Zawsze interesują mnie takie gratowiska ponieważ w nich są zaklęte historie jakiś ludzi. Kiedyś był to nowiutki, błyszczący wóz. Ktoś go wyprodukował, ktoś później kupił. Zmieniali się właściciele, jeździli na urlop, odbierali dzieci ze szpitala, kłócili się z żoną, wypalali papierosy, cieszyli się kiedy zadziałał jakiś patent, pucowali w niedzielę, kupowali do nich radia, kołpaki czy pokrowce, wozili różne sprzęty do domu. Przeżywali w tych samochodach swoje smutki i radości. Pozostały takie skorupy. Jeżeli ktoś w latach 50 czy 60 był już dorosły i stać go było na samochód, to raczej już go z nami nie ma.
Na stowe bede w z ta opinia w grubej mniejszosci tutaj :))), ale to zlomowisko to po prostu gorzej niz smietnik, to jak jaranie sie wysypiskiem Radiowo w Wawie, tam tez sie jakies graty znajda a moze i jakas srobka od forda uuuuuaaaa, cmok, cmok, kedys to byl caly samochod................... absolutnie fantastyczne........ratunku :))))))) (dis)lajkujcie
I to jest ekologia. Prosze teraz eko specjalistów od motoryzacji i nie tylko o napisanie jak wyglada i ile kosztuje surowcow i pieniędzy utylizacja baterii do elektryka. To jest dopiero eko.
Ha ha wydaliście po 30 $ bez sensu , takich miejsc w usa jest bardzo dużo zupełnie darmowych przez jakiś czas mieszkałem w wisconsin we wsi Boaz i tam po drodze do koscioła jest las w którym zalega chyba więcej aut niż w tym muzeum , fakt że własciciel jest szurnięty i jak zauważy gości to strzela w ich kierunku ... nikogo nie zabił ale las i auta są jego więc se może ... fakt zobaczenie takiego parkingu jest bezcenne :)
W takich chwilach przypominam sobie, że mam obywatelstwo amerykańskie i czuję dumę, hehe. To Mitsubishi leżące na stercie to chyba jest Sapporo zrebrandowane na Challengera.