@@dominodomino1762 Panie kurła, czegoś się Pan spodziewał za te pieniądze, FERRARI? (godzinę wcześniej przez telefon opisywał ten samochód jakby widział nagą Marylin Monroe xd)
@@przemysawjachym9815 chyba że będzie zdawać jak ja że 5 lat temu zaczynałem prawko do dziś nie mam, gdyż a to czasu nie ma a to nie chce mi się znów jazd wykupować a że komunikacja miejska mi wystarcza to no xd
Jak byliśmy szukać mazdę 6 z ojcem, to pojechaliśmy do komisu. Przy odpalaniu silnik strasznie klekotał i wydawał dziwne odgłosy. Sprzedający stwierdził, że jest to specjalny atut, służący do odstraszania kun, które znajdują się pod samochodem.
Ja zawsze tak mówię. Tak samo mówię kupującemu, że jak zacznie ze mną handlować, to niech się spyta sam siebie z jakiej planety on sie urwał. Kurde. Auto jeździ tak? Jak mu się nie podoba niech kupi bezpośrednio nowe w Volkswagenie. (Ja tam mam 40% prowizji).
Znam sytuację gdzie kupujący po cichu na dzień dobry dał do łapy 1/3 kasy i prosił żeby wpisać na umowę mniej, bo go żona zabije jak się dowie ile naprawdę dał za pojazd : D
Ostatnio przyjechał do mnie handlarz kupić seicento za 300 zł auto na chodzie z gazem. Zobaczył małe ognisko rdzy na progu i mówi do mnie podniesionym tonem "co to jest"
Ja, gdy pojechałem obejrzeć samochód i pytałem o rozrząd i olej (kiedy były zmieniane) usłyszałem że Niemcy nie zmieniają oleju ani rozrządu. Pożegnałem się z handlarzyną i kupiłem od osoby prywatnej.
A często tak jest, np. niektóre 1.4 16v vag-a po odkręceniu korka wlewu oleju na odpalonym silniku (co robi 99.99% oglądających) wyrzuca błąd i zapala się kontrolka (Nagła zmiana ciśnienia w kolektorze czy jakoś tak, bo on utrzymuje podciśnienie w silniku) Ile razy musiałem tłumaczyć i pokazywać jak to działa bo Janusz wie lepiej, przecież w polonezie tak nie było
@@grzegorznowatkiewicz9003 ja bym się bała tak odkręcać, może i nic by się nie stało ale wolę raczej uważać na siebie 😅 jak miałam dolać płynu chłodniczego to czekałam 4h aż ostygnie. Niektórzy odkręcają po 10min. Miejmy nadzieję że dużo osób jednak idzie tym torem.
@@patrycjawalerianczyk4418 jako handlarz mogę się wypowiedzieć jak wygląda typowe oglądanie samochodu... W prawie każdym przypadku korek jest odkręcony (ma to sens, np. jeśli silnik byłby baaardzo zużyty to wtedy są tak zwane "przedmuchy" które można zaobserwować) ale z tego co widzę statystycznie najczęściej takie zachowanie jest tylko po to żeby mi pokazać że "klient się zna", a udowadnia że właśnie nie wie o co chodzi... Najczęściej kończy się to ubrudzoną w oleju koszulką... Często np. wąchają olej, ba kilka razy widziałem jak smakują olej (dosłownie biorą krople na palec i do buzi...) Jak widzę że próbuje odkręcić korek od płynu chłodzącego na rozgrzanym silniku (na którym oczywiście jest informacja czym to grozi) to interweniuje żeby nie było że ktoś sobie krzywdę zrobi... Często też trzeba interweniować gdy np. wkładają palec pod korek oleju, jeżeli jest osłona walka to okej (choć nie wiem po co) ale jak jej nie ma to grozi to stratą Tego palca...
@@grzegorznowatkiewicz9003 zachowania handlarzy się komentuje, pora zacząć też nagłaśniać patologie klientów 😅😅 w życiu by mi to do głowy nie przyszło. Z tym wąchaniem chyba sprawdzają czy miodu nie ma. Ale poza tym, wkładać palce i próbować olej 🤯🤯🤯
Też takich aut nie kupuje. Miałem niedawno okazję kupić rzadki motocykl na dziadka sprzedawcy który zmarł tydzień wcześniej. Nie dziękuję nie chce. Okaże się że nie ma OC albo coś i jestem w czarnej d....
Panie Waldku. Zgadzam się z tym co Pan powiedział, ale to jeszcze jestem w stanie przeżyć. Rok temu szukałem passata CC 2015 rok R-line (cena 58 tyś złotych). Znalazłem ciekawą ofertę, 300 km od domu. Zadzwoniłem do Pana sprzedającego. Porozmawialiśmy kilka minut przez telefon. Pan sprzedający zapewniał, że samochód nie bity, nie malowany itd.. Myślę sobie - ok, świetnie. Umówiliśmy się na drugi dzień. Przyjechałem na miejsce z wujkiem, który jest mechanikiem. Bez miernika było widać, że samochód malowany (ale bądźmy ludźmi, każdemu może się zdarzyć o coś zawadzić), oglądamy dalej... Koniec z końców okazało się, że samochód po dachowaniu. Sprzedający nic się nie odzywał i zachowywał bezpieczny dystans. Straciłem cały dzień na jakiegoś młodego buraka, który zapewniał, że samochód bez jakichś poważnych zdarzeń.. Bądźmy do cholery ludźmi..
