Odrobina zapomnienia z Ewą i Andrzejem... "W międzyczasie" (muz. S. Sendecki, sł. M. Wojtaszewska) z programu tv "Koncert na dwa głosy" (1980). Nagranie niedostępne na jakimkolwiek nośniku.
Najważniejsze dzieje się w międzyczasie. Tu robota, obowiązki domowe, dzieciska płaczą, żona pomstuje, w aucie koła do dziś na letnie nie zmienione. Bo na razie to tylko powietrze w nich na letnie wymieniłem, co do reszty - czasu nie było! Człowiek się ciska od świtu do zmierzchu, łapie chwilkę snu, a tu ciach! W międzyczasie Andrzejek z Ewą takie rzeczy wyprawiają, że hoho! Smutki w kąt uciekają, jak mysz pod miotłę... Cuda - niewidy, czysta magia na dwa głosy. Piękna rozmowa, jakby napisana specjalnie na ten duet, bardzo dobry aranż. Taki właśnie - telewizyjny, ówczesny bardzo. Niedzisiejszy. Ładna rozmowa na głosy, dialog taki, prawie erotyczny, że mogliby - równie dobrze - śpiewać tekst z krakowskich biletów tramwajowych. Albo kwitów na węgiel, co wiadomo brzydkie jak gęba... no nieważne czyja. A ja i tak piałbym z zachwytu, bo: głoska takie, taka melodyka, taki aranżyk, napięcie takie w tym śpiewaniu, emocja, tajemnica... no i cały szereg innych takich, dziwnych rzeczowników, co to tylko u Kopalińskiego, ze świeczką szukać. Zachwyt! No, ale cóż! Mam jakieś dziwne wrażenie, że Pan Jędruś, to mógł zaśpiewać wszystko, i solo, i z każdym muzykiem pracującym w tamtym czasie. Taki artysta! O Januszu Gajosie zwykłem mawiać, że gdyby mu kazano zagrać drzwi od stodoły, to by brewka mu nawet nie drgnęła. Zagrałby! Zagrał jak jasna cholera i byłyby to prawdopodobnie najlepsze drzwi od stodoły w dziejach światowej kinematografii! Co do Andrzeja Zauchy takiego powiedzenia jeszcze nie mam, ale to tylko dlatego, że za cienki jestem w piętach, żeby wymyślić. Mistrz! Mistrz absolutny!
Dorotko - międzyczas to najlepszy czas! Bo jak nie w międzyczasie, to kiedy? Są rzeczy, które lubią celebrację, a są takie, które w międzyczasie czują się najlepiej, wtedy są najszczersze. A czyż nie tego szukamy w życiu? Misiu, Misiu! Skoro tak piszesz to pewnie dokładnie tak , właśnie jest. A to andrzejowe śpiewanie stanowi fantastyczną ilustrację muzyczną do tego czasu. Bo Andrzej to taki poeta - publicysta. Niby to w międzyczasie i delikatnie, ale wyśpiewa ci całą prawdę o życiu, jakaby kąśliwa nie była. Taki rodzaj brzytwy na aksamitnej tacy, bo pod lekką postacią kryją się naprawdę głębokie treści. I dopiero na pewnym "etapie" człowiek to łapie! Pozdrawiam bardzo serdecznie!
@@start5163 Poezja z kwitów na węgiel i to w postaci piosenki to dopiero pomysł! Padłam ale I tak z poziomu horyzontalnego oczywiście popieram. A swojà drogà, to rozbudowa wypowiedzi sugeruje, że nie tak jeszcze źle, w międzyczasie!
Piękna opowieść, która pomimo upływu czasu nadal dostarcza nam nowych emocji 🙏 Bogaty dorobek utrzymany w duchu najlepszych dzieł 🙏Osobne istoty z własną historią, chwytającą za serce 🙏Piękno i harmonia kompozycji 🙏Czas w nich płynie wolniej i możemy bez wyrzutów sumienia zanurzyć się w świecie cudownych dźwięków 🙏 I to stanowi o atrakcyjności tych dzieł również dzisiaj 👍🙏🙏🙏
Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że dzisiejsi artyści nie dorastają do pięt takiej Bem czy Zausze, nie chce się mądrzyć, ale tam jest wszystko dośpiewane ze wspaniałą dykcją, ten śpiew jest wykształcony godzinami prób, teraz jest mrauczenie gotów w marcu z jakąś dziwną manierą seplenienia,( w naprawdę wielu przypadkach)