabezpieczyć przyd korozją a na zimę lepiej mieć coś innego do śmigania. To się lepiej opłaca niż piaskowanie całego spodu, po uprzednim demontażu całego zawieszenia. Ja nowego Outlandera dałem do prowizorycznego zabezpieczenia jakim jest Krown, ale po 5 latach nic się z nim nie dzieje. Teraz zrobię to ponownie i na kolejne 5 lat starczy (jak nie będę jeździł zimą). Oczywiście zalecane jest co roku - bla, bla, bla ...
Ani gorsza ale Polskie realia są jakie są i pewnie jeszcze długo długo się nie zmienią a może być jeszcze gorzej bo cena za sztukę nową to dla wielu osób kosmos a i już za paro letnią sztukę trzeba swoje dać a i tak jeszcze najczęściej trzeba do niego włożyłeś parę złotych.
Mialem Almere z 2002 roku, sprzedalem 2 lata temu i to na złom. Karoseria byla zdrowa, spód, progi zdrowe. Po zimie zawsze unosilem auto i myjka ciśnieniowa mylem podwozie. W 2005 roku w Niemczech byla robiona jakas konserwacja podwozia, cos Niemiec wspominal. Oddalem bo przegrzalem silnik, wyciekl plyn chlodniczy i myslalem, ze jeszcze kawalek przejade i przylapal. Po ostygnieciu odpalalo auto i jezdzilo ale olej sie gromadzil w zbiorniczku. Oddalem na zlom bo nie chcialem sprzedawac i szarpac sie pozniej z kupujacym.
Mam z 2003 roku - jako dodatkowy gruz, którym jako drugi samochód w domu dojeżdżam sobie do zbiorkomu. Plusem samochodu jest to, że nikogo on nie zainteresuje. Zostawiasz przy ulicy i nie zastanawiasz się czy będzie jak wrócisz. Po zakupie tych kilkanaście lat temu zakonserwowałem spód woskiem i jakoś się trzyma. Podłużnice i ogólnie podłoga w bardzo dobrym stanie. Niestety natomiast ogólny wygląd samochodu woła o pomstę do nieba. Poobijany (przez współobywateli), schodzący klar i łuszczący się lakier. Jako, że na wyglądzie mi nie zależy a samochód jest relatywnie tani w utrzymaniu (wszystkie podstawowe naprawy bądź serwisowe usługi robię sam) to będę nim jeździć póki nie będzie wymagał większego wkładu bądź do czasu do kiedy klima działa. Potem tak jak w Twoim przypadku - kierunek złom. Też raczej nie mam zamiaru użerać się z kimś kto przyjedzie po ponad 20 letniego gruza i będzie oczekiwał stanu idealnego.
@@tomlan87 w takim wieku to po prostu lepiej kupić coś zadbanego. Marka nie ma w tym względzie znaczenia. No i ogólnie jak samochód ma bliżej 20 lat to niestety ale pojęcie "nie wymaga wkładu" jest pojęciem czysto teoretycznym. Co roku będzie wymagał jakiegoś wkładu. Tak to już jest, nic nie jest wieczne.
No almerka jakto almerka, tez mialem n15 z 10 lat temu i podluznice wygladaly podobnie, progi mialem wymienione, takze ta zle nie wyglada. Z rok pojezdzic i wyzlomowac albo wyslac na afryke jeszcze bedzie jezdzic, bo silnikowo to nic nie trzeba bylo robic najgorsza blacharka.
W tamtym miesiącu wyzłomowałem nissana Primerę z 2002 r, stwierdziłem że bić się z ,,rudą,, nie mam siły i trząść się co przegląd ,,przejdzie,nie przejdzie?,,Dałem nawet ogłoszenie na olx o sprzedaży ale tylko jacyś ,,cudzoziemcy,, się odzywali i stwierdziłem że wolę go wyzłomować ,przynajmniej głowa spokojna.
Jo, widziałem ostatnio od spodu Kię i to jest dramat. Mam wrażenie że moja stara zgniła Felicja którą kiedyś miałem miała lepsze zabezpieczenie antykorozyjne.
Mój t4 z 92 roku miał mniej korozji, choć nie powiem ze ruda nie stawiała oporu(progi, podstopnice, nadkola), walka była zacięta ale auto uratowane i myśle ze jeszcze pojezdzi z 20 lat
witam w kolejnym odcinku, dzisiaj kolejny odcinek z serii odcinków o wyjątkowych egzemplarzach wchodzących w skład odcinków projektu wieloodcinkowego. 😁
Mimo takiego wyglądu, rocznik 1997? To dalej będzie. Wygląda słabo ale jedzie. Zawieszenie bez luzów. Jak przechodzą przeglądy? To wasz diagnosta podbija.