Jak słysze o miernikach i mierzeniu lakieru to mnie krew zalewa , ludzie w Polsce powariowali .70 procent samochodów używanych w Niemczech lub Belgii jest malowanych przed sprzedarzą w komisach , bo ludzie ( normalni ) nie chca jezdzic 3 lub 4 letnim samochodem lekko porysowanym lub po szkodzie parkingowej. Sprzedawałem ostatnio Fiata seicento z przebiegiem 170000 km za 1200 złotych , kupujący pierwsze co zrobił to wyjął miernik i mierzył lakier . powiedziałem że jak dopłaci 3000 zł to mu go wypiaskuje i będzie miał na mierniku 0 μm.
Waldek, a z czego to wynika? Każdy chce kupić okazyjnie samochód, a drobne mankamenty typu klima sprzęgło itd. to jeżeli sprzedający zapewnia, że to drobnostka to pewnie tak musi być. Ja każdemu powtarzam, nie znam się to idę kupować nowe auto a nie szukam pseudo okazji. Jest w chwili obecnej tyle możliwości kredyt, abonament itd., że nie zawracałbym sobie głowy ofertami aut używanych. Jeżeli nie stać mnie na ratę, to znaczy że nie stać mnie na samochód. Co w przypadku zakupu grata i nagłej potrzeby wydatku paru tysi? Dziwię się ludziom, którzy kupują auta sprowadzane i nawet nie potwierdzają danych sprzedającego. dostają komplet dokumentów w języku obcym (którego notabene nie znają), nie wiedzą czy to wystarczy i co tam jest zapisane, a później płacz że ktoś ich oszukał. Tak się kończy pseudo zaoszczędzenie kilkunastu setek. Przecież samochodu nie kupuje się co 2-3 miesiące tylko co kilka lat. Dlatego jeżeli uparliśmy się na auto używane prosimy zaprzyjaźnionego mechanika lub udajemy się do firmy (a jest ich mnóstwo) i zlecamy oględziny zamiast gonić samemu 300 km po nocy lub w deszcz bo ktoś nam sprzątnie "okazję". To naprawdę może być tańsze rozwiązanie niż paliwo, obiad i dniówka dwóch osób. Jeżeli ktoś wystawia niższą cenę to ma do tego powód, a nie że chce nam zrobić prezent. Nawet jeżeli się pojawi okazja to jest mnóstwo handlarzy i komisów które chętnie odkupią auto za okazyjną cenę bez ogłoszenia, odbierania telefonów, pokazywania przed domem i późniejszych ewentualnych problemów. Przykład własny: sprzedałem samochód i następnego dnia telefon samochód nie zapala???? Chwila myślenia i pytanie a wcisnął Pan sprzęgło? Cisza i ok już zapala. Po tygodniu kolejny telefon z awanturą że auto się zepsuło.Jadę na miejsce 70 km i silnik zapala, chodzi nie równo i gaśnie. ????? Patrzę pełny zbiornik, kilka pytań i okazało się że Pan kupujący wczoraj zatankował i przyjechał do domu, a dzisiaj jest problem. Patrzę na paragon, a tam benzyna zalana do diesla. Bez komentarza.
Po tym filmie już na pewno wiem, że jak będę kupować auto to będę wolał zapłacić parę stów jakiejś firmie, żeby dokładnie sprawdziła za mnie dany samochód i zdała mi tylko raport :)
Wszystko fajnie ale przez jutubowych znawców doradców i profesorów w tych czasach ciężko sprzedać nawet dobre auto bo ludzie zrobili się nie ufni. W zasadzie to nawet nie chce im się wyjść z domu żeby podjechać i obejrzeć auto. Nie chce im się nawet zadzwonić tylko krótką wiadomością proszą o Vin. A informacje na tych specjalistycznvh stronach nie zawsze mają pokrycie z rzeczywistością. Nic do pana nie mam. Sam oglądam Pana filmy ale nie pomagacie ludziom, Ani kupującym ani sprzedającym. Po tych wszystkich poradach ludzie mają wodę z mózgu. Pozdrawiam
Mój ulubiony tekst: Bo wie Pan co ja ten samochód wziąłem w rozliczeniu od kolegi. I w tym momencie wiem że sprzedający nie powie mi nic na temat dokonanych napraw w tym samochodzie. Lub mój drugi ulubiony: Co w czasie eksploatacji było naprawiane/wymieniane w aucie? Panie tutaj tylko lać paliwo i jeździć bo się nic nie psuje! BZDURA!!! Sprzedający przy samochodzie przez kilka lat nie robił nic a teraz nowy właściciel będzie musiał zrobić wszystko!
