Chyba jedyne takie miejsce na świecie, restauracja i ludzie absolutnie niezwykli. Jedzenie - sami widzicie, więc nie ma co komentować. Po prostu przyjedźcie tu, nikt nie pożałuje, uczta będzie (dosłownie) królewska.
Kamerzysta to miał ciężko. Mam nadzieję że poza kamerą to sobie pojadł. Pani Dżaniecie i jej rodzinie i wszystkim Tatarom życzę wszystkiego najlepszego. Jesteście kochani.
Oj Panie Obywatelu, znów namieszałeś mi w głowie Podlasiem. Znów tęsknię. Pojadę. Jak nic. Do Tatarów do Czarnieckiego, do ogródka Pana Boga. Tam jest Polska.
Pani Dzaneta to super osoba, byliśmy w zeszłym roku parę razy na obiedzie, wszystko świeże i pyszne.Udalo się też porozmawiać z Nią i jej mężem, bardzo otwarta rodzina mimo tragedii pożaru.Serdecznie polecamy to miejsce.
U mnie brak upałów, pada deszcz, czarna herbata na razie w odstawce...Inny płyn łaskocze podniebienie! Ale wznoszę kielich za Waszą pracę, pasję i profesjonalizm! Dziękuję!
...i jak tam byłem i jadłem i piłem...wszystko pyszne a Pierekaczewnik to mistrzostwo świata...Kruszyniany to kwintesencja sielanki i klimatów Podlasia! Pozdrawiam!
Pani Dzaneta jest wspaniałym człowiekiem .Jjestesmy co roku osobiście potrafi zajc się gośćmi obsługa miła, grzeczni jedzenie jest wspaniałe pokonujemy trasę ponad 400 km.aby odwiedzić Kruszyniany przykro nam było jak widzieliśmy zgliszcza myśleliśmy ze już wszystko stracone ale cudowne odnowienie .Gratulacje życzymy zdrowia i dziękujemy ❤
Przepiękna opowieść przy degustacji takich cudów kulinarnych. Tak to prawda -"jedyne takie miejsce na świecie". Pani Dżenneta i Obywatel JC jesteście wspaniali.
Czy śledzik był z octu? Te kołduny są robione jak gruzińskie chinkali tylko trochę mniejsze. Je też trzeba lekko nagryźć i wypić rosół ze środka. Zur Belysz z kaczką to dla mnie absolutny must have. Muszę tam się kiedyś wybrać i spróbować. Genialna opowieść! Pani Dżenneta ma niesamowitą osobowość. Wprost oczarowuje. Oglądałem jak zahipnotyzowany. Też ją przytulam serdecznie! Tworzy tak ciepłą atmosferę, że po prostu jest naszym skarbem narodowym. Da się jakoś dokładniej zdefiniować ten zachód? ;-)
Pani Dżenneta jest również wspanialą i silną kobietą o niezwykłej, cudownej aurze. Pierekaczewnik, kołduny z rosołem, oblepicha oraz wiele innych wspaniałach dań w Tatarskiej Jurcie to top 1, jakie ja w życiu miałam okazję jeść. To miejsce i ludzie są przepelnione magią. Warto przyjechać do Kruszynian, by poczuć tę niesamowitą atmosferę. Szczerze, z całego serca POLECAM!
Bardzo ciepła kobieta, miło się jej słucha, zero sztuczności i pozy. Po tym odcinku, pojadę i odwiedzę Kruszyniany i koniecznie zajadę na jedzenie. Blisko mnie też jest sporo Tatarów, Sobieski nadał im ziemie po Odsieczy Wiedeńskiej, spoko ludzie.
Panie Jakubie serdecznie gratuluję tego odcinaka. Przez Pana film poszedłem w nocy do lodówki .... :-). Wspaniałe miejsce, oczywiście byłem i na pewno powrócę, NIe tylko z powodu wspaniałej kuchni i atmosfery ale po prostu dlatego, że takie miejsca trzeba wspierać swoją obecnością. Pozdrawiam Pana jako wierny widz - suskybent od czasów Pana pierwszych filmów z Malborka. PS. Zapraszam do Gdańska! Gwarantuję moc konwentu.
Ależ smakowicie! Pod każdym względem - serdeczności, opowieści, kulinariów. Na pewno wybiorę się do Kruszynian! Super pomysł na odcinek i czekam na więcej takich polskich perełek.
wiedziona doświadczeniem, odczekałam z oglądaniem do kolacji, odcinek pyszny, bardzo wzruszający, po prostu taki, że chce się oglądać, pozdrawiam serdecznie
Aż ślinka mi pociekła 😋 Byłem kiedyś w gospodarstwie agroturystycznym w tatarskiej miejscowości Kundzicze obok Kruszynian. Tych wspaniałych smaków i serdeczności nie da się zapomnieć.
Baraninę trzeba umieć przyprawić. Maja babcia Zosia umiała przygotować baraninę, niestety byłem zbyt młody i głupi, żeby się tego nauczyć. Rzeczywiście dla nas Polaków, posmak baraniny może odrzucać. Ale szaszłyki mojej babci, czy gołąbki, to jest niedościgniony wzór. Tak przy okazji z pamięci kulinarnej o mojej babci Zosi to cynaderki z kaszą. Niestety tracimy to co z tradycji najlepsze.
Jesienią tego roku wybieramy się z żoną do Białowieży. Zdaje się, że jak Bóg da naddamy te 90 km, aby spróbować owych pysznych kołdunów itp. oraz odwiedzić to i owo. W pewnym momencie filmu zadawałem sobie pytanie, czy ze mną jest aby wszystko w porządku? No bo oglądać kilkadziesiąt minut zajadającego się z apetytem jegomościa - nie jest do końca normalne.
Kuchnia mięsna, może i tak, ale na pewno kuchnia mączna. Wszystko z ciastem / w cieście. Czyli kuchnia ludów stepowych ale już osiadłych, bo skąd by wzięli takie ilości mąki?
Wszystko wspaniale. Niestety jedzenie, nawet rosol w tej restauracji jest podawany na papierowych tackach, kubkach. Szkoda, ze taka oprawa do wpanialych dan.