To już nie działa. Zbyt dużo do stracenia mają , a życzliwych nie brakuje. Policja lubi po kryjomu ustawiać auta typowo w bramę wjazdowo diagnostyki i kamerować wjazd i wyjazd cale dnie. Tak było np. u nas. Na koniec dnia wlecieli po wydruk ile aut na przegląd jechało i jakie,
To nie oznacza ze sprzeda auto za 20 tys. Jak w dobrym stanie to pójdzie za 5 tys. jak tutaj na filmiku to za 3. Jak w dobrym stanie to się nie sprzedaje 👍
Widać ze konserwacja robiona wcześniej rok może 2 temu gdyby nie ona tu juz byśmy tego auta nie zobaczyli 🤪 Zakup auta do 5 tyś. To czego się spodziewać 😅
Czasem, pomimo naszych dobrych zamiarów i tak trafiamy na oszusta. Przykład: Mitsubishi Galant. Zauważyłem, że ruda go lekko łapie od spodu zwłaszcza podłużnice. Znajomy polecił znakomitego konserwatora, o którego sam wstawiał Opla Omegę. Facet zajrzał pod spód: - No jest trochę rdzy, ale nie tragicznie. Trzeba przeczyścić, zakonserwować i auto lata jeszcze pojeździ. Było to na wiosnę. W listopadzie jestem na przeglądzie. - Zejdzie pan tu do mnie? - dobiegł mnie z kanału głos diagnosty - Te podłużnice, to się panu niedługo złożą. -Ale jak to?! Pół roku temu konserwowane! - No tak - odrzekł - tylko wszystko położone na rdzę - sam pan zobaczy. I po prostu wbił śrubokręt w podłużnicę. - Osz... ku.wa - wyrwało mi się mimowolnie. - Nie mogę tego auta przepuścić A ja w szoku. W aucie wszystko porobione na tip top, i nagle niezdatny do jazdy. A do pracy dojeżdżam codziennie ponad 20km. Na czym stanęło? Diagnosta też człowiek. Widzi, że auto zadbane, i trafiłem na oszusta. Dałem mu słowo honoru, że auto wkrótce trafi na złom. Papier został podbity, a ja jeszcze poszedłem na pobliską stację po Whiskacza. W przeciągu tygodnia, znalazłem ofertę sprzedaży Renault, model z ocynkiem nadwozia. Pojechałem na wioskę. Gdy ze starszym panem oglądałem jego auto, z domu wyszedł jego syn. - A za tego Galanta, to ile pan chce. - Nie sprzedaje go, jest tak pordzewiały, że tylko na złom - Panie! Nie takie rzeczy żem spawał! To ile pan za niego woła? Stanęło na tym, że Galant poszedł w rozliczeniu. Dzwoni, po paru dniach jego szczęśliwy, nowy właściciel: Panie! To tragedia! Tu nie ma do czego się przyspawać! Jednak jakoś nie mam wyrzutów sumienia - uczciwie ostrzegałem. Dzwonię do kolegi, w sprawie konserwatora-oszusta, którego tak mi polecał. Odpowiedział, że wie - ze swoim Oplem ma to samo. I czy takiemu gnojowi nie warto spalić warsztatu? Słowo, to słowo. Nowym autem pojechałem do tego samego diagnosty. - Pamięta mnie pan? - No nie bardzo - A dane słowo i coś jeszcze? - Aaaa teraz tak! I cóż muszę rzec. Auto w ocynku, to wspaniała rzecz.
Nie opłacalna naprawa , ktoś kiedyś popełnił błąd i zbyt puźno robił konserwację bez dokładnego czyszczenia japończyki mają to do siebie że od razu po zakupie trzeba zrobić porządną konserwację z dokładnym czyszeniem i na pożądnych środkach dopiero w tedy można się z niego cieszyć wiem co mówię gdyż Japończykami od wielu lat się poruszam i to w trudnych skandynawskich warunkach gdzie bardzo dużo soli używają na moim Mitsubishi nie znajdziecie po 7 latach grama rdzy teraz muszę ponowić konserwację gdyż są drobne ubytki w niej od uderzających kamyków z drogi , a żadna konserwacja nie jest na wieki trzeba ją co jakiś czas powtarzać łącznie z profilami zamkniętymi gdyż inaczej nie ma to sensu
Niech zgadnę - konserwacja robiona na Dobrego Pasterza? Mi zrobili konserwację tak, że na rdzę nanieśli konserwacje przez co po roku zaczęło wszystko odpadać. Dopiero moja druga konserwacja u innej firmy została zrobiona prawidłowo (czyli z piaskowaniem).
No to jak sobie oglądam od spodu moje 16 letnie Renault Megane II z przebiegiem 370 000 km, to jednak utwierdzam się w przekonaniu że warto jeszcze te parę lat pojeździć - rdzy zero, trochę nalotu na wahaczach, nigdy nie był niczym zabezpieczany. Zimą jeżdżę tylko tym, a japończyka trzymam w garażu.
Moze klient nie ma kasy na naprawe a teraz wszystko drogie lepiej dac 100 dodatkowo ma przegladzie niz kupic nowe auto proste przeciez mam demokracje nie PRL....
A tam znowu panie sie podmaluje i u pana kazia przeglad przejdzie wrazie czego 50zl w dowod i sie powie ze jeszcze z sezon i uzywane sporadycznie i pieczatka pujdzie
Rowerzysta jedzie bardzo szybko omijając stojące samochody i ktoś otwiera drzwi. Stłuczka - samochód stoczył się z górki i najechał na przód innego z tyłu. Nie takie scenariusze życie pisze.
Z tego co widzę to jest to chyba wersja przedliftowa, czyli wyprodukowana przed 2003 rokiem. Lekką ręką licząc ponad 20 lat. Większa naprawa tego samochodu nie ma sensu.
Skonczcie pierdolic o tych autach bo przez tskie cos doagnosci na stacjach przypierdalaja sie do byle czego to elasciciela sprawa czym jezdzi i w jakim stanie jest auto .