Punkt pierwszy i najważniejszy - emocje. Niestety, ale ciężko się z nimi uporać. Ale przy dwóch ostatnich zakupach samochodów poprosiłem o pomoc kolegę. No bo kolega, jako ta osoba postronna, nawet nie znając się na motoryzacji, bardziej obiektywnie pewne rzeczy zauważy. A odnośnie wizyty na stacji kontroli pojazdów, albo w jakimś serwisie, to zawsze warto spytać sprzedającego o taką możliwość, choćby po to, żeby zobaczyć, jak na to zareaguje. Jeśli nie ma problemu, to jest szansa, że jest uczciwy. A jeśli coś zacznie ściemniać, że po co i inne takie, to jest prawie pewne, że ma coś do ukrycia. Ja w takiej sytuacji bym sobie odpuścił zakup. No tak, łatwo jest mówić o zachowaniu rozsądku. Przyznam, że nawet przy jako takim już doświadczeniu, ciężko jest trzeźwo myśleć, kiedy się ogląda ten wymarzony samochód. Zwłaszcza, jeśli trochę czasu się na niego oszczędzało. Cały czas musiałem sobie powtarzać, że wydaje swoje, ciężko zarobione i niemałe pieniądze. Co nieco to pomogło :P
Miałem sytuację. Piękny Citroen C4 Picasso exulywna wersja. Ale tam paliwa może na max 20 km. Jazda próbna malutka bo "mam mało paliwa". Podjechałem na stację zatankowałem max 40 zł i pojeździłem z właścicielem. Zawieszenie to była porażka.
Najlepiej żeby wszystko było zgodne jak i również byłby to Diesel 10cio letni z przebiegiem 100 000 km, książka serwisowa, po dużym przeglądzie, oczywiście z pełna gwarancją i za pół darmo.Wystaw auto dobre, zadbane i serwisowane za 10% powyżej średniej ceny rynkowej to sobie już zupe można ugotować.Co my oczekujemy, idealne auta z pełną historią a de facto płacić nie chcemy.Jak widzę kupujących którzy przy 15sto letnim aucie z miernikiem lakieru "latają" to brak słów bo Pnie tam błotnik lakierowany itd.Nowe auta są po cichu lakierowane ze względu na szkody transportowe, ogólnie media/internet więcej mieszają w głowach a jak wiemy...Pozdrawiam(p.s.Nie handluje autami)
Kupiłem 16 letniego Opla w dieslu, widziałem że są jakieś rysy pod klamkami itp, ale serio przez tyle lat eksploatacji trudno żeby nie było ryski czy czegokolwiek innego. Mechanicznie okazał się za to w naprawdę bdb stanie.
Ostatnio kupowałem auto, powód sprzedaży był właśnie taki. Pojechałem na stacji diagnostyczną, do wybranego mechanika, aby zrobił test trzymania zaworów, głowicy itp. Auto w 100% sprawne. Dla swojej pewności wymieniłem oleje, i faktycznie były jak nowe. Akumulator zmieniłem, bo padł. Tyle. Niektórzy mówią prawdę.
Mylisz się w Polsce mozesz zrobic ubezpieczenie OC na numer VIN i jest odpowiedzialnosc , natomiast z AC nie chyba ze w PZU do miesiaca czasu wiec nie podawaj zlych informacji. Pozdrawiam z Radomia
Ja w poprzednim tygodniu byłem oglądać e60 3.0 benzyna od handlarza... Na zdjęciach igła koleś zapewniał że bezwypadkowy nawet dawał gwarancję jakąś a był tak spasowany jakby gdzieś dachował... Miernik lakieru poniżej 3000 mikronów nie schodzil a po wykupieniu raportu po numerze vin okazało sie ze był 2 razy bity ale koleś skomentował to tak że on nie wierzy w żadne raporty xd
Moje najgorsze doświadczenie przy kupnie samochodu. Jak pisałem pod innym filmem Waldka nienawidzę kupować samochodu, a rodzina nienawidzi wtedy mnie bo żeby kupić jeden oglądam sto. Wiele lat temu po kilkudziesięciu obejrzanych samochodach żona podliczyła koszty jeżdżenia z miejsca na miejsce (moim zdaniem nie takie duże) i zaglądając mi przez ramię wybrała samochód który na odległość odrzuciłem. I zaczęło się - a bo skórzana tapicerka - 9Kobieto, do skórzanej tapicerki będą ci się przyklejały plecy latem) a bo lakier ładny ( czarny wygląda jak karawan i cholernie nagrzewa się latem), jest na LPG i to podobno ta lepsza instalacja ( poprzedni był na LPG i powiedzieliśmy że nigdy więcej) q w ogóle samochód jest potrzebny teraz, natychmiast, i już. Opierałem się dzielnie ale dokoptowała do pomocy mojego brata. Pojechaliśmy do Wrocławia (200 km). To że sprzedający chwalił, to normalne. Ale żona i brat chwalili tak jakby im za to płacił. Skołowało mnie i kupiłem, nawet nie miałem pola żeby dużo urwać. Zostaliśmy właścicielami samochodu który nas nienawidził z wzajemnością. Pominę szczegóły. Pod koniec biegałem między gazownikiem a elektronikiem a i tak strzelał jak czołg na ćwiczeniach. Wreszcie po obejrzeniu stu samochodów kupiłem taki którym przejechałem 13 lat. Tamten feralny wystawiłem na sprzedaż za psie pieniądze, licząc się z tym że go wyzłomuję. Zadzwonił chłopak z Przemyśla i zapytał czy opłaca się po niego przyjechać. Zgodnie ze swoim sumieniem powiedziałem że nie. I tak przyjechał. Jak mi tłumaczył potrzebuje go żeby z pustym zbiornikiem przejeżdżać przez granicę a z pełnym wracać. Sprzedałem mu za cenę złomu bez żalu. Zadzwonił po tygodniu że auto zjada go z kopytami. Nawet nie miał pretensji. Jak do tej pory najlepiej wychodziłem na samochodach kupionych w komisach. To nie jest reguła, ale komisy są też oceniane w internecie.
Waldek, 15/20 z tych rzeczy co powiedziałeś sprawdziło się ostatnio podczas oględzin peugeota 307 cabrio dla znajomej, Pan nawet poleciał tekstem ze kupił osobiście samochód w Niemczech, przywiózł na lorze do Kraśnika i potem pojechał do Szwajcarii - uwaga - niezarejestrowanym samochodem, na fałszywych niemieckich celnych tablicach - uwaga - ważnych do 31 grudnia 2020, samochód nadawał się tylko na złom, licznik przekręcony, zawieszenie tłukło się nawet na asfalcie dziwne ze koła niepoodpadały, Pan nie pozwolił na sprawdzenie szczelności cabrioletu na myjni (tu się czujnik zapalił w głowie bo o to zapytałem na początku), była mowa nawet o rodzinie co jedzie już po niego z Warszawy, potem ta sama rodzina jechała z Krakowa, na szczęście udało się przekonać znajomą która napaliła się jak szczerbaty na suchary bo skóra bo klima (ale nie działała podobno do nabicia) No i głównie dlatego ze cabrio Dzięki Waldek za film i oby więcej takich poradników
Rodzina brata kupowała kiedyś auto, które miało służyć tylko do pracy, przewożenia drzewek. Samochód był w stanie fatalnym i oczywiście sprzedawca przed osobą mocno obeznaną w temacie motoryzacji "odebrał telefon" od "kolejnego chętnego" i oczywiście poleciała ściema, by na ew. chętnym wymusić szybszą decyzję. Znajomy powiedział do faceta wprost: "po co bawicie się w szopki pod tytułem "dzwoni już inny chętny i jedzie"? Doskonale widzę stan tego auta, biorę go do roboty, na tachanie i wiem, że w nim jest masa rzeczy walniętych". Cóż...Finalnie auto zrobiło swoje, zarobiło na siebie, po czasie poszło na złom.
Znam przypadek, w którym człowiek sprzedał uszkodzonego dostawczaka. Kupujący spisał umowę, zapłacił jakies 1500 zł. gotówką, załadował auto na lawetę i odjechał. W wydziale komunikacji okazało się, że kupujący nie istnieje i pani urzędniczka nic z tym fantem nie może zrobić. Samochodu nie ma, a obowiązek płacenia OC pozostał. Kradzieży nie można było zgłosić, bo kasa się zgadzała. Z kupująm nie było kontaktu bo samochód był wystawiony przy drodze i nie musiał dzwonić... Sprzedający nie sprawdził dowodu osobistego. Nie wiem jak to sie ostatecznie skończyło.
Nie u każdego. Ja sprzedaje samochody na zamówienie z Niemiec i jeśli uzgadniam z klientem gwarancję to zamrażam te pieniądze do końca uzgodnionego czasu. Wiem co kupuję i sprzedaję dlatego, się gwarancji nie boję. A po drugie to nadal większa część osób chciala by auto z Niemiec idealne bezwypadkowe najlepiej za połowę jego wartości. Nie da się tak. Jeśli auto jest naprawdę bezwypadkowe, zadbane to często potrafi kosztować więcej niż w Polsce. Tylko takie auto po 200tys km nie jest wogole wybite.
@@Motoinpuls bezwypadkowe auta są, ale bezkolizyjne to ciężko, miałem ostatnio sytuację w komisie, umówiłem się na auto, oglądałem i zdecydowałem się na zakup, to pojechałem po pieniądze do domu i przyjechałem a gościu mówi że auto sprzedane mimo że nie było mnie tylko godziny
Wczoraj chciałem kupić z salonu renault dacie duster. Była to wersja demo na ogłoszeniu jak byk napisane rocznik 2020. Przyjechałem zobaczyłem zdecydowałem się na zakup. Przy podpisaniu umowy okazuje się że to model na 2019. Więc pytam dlaczego w ogłoszeniu jest napisane 2020. Usłyszałem że to błąd w ogłoszeniu, że nikt tego nie zmienił (ogłoszenie od 2 tygodni wisiało),że między modelem 2019 A 2020 nie ma żadnej różnicy (A są) i najlepsze że przecież auto zarejestrowane w 2020 więc to model 2020. Omg brak słów i ręce opadają. Doplacilem do nowego captura i jestem zadowolony
Miałem podobnie z fordem mondeo. Na szybach rok 2015, rok produkcji 2016, pierwsza rejestracja 2017r. Oczywiście w ogłoszeniu rok 2017. Tłumaczenie sprzedającego- bo to rok pierwszej rejestracji się liczy. 200km w jedną stronę na marne. Nawet firma sprawdzająca auta nie zauważyła tego problemu.
Najlepszy dla mnie jest tekst - rodzina mi się powiększyła, dlatego sprzedaję :) Generalnie wg mnie, jeśli ktoś sprzedaje auto, to nie musi się tłumaczyć dlaczego sprzedaje. Jeśli ktoś się tłumaczy, to jest coś nie tak, wg mnie. Pozdrawiam Pana Waldka :) Ps: Szkoda że Waldek nie prowadzi komisu, bo można by w ciemno kupić od niego auto, nawet po ciemku :)
Tu wychodzi charakter człowieka tylko i wyłącznie . Ja zawsze jak sprzedawałem wprost mówiłem co jest ok co niedługo będzie do zrobienia. Zawsze wolałem być uczciwy i tez przekonałem się że ludzie to lajzy i szyję. Jak spać można w nocy z takim sumieniem? Nie wiem, najgorsi są tacy jak przyjedzie uczciwa kobieta która szuka auta a taka świnia wciśnie jej grata
@@seb_kosinski a co jest głupiego w tym co pisze? Ze nie warto oszukiwać ludzi i być uczuciwym to według ciebie głupie? Albo to że facet powinien się trochę znać na samochodach tak samo jak ma się obowiązek bronić w obliczu zagroxenia
Przez studia pracowałem w komisie 3 lata, najlepsze było jak klient sam sobie wybierał stację diagonstyczną a nie tą którą polecałem po czym okazywało się że za 20 złotych więcej sprawdzili połowę z tego co sprawdzają na stacji którą polecałem. No ale cóż klient nasz pan :). Nie raz ludzie nie dają sobie pomóc przy kupnie, bo skreślają z góry handlarza czy w tym przypadku mnie pracownika. Niestety większość ludzi tak się naczytało i nasłuchało o komisach że traktują WSZYSTKICH handlarzy jak najgorszych wrogów, a tak nie jest, przynajmniej nie było w komisie w którym pracowałem ;). Ludzie! Nie dajcie się zwariować, trzeba być ostrożnym ale nie popadajcie w skrajność!
Wyobraź sobie, że szukasz maszyny, na ogłoszeniach same "igły". Kilkadziesiąt wykonanych telefonów, przez telefon wszystko cacy, robisz dziesiątki kilometrów jazdy, dziesiątki godzin poświęconych na dojadzdy, oględziny, powroty. I za każdym razem badziew. I nie mówię o wadach gdzieś tam głęboko ukrytych a takich, które można gołym okiem zobaczyć. "- Silnik nie ma wycieków? - Nie ma", przyjeżdżasz i gołym okiem widzisz wyciek. "- Maszyna jedzie prosto? - Tak" - przyjeżdżasz, robisz jazdę próbną, puszczasz kierę i na prostej drodze ściąga mocno w prawo. I tak dalej. I dopiero po 3 miesiącach szukania, jeżdżenia, zmarnowanych popołudni, wieczorów, bodajże dwudziesta maszyna okazuje się zgodna z ogłoszeniem. A pieniędzy za paliwo ani poświęconego czasu nikt Ci nie odda! Dalej byś tak ufał sprzedawcom, handlarzom? Ja tak miałem zarówno z motocyklem jak i autem. Moja prywatna statystyka to 1 uczciwy na 20 kłamców/ściemniaczy. Kupno używanych aut w PL to patologia.
Dokładnie, niektórzy to są tak nakręceni na handlarzy że aż strach z takim rozmawiać... Sprzedaje jakieś starsze auto w naprawdę dobrym stanie technicznym, np. np. starą fabie MK1 za 6tys, a klient wyjeżdża z litanią "przebieg cofałeś, bitą była klepałeś, klima to napewno nie działa, książkę serwisową podrobiłeś" najlepsze jest to że jeszcze nie widział tego auta z bliska, a tym bardziej w środku... I niewiadomo jak grzecznie takiemu klientowi odpowiedzieć, jeszcze nie widział z bliska samochodu, a już zdążył zwyzywać... Przełykam to co facet odpowiada naturalnie kiedy ktoś go obraża i mówię grzecznie "A może by Pan najpierw obejrzał to auto, przebieg gwarantujemy wpisujemy na fakturze, są zaświadczenia z przeglądów ..." Klient ogląda i stopniowo "nie no niemalowane" "nie no klima działa" "nie no ma ten przebieg bo wygląda bardzo dobrze, cichutko pracuję" I wyjeżdża z tekstem "ale za te pieniądze to z gazem kupię" Po kilku minutach tłumaczenia że nie sprzedam za połowę ceny klient odjeżdża... Za dwa dni ten sam klient wraca i kupuję to auto (jak jeszcze jest) i dopiero po transakcji przyznaje że te tanie nie są takie jak ten, że oglądał kilka sztuk...
@@grzegorznowatkiewicz9003 Prawdopodobnie jest Pan handlarzem ale jeśli będzie Pan nadal dobry w tym co robi(tak jak Pan to opisuję) to ludzie będą przy kolejnej zmianie auta jeździć właśnie do Pana i tak się tworzy markę. Życzę powodzenia.
Ludzie, zrozumcie wreszcie, że każdy samochód składa się z mnóstwa współpracujących ze sobą części. Nie oczekujcie od kilkunastoletniego auta, że wszystko w nim będzie tip-top. Nawet gdyby właściciel dbał o samochód, to i tak mogą się wydarzyć awarie, na które nie miał wpływu, np. rdza, zmęczenie materiału, rozkład gumowych elementów, pękający plastik, zaśniedziałe styki elektryczne itd, itp. Kupując auto za 2 czy 3 tysiące trzeba być mentalnie przygotowanym na to, że naprawy mogą kosztować drugie tyle. Nie jest to wyjątek czy pech albo oszustwo, tylko NORMA. Dlatego stare auto kupuje się PO PRZEGLĄDZIE TECHNICZNYM a nie na miesiąc przed jego upływem, bo nawet gdyby się okazało, że do padaki trzeba dołożyć, to przynajmniej pojeździsz nim jeszcze rok...
W komentarzach to sami najlepsi, nie dający się handlarzom itp. To skąd temat na YT? Ja kupiłem dwa auta od handlarza, dwa od "niemca" i widocznie albo miałem szczęście albo trafiłem na dobrego handlarza który dba o swój wizerunek. Bo z żadnym z tych wozów nie miałem kłopotów. Zatem moim zdaniem trzeba najpierw sprawdzać handlarza, a dopiero po tym jechać do niego po auto. Bo on wie, że jedna wtopa i pocztą pantoflową szybciutko się rozniesie, że to farmazon i kanciarz.
Sprzedałem w tym tygodniu dwa swoje auta, roczniki około 2000 oboje kupujący nie przejechali się nawet XDD oboje Starszej daty wierzyli mi na słowo xD dramat, dobrze że nie sprzedawałem wraków bo by się nieźle przejechali na zakupie
Najgorszy tekst to ze samochod stoi juz pol roku nieuzywany bo wlasciciwl juz innym jezdzi... znaczy ze od pol roku atoi popsuty odpalony na szybko na sprzrdaz
W zeszlym roku w marcu kupilem nowsze auto, a dotychczasowe stoi od tamtej pory w garazu / na podworku i robi w miesiacu 150km. Praktycznie nie jezdzi bo Żona nie umie superbem I parkować pod biedronką. Auto 100% sprawne nawet ostatnio z nudow wymienilem tarcze i klocki i caly zawias z przodu. Co mam powiedziec jak przyjedzie kupiec bo chyba sie musze pozbyć tej kolumbryny na rzecz mniejszego auta? :D
Z tą stacją to prawda. Facet pracujący tam, powiedział mi,że fajne autko, trzeba tylko wymienić przewody hamulcowe i wszystko będzie ok. Sam by jeździł z dzieckiem tym autem. Wymieniłam przewody, drobne rzeczy, a po 2 miesiącach na badaniu technicznym auto nie przeszło przeglądu. Musiałam wydać 1600zł na naprawę. W sumie wydałam na auto już tyle ile za niego zapłaciłam.
Ja kupiłem sobie drugie auto na dojazdy do pracy i do mykania po mieście, auto sprzedała mi kobieta około 26-27lat. Z zewnątrz wydawało się wszystko ok, troszkę widać ząb czasu ale generalnie ok. Dałem za nie niedużo bo 6500 (jak mówiłem "na dojazdy") po czasie wyszło sporo mankamentów i na tą chwilę włożyłem już 7000 a końca nie widać, najbardziej bolący problem to ten że uszczelka pod głowicą się zaczęła odzywać i parę innych mniejszych problemów wyszło, zawsze jak mówię że już teraz nie ma co się zdupić to wychodzi coś nowego...
No to tak było z moim. Zapewne już po jakimś czasie przestali naprawiać samochód i dokładały się różne usterki. Teraz mam auto u mechanika, bo szarpało nim jak diabłem w kościele. Prawdopodobnie sterownik silnika.
Ja bym powiedział, że niech kupuje, i się pożegnał. W ogóle najlepiej to od handlarzy nie kupować, chyba że takich porządnych bo ponoć są tacy rzetelni, co u nich wszystko jest jak w podręczniku. Ale to jest Polska i rozumiem tych co jak mają kupić auto za 50 - 60 tyś to sami mozolnie i długotrwale szukają auta za granicą i sami je ciągną nawet z Belgii, Francji czy Danii
@@DaNielWu96 a przepraszam co za różnica czy auto za 3000 czy 30000? To jego pieniądze, chciałbyś w błoto wyrzucić 3000 zł? Może oglądać tak długo jak sprzedający mu pozwala tak naprawdę.
ja sobie zamówiłem firmę, która zrobiła mi oględziny samochodu, sprawdziła vin i auto było sprawdzone w autoryzowanym serwisie, głównie żeby dodatkowo potwierdzić jego historię. Jak przyszedłem do komisu zobaczyć auto z zaskoczenia, żeby mi silnika wcześniej nie rozgrzewali, jeszcze gość się pokapował, że ze mną przyszli ludzie, którzy wiedzą czego i jak szukać, od razu podziękował. Stwierdził, że ma już klienta;) Dopiero trzecie auto w innym salonie można było bez przeszkód sprawdzić i nawet przebieg się zgadzał co do ostatniego serwisu. Moje auto miało nalatane 3.800 więcej niż na serwisie spisali 4 miesiące wcześniej. Wydaje mi się, ze jak mam na auto wydać kilkadziesiąt tysięcy, to lepiej przeznaczyć parę stówek i dogłębnie się sprawie przyjrzeć. Pozdrawiam.
Dlaczego nikt nie nagrywa filmów w kontekście sprzedaży auta? Janusze naoglądają się takich filmików jak ten i jak przyjeżdżają do naprawdę dobrego auta to próbują wmówić że "ćwiartka była spawana". A najlepsze jest to że wszyscy przyjeżdżający oglądać są mechanikami, lakiernikami, elektrykami ogólnie sami specjaliści🤣 Gdyby ludzie byli normalni i od 15 letniego auta za 8 tysięcy nie wymagaliby żeby nie było malowane, żeby miało 120 tys km przebiegu, żeby miało gwarancję itd handlarze nie próbowali by nas oszukiwać i kombinować na wszelkie sposoby. PAMIĘTAJCIE PSEUDO ZNAWCY I SPECJALIŚCI ŻE WY TEŻ KIEDYŚ BĘDZIECIE SPRZEDAWAĆ SAMOCHÓD I TRAFICIE NA TAKICH SAMYCH ZNAWCÓW JAK WY! P.S. nie jestem handlarzem😉
Dokladnie. Typ kupowal ode mnie vw golfa 2 '90 z oplatami za 700 zl a typ wyskoczyl z miernikiem lakieru.. Puscil tekst ,,lakier na klapie sie rozni z tym na blotniku, 300 i biore jak stoi''... Qrva, niektorych po....lo i to konkretnie..
Waldku, nie wiem czy to moje szczęście czy wszyscy tak mają ale w ciągu ostatniego miesiąca obejrzałem ok. 10 samochodów z czego 4 również od spodu na podnośniku. Wszystkie w historii pojazdu miały czysto i wszystkie okazały się powypadkowe, jedno z zewnątrz wyglądało pięknie, istny cukiereczek a od spodu pół przodu na zamiennikach, błotniki z innego roku i widoczne stuknięte elementy... Ale wszyscy twardo na pytanie czy po wypadku lub kolizji radośnie twierdzą "Nie panie, absolutnie, nic nie było!" Paranoja.
Powiem szczerze że ostatnio miałem okazje kupować używane auto z komisu . Mianowicie Honda Civic 1.4 Vtec 2003 rok . Samochód wyglądał bardzo średnio na zdjęciach jednak w rzeczywistości wyglądało ładnie . Sprzedawca mówił ze długo go nie odpalał ( przyjechaliśmy tam bez zapowiedzi ) odpalił bez problemu trochę pasek zaczął piszczeć ale stwierdziliśmy ze jak dawno nie był odpalany to znaczy ze się rozchodził ( faktycznie przestał piszczeć jednak teraz piszczy strasznie wiec to jakaś usterka ) , klima działała ( jednak nie używamy klimy przez piszczacy pasek od kompresora ) , obejrzeliśmy , położyliśmy się pod nim , przegląd pod maska także wiec stwierdziliśmy ze jedziemy na stacje diagnostyczna ( głównie chodziło o wejscie pod spod wiadomo jak to z civicami bywa ) pojechaliśmy do wyznaczonej stacji diagnostycznej przez sprzedającego ( mimo iż był oporny bo mówił ze z tak tanimi autami nie jeżdżą na stacje kontroli pojazdów , natomiast dla nas to bardzo duża kwota ) , nie wyszły żadne straszne informacje ze stacji kontroli , mogliśmy wejść pod spod także nie było tam żadnych niespodzianek . Po drodze w jedna stronę kierował sprzedający w druga stronę ja . Trasa około 1 km dużo progów zwalniających wiec można było testować zawieszenie . Po lekkich negocjacjach doszliśmy do ceny 3,750 z 3,990 auto zarejestrowane , użytkowane przez kobietę ( wiadomo ) od 2013 roku , wcześniej sprowadzone z Niemiec , pewnie wtedy po drodze zgubiło ze 100 t km bo przez 17 lat tylko 210 k przebiegu to ciut mało , na te 300 t km pokazuje również jego stan . Po spisaniu umowy i przekazaniu dokumentów oraz pieniędzy sprzedający poinformował nas ze zamek w drzwiach kierowcy średnio działa . Okazało się ze nie działa wiec na dzień dobry auta nie dało się zamknąć także 120 zł na wymianę . Wieczorem wyskoczył Check engine z bardzo dziwnym błędem związanym z wypadaniem zapłonu . Okazało się ze to oczywiście głupi błąd . Auto później miało duży problem z odpalaniem ( kręci około 7/10 sekund ) , oraz zbieżność do ustawienia . Wyszła także usterka katalizatora jednak mój mechanik powiedział ze szkoda pieniędzy na tak stary samochód . Zainwestowałem wiec 300 zł i jeżdżę 🥳 oby jak najdłużej . Pozdrawiam i polecam z dystansem czytac ogłoszenia i samego handlarza .
Ja kiedyś pojechałem kupić Forda Fusion. Ogłoszenie mówiło o przebiegu 160 tys, dobrze utrzymanym wnętrzu i klimatyzacji. Na miejscu okazało się, że były 3 auta :) Jeden z przebiegiem 160tys ale bez klimy i wytyrany, drugi całkiem nieźle utrzymany ale z przebiegiem 240 tys i bez klimy i trzeci z klimą 220 tys przebiegu ale dość zużyty w środku :). A czemu w ogłoszeniu było jak było? "Bo żona wrzucała ogłoszenie" ;) Ah te kobiety. Ale ostatecznie jednego z nich kupiłem i w sumie był OK więc co by nie mówić sposób handlarzowi zadziałał. Nawet nie było problemu z kontrolą w wybrany warsztacie.
Kupiłem tak auto w dowodzie był 1 właściciel potem 2 był na umowie, kolejny był w oc i potem 2 umowy i nasz sprzedający. U mnie w Pani w wydziale poszła po kierownika bo miała problem z rejestracją. wszystko się zgadzało i zarejestrowałem pojazd ale mina Pani w okienku była bezcenna :)
Wyświetliło się mi, zacząłem oglądać. Nie znam Pana historii z zaliczką czy może z zadatkiem, ale widzę, że raczej nie wyciąnął Pan z niej wniosków, skoro dalej używa Pan tych słów zamiennie. Nie będe się tutaj na ten temat rozpisywał, ale uważam, iż kiedy daje się rady widzom odnośnie przekazywania zaliczki bądź zadatku, to warto znać ich legalne definicje. Proszę się nie obrażać Panie Waldemarze, mój komentarz nie miał na celu uchybić Pańskiej osobie, lecz jedynie pomóc osobom oglądającym, aby zwracały uwagę jakimi pojęciami operują. Zwłaszcza kiedy mamy cokolwiek na papierze.
Szukałem kiedyś niedrogiego samochodu. Trafiła się Corsa z Niemiec. Zaglądam pod maskę a tam podłużnica jak z plasteliny i polakierowana "na odwal". Mówię sprzedającej, że to nie powinno tak wyglądać, na to ona, że to samochód, jaki sprowadził jej ojciec z Niemiec i że przecież nie dałby jej czegoś złego. Nie wiedziałem, śmiać się, czy płakać, zakładając szczerość wypowiedzi, bo generalnie czułem, że ktoś chce mnie "oszukać" ;)
U mnie kupujący chciał przyjechać po 21, próbowałem mu powiedzieć że nic nie będzie widział. Ale się uparł. Aż poprosiłem kolegę żeby przyszedł...bo wiecie :)... Chłopak przyszedł z ojcem, przejechał się i kupił. Auto było czerwone, ale w świetle latarni było brązowe. Aż mi było dziwnie...3x powiedziałem że jest czerwony :D
Świetny filmik, wiele z tych zdań było w poprzednich odcinkach, ale wciąż warto to powtarzać. Moja historia. Postanowiłem kupić pierwszy swój własny samochód i na swoim przykładzie, też sie nauczyłem dość boleśnie, jak zostałem oszukany przez handlarza: 1. Klima działa i jest ok (niestety kupowałem w chłodne dni, zonk był jak przyszły upały😅) 2. Zaniżyłem cenę na umowie (potem o klimę nie było jak sie kłócić przed sądem) 3. W samochodzie brakowało koła zapasowego i lewarka ( handlarz mówił że musi poszukać i żeby za kilka dni zadzwonić - tak jak powiedział Waldek, potem już handlarz nie był taki miły i chętny do współpracy) W samochodzie wyszło kilka innych mankamentów ale długo by o tym pisać. Ogólnie dlatego warto ściśle sie stosować do tego co było w tym filmie było powiedziane, a ja kupiłem swój drugi samochód, będąc bardzo krytycznym do tego co mówił komisant i sprawdzając go dokładnie w SKP i jeżdżę ponad rok i nie mam żadnych problemów a w samochodzie wszystko działa i jestem zadowolony👍
To jak klient ma wrócić takim autem mamy taki kraj jaki mamy na zachodzie sa tablice komiksowe i nie ma problemu z jazdą próbną czy powrotem Nikt nie zapłaci za lawete albo nie wróci z tablicami np 500 km po auto
Najlepsze jest to jak sprzedający mówi tak : ja ręczę za samomochód, ale to co wyjdzie przy oględzinach na warsztacie to już sprzedający nie opuszcza za poważne naprawy. Jak widać kłamców oszustów itp nie brakuje.
No ale o co chodzi ? Samochód, to coraz bardziej skomplikowana maszyna, użytkowana nierzadko w ekstremalnych warunkach, więc będzie się nie tylko (na 100 % psuła-zużywała), ale i często będzie po przygodach blacharsko-lakierniczych (każdy warsztat świadczący te usługi ma co robić - pełne palce i długie terminy). Powiedzieć przyszłemu nabywcy (prawdę) czyli, że po zakupie (nieważne jakiego pojazdu) będzie miał wydatki z tym związane, to jak skutecznie zniechęcić od zakupu. Osobiście sprzedałem kilka użytkowanych przeze mnie samochodów, właśnie handlarzom, bo nikt z indywidualnych nabywców nie chciał tej prawdy zaakceptować. Kupią je za to z pocałowaniem ręki, z dodatkową marżą ( czyli drożej ) od osoby, co sprzeda im przy okazji ciekawą historyjkę na temat TEGO SAMEGO przedmiotu transakcji.